Aktorzy odchodzący z seriali to nic nowego. Można wręcz stwierdzić, że to standardowa część popkulturowego obiegu. Oto powstaje serial, zatrudniani są w nim nowi, młodzi albo nie aż tak rozpoznawalni aktorzy, którzy z czasem – dzięki serialowi – stają się rozpoznawalni, popularni i w ogóle. I wtedy sam serial zaczyna im ciążyć – bo przez wiele miesięcy w roku trzeba być na planie, nie można skonsumować od razu tej popularności na większym ekranie. Więc odchodzą. Jedni faktycznie chwalą sobie potem tę decyzję, inni natychmiast wypadają z pierwszoligowego obiegu i trafiają gdzieś do filmów tworzonych od razu na rynek wideo. Są też tacy, którzy grzecznie przepraszają i wracają do swojego serialu. Różnie to bywa. Oto kilka wyrazistych przykładów:  

"Beverly Hills, 90210"

Najpopularniejszy serial młodzieżowy lat 90. Opowieść o nastoletnim rodzeństwie, które przeprowadza się do Los Angeles i tam zaczyna chodzić do szkoły pełnej rozkapryszonych dzieci hollywoodzkich bogaczy. Trochę ich tam to bogactwo psuje, trochę oni naprawiają innych – jak to w życiu. Najbardziej to bogactwo i sława popsuły Brendę, a tak naprawdę Shannon Doherty, która grała w podstawowym duecie siostrę. Przekonana, że cała opowieść tylko na niej stoi i że to właśnie dzięki niej ludzie oglądają serial, odeszła po czwartym sezonie, by poświęcić się wielkiej kinowej karierze. Ta nigdy nie nastąpiła - Doherty włóczyła się przez lata po drugoligowych produkcjach, a z czasem też innych serialach (do tego jeszcze wrócimy). Dwa lata później w jej ślady poszedł Luke Perry, grający w serialu Dylana, lokalnego przystojniaka i przez długi czas chłopaka Brendy. Perry'emu wystarczyły dwa lata, by zorientować się, że poza marką „Beverly Hills 90210” dużo nie znaczy, i powrócił do serialu na ostatnie dwa sezony.
Brenda i Dylan
 

"Stargate SG-1"

Tu również poważne długie dziesięć sezonów na ekranie. Klasyczna i jedna z naszych ulubionych telewizyjnych opowieści SF także zaliczyła kilka odejść. Z podstawowej czwórki bohaterów najszybciej wykruszył się Michael Shanks, który po pięciu sezonach chciał spróbować czegoś innego, ale szybko się zorientował, że nic ciekawszego nie znajdzie, i po roku wrócił. Telewizyjny weteran i koło zamachowe serialu, Richard Dean „McGyver” Anderson, zmęczył się po ośmiu sezonach i w ostatnich dwóch jego Jack O'Neill wracał sporadycznie oraz gościnnie.
Richard Dean Anderson w "Gwiezdnych wrotach"
 

"The X-Files"

A teraz przykład wręcz kliniczny. Jeden z najsłynniejszych seriali wszech czasów, który opowiadał o parze agentów FBI tropiących różne niewytłumaczalne zjawiska. Ale cóż można zrobić, jeśli aktor grający jednego z tychże agentów ma dosyć? Bo David Duchowny po siedmiu latach miał dosyć i zdecydowanie ograniczył swój udział w produkcji serialu. Czy bez Foxa Muldera to wszystko mogło mieć jeszcze sens? Sensu, pomysłów i siły rozpędu wystarczyło jeszcze na dwa sezony. To i tak zupełnie przyzwoity wynik.
Agent Fox Mulder
 

"Charmed"

Uprzedzałem, że jeszcze wrócimy do Shannon Doherty. Oto cztery lata po odejściu z „Beverly Hills 90210” i niespecjalnie udanych próbach kinowych Shannon znowu dostała główną rolę w serialu. Była jedną z trzech głównych bohaterek serialu „Czarodziejki”. Znowu sława, media, wielka popularność i znowu woda sodowa uderzyła do głowy. Tym razem nawet szybciej - po trzech sezonach. Bez niej serial bez większych kłopotów trwał jeszcze przez kolejnych sześć.
Pierwszy zestaw bohaterek serialu "Czarodziejki"
 

"Downton Abbey"

Ależ to była afera dwa lata temu. Główny wątek serialu o angielskiej arystokracji sprzed blisko stu lat to historia miłości Matthew i Lady Mary. Aż tu nagle grający Matthew Dan Stevens odchodzi. Oczywiście postać zawsze można zabić w wypadku samochodowym (nawet w tamtych czasach), ale co z fankami? A co dalej z Danem? Jeszcze za wcześnie, by stwierdzić na sto procent. Poczekajmy.
Matthew jeszcze przed śmiertelnym wypadkiem
 

"C.S.I.: Crime Scene Investigation"

A tu chyba nikt się nie dziwi. No bo ileż można? Piętnasty sezon na antenie i wciąż kręcą. Pierwsza wielka gwiazda, William Petersen, i tak wytrzymała dziewięć sezonów. Marg Helgenberger - dwanaście. W międzyczasie na trzy pojawił się Laurence Fishburne. Całe szczęście, że to opowieść, w której liczy się efekt pracy zbiorowej, a nie pojedyncze postacie główne.
William Petersen i Laurence Fishburne
 

"Grey's Anatomy"

Podobnie jak w wielu serialach medycznych. Zerknijmy więc na trzy przykłady z tego podwórka – jeden to wciąż jeszcze emitowany serial „Chirurdzy”. W ciągu jedenastu sezonów zniknęła już jakaś połowa pierwotnych bohaterów. Najgłośniej było o Katherine Heigl, która po szóstym sezonie zdecydowała się odłożyć lekarski kitel i skoncentrować na komediach romantycznych. Sami oceńcie, z jakim skutkiem.
Katherine Heigl w "Chirurgach"
 

"ER"

Ale oczywiście najsłynniejszy i wciąż chyba najlepszy serial z tej półki to „Ostry dyżur” - również piętnaście sezonów, mimo że George Clooney i Julianna Margulies odeszli ostatecznie po szóstym, Anthony Edwards po ósmym i nawet Noah Wyle po dwunastym. Przecież odejście kilku lekarzy nie może spowodować zamknięcia pogotowia.
George Clooney i Julianna Margulies w "Ostrym dyżurze"
 

"Na dobre i na złe"

No, nie potrafiłem się powstrzymać. Obowiązkowy polski akcent i też serial medyczny. Kto pamięta, że początkowo była to opowieść o trójce przyjaciół, lekarzy wspólnie pracujących w szpitalu w Leśnej Górze? Tak było, gdy ten wciąż emitowany serial startował w 1999 roku. Krzysztof Pieczyński wytrzymał tam tylko cztery lata, a Artur Żmijewski i Małgorzata Foremniak ostatni raz pojawili się bodajże w 2012 roku. Serial wciąż trwa.
Pierwotna trójka bohaterów serialu
 

"That '70s Show"

Skończmy czymś weselszym (przynajmniej gatunkowo), wszak z sitcomów aktorzy też odchodzą. Niech za przykład robią Topher Grace i Ashton Kutcher, którzy po siedmiu sezonach opuścili „Różowe lata siedemdziesiąte”. To znaczy w ostatnim (ósmym) sezonie obaj pojawiają się gościnnie, acz to już nie to samo. Serial też już bez nich nie był w stanie dać sobie dłużej rady. Zresztą ile lat mogą trwać lata siedemdziesiąte?
Ekipa z "Różowych lat siedemdziesiątych" w komplecie
 

"Wings"

I ostatni już przykład - klasyczny sitcom sprzed dwudziestu lat o małym prowincjonalnym lotnisku. Każdy, kto go oglądał, z pewnością pamięta Lowella, niespecjalnie rozgarniętego mechanika. Grający go Thomas Haden Church stał się tak popularny, że opuścił serial po szóstym sezonie i zaczął grać we własnym sitcomie - „Ned i Stacey”. Produkcja, w której grał postać tytułową, utrzymała się na antenie ledwo dwa sezony (tyle samo, ile „Skrzydła” bez Lowella). Tak bywa. A na swą wielką szansę w kinie Church musiał zaczekać jeszcze ładnych kilka lat, kiedy po roli w kameralnym filmie „Bezdroża” stał się tak głośny, że zaproponowano mu rolę Sandmana w „Spider-Manie 3”. Ale to już zupełnie inna historia...
Ekipa "Skrzydeł" jeszcze z Lowellem
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj