Paradoksalnie reżyser sam stworzył kiedyś takie wiekopomne dzieło. Mowa oczywiście o pierwszym PitBull– filmie i serialu – imponującym naturalistycznym podejściem do tematyki warszawskiego półświatka. Kobiety mafii idą w zupełnie inną stronę niż pierwsza duża produkcja Patryka Vegi. W najnowszym odcinku obserwujemy gangsterskie porachunki, żywcem wyjęte z mocnych amerykańskich akcyjniaków. Antybohaterowie balansują na granicy życia i śmierci, ryzykują wszystko dla zemsty, działają pod wpływem gorących emocji, realizując swoje zamierzenia, nie bawią się w półśrodki. Są przy tym stylowi, bezkompromisowi i zabójczo dobrze prezentują się przed kamerą. Kobiety traktują przedmiotowo, a seks z ich udziałem zawsze jest dziki, zwierzęcy i widowiskowy. Podczas swoich działań wypluwają dziesiątki ciętych ripost i one linerów, podkreślających z jak wyluzowanymi gośćmi mamy do czynienia. W najnowszym odcinku poznajemy grupkę takich rzezimieszków i jesteśmy świadkami ich porachunków. Fabuła opiera się na klasycznych schematach i nie ma w sobie nic wyjątkowego. Zaskakująco dobrze jednak smakują te gatunkowe klisze jako składnik kuchni vegańskiej. Wystarczy przymknąć oko na konwencję, zaakceptować brak realizmu i przyjąć z całym dobrodziejstwem inwentarza pomysły reżysera Botoksu. Z takim podejściem można naprawdę dobrze się bawić, śledząc historie grupy mokotowskiej, zwłaszcza że ich członkowie to całkiem ciekawe postacie. Mimo że przy kreacji bohaterów znów mamy sztampę, poszczególni gangsterzy potrafią zaintrygować charyzmą. Aktorzy wcielający się w przestępców musieli nieźle bawić się przy interpretacji swoich postaci. Piotr Stramowski, Sebastian Fabijański i Tomasz Oświeciński grają na luzie, momentami szarżują i jadą po bandzie, ale w większości przypadków są bardzo przekonujący w swoich rolach. Również Bogusław Linda jako gangster biznesmen robi dobre wrażenie. Artysta, jak na starego wyjadacza przystało, czuje konwencje i wie, w którym momencie przycisnąć, a w którym poluzować. W Kobietach mafii ogląda się go równie dobrze, co w filmie Pitbull. Nowe porządki. Trochę gorzej wypada motyw szkolenia Beli. Bohaterka, zaczynając pracę w specjalnym oddziale mającym na celowniku grupę mokotowską, opuszcza rodzinę i przystępuje do katorżniczego treningu pod okiem speców z FBI. Niestety w tym wątku nie dostajemy niczego interesującego. Tym razem klisze działają na niekorzyść serialu. Segment jest tak sztampowy, że obserwując kolejne formy udręczenia Beli, patrzymy mimowolnie na zegarek, licząc, że jeszcze przed końcem epizodu dostaniemy jakąś grubą akcję z udziałem mokotowskich badassów. Zupełnie niewiarygodny jest też motyw Beli, opuszczającej dziecko, aby wyruszyć na szkolenie. Rzewna scena kontrastuje z estetyką serialu, a przy tym jest sztuczna i nie najlepiej zagrana. Poprawnie za to w fabułę weszły tytułowe kobiety mafii. Panie poznajemy jak na razie dość powierzchowne, ale wystarczająco dobrze, aby mieć pewność, że będą one istotną częścią akcji. Duże wrażenie robi Katarzyna Warnke jako Anka, która mimo że szarżuje w swojej roli, jest w niej też bardzo przekonująca. Zupełnie inną charyzmą dysponuje Aleksandra Popławska jako Siekiera, ale ta z kolei wprowadza do produkcji dobrą jakość aktorską. Dość zabawnie wypada segment wokalny z córką Padrino. Motyw rozpieszczonej nastolatki w świecie pełnym gangsterów to intrygujący pomysł i nowa jakość u Patryka Vegi. Drugi odcinek Kobiet mafii jest dowodem na to, że mamy tu do czynienia z zupełnie innym produktem niż Botoks. Serial jest dobrze zrealizowany i ma mniej rwaną narrację niż poprzednie dzieła Patryk Vega. Twórcy nie udało się oczywiście uciec od błędów w formie i treści, ale odcinkowe Kobiety mafii z pewnością prezentują lepszy poziom niż część seriali akcji, którymi karmią nas amerykańskie mianstreamowe stacje telewizyjne.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj