ELASTYCZNOŚĆ, CZYLI MIKS FILMOWYCH GATUNKÓW

W kinowej nomenklaturze nigdy nie funkcjonowały zero-jedynkowe pojęcia, ale gatunkowe zdefiniowanie terminu film superbohaterski przedstawia szczególne trudności. To niewątpliwy atut dla twórców, którzy mogą inkorporować odmienne stylistyki i kombinacje różnych podejść, dzięki czemu każda pozycja wyróżnia się odrębnym charakterem. Przykłady tej różnorodności, wynikającej także z bogatej natury materiału źródłowego, obserwujemy w zasadzie już od pierwszych adaptacji. ‌Batman Tima Burtona najbliższy jest konwencji mrocznej baśni, Blade to horror i kino akcji, w Spider-Man Sam Raimi przedstawił opowieść inicjacyjną, a Christopher Nolan ubrał Mrocznego Rycerza w szaty kryminału, podobnego choćby do przygód Jamesa Bonda lub filmów Michaela Manna. X-Men: Days of Future Past to z kolei SF i zabawy z podróżami w czasie, a Deadpool to wulgarna komedia akcji. Pojawiły się także pozycje takie jak kameralna Chronicle, bezbłędni Watchmen czy animowani The Incredibles, które za cel postawiły sobie dekonstrukcję mitu herosa. Zapoczątkowane w 2008 roku Kinowe Uniwersum Marvela długo hołdowało platonicznej wizji filmów superbohaterskich. Nieskomplikowanej i rozrywkowej, skupionej na genezie postaci. Wypracowane podstawy pozwoliły i jednocześnie wymusiły w końcu odważniejsze eksperymenty. Captain America: The Winter Soldier inspirował się politycznymi thrillerami z lat 70., Guardians of the Galaxy stanowili sympatyczny przykład klasycznej space opery, a Ant-Man wykorzystywał elementy heist movies. Dalej może być jeszcze różnorodniej – Captain America: Civil War ma łączyć w sobie akcję i elementy thrillera psychologicznego, solowy Spider-Man wzorowany będzie na filmach Johna Hughesa, Doctor Strange ma podróżować między wymiarami, a Thor: Ragnarok połączy kino fantastyczne z wątkami buddy movies. Poprzez te unikalne soczewki twórcy opowiadać mogą podskórnie znajome i lubiane przez widza historie, na różny sposób pozwalające doświadczyć tych samych młodzieńczych snów o heroizmie. Jednocześnie oferują też rozrywkę w postaci efektownego filmu. O sukcesie i o tym, czy komiksowa ekranizacja zostanie zapamiętana, w praktyce decyduje właśnie niesuperbohaterskie oblicze. To ono będzie też kluczem do podtrzymania dotychczasowego zainteresowania publiki oraz otworzenia drzwi nowym tematom. Nie tylko władza, przemoc i portery charakteru, ale każda dowolna problematyka leży w eksploracyjnym zasięgu twórców – wystarczy pomysł i brawura wykonania. Tak rozumiane filmy superbohaterskie stają się więc zupełnie osobnym gatunkiem kina, który zakłada mieszanie artystycznymi kliszami i znanymi kategoriami. W owym artystyczno-komercyjnym konglomeracie każdy widz znajdzie coś dla siebie i to kolejna z koronnych przyczyn popularności komiksowych ekranizacji.
Źródło: materiały prasowe

TALENT I OKOLICZNOŚCI, CZYLI WYSOKA JAKOŚĆ I SEZONY NA GEEKA

W popkulturowej przyrodzie zachodzą jeszcze inne przyczyny powodzenia komiksowych ekranizacji. Ciekawy, choć niemierzalny aspekt stanowi ich relacja z pochodnymi serialami superbohaterskimi. Te w znacznym stopniu pojawiły się właśnie dzięki fali tryumfujących filmów, ale dzisiaj stanowią pomost pomagający utrzymywać pośrednie zainteresowanie tematyką. Telewizyjne pozycje i filmy Marvela wprost stanowią spójny, choć niejednolity świat, który - dzięki cotygodniowemu obcowaniu z którąś z epizodycznych przygód - nieprzerwanie żyje w świadomości widzów i fanów. Takiej płynnej kontynuacji i wsparcia popularności nie posiadają dzisiaj inne rodzaje filmów. Często niedocenianym lub przeoczanym argumentem jest też po prostu jakość tych produkcji. Jeśli spojrzeć na kilkanaście ostatnich lat i obiektywnie przewertować reprezentacyjne spektrum recenzji i opinii na temat kina superbohaterskiego, to rezultat okaże się zaskakująco pozytywny. Oczywiście trafiło się kilka bezwzględnie tragicznych pozycji (np. Catwoman, Elektra, X-Men Origins: Wolverine, Green Lantern, The Fantastic Four), ale większość z tych filmów prezentuje poziom dobry, często bardzo dobry, a czasami wręcz rewelacyjny (Mroczny Rycerz). To nie tylko atut dla grona fanów. Gatunek ten przyciąga zainteresowanie, ponieważ w świadomości przynajmniej średnio zorientowanego odbiorcy kultury stanowi najbardziej niezawodny gwarant dobrej jakości. Okazjonalny widz nie musi tym samym znać komiksów, rozróżniać uniwersów, pamiętać szeregów powiązań spójnego świata – jeśli ma ochotę spędzić wieczór na dobrej i niezobowiązującej rozrywce, to trykociarze są bezpiecznym wyborem. Superbohaterskie adaptacje powieści graficznych do perfekcji opanowały unikanie obciachu, a reputację w oczach środowiska systematycznie zyskują także dzięki cichemu infiltrowaniu sezonu prestiżowych nagród. Nominacje do Oscarów dla Batmana, Avengers czy X-Men (przeważnie w kategoriach technicznych) nikogo dziś nie dziwią, a pomagają wzmacniać wizerunek całego gatunku. Daleko im oczywiście do rewerencji, z jaką traktuje się tradycyjne dramaty, ale już dawno też nie bierze się ich w nawias infantylności. Czynnik społeczny w odbiorze komiksowych ekranizacji oferuje równie istotną perspektywę. Obserwacja opinii publicznej i zbiorowej świadomości pokazuje, że geek i nerd zyskali dziś status modnego bądź przynajmniej zrozumianego. To już nie tylko margines zaniedbanych i nieprzystosowani obywatelsko okularników, ale także przedstawiciele różnorakich warstw społecznych, a nawet celebryci i osoby publiczne. Jeśli poprawność polityczna ma swoje dobre strony, to jest nią zdecydowanie afirmacja inności i tolerancyjna otwartość na reprezentantów kontrkultury. Podkoszulek z symbolem nietoperza nie zdyskwalifikuje cię w dyskusji na temat naukowy lub o sytuacji gospodarczej. Ważniejsi od hipsterów w gigantycznych oprawkach są jednak sami filmowcy. Zmiana pokoleniowa tyczy się również reżyserów i dzisiaj to właśnie geecy dochodzą do głosu. J.J. Abrams, Joss Whedon, Zack Snyder, Phil Lord, Chris Miller, bracia Russo, James Gunn, Rian Johnson, Colin Trevorrow i wielu, wielu innych - to oni otrzymali szansę kształtowania współczesnego krajobrazu Hollywood. Człowiekiem, który niemal samodzielnie wyznaczył nowe brzegi mainstreamu, jest także szefujący Marvelowi Kevin Feige, ale przyczyną sukcesu nie jest wyłącznie ekipa zza kamer. Zastępy bardziej lub mniej anonimowych twórców dbają o poziom treści, ale powszechne zainteresowanie generują przede wszystkim twarze i sylwetki obsadzane przed kamerą. Wspomniani trzysta pięćdziesiąt siedem akapitów wcześniej piękni ludzie to cała paleta aktorów, którzy swoim talentem, artystycznym dorobkiem, a co ważniejsze także rozpoznawalnym nazwiskiem, wizerunkiem czy choćby aktywnością w mediach społecznościowych wspierają popularność komiksowych produkcji. Na filmowym nieboskłonie nikt i nic nie przyciąga uwagi bardziej niż gwiazdy - to jest prawda, którą znali już ojcowie założyciele Fabryki Snów. Co prawda większość pierwszoplanowych aktorów wypracowała (np. Henry Cavill, Hugh Jackmann, Chris Pratt), odbudowała (Robert Downej Jr., Chris Evans) lub potwierdziła (Jennifer Lawrence, Michael Fassbender) ten status właśnie dzięki superbohaterskim widowiskom, ale jednocześnie drugi plan widział takie tuzy jak: Samuel L. Jackson, Michael Douglas, Tommy Lee Jones, Laurence Fishbourne, Robert Redford, Scarlett Johansson, Glenn Close, Ian McKellan, Kevin Costner, Jeremy Irons czy Idris Elba. Wkrótce dołączą do nich też Kurt Russel, Cate Blanchett oraz J.K. Simmons i to już nie ewenement bądź trend, ale standard, który implikuje renomę i przyciąga przed ekrany wszelakiej maści kinomaniaków.
Źródło: materiały prasowe

THE END, CZYLI KOŃCZŻE PANIE I PODSUMOWANIE

Jakiekolwiek znajdziemy powody, na filmy superbohaterskie po prostu się chodzi. Często wskazuje się na cykliczność Hollywood, porównując współczesną złotą erę komiksowych ekranizacji do lat 50., kiedy to w kinach dominowały westerny. To, co je upodabnia, to fabularne pojedynki białych i czarnych kapeluszy oraz fakt, że stały się one autonomicznymi gatunkami kina. To, co je odróżnia, to adaptacyjność i perspektywy na przyszłość. Westerny, podobnie jak filmy wojenne, były i są ograniczane realiami historycznymi, które z czasem doprowadziły do wyczerpania nowatorskich pomysłów. Filmom superbohaterskim bliżej jest do kina fantastycznego i sciencie fiction, których żywotność trwać będzie wiecznie. Ogromny potencjał różnorodności, dotyczący selekcji tematów, postaci, światów oraz sposobu ich przedstawienia, a także możliwość tymczasowego wchłaniania innych gatunków, pozwoli komiksowym herosom ugruntować swoją pozycję w panteonie rozrywki. Samonapędzająca się filmowa ekspansja potrwać może przez kolejne dekady, nawet bez podtrzymania obecnej częstotliwości kilku pozycji rocznie. Ich popularność bowiem to nie spisek geekowskiej masonerii ani fanaberia księgowych Fabryki Snów, ale zjawisko, które zachodzi na skrzyżowaniu wielu sprzężonych zwrotnie czynników i jednocześnie stanowi naturalny etap rozwoju kina.
Źródło: 20th century Fox
Strony:
  • 1
  • 2 (current)
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj