Czy druga dekada XXI wieku to kolejny „złoty wiek” fantastyki naukowej w Hollywood? Zastanówmy się.
Wszechświat i przyszłość fascynowały filmowców i widzów w zasadzie od zawsze, nic więc dziwnego, że gatunek science fiction obecny jest na filmowym rynku od samych jego początków. Już w latach 20. i 30. ubiegłego wieku ludzie X Muzy interesowali się tematyką z pogranicza fantastyki i nauki, czego owocem były takie ponadczasowe obrazy jak
Metropolis (1927),
Niewidzialny człowiek (1933) czy
Flash Gordon (1936). Jednak ze względu chociażby na ograniczenia techniczne nie było możliwości w tamtym czasie przenieść na ekrany wszystkich wizji autorów.
Na nowy poziom kino science fiction weszło w latach 70. Pierwszym sygnałem rewolucji, jaką przeszedł gatunek w tamtym czasie, była rewelacyjna
2001: A Space Odyssey Stanleya Kubricka z 1968 r. Następnie zdarzenia potoczyły się niemal lawinowo i przez kolejne dwie dekady fani fantastyki naukowej otrzymali wiele niezapomnianych filmów, które dziś stanowią kultową klasykę i których jakość prawdopodobnie zawsze będzie stanowić punkt odniesienia dla kolejnych produkcji. To właśnie tamten okres przyniósł takie dzieła jak
Blade Runner,
Close Encounters of the Third Kind,
The Terminator,
Alien,
Aliens, E.T.,
Escape from L.A., trylogia
Mad Max,
RoboCop czy wreszcie klasyczna trylogia
Gwiezdnych wojen, a więc
Star Wars: Episode IV - A New Hope (1977),
Star Wars: Episode V - The Empire Strikes Back (1981) i
Star Wars: Episode VI - Return of the Jedi (1983). Okres ten pokazał wielką różnorodność sposobów i koncepcji przedstawienia na ekranie fantastyki naukowej, a także różnorodność tematów i form wewnątrz samego gatunku.
No url
Mogło się wydawać, że wraz z rozwojem techniki filmowej i efektów specjalnych to właśnie ten gatunek zacznie dominować w światowym box office, tak jednak się nie stało. Lata 90. XX wieku oraz pierwsza dekada obecnego stulecia to czas, kiedy twórcy filmowi zaczęli zwracać się w inną stronę. Modne stało się fantasy, głównie za sprawą wielkich sukcesów trylogii
Władcy Pierścieni oraz serii filmów o Harrym Potterze, a następną fascynację filmowców zaczynały stanowić wampiry, jednak w tym obszarze warte uwagi właściwie są jedynie
Interview with the Vampire: The Vampire Chronicles oraz pierwsza część
Blade. Z kolei science fiction w tamtym okresie kojarzy się obecnie głównie z trylogią
Matrix oraz drugą trylogią
Gwiezdnych wojen, która jednak jakością znacznie ustępowała epizodom IV-VI.
Pierwsze światełko w tunelu przynoszącym lepsze czasy dla produkcji fantastyczno-naukowych zapaliła w 2005 roku pierwsza część Nolanowskiej trylogii o Batmanie. Można w tym miejscu toczyć spór, czy kino superbohaterskie (a szczególnie takie, w którym bohater nie ma żadnych supermocy ani związków z cywilizacjami pozaziemskimi) należy zaliczać do fantastyki naukowej, jednak gatunek ten jest tak obszerny, że bez problemu mieści się w nim romansująca z fantasy space opera, klimat postapo, oparta na naukowych odkryciach hard SF, komputerowo-hakerski cyberpunk czy różnorodne wizje utopii lub dystopii, zatem dla superbohaterów miejsce powinno znaleźć się bez problemu. Jednocześnie okazało się, że premiera filmu
Batman Begins w pewnym sensie wyznaczyła kierunek, w jakim znaczna część produkcji science fiction obecnie podąża, a którym jest ekranizowanie komiksów.
Ekspansja tego odłamu SF zaczęła się na dobre trzy lata później. To właśnie w 2008 roku na ekrany weszło opus magnum Christophera Nolana, czyli
The Dark Knight, a także swój tryumfalny marsz w światowym box office rozpoczęło Kinowe Uniwersum Marvela. Na pierwszy ogień poszły filmy
Iron Man oraz
The Incredible Hulk. Ze zdecydowanie lepszym odbiorem spotkał się ten pierwszy, który też zapoczątkował trylogię poświęconą Tony’emu Starkowi. Rok później miała swoją premierę zupełnie odmienna zarówno od MCU, jak i od produkcji ze stajni Fox czy DC ekranizacja komiksu, którą był - często niedoceniany - film
Watchmen Zacka Snydera. W rewelacyjny sposób oddał on klimat komiksów, jednak w tamtym, początkowym okresie zdobywania popularności przez kino superbohaterskie spotkał się z dość chłodnym odbiorem.
W kolejnych latach najwięcej dobrego dla powrotu science fiction na filmowe salony odegrał Disney wraz z wykupionym przez siebie Marvelem, którzy sukcesywnie rozwijali MCU o kolejne pozycje. Warto podkreślić wielką różnorodność stylistyczną i gatunkową, jaką cechują się ekranizacje komiksów Marvela. Mamy tu dynamiczne, sensacyjne science fiction o inwazji kosmitów na Ziemię (
The Avengers), problem zbuntowanej sztucznej inteligencji (
Avengers: Age of Ultron), polityczny techno-thriller (
Captain America: The Winter Soldier), klasyczną space operę (
Guardians of the Galaxy), science fiction przeplatające się z fantasy i mitologią (
Thor oraz
Thor: The Dark World) i wreszcie heist movie o zacięciu komediowym, okraszone nowoczesnymi technologiami (
Ant-Man). Można więc powiedzieć, że wśród filmów z uniwersum Marvela każdy może znaleźć coś dla siebie, nawet jeśli nigdy wcześniej nie uważał się za miłośnika fantastyki naukowej.
Swoje uniwersum zamierza budować również największy konkurent Marvela na rynku komiksowym, a więc DC Comics, jednak do tej pory otrzymaliśmy tylko jeden film stanowiący początek tego projektu –
Man of Steel z 2013 r., który jednak spotkał się z mieszanym przyjęciem.
Trzecim wielkim graczem na rynku ekranizacji opowieści obrazkowych jest Fox, który posiada prawa do historii o X-Men. Pierwszy film z mutantami w roli głównej powstał już w 2000 roku. Do tej pory otrzymaliśmy osiem produkcji z tej serii, z których większość prezentuje dobry poziom (może z dwoma niezbyt chlubnymi wyjątkami), jednak wydaje się, że najlepsze są dwie ostatnie:
X-Men: Days of Future Past, a przede wszystkim rewelacyjny
Deadpool. Fox posiada również prawa do
Fantastycznej Czwórki, ale na ekranizację tego akurat komiksu spuśćmy lepiej kurtynę milczenia.
No url
Fani science fiction jednak nie tylko samymi superbohaterami żyją i obecnie, wybierając seans w kinie, zdecydowanie nie muszą się tylko do tego typu filmów ograniczać. Bardzo dobrze (wreszcie!) ma się space opera. Pierwszą jaskółką powrotu tego podgatunku stanowiła premiera
Avatar. Choć fabularnie może rozczarowywać, to jednak trzeba przyznać, że wizualnie prezentuje się wręcz obłędnie, a ponadto do dziś jest najbardziej kasowym filmem wszech czasów. Wielkie zasługi w odrodzenie space opery włożył niewątpliwie J.J. Abrams. Najpierw w bardzo widowiskowy sposób przywrócił niemalże z niebytu markę
Star Trek dla masowego odbiorcy za sprawą dwóch niezwykle widowiskowych, acz dość znacznie odbiegających od pierwowzoru filmów:
Star Trek (2009) oraz
Star Trek Into Darkness (2013). Następnie zaś odnowił blask
Gwiezdnych wojen za sprawą
Star Wars: The Force Awakens (2015), przywracając najważniejszej dla tego podgatunku fantastyki serii jakość oraz należne miejsce, przy okazji notując fantastyczne wyniki w box office.
Pozostając w przestrzeni kosmicznej, warto podkreślić, że zwyżkuje także forma produkcji tzw. hard SF. Należy tu wymienić przede wszystkim epickie dzieło wspominanego już wcześniej Nolana, a więc
Interstellar (2014),
Gravity (2013), jak również ubiegłorocznego
The Martian Scotta. Filmy te wskrzeszają niejako ducha
2001: Odysei kosmicznej i udowadniają w wyborny sposób, że produkcje podszyte bardzo silnie nauką i faktami astronomicznymi, fizycznymi czy też biologicznymi nie muszą wcale wiać nudą czy dłużyznami, lecz potrafią trzymać w napięciu od pierwszej do ostatniej minuty, bez epatowania pseudonaukowym bełkotem.
Strony:
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h