"El Orfanato"
Film Juana Bayona to obraz mocno odwołujący się do klasycznego kina grozy. Jest mroczna posiadłość skrywająca okrutne tajemnice, wyczuwalna obecność czegoś nieokreślonego i samo rozwiązanie zagadki, które porusza swoją okrutną prostotą. „Sierociniec” był jednym z lepiej przyjętych europejskich horrorów, czemu w sumie trudno się dziwić. W zalewie horrorów kiepskich czy stawiających jedynie na brutalność była to prawdziwa perełka, pełna gęstej atmosfery i lęku, który dosięgał nas z każdą minutą coraz mocniej.[video-browser playlist="661895" suggest=""]
"Widzę, widzę"
Austriacki obraz mający premierę w zeszłym roku to art-house'owe kino grozy w najlepszym wydaniu. Oszczędne w środkach wyrazu (zaledwie trójka głównych aktorów, zamknięta dodatkowo w ascetycznie urządzonej posiadłości gdzieś na odludziu), bezceremonialnie okrutne (przemoc dzieje się tutaj jakby od niechcenia), stawia przed widzem duże wymagania. Fani kinematografii niezależnej mogą ten film zignorować ze względu na przynależność do gatunku, który nie cieszy się zbyt dużym poważaniem, z kolei fani horrorów mogą wziąć ten film za jedynie kolejne nudne, niszowe filmidło, które nijak nie potrafi zaciekawić. Nic bardziej mylnego! "Widzę, widzę" to bardzo udany mariaż „Funny Games” z „Opowieścią o dwóch siostrach”. Widz znający obydwa te filmy może co prawda domyślić się zakończenia już po 20 minutach, na szczęście jednak film austriackiego duetu potrafi wstrząsnąć, zachwycić i dać do myślenia. Zdecydowanie mocna pozycja.[video-browser playlist="754418" suggest=""]
"Berberian Sound Studio"
Film Petera Stricklanda to kolejne wymagające kino grozy na tej liście. Fantastyczny hołd złożony Romanowi Polańskiemu, Davidowi Lynchowi, a przede wszystkim nurtowi włoskiego horroru znanemu jako giallo stawia na jedyną w swoim rodzaju, narkotyczną atmosferę. Z każdą minutą zagłębiamy się coraz bardziej w paranoiczny świat rodem z sennego koszmaru, który osacza i przeraża. „Berberian Sound Studio” to zwycięstwo dźwiękowców. Dzięki ich znakomitej pracy możemy oglądać procesy wytwarzania dźwięku rodem z najgorszego horroru za pomocą warzyw, owoców i innych przyrządów codziennego użytku. Wszystkie te pojedyncze aspekty sumują się w dzieło jedyne w swoim rodzaju.[video-browser playlist="754419" suggest=""]
"Wij"
Słowiańskie legendy, mroczne wioski gdzieś w głębi Karpat, a do tego wszystkiego religijne zabobony i gusła. Czego w tym filmie nie ma! „Wij” to niesamowita opowieść, w której mroczne baśnie, wierzenia i legendy mieszają się w jedno, dając nam w rezultacie fantastyczne kino grozy - pełne mrocznej scenerii, jeszcze mroczniejszych wydarzeń, a przede wszystkim fantastycznej aury rodzimego klimatu grozy. Pozostaje więc marzyć, że polska kinematografia, mając na podorędziu równie mroczne legendy oraz fantastyczną scenografię, nakręci historię w podobnym stylu. [video-browser playlist="754422" suggest=""]"Oni"
Lubicie wątek dzieci w horrorach? W takim razie film „Oni” to propozycja idealna dla Was. Kolejny przedstawiciel francuskiego ekstremizmu na tej liście prostymi środkami mocno łapie za gardło. Mimo pewnego przerysowania i momentami może braku logiki potrafi skutecznie nastraszyć chociażby z tego względu, że jest wyraźnie oparty na rzeczywistych realiach. Sama historia zainspirowana była prawdziwymi wydarzeniami, chociaż ile z nich, a ile z fantazji twórców zobaczyliśmy na ekranie, tego pewnie do końca się nie dowiemy. Niemniej jednak sam film to niezwykle udane skonfrontowanie dzieci i dorosłych, przy czym wynik takiej konfrontacji nie będzie taki oczywisty, jak mogłoby się nam wydawać. [video-browser playlist="754424" suggest=""]"Suspiria"
Dario Argento nakręcił „Suspirię” niedługo po wielkim sukcesie „Głębokiej czerwieni”. Film otwierał w twórczości Włocha nowy rozdział: pracę przy filmach składających się na Trylogię Trzech Matek. Opowieść o szkole rządzonej ciężką ręką przez tajemnicze i mroczne kobiety to przede wszystkim znakomity klimat mrocznej baśni, w którym kolorystyka i odgłosy najbardziej budują atmosferę. Argento udowodnił również, że potrafi odnaleźć się w tych bardziej odrealnionych historiach, nieprzypominających aż tak mrocznego kryminału noir.[video-browser playlist="754425" suggest=""]
"Krew dla Draculi"
Filmowych wariacji na temat klasycznej powieści Brama Stokera było wiele. Jak ta historia wypadłaby, gdyby opowiedzieli ją reżyserzy pod duchowym patronatem samego Andy'ego Warhola? Z pewnością nieprzeciętnie! Tak też się stało. „Krew dla Draculi” to kampowa jazda bez trzymanki, w której Dracula poszukuje dziewiczej małżonki i w tym celu wyrusza do Włoch. Wcale nie jest siwowłosym starcem; maluje włosy na czarno, nie skąpi makijażu, generalnie dba o swój fizys. Ta wersja słynnej historii to przede wszystkim grubymi nićmi szyty pastisz, w którym prawidła horroru zostały uwydatnione, po czym bezlitośnie wyśmiane. Kicz, groza i szaleństwo połączono w jedno, serwując w efekcie przedziwne filmidło, które ze względu na swoją nietypową formę tym bardziej zapada w pamięć. [video-browser playlist="754426" suggest=""]To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj