Darwyn Cooke

Pewien wybitny komiksowy artysta. Wcześniej już jakoś tam miałem z nim do czynienia, ale 2015 to był w Polsce jego rok. Z każdym kolejnym albumem zachwycałem się nim coraz bardziej. Przyznaję, że dopiero w tym roku przeczytałem wydany ciut wcześniej pierwszy tom jego Parkera (Parker: The Hunter), ale kolejne (Parker #2, Zdobycz, Richard Stark's Parker: Slayground) wychodziły już w 2015, a każdy tylko potwierdzał i udowadniał, że to gość, który ma własny pomysł na komiksowy czarny kryminał i jest to pomysł rewelacyjny. Dodatkowo grudniowa premiera The New Frontier – wielkiego tomiszcza, w którym Cooke pokazuje swoją autorską wersję początków komiksowego uniwersum DC – ostatecznie utwierdziła mnie w opinii, że mamy do czynienia z artystą nietuzinkowym, oryginalnym i uniwersalnym zarazem. Kolejny jego komiks wyjdzie w lutym. Już czekam.

Trigger Mortis

Najnowsza powieść z Bondem to coś, na co czekałem od lat. Wiem, jestem skażony, Agentem 007 interesuję się od lat i trochę się na nim znam, ale naprawdę w tym roku ta powieść ucieszyła mnie znacznie bardziej niż nowy film, bo Anthony Horowitz jako pierwszy autor od dekad wziął się do roboty na poważnie. Umiejętnie wtopił swą nową fabułę w znane nam utwory Iana Fleminga, świetnie oddał klimat, język i ideę tamtych książek (coś analogicznego zrobił wcześniej w dwóch powieściach o Sherlocku Holmesie). To świetna literacka przygoda, a że zawsze lubiłem powieści Fleminga, to jestem naprawdę zachwycony.
Źródło: Rebis

BBC i lata sześćdziesiąte

Pod tym enigmatycznym tytułem kryją się trzy pozycje książkowe, które dla mnie w tym roku utworzyły rewelacyjne combo. Wszystkie dotyczą w dużej mierze pierwszej połowy lat sześćdziesiątych i tworzenia nowych programów w brytyjskiej telewizji BBC. To był bardzo szczególny okres w Anglii - okres, którego owocami żyjemy do dziś. Wtedy pojawili się The Beatles, kinowy James Bond, serial Doctor Who. No i Monty Python, a dwie pierwsze książki są właśnie o nich. Wspomnienia Johna Cleese'a So Anyway... i Everything I Ever Needed to Know About* I learned from Monty Python – świetne subiektywne wizje fermentu twórczego, jaki towarzyszył w powstawaniu jednego z przełomowych dzieł rozrywki XX wieku. Rzecz pięknie uzupełnia najnowsza powieść Nicka Hornbyego, Funny Girl – zupełnie fikcyjna, ale świetnie oddająca realia historia pewnego telewizyjnego sitcomu. Oczywiście również w tamtych czasach. Świetne książki. Bardzo polecam.

Marsjanin

The Martian jest i owszem z tego roku, ale The Martian wyszła u nas pod koniec ubiegłego. Pozwolę sobie wpisać je jako combo do moich zachwytów nad tym rokiem – to w 2015 je wchłonąłem i do dziś jestem pod wrażeniem. Powieść pięknie udowadnia, że science fiction (w dosłownym tych słów znaczeniu) nie jest gatunkiem umarłym, że wciąż można mądrze, atrakcyjnie i dla szerokiej grupy odbiorców. Film to tylko potwierdza, a przy tym przypomina stare dobre czasy, gdy Ridley Scott miał jeszcze jakieś fajne pomysły, a nie przynudzał. Świetna obsada, pięknie poprowadzona opowieść, acz to tylko kinowy film (141 minut). By docenić tę opowieść, trzeba ją przeczytać – na ekranie jest mnóstwo skrótów i uproszczeń. Nieustannie polecam.
Źródło: Akurat

Inside Out

Na koniec jeszcze dwa moje zachwyty kinowe. Rewelacyjny film Pixara. Taki naprawdę dla całej rodziny (wiem, bo poszliśmy w komplecie), niestereotypowy, mądry, zabawny, z oryginalnym pomysłem - i to świetnie zrealizowanym. Aż człowiek zaczyna się zastanawiać, co mu tak w głowie siedzi. Brawo!
Źródło: materiały prasowe

Kingsman: The Secret Service

Takie kino, jakie lubię najbardziej. Szybkie, inteligentne i wulgarne zarazem, brutalne i zabawne. Wszystko w świetnych proporcjach, z mistrzowską obsadą i jeszcze do tego na podstawie komiksu. Czegóż chcieć więcej od życia? No url
Strony:
  • 1
  • 2 (current)
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj