Kobiety

Swojego czasu pisaliśmy o kobietach w Kinowym Uniwersum Marvela - nie jest to specjalnie mocne grono, wyróżnić można bowiem zaledwie kilka nazwisk. Triumf Furiosy w „Mad Max: Fury Road” pokazał jak bardzo potrzebne i cenione są dziś silne żeńskie postacie. Z niecierpliwością wyczekuje ich również świat superbohaterskich ekranizacji. Pierwszym solowym filmem z heroiną w roli głównej będzie „Wonder Woman”, która jest prawdopodobnie najpopularniejszą na świecie kobiecą bohaterką komiksów. Z produkcją tą już dzisiaj wiąże się kolosalne oczekiwania, także z uwagi na wspomnianą wcześniej osobę reżyserki, Patti Jenkins. Nie wiadomo jak będzie wyglądała fabuła, ale sam film będzie reprezentantem żeńskiego głosu. Głosu, który w tym geekowskim świecie bywa zapominany, bądź wręcz lekceważony. Zanim to jednak nastąpi, Diana Prince odegra jeszcze bardzo istotną rolę w „Batman v Superman” i wielu widzów głośno zaznacza, że chciałoby zobaczyć jak pokonuje zarówno Mrocznego Rycerza i Człowieka ze stali. Poza Amandą Waller, kolejną ważną kobietą w uniwersum Warner Bros. będzie również Harley Quinn. To wręcz wokół niej orbitował pierwszy zwiastun „Suicide Squad” i wydaje się także, że Margot Robbie miała najwięcej pracy na planie zdjęciowym. Obie te panie to na dodatek przykład antybohaterek i daleko będzie im do stereotypów. Reakcje fanów nie pozostawiają złudzeń – one już dzisiaj zdobyły sympatię i uznanie. Tymczasem w centrum filmów 20th Century Fox znajduje się ostatnio Mystique. Fenomenu popularności uroczej Jennifer Lawrance nie trzeba nawet przypominać. Warto jednak zaznaczyć, że „X-Men: Apocalypse” wprowadzi do obsady kilka nowych żeńskich postaci. Psylocke zapewne dłużej niż na jeden film nie zagości, ale już pojawienie się Storm, Jubilee i przede wszystkim Jean Grey to wylewanie fundamentów pod budowę składu X-Men na wiele kolejnych lat. Być może ich rola nie będzie równorzędna do tej Magneto i Profesora Xaviera, ale choćby pod względem ilości, będzie bliżej równouprawnienia.
Fot. Instagram Bryana Singera

Antybohaterzy i złoczyńcy

„Całe to zasrane dobro kontra zło się już znudziło. Czas na złych kontra zło. Czas na film o złych gościach. A kto ma najlepszych złoczyńców? DC comics.” Tak podczas panelu „Suicide Squad” buńczucznie wypowiadał się David Ayer. Antagoniści to największa wada MCU - poza uwielbianym Lokim, dobrze zapowiadającym się Winter Soldierem i imponującym Kingpinem nie ma kogo wyróżnić. Definicja antybohatera zostawia szerokie pole do interpretacji i bez wnikania w szczegóły stwierdzić można, że w pełni na to miano zasłużyli jedynie Strażnicy Galaktyki. Dzisiejsi widzowie spragnieni są czarnych charakterów i moralnie niejednoznacznych bohaterów. Widać to wyraźnie na przykładzie telewizji – m.in. „Sons of Anarchy”, „Breaking Bad”, „Boardwalk Empire”, czy też "Game of Thrones” na nich oparły swój sukces. Interesująca postać to bowiem taka, która przynajmniej w 40% jest zła. Lub jeszcze lepiej - całkiem zła. Joker, Lex Luthor, Harley Quinn czy Deadshot to przykłady z pogranicza złoczyńców i antybohaterów, którzy trząść będą kolejnymi filmami Warner Bros. „Suicide Squad” będzie pierwszym traktującym o złoczyńcach i choćby pod tym względem wprowadzi nową jakość. Podobną tendencję odnotować trzeba też w 20th Century Fox. Według powszechnych zapowiedzi, pałeczkę po odchodzącym Wolverine mają przejąć Gambit - złodziejaszek z Luizjany - oraz Deadpool, najemnik z niewyparzoną gębą. Ich już z pełną świadomością określić można tytułem antybohaterów. Inkorporacja Wade’a Wilsona do XUniverse może okazać się problematyczna, ale już awanturnik i lowelas Remy LeBeau będzie miał systematycznie przygotowywane swoje miejsce. Produkcja „Gambit” cały czas natyka się na trudności i można podejrzewać, że premiera zostanie przesunięta, ale sam projekt nie będzie ani przez moment zagrożony. Walorem okazuje się także zatrudnienie Channinga Tatuma i Ryana Reynoldsa. Nie ze względu na ich popularność i ekranową charyzmę, ale za zaangażowanie i bliską więź wobec odgrywanych postaci. Obok wiecznie dwuznacznego Magneto ważni będą też filmowi wrogowie. Pierwsze zdjęcia Apocalypse'a pozytywnie nie nastrajały, ale Bryan Singer zapowiada, że zobaczymy jego komiksową wersję. Nieoczekiwanie, przełomową postacią może się też okazać Doktor Doom. Odgrywający go Tobby Kebbell ma zadatki, aby wykreować arcyłotra godnego komiksowemu odpowiednikowi. [video-browser playlist="724744" suggest=""]

Odpowiedź Marvela

Nieprzypadkowo, wymienione wyżej aspekty stanowią największą bolączkę marvelowskiej formuły widowiska. Nie bądźcie jednak naiwni i ani przez moment nie wątpcie w potęgę Domu Pomysłów. Kevin Feige jest świadom wszystkich tych wymagań, wyczerpującej się konwencji i konieczności jej ewolucji. Ba, ma już nawet przygotowane odpowiedzi. Przewagą Marvela jest obecność seriali w MCU. Na poważną i dojrzalszą tonację filmów DC odpowie więc rozwojem współpracy z Netflixem, której pierwsze efekty mogliśmy oglądać w „Daredevil”. Serial ten tożsamościowo (zarówno fabularnie jak i wizualnie) był wręcz oderwany od uniwersum. Podobnie będzie zapewne z „Marvel's Jessica Jones”, „Luke Cage”, „Iron Fist” i „The Defenders”, a w dalszej kolejności także w potencjalnym spin-offie „The Punisher”. Mówi się również, iż Marvel i Netflix chcieliby emitować dwa seriale na rok – z czasem liczba podejmowanych postaci i tematów na pewno się więc rozrośnie. Produkcje te udzielą również odpowiedzi na ekranową przemoc. Już pierwsza seria perypetii Matta Murdocka zaserwowała odpowiedni poziom brutalności i drastyczności, teraz wystarczy ten trend podtrzymać. W ten sposób kino nie będzie potrzebowało fundamentalnej rewolucji, a będzie mogło utrzymać swój dotychczasowy charakter, jedynie z koniecznością płynnej ewolucji. Za jej sterami staną bracia Russo, a przedsmak Trzeciej Fazy dostaliśmy w „Captain America: The Winter Soldier”, który najlepiej radził sobie w obrębie wymienionych wyżej obszarów. W „Captain America: Civil War” i dyptyku „Avengers: Infinity War - Part I” Russo będą mogli dalej rozwijać swoje podejście i transformować MCU w twór stymulujący intelekt i gust bardziej doświadczonego widza. Jeśli nic się nie zmieni, to Marvel będzie też pierwszy z solowym filmem o czarnoskórym bohaterze. Black Panther, bo o nim mowa, ma również odegrać ważną rolę w „Civil War”, a jak zapowiadał Chadwick Boseman, T'Challa będzie postacią samodzielną, charakterną i znajdującą się ponad konfliktami. Mało tego, w rolę Barona Mordo, przeciwnika Doktora Strange'a, wcieli się nominowany do Oscara Chiwetel Ejiofor. Zmiany koloru skóry mogą być jeszcze odważniejsze, jeśli potwierdzą się plotki dotyczące obsady nowej odsłony „Spider-Mana” - Marvel chce bowiem postawić na aktora czarnoskórego w roli Flasha Thompsona. Wiele wskazuje, że może to być bardzo ważny bohater, a fani z utęsknieniem czekają na właściwe zaprezentowanie arcywroga Petera Parkera – Venoma. I nie, nie będzie on w takim wypadku biały. Jak zostało wcześniej wspomniane, rośnie również filmowa rola Falcona i War Machine. Centralny punkt uniwersum stanowi też ciągle Nick Fury, który niedawno pojawił się w plotkach o własnym serialu. Ponadto jest spora szansa, że jednym z kolejnych projektów Netflixa skupi się na postaci Blade'a. Jeśli chodzi o telewizyjne spekulacje to nad wyraz ciekawie wygląda również pomysł zekranizowania „Ms. Marvel” z Kamalą Khan w roli głównej. W ten sposób wkroczylibyśmy w niezbadane dotąd terytoria, a wytwórnia dotarłaby do nowych odbiorców, jednocześnie kontrując argument braku kulturowej różnorodności. Sytuacja kobiet także powinna ulec poprawie. Coraz bliżej jesteśmy ogłoszenia, kto wcieli się w tytułową „Captain Marvel”, filmie zaplanowanym na 2018 rok. Niewykluczone, że heroina ta pojawi się nawet wcześniej, jej solowy występ będzie jednak odpowiedzią na „Wonder Woman”. Do grona Avengers dołączyła niedawno Scarlet Witch, tak więc Black Widow nie jest już osamotniona. Kwestią czasu pozostaje również pojawienie się Wasp, której genezie poświęcono sporo miejsca w „Ant-Man”. W telewizji, poza kolejnym sezonem przygód kapitalnej Peggy Carter, odpowiedzią będzie także Jessica Jones. Trudniej będzie Marvelowi usprawnić postacie złoczyńców, ale i tutaj studio ma ciekawy pomysł. „Civil War” to bowiem konfrontacja pomiędzy samymi herosami, a wiele wskazuje na to, że Tony Stark stanie się w niej antybohaterem, zacierając dotychczas ustalone granice dobra i zła. W końcu na scenie pojawi się też wielki Thanos, a nieoficjalną odpowiedzią na „Suicide Squad” może zostać serial „Thunderbolts”. Kevin Feige ma więc w ręku wszystkie potrzebne karty, aby i z tej batalii wyjść zwycięsko. Jedyna różnica będzie polegała na tym, że odwrócą się role i tym razem to Marvel będzie musiał odpowiadać, unikając ewentualnych błędów i przebijając potencjalny sukces. Dla fanów wszelkich komiksowych ekranizacji taka rywalizacja to marzenie. Już w samym przyszłym roku Gwiazdka przyjdzie do nas kilka razy.
Strony:
  • 1
  • 2 (current)
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj