„Piksele”: Niech żyją gracze w gry! – recenzja
Data premiery w Polsce: 24 lipca 2015"Piksele" to zarówno współczesne kino familijne, jak i pełna nostalgii wyprawa w przeszłość dla dzisiejszych czterdziestolatków. No i jeszcze świetna komedia.
"Piksele" to zarówno współczesne kino familijne, jak i pełna nostalgii wyprawa w przeszłość dla dzisiejszych czterdziestolatków. No i jeszcze świetna komedia.
„Pixels” podobnie jak „Wreck-It Ralph” to nadzwyczaj udana zabawa nostalgią za grami arkadowymi sprzed trzydziestu lat. Do tego to pierwsze spotkanie dwóch tytanów amerykańskiej komedii familijnej. Z jednej strony - reżyser „Home Alone”, „Mrs. Doubtfire” czy pierwszych dwóch filmów o Harrym Potterze, Chris Columbus. Z drugiej - sławny (acz zdecydowanie nie przez wszystkich lubiany) i pracowity Adam Sandler. W efekcie dostaliśmy najlepszy film Sandlera od lat. I najlepszy film Columbusa od lat. I myślę, że jeden z najlepszych filmów tego lata, a z pewnością jeden z zabawniejszych.
Tym bardziej że Sandlerowi na ekranie towarzyszy nie tylko - jak nieomal zawsze - Kevin James (tym razem w dość nieoczekiwanej roli), ale również rewelacyjny Peter Dinklage i zaskakująco dobry Josh Gad. Ta czwórka + jak zwykle urocza Michelle Monaghan stanowią tu ekipę, która ratuje naszą planetę przed przerażającą inwazją z kosmosu. Bo okazuje się, że Ziemia zostaje zaatakowana przy pomocy klasycznych, starych gier wideo – tych, w które dekady temu graliśmy w rozmaitych budach z automatami. Od „Pac-Mana” po „Space Invaders”. Czyli ratować nas muszą mistrzowie starych gier. Te biedne, niedostosowane do normalnego życia nerdy, a dziś podstarzali frajerzy, którzy nagle trafiają w centrum uwagi i stają przed naprawdę wielkim wyzwaniem.
[video-browser playlist="698803" suggest=""]
Ten film to spełnienie marzeń komputerowych graczy. Właśnie tych sprzed dekad, bo wyraźnie odcina się od współczesnych, znacznie bardziej skomplikowanych i brutalnych gier. To opowieść o tym, że szlifowanie wyników, bicie kolejnych rekordów, wrzucanie coraz to kolejnych żetonów do automatów miało jakiś sens. Że może kiedyś po latach okaże się do czegoś potrzebne - i to do czegoś naprawdę ważnego.
Wszystko to oczywiście opowiedziane z humorem i luzem. Postacie są nakreślone kilkoma prostymi kreskami, ale to całkowicie wystarcza. Gad jest cudowny jako tropiciel spiskowych teorii („J.F.K. strzelał pierwszy”), Dinklage jako zarozumiały cwaniak jest jeszcze bardziej wyrazisty niż w „Game of Thrones”. Fajny epizod ma zresztą jego kolega z tego serialu, Sean Bean, ale nie zdradzę Wam, czy tym razem też zginął. Obsadę uzupełniają: Brian Cox, Dan Aykroyd, Serena Williams (tak, ta tenisistka) oraz kilka rozpoznawalnych twarzy z początków lat osiemdziesiątych.
Czytaj również: „Piksele” – przegląd postaci z gier
To naprawdę zabawna komedia. Idealnie komponuje się z tegoroczną falą powrotów do popkultury sprzed kilku dekad, ale w przeciwieństwie do nowego „Mad Max: Fury Road”, „Terminator: Genisys” czy „Jurassic World” tu nie kontynuujemy starych opowieści, tylko bawimy się samą nostalgią. I ja to kupuję.
Poznaj recenzenta
Kamil ŚmiałkowskiDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat