Pixels” podobnie jak „Wreck-It Ralph” to nadzwyczaj udana zabawa nostalgią za grami arkadowymi sprzed trzydziestu lat. Do tego to pierwsze spotkanie dwóch tytanów amerykańskiej komedii familijnej. Z jednej strony - reżyser „Home Alone”, „Mrs. Doubtfire” czy pierwszych dwóch filmów o Harrym Potterze, Chris Columbus. Z drugiej - sławny (acz zdecydowanie nie przez wszystkich lubiany) i pracowity Adam Sandler. W efekcie dostaliśmy najlepszy film Sandlera od lat. I najlepszy film Columbusa od lat. I myślę, że jeden z najlepszych filmów tego lata, a z pewnością jeden z zabawniejszych. Tym bardziej że Sandlerowi na ekranie towarzyszy nie tylko - jak nieomal zawsze - Kevin James (tym razem w dość nieoczekiwanej roli), ale również rewelacyjny Peter Dinklage i zaskakująco dobry Josh Gad. Ta czwórka + jak zwykle urocza Michelle Monaghan stanowią tu ekipę, która ratuje naszą planetę przed przerażającą inwazją z kosmosu. Bo okazuje się, że Ziemia zostaje zaatakowana przy pomocy klasycznych, starych gier wideo – tych, w które dekady temu graliśmy w rozmaitych budach z automatami. Od „Pac-Mana” po „Space Invaders”. Czyli ratować nas muszą mistrzowie starych gier. Te biedne, niedostosowane do normalnego życia nerdy, a dziś podstarzali frajerzy, którzy nagle trafiają w centrum uwagi i stają przed naprawdę wielkim wyzwaniem. [video-browser playlist="698803" suggest=""] Ten film to spełnienie marzeń komputerowych graczy. Właśnie tych sprzed dekad, bo wyraźnie odcina się od współczesnych, znacznie bardziej skomplikowanych i brutalnych gier. To opowieść o tym, że szlifowanie wyników, bicie kolejnych rekordów, wrzucanie coraz to kolejnych żetonów do automatów miało jakiś sens. Że może kiedyś po latach okaże się do czegoś potrzebne - i to do czegoś naprawdę ważnego. Wszystko to oczywiście opowiedziane z humorem i luzem. Postacie są nakreślone kilkoma prostymi kreskami, ale to całkowicie wystarcza. Gad jest cudowny jako tropiciel spiskowych teorii („J.F.K. strzelał pierwszy”), Dinklage jako zarozumiały cwaniak jest jeszcze bardziej wyrazisty niż w „Game of Thrones”. Fajny epizod ma zresztą jego kolega z tego serialu, Sean Bean, ale nie zdradzę Wam, czy tym razem też zginął. Obsadę uzupełniają: Brian Cox, Dan Aykroyd, Serena Williams (tak, ta tenisistka) oraz kilka rozpoznawalnych twarzy z początków lat osiemdziesiątych. Czytaj również: „Piksele” – przegląd postaci z gier To naprawdę zabawna komedia. Idealnie komponuje się z tegoroczną falą powrotów do popkultury sprzed kilku dekad, ale w przeciwieństwie do nowego „Mad Max: Fury Road”, „Terminator: Genisys” czy „Jurassic World” tu nie kontynuujemy starych opowieści, tylko bawimy się samą nostalgią. I ja to kupuję.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj