Zachwyty i rozczarowania 2015 – Kamil Śmiałkowski
Kończąc nasz cykl podsumowań 2015 roku, pokażę w punktach, co mnie zachwyciło i rozczarowało w minionych 12 miesiącach. Poprzednie teksty chyba jasno i wyraźnie pokazały, że nie jesteśmy żadnym monolitem. W ramach redakcji i jej współpracowników każdy ma swoje gusta, fascynacje, preferencje. Ścieramy się mocno, często prezentujemy odmienne zdania, staramy się pokazać plusy i minusy całej (pop)kulturalnej rzeczywistości, która nas otacza. W końcu o to chodzi w takim serwisie.
Kończąc nasz cykl podsumowań 2015 roku, pokażę w punktach, co mnie zachwyciło i rozczarowało w minionych 12 miesiącach. Poprzednie teksty chyba jasno i wyraźnie pokazały, że nie jesteśmy żadnym monolitem. W ramach redakcji i jej współpracowników każdy ma swoje gusta, fascynacje, preferencje. Ścieramy się mocno, często prezentujemy odmienne zdania, staramy się pokazać plusy i minusy całej (pop)kulturalnej rzeczywistości, która nas otacza. W końcu o to chodzi w takim serwisie.
Moje zachwyty dotyczą branż wszelkich, acz rozczarowania tylko kina. Dlaczego? Bo na złym filmie jakoś przez te mniej więcej dwie godziny wytrzymam, ale złej książki czy serialu raczej nie kończę (o ile nie muszę napisać recenzji). Tak więc trudno mi obiektywnie napisać, że było to bardzo złe, skoro nie doczytałem, czy nie dooglądałem.
Skoro od tego zacząłem, to najpierw rozczarowania. Polskie filmy też pomijam - trudno się rozczarować czymś, na co rzadko się liczy. Tu zło jest dla mnie stanem wyjściowym (w końcu dlatego wymyśliłem Węże). Czasem zdarza się, że pozytywnie się zaskoczę, i to miłe. Ostatnio zresztą coraz częściej, ale też nic na tyle mnie nie urzekło, by znaleźć się na liście zachwytów.
Co mnie naprawdę rozczarowało:
Birdman
Od lat uważam filmy Inarritu za wielką ściemę, ale tym razem naprawdę myślałem, że skoro tu były takie zachwyty i Oscary, to będzie znacznie lepiej. Ale jednak nie. Okazało się, że jedyne, co się zmieniło, to adresat tej ściemy. W wypadku takich filmów jak 21 Grams czy Babel chodziło o międzynarodowe festiwale; teraz wyraźnie Inarritu zrobił (jak widać udany) skok na Oscary. Zimno skalkulowana opowieść, która udaje szczere, fascynujące kino, wszystko przewidywalne, przeliczone, oczywiste. Pokazanie aktorskiej branży tak, by wzruszyć wszystkich kolegów, by się identyfikowali i głosowali, głosowali. Nawet to mrugnięcie do kina superbohaterskiego, że niby coś z niego wynika, choć oczywiście to tak naprawdę tylko dla kasy i jakież to później uciążliwe. Wiocha. Tym bardziej żenująca, że tylu się na nią nabrało.
Taken 3
Tak umierają cykle. Ktokolwiek stoi za tym filmemm wyraźnie chciał zniszczyć dobre wrażenie po poprzednich fabułach. Nagle dostaliśmy zupełnie inną, znacznie gorszą, nietrzymającą ani tempa, ani klimatu opowieść. Gdyby tak ten cykl się rozpoczął, to nie byłoby żadnego cyklu, tylko jeszcze jeden żenujący trzecioligowy film sensacyjny. Neeson miota się tu bez sensu, fundamenty serii zostały zburzone, nic tu nie pasuje do wcześniejszych przygód. Zło. Po piątej A Good Day to Die Hard myślałem, że długo nie zobaczę tak słabego sequela. Okazało się, że wystarczą dwa lata.
Pan
Już pomijając, że znowu walczymy o pobicie rekordu w skomplikowaniu polskiego tytułu (oryginalny to po prostu Pan), ten film skupia w sobie wszelkie błędy i grzechy dzisiejszej popkultury: żerowanie na klasyce w sposób nieuprawniony, wplatanie kulturowych aluzji bez opamiętania i sensu, niespójna fabuła przykryta sporą ilością efektów specjalnych, brak konsekwencji w rozwoju postaci, przekonanie o potencjalnych kontynuacjach (czyli w efekcie nie doprowadzanie fabuły do sensownej puenty) – można by tak długo. To zdecydowanie najgorszy film roku, a tym mi smutniej, że uwielbiam historię okołopiotrusiopanowe. Filmy, książki, komiksy – wielu twórców udowodniło już, że fabuła Barriego ma wielki potencjał i mnóstwo miejsca na uzupełnianie w różne strony. Na szczęście już za rok, dwa o tym filmie nikt nie będzie pamiętał, a Piotruś Pan dalej będzie żył w naszej wyobraźni.
Czas na zachwyty – kolejność raczej przypadkowa:
Komiksy Marvela w Polsce
Zacznę od na wpół prywaty, bo przy tym punkcie jestem zarówno chwalącym, jak i w jakiejś mierze chwalonym. W tym roku na nowo w dużej ilości zawitały do Polski świeże komiksy Marvela, największego komiksowego wydawnictwa w USA, i bardzo mnie to cieszy. Świetnie pamiętam, jak zeszyty ze Spider-Manem i Punisherem pojawiły się u nas latem 1990 roku i jak przez lata później co miesiąc szukałem ich w kioskach. Dziś to już nie zeszyty i nie kioski, ale komiksy równie fajne. W 2015 roku 10 tomów, w przyszłym pewnie znacznie więcej. Naprawdę się tym cieszę i zachwycam, a że przy okazji jestem jednym z tych, którzy decydują o wyborze, redakcji czy przekładach tych tomów, to uważam za jeden z wyznaczników mojej dobrze skonstruowanej drogi życiowej.
Seriale Marvela
Skoro już o tych superbohaterach, to zostańmy w temacie. Kinowe Uniwersum Marvela rozwija się ładnie od kilku lat, ale 2015 rok pokazał, jak wielki potencjał ma rozszerzenie go o telewizję. Z jednej strony mamy wciąż zwyżkujący poziom serialu Marvel's Agents of S.H.I.E.L.D. - prostej (acz bez przesady), solidnej mainstreamowej rozrywki, a do nich jako uzupełnienie dołącza urocza historyjka retro pt. Marvel's Agent Carter. Z drugiej są mroczniejsze, brutalniejsze i raczej nie dla dzieci opowieści w serialach Netflixa Daredevil i Marvel's Jessica Jones. To pokazuje, jaki potencjał jest w tych komiksowych postaciach i jak wiele można dzięki nim osiągnąć w dzisiejszej kulturze. Oby tak dalej. Oby tego więcej.
Fargo
Pozostańmy w kręgu seriali. Moim zdaniem Fargo to najlepszy serial roku. Już rok temu pierwszy sezon był wielkim zaskoczeniem i zachwycał wyobraźnią, pomysłowością, ciekawym oddaniem klimatu kinowego oryginału, a tu okazało się, że można jeszcze więcej, lepiej, bardziej. W dodatku kompatybilnie i jeszcze retro i w ogóle. Już się nie mogę doczekać kolejnej odsłony – wszak o to chodzi w kulturze popularnej. O dobry ciąg dalszy.
Zrozumieć komiks
To teraz komiks - i to komiksowy kamień milowy. To naprawdę wielkie dzieło, które świetnie pomaga w zrozumieniu tego medium. Lektura obowiązkowa zarówno dla fanów, jak i tych, którzy nie rozumieją (a chcieliby), i to – żeby było jeszcze ciekawiej – opowiedziana w formie komiksu. Zachwycam się tym tomem, odkąd go przeczytałem po raz pierwszy przed wielu laty, ale jego polska edycja jest powodem do kolejnej porcji pochwał. Bo też i na to zasługuje. Czytajcie, a będzie Wam dane. Zrozumiecie, a jeśli już rozumieliście, to zrozumiecie bardziej - jako i ja zrozumiałem.
- 1 (current)
- 2
Dzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat