"Najście"

Twórcy francuskiego ekstremizmu przyzwyczaili, że wypruwają flaki nie tylko swoim bohaterom, ale również widzom. Serwują historie pozbawione krzty moralności czy etyki na rzecz wszechogarniającej przemocy. Nie inaczej jest w przypadku filmu „Najście”, który przełamuje jedno z największych tabu: ofiarą jest kobieta w zaawansowanej ciąży. Przemoc rzadko kiedy bywa tak realna, bliska widzowi, a przez to tym bardziej przerażająca, jak właśnie w tym filmie. Krew leje się strumieniami, atmosferę grozy można ciąć nożem, a po seansie długo walczyć z wszechogarniającym przerażeniem. [video-browser playlist="754427" suggest=""]

"Gotyk"

Film Kena Russela to fantastyczne, obdarzone klimatem nie do podrobienia dzieło, które opowiada pokrótce o tym, jak narodziła się powieść gotycka. Kanwą historii stała się słynna wizyta Mary Shelley w posiadłości George'a Byrona zlokalizowanej nad Jeziorem Genewskim, kiedy to młoda autorka została zainspirowana do napisania swojego najsłynniejszego dzieła - „Frankensteina”. „Gotyk” to mistrzostwo atmosfery. Mroczna posiadłość, rozpętująca się gwałtownie burza, a do tego wszystkiego tajemnicza aura, która sprzyja snuciu historii niesamowitych. Chcecie poczuć to wszystko na własnej skórze? „Gotyk” to film, który Wam tego dostarczy. [video-browser playlist="754428" suggest=""]

"Podglądacz"

Film Michaela Powella to nie tylko prototyp slashera, ale również kina snuff w jego najprostszym wydaniu. Tym razem bohaterem jest Mark Lewis, który na co dzień pracuje w studiu filmowym, a „po godzinach” morduje młode kobiety i nagrywa zbrodnie kamerą. Perspektywa pierwszoosobowa została tutaj dopracowana do perfekcji. Momenty śmierci oglądamy najczęściej właśnie razem z bohaterem, poprzez oko kamery, co nadaje całości intymnego klimatu współpracy z mordercą. „Podglądacz” miał premierę niedługo przed kultową „Psychozą” Hitchcocka, co może nieco mu zaszkodziło. Dziś wszak to o tym drugim tytule głównie się pamięta. Niesłusznie - Michael Powell, może skromniej, ale wciąż, dołożył swoje ważne trzy grosze do rozwoju kina grozy. [video-browser playlist="754429" suggest=""]

"Nosferatu wampir"

Werner Herzog to wielkie nazwisko niemieckiej kinematografii. Autor wielu uznanych dzieł, które zmieniały oblicze kina, w latach 70. postanowił zmierzyć się z klasycznym dziełem Brama Stokera. Adaptacja „Draculi” autorstwa Herzoga to jeden z najpiękniej sfotografowanych horrorów. Teatralna estetyka, gotycki klimat rodem z pierwszych horrorów, a przede wszystkim znakomite aktorstwo (Klaus Kinski jak zwykle mistrzowski) zapewniły sukces tej wersji przygód Jonathana Harkera z hrabią z Transylwanii. Przy okazji sam film to nie tylko znakomite kino grozy, ale również urzekający dramat egzystencjalny, w którym pokazane jest bez zbędnego zadęcia, że nawet wampir pragnie miłości. [video-browser playlist="754431" suggest=""]

"Das Kabinett des Doktor Caligari"

Film Roberta Wiene to arcydzieło niemieckiego ekspresjonizmu. Film, który miał niebagatelny wpływ na szeroko pojęte kino, nie tylko horror. Wytyczał nowe szlaki i sposoby wyrazu, był dziełem szalenie innowacyjnym w czasach, w których powstał. Dzisiaj co prawda nie zostało wiele z grozy, niemniej jednak sam film to nadal wielkie dzieło, które zachwyca swoją estetyką, atmosferą i fantastycznymi zdjęciami. Oglądając obrazy takie jak ten, można doznać nieznośnego uczucia, że dzisiaj wszystko jest już właściwie kopią tego, co już było. [video-browser playlist="754432" suggest=""]

"28 Days Later..." i "28 Weeks Later"

Zombiacka dylogia to kolejny dowód na to, że europejscy twórcy często lepiej od Amerykanów radzą sobie z tym nurtem. Za pierwszą część odpowiadał sam Danny Boyle, który zdążył już nakręcić świetnie przyjęte „Płytki grób” oraz „Trainspotting”. Z zombiakami również poradził sobie na medal. Robiąc z tej tematyki przedni dramat społeczny z zagładą w tle, a przede wszystkim zmieniając nieco sam charakter żywych trupów, zapisał się wyraźnymi zgłoskami na kartach historii kina grozy. Druga część, znajdująca się w rękach innego reżysera, mimo że bardziej stawiała na akcję i większą rozwałkę, nadal akcentowała wydźwięk społeczny całego problemu. W zestawieniu ląduje nie tylko jako świetny film, ale również bardzo udana kontynuacja. [video-browser playlist="754433" suggest=""]

"Shaun of the Dead"

Brytyjskie poczucie humoru jest jedyne w swoim rodzaju. Jeżeli połączymy je z przeżartym schematami zombie-kinem, możemy mieć pewność, że wyjdzie z tego mieszanka wybuchowa. „Wysyp żywych trupów” tym właśnie jest. Edgarowi Wrightowi udało się tchnąć w ten skostniały nurt nowe życie. Rozłożył zombiaki na części pierwsze, okrutnie wyszydził, a przez to pokazał w trochę innym świetle. Sam film to pozycja obowiązkowa nie tylko dla miłośników brytyjskiego humoru, ale również dla fanów zombie. [video-browser playlist="754434" suggest=""]
Strony:
  • 1
  • 2 (current)
  • 3
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj