Nowej produkcji Vegi bliżej raczej do Job, czyli ostatnia szara komórka niż do Pitbulla. I to nie jest komplement.
Patryk Vega z powodów zawirowań z producentem, z którym dotąd pracował, musiał porzucić swój flagowy produkt, jakim był
PitBull i zabrać się za nowy, nazwany górnolotnie „Najbardziej prowokującym filmem roku”. Miał on być „kijem włożonym w mrowisko”, obnażającym wszystkie grzechy polskiej służby zdrowia. Niestety, o ile Vega znakomicie czuje się w terminologii policyjnej i potrafi prowadzić ciekawą opowieść o stróżach prawa, o tyle historia ludzi w białych kitlach zupełnie mu nie wyszła. Wszystko jest tutaj sztuczne i przejaskrawione. Reżyser, jak sam twierdzi, zebrał prawdziwe historie, które wydarzyły się naszym kraju w ostatnich 10 latach i wrzucił je wszystkie do jednego szpitala. Przez ten perfidny zabieg faktycznie polska służba zdrowia wygląda jak przesiąknięta korupcją rzeźnia.
Wydarzenia obserwujemy z perspektywy czterech kobiet: Danieli (
Olga Bołądź), Beaty (
Agnieszka Dygant), Magdy (
Katarzyna Warnke) i Patrycji (
Marieta Żukowska). Kobiet silnych i borykających się z różnymi problemami. I w sumie tyle można o nich powiedzieć. Ich postaci zostały tak napisane, że nie wzbudzają u widza żadnych emocji.
To co grało w
Pitbullach teraz drażni. O ile tam fabuła składająca się z wielu luźno powiązanych ze sobą anegdot jakoś się broniła, tu zawodzi na całej linii. Czuć, że całość nie ma ładu i składu. Reżyser zatracił również swój talent do wyszukiwania nowych fajnych twarzy czy też przywracania dawnych gwiazd na duży ekran, jak miało to miejsce chociażby z Lindą czy Grabowskim. Co prawda w Botoksie występuje Grażyna Szapołowska, ale jej kreacja nie zaskakuje w żadnym momencie. Reszta obsady to wierni fani reżysera, którzy nieraz już deklarowali, że dla Vegi na ekranie zrobią dosłownie wszystko. Obserwując nieporadne kreacje
Piotr Stramowski czy Agnieszki Dygant jestem skłonny w to uwierzyć. Nawet zazwyczaj świetny
Janusz Chabior wypada w tej produkcji strasznie sztucznie i daleko mu chociażby do pułkownika Mariana Bońka ze
Służby specjalne. Jedynie Tomasz Oświeciński odnajduje się w narzuconej przez Vegę tematyce, grając znów średnio rozgarniętego mięśniaka.
Seria
Pitbull może nie miała w sobie wielkiej głębi, ale przynajmniej opowiadała jakąś historię. Pokazywała schemat działania chociażby mafii paliwowej, dzięki czemu widz miał szansę zrozumieć jak to wszystko działa. W
Botoks mamy tylko listę niepowodzeń służby zdrowia bez szukania i pokazania przyczyn takiego stanu rzeczy. Taka galeria obrzydliwych obrazków bez większego sensu, byle było jak najbardziej skandalicznie. Jestem przekonany, że ten film utwierdzi tylko w przekonaniu wszystkich tych, co wieszają psy na polskiej służbie zdrowia, że w kraju jest tragicznie, a rodzice, którzy nie chcą szczepić swoich dzieci uwierzą, że postępują jak najbardziej słusznie. W końcu to wszystko tylko zmowa pomiędzy przekupnymi lekarzami a koncernami farmaceutycznymi nastawionymi jedynie na szybki zarobek.
Wydaje mi się, że Vega padł ofiarą swojego poprzedniego sukcesu. Miliony widzów, które poszły na jego ostatnie produkcje, tym razem wyjdą najprawdopodobniej zawiedzione, ponieważ oprócz setek wulgaryzmów i morza krwi nie dostaną nic więcej. Żadnego wyrazistego czarnego charakteru czy też walczącego z systemem bohatera. Mamy tu jedynie zgraję bezbarwnych postaci. Być może gdyby reżyser poświęcił swojemu „dziełu” trochę więcej czasu, a nie starał się tworzyć jeden film na rok, dostalibyśmy coś lepszego. Coś co faktycznie dotykałoby w istotny sposób spraw aborcji czy in vitro. Tematów, które w naszym kraju wzbudzają tak skrajne emocje. Może…
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h