Allison
Oddychaj. Oddychaj. Otwieram oczy. Nade mną gałęzie. Przez chwilę gapi się na mnie stado ptaków. Odlatują. Przeżyłam. On może też. Muszę sprawdzić. Brnę boso przez szczątki. Gdzie się podziały moje buty? Nieważne. Wszędzie kawałki powykręcanego metalu. Jedno ze skrzydeł utknęło między konarami. Z gałęzi zwisa papier toaletowy. Kabina jak rozcięta puszka, dwa rzędy foteli z kremowej skóry. Robię krok do przodu i zaglądam do środka. Jest. Jego klatka piersiowa opadła na wolant. – Hej! – Mój głos mnie zaskakuje. – Słyszysz mnie? Cisza. Syk silnika. Benzyna sączy się na trawę. Szybko – do kabiny. Uwaga na ostre krawędzie. A on wciąż trzyma nadajnik radiowy. Kabel urwany. Trącam go ostrożnie. Ciało opada na ścianę kokpitu. Brakuje mu twarzy. Muszę się stąd wydostać. Wymiotuję, potem siadam. Skup się. Jakie są fakty? Jestem sama. Jestem w górach. Samolot, którym leciałam, się rozbił. Ciało mam obite i podrapane. Na lewej nodze rana, w której wkrótce rozwinie się zakażenie, jeśli jej nie zdezynfekuję. Zwichnęłam albo złamałam palec, bo podejrzanie szybko puchnie. Wody i jedzenia mam bardzo mało. Słońce jeszcze jest wysoko, ale za kilka godzin zapadnie zmrok, moje jedyne schronienie to powyginana sterta metalu, która w każdej chwili może wybuchnąć. Robi mi się niedobrze ze strachu. Najbardziej ze wszystkiego chciałabym się położyć na trawie i przymknąć te ciężkie powieki. Zaczynam się zastanawiać, jak to jest umrzeć. Czy ma się wtedy takie wrażenie spadania jak przy zasypianiu? Czy będzie światełko w tunelu, czy tylko ciemność? Przestań. Nie chcę umierać. Potrzebuję jakiegoś planu. Musisz stąd uciekać. Głos w mojej głowie jest natarczywy, naglący. Musiszuciekaćmusiszuciekaćmusiszuciekać. Przeżyć. Moja torba. Na drzewie. Ściągnąć ją. Zignorować przeszywający ból w barku. Przetrząsam rzeczy spakowane na weekendowy wypad do Chicago. Wyrzucam sukienki koktajlowe, szpilki, delikatne staniki i koronkowe majtki. Strój na siłownię. Bogu dzięki. Przynajmniej coś się przyda. Ściągam natychmiast bawełnianą sukienkę, głupi stanik i majtki. Nie myśl o siniakach na udach. Nie myśl o ranach na biodrach. Nie myśl o dziwnie wygiętym małym palcu i jego niepokojąco sinym kolorze. Nie myśl o krwi na białej sukience, na brzuchu, na udach. Nie myśl. Uciekaj. Wciągam legginsy do biegania, sportowy stanik, skarpety, darmową koszulkę, którą dostałam na jakimś biegu ulicznym. Telefon. Muszę znaleźć moją komórkę. Gdzie się podziała? Rozglądam się wokół. Nigdzie jej nie ma. Uciekaj. Uciekaj. Flakonik drogich perfum, szampon i odżywka, olejek do demakijażu, krem myjący i peeling, osobne mleczka do ciała, twarzy, rąk i pod oczy – wszystko to wyrzucam. Suszarka do włosów i lokówka – wyrzucam. Kable. Wyrywam je i pakuję. Pusta butelka po toniku, składane lusterko i podróżny spray do włosów. Mogą się przydać. Odkładam je na bok. Wyrzucam dezodorant, zestaw do makijażu i szczotkę do włosów. Balsam do ust chowam do kieszeni i zaciągam zamek. Ciężar torby da się przeżyć. Teraz jego walizka. Przez dziurę wystaje rękaw koszuli od Turnbull&Asser. Tshirt. Bluza z Harvardu. Tę wkładam. Nie myśl o tym, że nim pachnie. Boże, pachnie zupełnie jak on. Musisz uciekać. Wyciągam z jego walizki wypasioną wiatrówkę. Skarpety. To tyle. Co jeszcze? Myśl. Te rzeczy pomogą ci przeżyć.To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj