Gra Tajemnic ("The Imitation Game") jest filmem osadzonym na kośćcu dramatu opowiadającego o niedocenionym geniuszu, który za wszelką cenę pomimo braku wsparcia stara się osiągnąć sukces, co kończy się w wiadomy sposób. Co jednak ważne, obraz w rok po tym, kiedy Alan Turing został pośmiertnie ułaskawiony przez Elżbietę II za karalny jeszcze w latach pięćdziesiątych homoseksualizm, wydaje się być potrzebny – aby rozwiać wszelkie wątpliwości, pokazać bezpretensjonalną prawdę oraz wpłynąć na świadomość społeczną. Choć z początku film nie porusza w dość bezpośredni sposób tematyki orientacji seksualnej głównego bohatera oraz reperkusji, jakie go z tego powodu spotkały, to jednak nie stara się też od niej uciec, bardziej dopisując ją na konto alienacji postaci granej przez Benedicta Cumberbatcha.
No właśnie – ponieważ profesor Alan Turing nie był osobą łatwą w kontaktach, a tym bardziej w pracy, w której miał swoją unikalną wizję. Matematyk w interpretacji Cumberbatcha to postać archetypowego geniusza, który jest arogancki i nieokrzesany niczym doktor House, genialny niczym Sherlock Holmes i ma równie wiele problemów w kontaktach z ludźmi co Sheldon Cooper. I jak z takim człowiekiem pracować, a tym bardziej przy projekcie, który ma za zadanie uratować miliony istnień oraz przyspieszyć zakończenie wojny? Co ważne, jak wspomina sam Turing, prowadzą oni walkę nie z Niemcami, tylko z czasem, który zdaje się nieubłaganie upływać. Przy odwróceniu środka ciężkości w walce z państwami Osi pomagają mu między innym Hugh Alexander (Matthew Goode) i Joan Clarke (Keira Knightley), zaś nadzorowanie przebiegu ich pracy przypada agentowi MI6 (Mark Strong) oraz komandorowi Denninstonowi (Charles Dance). O ile wszyscy aktorzy grają co najmniej poprawnie i ogląda się ich z przyjemnością, to właśnie postać Cumberbatcha męczy i nuży, ponieważ Turing w jego interpretacji wydaje się być niebezpiecznie wierną kalką jego wersji Sherlocka Holmesa z serialu BBC. Aktor odgrywa rolę geniusza, którego z powodzeniem można by posądzić o posiadanie zespołu Aspergera, zaś jego gra aktorska kończy się i zaczyna na kilku ogranych do cna zagraniach. Tym bardziej kłuje w oczy to, że w kwestii odgrywania roli Cumberbatch nie wymyślił niczego nowego, zaś cały punkt ciężkości obsady wydaje się intencjonalnie skupiać na jego osobie, tym samym robiąc z całej produkcji show, w którym wszystkie światła są skierowane na niego.
[video-browser playlist="632708" suggest=""]Z drugoplanową rolą świetnie sobie radzi charyzmatyczny Mark Strong, przywodząc na myśl jego kreacje z takich filmów jak Tinker Tailor Soldier Spy czy Sherlock Holmes, lecz prawdopodobnie jest to spowodowane tym, że aktor doskonale odnajduje się w garniturach skrojonych na miarę. Za to zupełnie niepotrzebna wydaje się być postać Keiry Knightley, której jedynym zadaniem jest zapewnienie elementów paramelodramatycznych, aby cała historia nie traktowała tylko o grupie naukowców zamkniętych w baraku, gdzie budują wielką maszynę z wieloma ruchomymi elementami.
W tej rzeczywistość tweedowych marynarek, ciągłej walki z czasem oraz sztywnej hierarchii dowodzenia ewidentnie brak jest nacechowania emocjonalnego, którym charakteryzuje się pochłaniające wszystko wydarzenie, jakim jest wojna. W większości wygenerowane komputerowo ujęcia z frontu oraz taśmy wykopane z archiwów nie spełniają swojego zadania, którym jest tworzenie atmosfery napięcia, ponieważ sielankowa muzyka Alexandre Desplata sukcesywnie burzy cały klimat grozy i niebezpieczeństwa.
Czytaj także: "Alan Turing: Enigma" - biografia wybitnego naukowca
Choć obraz Tylduma na gruncie postrzegania wojny i okropieństw, jakie za sobą ona niesie, nie odkrywa niczego nowego, pokazując wprost, że wojna wymaga ofiar i czasami trzeba poświęcić życie niewielu, aby uratować życie większości, to jednak pozwala sobie nakreślić bogaty kontekst społeczny. Społeczeństwo brytyjskie jest tutaj niemalże bezlitośnie obnażone: jako szowinistyczne, niekiedy służbistyczne i trzymające się przestarzałych zasad zarówno moralnych, jak i etycznych. Reżyser nie stara się oceniać tych zjawisk ani wyciągać z nich pochopnych wniosków – pozostawia widz z nimi sam na sam.