Nie sądziłem, że to w ogóle możliwe. Miałem cichą nadzieję, że przyjście Jamesa Gunna i Petera Safrana na stanowisko szefów DC Studios będzie wiązało się z dużą autonomią działania i konsekwencją w realizowaniu autorskiego planu na uniwersum. Okazuje się jednak, że szef Warner Discovery, David Zaslav, musi pokładać ogromne nadzieje w wybranym przez siebie duecie, bo pozwolił na zrobienie całkowitego restartu. Nawiązuję oczywiście do informacji podawanych przez najlepsze branżowe portale, które mówią jasno – stare DC przestanie istnieć. Jeśli chce się zbudować coś wielkiego, trzeba radykalnych działań. Gra jest warta świeczki, bo akurat teraz duży spadek formy zalicza Marvel Studios. To może być ostatni dzwonek na to, by zyskać coś w tym superbohaterskim świecie. Kevin Feige, szef Marvel Studios, powiedział kiedyś, że tak naprawdę nie ma sensu wojna między Marvelem a DC. W świadomości sporej części widzów nie ma żadnego podziału, bo nawet jeśli są osoby dostrzegające różnice między tymi światami, to i tak traktują je jako coś bardzo zbliżonego. Porażka jednego studia to zła informacja dla teoretycznej konkurencji, bo słabe filmy zwyczajnie zmniejszają publikę. W sytuacji, gdy Marvel Studios notuje regres jakości oraz słabsze wyniki w kinowych kasach, DC też powinno czuć się zagrożone. Wydaje się zatem, że nowa wizja i zrobienie generalnego remontu może przynieść same korzyści. Jeśli tak faktycznie się stanie, będzie to pierwsza tego typu sytuacja, ale na pewno przez wielu spodziewana.
DC
Zauważyliście na pewno, że już teraz pojawiają się plotki, według których Marvel miałby dążyć po Secret Wars do zrestartowania swojego uniwersum. Czy to dobry moment? Nie wiem, ale na pewno jest to rzecz, która musi się kiedyś wydarzyć. Kinowe narracje powtarzają często zabiegi znane już z komiksów, a restarty w obrazkowym medium brały się z chęci uporządkowania uniwersum i dania szansy nowym odbiorcom na mniejszy próg wejścia, by mogli zainteresować się tym światem bez obaw, że się pogubią. Przy filmach dochodzi do tego jeszcze aspekt związany z aktorami, którzy niestety się starzeją. I chociaż mogą grać nawet dekadę swoich bohaterów, to jednak nie będzie to trwało wiecznie (a przynajmniej mam nadzieję i nie zostaną zastąpieni cyfrowymi wersjami). Nie sądzę jednak, że Warner Bros. stać na podjęcie tak odważnej decyzji już teraz. W hollywoodzkiej rzeczywistości nie żegna się takich gwiazd jak  Gal Gadot, Jason Momoa czy Henry Cavill, nie zastępuje się ich nowymi aktorami. Studia filmowe, ale też chyba widzowie, boją się słowa "recast", co mam nadzieję już niedługo stanie się mniej inwazyjnym zabiegiem, gdy ktoś pierwszy na taką skalę przetrze szlak i pokaże, że da się to zrobić.
Problem w tym, że filmy DC na początku uniwersum budowane były przez Zacka Snydera, co może wyróżniało się autorskim stylem, ale jednak koniec końców mieliśmy do czynienia z produkcjami relatywnie słabymi.
Do tej pory filmowe uniwersum DC miało problemy ze spójnością i prezentowało wiele różnych wizji, co jest zaletą i wadą – tak samo jak dla MCU pozytywne i negatywne jest trzymanie się koherentności fabularnej i stylistycznej. Trudno w tej sytuacji o przynależność i utożsamianie się z tym uniwersum, co na pewno miało dobre strony, jeśli chodzi o indywidualną ocenę każdego tytułu. Jednak Marvel pokazał, jak duża siła tkwi w mądrze rozplanowanym uniwersum. Problem w tym, że filmy DC na początku uniwersum budowane były przez Zacka Snydera, co może wyróżniało się autorskim stylem, ale jednak koniec końców mieliśmy do czynienia z produkcjami relatywnie słabymi. Do tego wokół nich pojawiła się toksyczna społeczność głośno domagająca się innego kierunku kreatywnego, co mogłoby delikatnie ciążyć nowym władzom. Jasona Momoę, Gal Gadot, a tym bardziej Ezrę Millera da się zastąpić. Może nie wszyscy się z tym zgodzą, ale przy kinie superbohaterskim da się wymienić każdego aktora i bez problemu można tworzyć nową historię wokół innego odtwórcy. Byłaby to zupełnie nowa sytuacja, gdybyśmy za mniej niż pięć lat dostali film z nową aktorką o Wonder Woman, który nie musiałby być nową genezą, tylko bazowałby na kompetencjach widowni, bo ta nie potrzebuje tłumaczenia tego, kim jest ta postać. Jasne, są takie przypadki – np. Robert Downey Jr., Hugh Jackman czy Chris Evans – że trudno nam sobie wyobrazić kogoś innego w kultowych rolach, ale im dłużej będziemy tkwić w tym impasie, tym trudniej będzie nam przełknąć takie zmiany. Nowa Czarna Pantera byłaby zdecydowanie lepszym filmem, gdyby Ryan Coogler nie musiał przepisywać scenariusza. Oczywiście zamiarem twórców było oddanie hołdu Chadwickowi Bosemanowi, bo świat stracił wybitnego człowieka i aktora. Jednak mam wrażenie, że nie zrobiono wszystkiego, by jego dziedzictwo w kreatywny sposób było kontynuowane.
fot. Warner Bros.
Porządkowanie uniwersum staje się o wiele łatwiejsze w sytuacji, gdy szefowie mają do dyspozycji koncept wieloświatów. Jeśli zakładamy, że widzowie muszą dostać wytłumaczenie pewnych zmian, to można to zrobić w obrębie jednego filmu, który wzorem komiksowych opowieści tłumaczy nam zachodzące przemiany. Rozpoczęcie nowego świata jest dziecinnie proste, wystarczy dać wyraźną wskazówkę, że oto świat zapoczątkowany filmami Zacka Snydera istnieje sobie tam gdzieś, a my od teraz będziemy śledzić nowe rozdanie. Dla mnie jest to scenariusz idealny, bo ciekaw jestem, co doświadczeni w tym biznesie Gunn i Safran mogą nam zaoferować. Jeśli mogą pozwolić sobie na restart, to na pewno muszą mieć w rękawach asy. Hollywood może z tego mieć same korzyści, bo nie chodzi tylko o serwowanie widzom dobrych filmów, ale też o pokazanie, że jeśli jest na coś wizja, to będą też pojawiały się pieniądze. Dla Disenya i Marvela to może być sygnał, że muszą przewartościować sobie pewne rzeczy i wziąć się do roboty, bo widzowie mogę zechcieć dołączyć do nowego uniwersum, które nie będzie na początku skomplikowane. Jest mi w tym wszystkim trochę szkoda Henry'ego Cavilla, bo uwielbiam go jako aktora i jest dla mnie wymarzonym Supermanem, który nigdy nie miał szansy na udany ekranowy występ. Liczyłem, że skoro teraz udało się go przywrócić, to James Gunn znajdzie mu świetnego reżysera z pomysłem. Restart nie może mieć jednak wyjątków. Jeśli Cavill był nawet dogadany jakąś umową, to może istnieje możliwość przesłania mu rekompensaty. Nie będzie miał zatem ani Wiedźmina, ani Supermana – tak po ludzku jest mi go żal, choć przecież to tylko aktor wykonujący swoją pracę. W tym przypadku nowe rozdanie jest ważniejsze. Mam nadzieję, że niedługo ktoś nowy dostanie szansę pokazania na ekranie Człowieka ze Stali tak, jak ten na to zasługuje. Pozostaje zaufać Gunnowi i Safranowi, bo może okaże się, że obecnie nie da się stworzyć uniwersum od podstaw lub że duet ten nie będzie umiał tego zrobić. Myślę jednak, że obserwowanie tego w przyszłości może być niezwykle ciekawe. Takie trzęsienia ziemi są fajne, bo jest o czym dyskutować. Nie chcę, by kino superbohaterskie skończyło jak westerny. Musi odnotowywać progresy i się rozwijać, a sposobność do tego w DC Studios jest najlepsza od dawna. UWAGA! Chwilę po postawieniu ostatniej kropki w tym artykule, James Gunn opublikował swój komentarz na Twitterze. Potwierdza, że część zamieszczonych w artykule The Hollywood Reporter informacji jest prawdziwa, a część nie. Może zatem nie dojdzie do całkowitego restartu? Trudno to na ten moment stwierdzić. Przeczytajcie całą notkę, która zawiera jeszcze jedną kluczową informację. Wszystko, co robią, robią w interesie opowiadania ciekawych historii i bohaterów DC. Na ten moment nie mam powodów, by mu nie wierzyć. https://twitter.com/JamesGunn/status/1600920132691189760
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj