Zanim „rozwidli” i „rozpochodni” się w komentarzach sformułować muszę preambułę do poniższych dywagacji. Piszę bowiem z perspektywy relatywnie nowego fana, dla którego Star Wars: The Force Awakens, to pierwsza instalacja serii obejrzana w kinie. Historycznie to będą więc „moje” Gwiezdne Wojny. Bez bicia przyznaję także, że posiadana wiedza o odległej galaktyce ogranicza się niemal wyłącznie do filmów. Dlaczego jest to ważne w tym kontekście? Czytaj także: Pomysły na samodzielne filmy Gwiezdnych Wojen Aktorski serial Star Wars (wyłącznie na takim się dziś skupiamy) będzie wielkim wydarzeniem. To nie będzie sytuacja identyczna do Kinowego Uniwersum Marvela, które we współpracy z ABC stworzyło generalnie kameralne tytuły: Marvel's Agents of S.H.I.E.L.D. i Marvel's Agent Carter. Bardziej eksperymenty, które dopiero z czasem nabierały formy, niż tytuły zaprogramowane na sukces. Telewizyjny pionier Lucasfilm już na starcie będzie musiał zachwycać i przełamywać standardy, tak od strony fabularnej jak i technicznej. Jednocześnie skierowany będzie więc do jak najszerszego grona odbiorców, czyli podobnie jak w przypadku ekranizacji komiksowych, zdeklarowani fani stanowić będą jedynie ułamek widzów.
źródło: materiały prasowe
Na pierwszym planie będzie to najprawdopodobniej serial dla każdego, wymagający domyślnie tylko wiedzy podstawowej (tu wchodzę ja), a najlepiej, aby w ogóle zrozumiały był dla każdego. Dopiero drugi plan – choć równie ważny – stanowić będą smaczki dla zagorzałych fanów i powiązania z nowo kreowanym uniwersum. Podstawą do spekulacji, poza najzwyklejszą logiką, są zaś informacje z sierpnia tego roku i wypowiedź przewodniczącej ABC Entertainment, która otwarcie potwierdziła prowadzone w tym temacie rozmowy:
Jako fanka bardzo bym chciała powiedzieć „tak” dla projektu. Odbyliśmy już rozmowy z Lucasfilm i będziemy je prowadzić dalej. Uważam, że byłoby cudownie, gdybyśmy znaleźli sposób na przeniesienie tej marki do naszej ramówki. Wszystko trzymane jest w tajemnicy. Działalność Lucasfilm opiera się na funkcjonowaniu pod jej płaszczykiem. Jeżeli uważacie, że Marvel jest tajemniczy, to Lucasfilm wynosi wszystko na zupełnie inny poziom. Póki co trwają rozmowy. Nie mamy rozpisanego terminarza.
Innym sygnałem, który może okazać się kluczowy dla realizacji serialu jest ogłoszona przed kilkoma tygodniami współpraca ABC i sieci kin IMAX, w efekcie której powstać ma przełomowa produkcja Marvel's The Inhumans. Pierwsze obietnice sugerują wielkie rzeczy – efekty specjalne na poziomie filmowym, pełne rozmachu scenografie i kinową prapremierę. Jeśli projekt ten wypali - a IMAX już dziś zapowiada, że chcą dalej rozwijać się w tą stronę - to nie będzie lepszego sposobu na przebicie Marvela, niż zainwestowanie w markę Star Wars. Poza tym to jedna wielka rodzina Disneya, spowinowacona dodatkowo z platformą Netflix, więc artystycznie powinno to być urodzajne poletko, a także strony formalnej grunt będzie już gotowy. Co więc można by na nim zasadzić?

 

Star Wars: Underworld

Na początek bez wymyślania prochu na nowo. Sadzonki pod serial roboczo zatytułowany Underworld już czekają, zakopane tylko kurzem czasu. Wieść gminna niesie, że sam George Lucas niegdyś opracowywał serial, który miałby stanowić pomost pomiędzy starą a nową trylogią. Ponoć stworzonych zostało 50 scenariuszy, które gotowe są do wykorzystania. Niektórzy mówią, że skończonych projektów jest nawet 100, a co śmielsze plotki głoszą też, że całość planowana była pod 3D. Projekt z niewyjaśnionych przyczyn umarł, ale jeśli faktycznie scenariusze są gotowe i dziś należą już do Disneya, to jest to idealny punkt wyjściowy i pozostaje tylko brać się do roboty.
źródło: materiały prasowe
Według niepotwierdzonych doniesień serial traktowałby o światku przestępczym Star Wars. Mówiło się, że większa część historii poświęcona byłaby łowcom nagród, więc jest szansa, że otrzymalibyśmy produkcję z pogranicza gatunków kryminału, westernu i dramatu. Całość skierowana byłaby zapewne do widzów w każdym wieku, ale i tak niezwykle świeżym pomysłem byłoby osadzenie w centrum bohaterów neutralnych, moralnie obojętnych, antybohaterów, albo wręcz złoczyńców. Możliwe, że zobaczylibyśmy gościnne występy Jabby the Hutta, Bobby Fetta, a może nawet Imperatora Palpatine’a. To pomysł, który zdecydowanie wart jest realizacji w pierwszej kolejności.

 

Kanjiklub - kosmiczni piraci Gwiezdnych Wojen

Jeśli chodzi o wszelkie pomysły z listy, to ten jest moim zdecydowanym faworytem. Nieważne czy podobało Wam się Przebudzenie mocy, czy nie, to jeśli znacie filmy The Raid i The Raid 2: Berandal, zgodzicie się, że obecność indonezyjskich aktorów - Iko Uwaisa, Yayana Ruhiana i Cecepa Arif Rahmana - była zarówno świetnym intertekstualnym easter eggiem, jak i artystyczną zbrodnią. Wciąż można ją jednak rozgrzeszyć, tworząc serial skupiony właśnie wokół gangu Kanjiklub. Dojrzały, mroczny, wykorzystujący sztuki walki i kręcony z myślą o Netflixie. W stylu współpracy z Marvelem. Streamingowa platforma powinna być zainteresowana, bo pomysł ten to nie tylko marka Gwiezdnych Wojen, ale także możliwość głębszego spenetrowania azjatyckiego rynku.
źródło: StarWars.com
Kanjiklub to gang notorycznych przestępców, który operuje na terenie Zewnętrznych Rubieży. Znani także jako Kanjiklubbers albo Kanjis, są renegatami i wyzwolonymi niewolnikami, którzy w swoich zbrodniczych działaniach wykorzystują przede wszystkim prowizoryczną broń i własne umiejętności. Przewodzi im uliczny wojownik Tasu Leech oraz jego porucznicy: Delphi Kloda i Razoo Qin-Fee. To wystarczająca podstawa, aby rozwinąć serial powiązany z nowymi filmami i oferujący możliwość ewentualnych crossoverów. Pirackie przygody grupy, powiązania z innymi przestępcami (np. Unkar Plutt, albo Guavian Death Gang, z którym połączyli chwilowo siły, aby skonfrontować się z Hanem Solo), międzyplanetarni przemytnicy, łowcy nagród i im podobni, to poletko nieograniczonych pomysłów, które przy umiejętnym i dojrzałym podejściu udałoby się zrealizować bez oszałamiającego budżetu.

 

Serial wojskowy | kontynuacja Łotr 1

Jeśli pod koniec swego życia wspominał będę najlepsze seriale jakie miałem przyjemność obejrzeć, to wśród nich znajdzie się na pewno Band of Brothers od HBO, a także pokrewne The Pacific. To seriale wojskowe z prawdziwego zdarzenia, które dorównują – a miejscami wręcz przebijają – filmy z tego gatunku. Co więc stałoby się gdyby scalić serialową II Wojnę Światową i Gwiezdne Wojny? Uwielbiam klimat zwiastunów i zamysł na jakim zbudowano nadchodzący film Rogue One: A Star Wars Story. Intryguje mnie skupienie się na przyziemnych aspektach walki Rebeliantów i fascynuje zderzenie akcji z nowymi krajobrazami tropikalnych wysp, czy też kanionów.
fot. Lucasfilm/ILM
Nie mam zielonego pojęcia jak potoczy i zakończy się film, ale ucieszyłbym się na myśl o kontynuowaniu jego estetyki i wątku walk z Imperium w serialu. Niekoniecznie z tymi samymi postaciami, ale z perspektywą gościnnych występów. Równie dobrze pomysł ten można jednak osadzić we współczesnych czasach Ruchu Oporu i Najwyższego Porządku. Budżet takiej produkcji musiałby być okazały, ale skupienie na partyzanckich walkach raczej byłoby możliwe do zrealizowania. Główną atrakcją byłoby przede wszystkim wykorzystywanie różnych frontów walk – lasu tropikalnego, dżungli, miast, gór, akwenów wodnych etc. Ciekawym i prawdopodobnie najbardziej kosztownym pomysłem byłoby z kolei sportretowanie eskadry pilotów X-wingów. Najlepiej z Poe Dameronem na czele, który tutaj miałby cały ekran dla siebie i nie byłoby forsowanej potrzeby poszerzania jego roli w filmach. Gdyby serial dział się we wcześniejszych czasach, to bohaterami mogliby z kolei być jego rodzice.
Strony:
  • 1 (current)
  • 2
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj