Moje zestawienie zacznę od rzeczy, które mnie pozytywnie zaskoczyły. Na szczycie listy jest film, który widziałem niedawno, a przysłonił wszystko, co widziałem w tym roku! Mówię oczywiście o Spider-Man: Into the Spider-Verse. Produkcji, która na nowo umieściła animację o pajączku z Nowego Jorku na szczycie, spychając z niego cokolwiek Pixar w tym roku nam zaserwował. Urzekł mnie zarówno sposobem wykonania, jak i historią, którą ukazał. Prosta, ale z niezwykłym morałem i tyloma nawiązaniami do popkultury, że głowa pęka. Na drugim miejscu znajduje się Bad Times at the El Royale. Film, który zostawia widza z jakimiś przemyśleniami. Nie jest obrazem, który ma nam tylko chwilowo poprawić humor, ale taki, który zostanie w głowie na dłużej. Nie spodziewałem się, że produkcja w reżyserii Drew Goddarda zrobi na mnie aż takie wrażenie. Oczywiście spora w tym zasługa także Chrisa Hemswortha i Jona Hamma. Trzecie miejsce to Avengers: Infinity War – film, który wstrząsnął całym światem MCU. Od teraz już nic w nim nie będzie takie samo. W przyszłym roku czeka nas wieki finał, podczas którego pożegnamy część bohaterów, z którymi się zżyliśmy. Film braci Russo wyznaczył nowy kierunek dla filmów o superbohaterach, pokazując, że można połączyć dramaturgię z humorem. Nie jestem w stanie powiedzieć, ile razy już ten film widziałem, ale jestem pewien, że szybko mi się nie znudzi. Jest w nim coś hipnotyzującego.
fot. Paramount Pictures
Dużym zaskoczeniem była dla mnie również nowa odsłona Mission: Impossible, która tym razem dostała kryptonim Fallout. I nie chodzi tu o scenariusz czy efekty specjalne. Byłem, i w sumie wciąż jestem, pod ogromnym wrażeniem poświecenia Toma Cruise'a dla roli. Tego, że aktor zdecydował się, a czasami nawet wymuszał na producentach, że sam będzie wykonywał nawet najbardziej skomplikowane sceny kaskaderskie. Kosztowało go to sporo zdrowia, ale na ekranie ogląda się to genialnie. W moim, nazwijmy to TOP 5, nie może zabraknąć też rodzimej produkcji, którą jest Kler Wojciecha Smarzowskiego. Produkcja, która swój wielki rozgłos i sukces frekwencyjny zawdzięcza w dużej mierze zabiegowi PR dystrybutora, który stworzył bardzo prowokacyjny zwiastun, nieoddający w ogóle tego, o czym jest film. Swój cel jednak osiągnął. O filmie zrobiło się głośno. Sama produkcja jest bardzo ciekawa. Porusza ważny problem społeczny i cieszę się, że powstała. Do tego kreacje aktorskie Arkadiusza Jakubika i Braciaka zapadają na długo w pamięci widzów. W tym roku warto było jeszcze obejrzeć takie filmy jak: Three Billboards Outside Ebbing, MissouriŻona, Widows, Roma, Creed 2, 7 uczuć, Aquaman, Sicario: Day of the Soldado, Incredibles 2, Ready Player One i Deadpool 2.
fot. Merrick Morton/20th Century Fox
Również pod względem seriali ten rok był znakomity. Otrzymaliśmy klika perełek. Na szczycie mojego zestawienia znajdują się Sharp Objects z Amy Adams i Patricią Clarkson. Obie aktorki stworzyły tutaj jedne ze swoich najlepszych kreacji. Choć wiem, że nie wszystkim ten serial pod pasował, ja byłem nim zachwycony. Druga pozycja należy do Ślepnąc od świateł. Polskiej produkcji HBO na podstawie powieści Jakuba Żulczyka. Przysłoniła ona wszystkie inne rodzime produkcje. I nie chodzi tutaj tylko o mroczny klimat Warszawy, ale bardziej kreacje aktorskie Jana Frycza, Roberta Więckiewicza, Cezarego Pazury i Janusza Chabiora. Odstaje od nich trochę debiutujący na małym ekranie Kamil Nożyński, ale nieznacznie. Czekaliśmy na ten serial cztery lata i opłacało się. Serial odbiega nieznacznie od swojego książkowego oryginału, ale fani twórczości Żulczyka na pewno będą zadowoleni
fot. HBO
Na trzecim miejscu nowości serialowych uplasował się Barry. Historia płatnego mordercy, który przez przypadek trafia na zajęcia dla aktorów amatorów i postanawia zmienić kompletnie swoje życie, została genialnie napisana. Jest zabawna w bardzo nieoczywisty sposób. Nigdy jakoś nie zwracałem uwagi na komediowy talent Billa Hadera. Niesłusznie. Na wyróżnienie zasługują również takie seriale jak Rojst, Altered Carbon, The Haunting of Hill House, The Deuce, 911, Maniac, Ozark, Tom Clancy's Jack Ryan, The Terror, Castle Rock, The Handmaid's Tale czy Homecoming. Jak widzicie przeważająca część z nich to nowości, a nie seriale powracające z nowymi sezonami. Rok 2018 to też kilka ciekawych wydarzeń popkulturalnych, jak choćby ogłoszenie przez Allegro na Pyrkonie prac nad pełnometrażowymi Legendami, przyjazd Jeana Reno do Krakowa, Javiera Bardema do Warszawy czy obecność Ricky'ego Whittle'a i Johna Rhys Daviesa na Warsaw Comic Con.

A co się nie udało?

Zawiedziony jestem najnowszą produkcją Romana Polańskiego pod tytułem Pierwsza historia. Widać, że reżyser stracił swoje dobre wyczucie, jeśli chodzi o prowadzenia historii. Zażenowany byłem The Happytime Murders oraz The Nutcracker and the Four Realms . Oba filmy były fatalne, tyle że na różnych poziomach. Rozprutymi na śmierć – znudzili mnie prostackimi żartami i jeszcze głupszym scenariuszem. Dziadek do orzechów natomiast swoją pustką. Disney postawił w tym przypadku jedynie na stronę wizualną: stroje, scenografia, muzyka, kompletnie pomijając w tym wszystkim scenariusz. Niestety, to zdarza mu się coraz częściej.
fot. materiał prasowe
O takich gniotkach jak Plagi Breslau, Odnajdę cię, Oceans’s 8, Strażnikach Cnoty, Zakonnicy  czy DJ nawet nie chce mi się rozpisywać. Serialowo rozczarowany zostałem Kempingiem, Rozczarowaną, Znakami, 1983 czy Śladem. Do tego pod koniec roku otrzymaliśmy wieści o tym, że Netflix wygasza swoje seriale Marvela. Zaczęło się od Iron Fista i Luke’a Cage’a. Następny był Daredevil, a w kolejce czeka już Punisher i Jessica Jones. W tym roku na polskim rynku kończy swoją działalność Showmax. Niby nic wielkiego, ale jednak szkoda kilku pozycji z ich biblioteki. Podsumowując, pomimo kilku potknięć, to był bardzo udany rok i mam nadzieję, że następny będzie jeszcze lepszy.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj