Wielki powrót agenta 007! James Bond wraca do Londynu po pokonaniu Aurica Goldfingera. Towarzyszy mu piękna i niebezpieczna Pussy Galore, która pomogła mu odnieść zwycięstwo. Tymczasem nasila się rywalizacja naukowo-techniczna między Związkiem Radzieckim a Zachodem. Smiersz planuje akcję sabotażową podczas wyścigów samochodowych w Niemczech Zachodnich. Bond przypadkowo widzi spotkanie rosyjskiego kierowcy na usługach Smierszu z tajemniczym koreańskim milionerem i dochodzi do wniosku, że jest to ledwie wstęp do nowego planu radzieckiej organizacji. Milioner-sierota, ofiara wojny koreańskiej, ma osobiste powody, by przyłożyć rękę do ostatecznego upadku Stanów Zjednoczonych. Czy pomoże Rosjanom rozgromić Zachód?
Premiera (Polska)
20 października 2015Liczba stron
280Autor:
Anthony HorowitzKraj produkcji:
PolskaGatunek:
SensacjaWydawca:
Polska: Rebis
Najnowsza recenzja redakcji
Oowieść Anthony'ego Horowitza pt. "Trigger Mortis" to kolejne nowe podejście do dziedzictwa 007. To już czwarty pisarz (i czwarta książka) w ciągu niespełna dekady, w której James Bond ma się odnaleźć w XXI-wiecznej prozie - i jak dla mnie tym razem naprawdę się udało. Wystarczyło zatrudnić świetnego rzemieślnika, który całkowicie podporządkuje się formule marki i zamiast za wszelką cenę próbować udowadniać swój kunszt, będzie się bawił formą i formułą. Horowitz to potrafi. Niedawno udowadniał nam to już w swych powieściach holmesowskich. Jego „Dom jedwabny” i „Moriarty” pięknie pokazały, że w literackim stylu Conan Doyle'a jest jeszcze mnóstwo świeżości, a w świecie Holmesa jest miejsce na rewelacyjne fabuły pięknie wkomponowujące się w te już istniejące.
Dokładnie tak samo jest teraz z Flemingiem. Horowitz po pierwsze idealnie wkracza w ten świat od strony fabularnej. Fani prozy Fleminga od razu po pierwszych stronach zorientują się, że oto jesteśmy gdzieś kilka dni po zakończeniu fabuły „Goldfingera”, gdzie przecież 007 przekonał Pussy Galore, że jej homoseksualne skłonności to tylko i wyłącznie wina tego, że nie trafiła na właściwego mężczyznę (czytaj – Jamesa Bonda). Ci mniej zorientowani pamiętają pewnie Pussy Galore przynajmniej z filmu (bo przecież jej się nie da zapomnieć). Ale to tylko wstęp.
Potem zaczyna się klasyczna bondowska fabuła (tak pięknie kiedyś opisana w eseju Umberto Eco) – jest wielki wysiłek, jest piękna kobieta (niejedna), jest przerażający zły, są tortury. Wszystko jest jak trzeba. Czyta się to szybko, z zainteresowaniem i wręcz z uczuciem, jakby duch Fleminga unosił się w powietrzu.
Jeśli więc lubicie sensacyjne powieści trącące lekko myszką – wszak pokazywane tu wyścigi samochodowe, starty kosmicznych rakiet czy nowojorskie metro różnią się trochę od tych współczesnych – to „Trigger Mortis” jest lekturą idealną. A przy tym niewątpliwie zaostrza apetyt przed nowym filmem...