Midsommar. W biały dzień/ Lighthouse
Powyższe filmy trafiły idealnie w moje poczucie estetyki. Mówiąc prościej, znalazłem w nich dokładnie to, czego szukam w kulturze i sztuce. Zaczynając od klimatu grozy, przez symbolizmy, parabole i metafory, aż po oprawę audiowizualną i reżyserski kunszt. Są to zdecydowanie moje ulubione obrazy 2019 roku. Szanuję je tym bardziej, że wytyczają nowe kierunki dla gatunku filmowego, który jest mi niezwykle bliski. Idą dobre czasy dla horroru, o czym możecie przeczytać tutaj. Nie mogę się już doczekać kolejnych arcydzieł panów Eggersa i Astera.Marvel. Gorzej niż rok temu
W 2019 roku dostaliśmy trzy filmy ze stajni Marvela. Pierwszy z nich – Kapitan Marvel miał być przedsmakiem wielkiej epopei spod znaku Avengers. Obraz przypadł mi do gustu, ale na więcej niż 7/10 bym go nie ocenił. Wielkie zwieńczenie w postaci Endgame to oczywiście smakowite popkulturowe danie, ale zdecydowanie nie moje ulubione z kuchni MCU. Największy problem mam natomiast z najnowszym Spider-Manem. Tym razem moje oczekiwania rozminęły się z wizją Jona Wattsa. Nie porwał mnie ani zaproponowany humor, ani pomysł na antagonistę. Nie ujęła mnie również finałowa konfrontacja z Mysterio. Nigdy nie byłem fanem motywów filmowych związanych z iluzją i być może dlatego Daleko od domu tak mnie zmęczył i znużył. MCU w stosunku do poprzednich lat, tym razem zaliczył zniżkę formy. Filmy powstałe w 2019 roku nie zmieniły mojego marvelowskiego top 3, do którego wciąż należą: Kapitan Ameryka: Wojna bohaterów, Thor: Ragnarok i Avengers: Wojna bez granic.Przedpremierowy seans Avengers: Koniec gry w sali wypełnionej fanami
Avengers: Endgame zobaczyłem wraz z bliską mi osobą na przedpremierowym pokazie we wrocławskim multikinie. Był to dla mnie jeden z najbardziej wzruszających i satysfakcjonujących momentów w mijających roku. Oglądając obraz wraz z dziesiątkami fanów, poczułem się jak na koncercie rockowym. Widzowie reagowali na poszczególne sceny tak żywiołowo, że nie trzeba było długo czekać, żeby entuzjazm udzielił się każdemu. Nawet towarzysząca mi osoba, która jest zazwyczaj do filmów MCU nastawiona nieco sceptycznie, szybko wczuła się w klimat i bawiła się wybornie. Tak właśnie działa osławiona magia kina.Watchmen/The Boys/Doom Patrol
Moje ulubione seriale 2019 roku? Kto by przypuszczał, że w pierwszej trójce znajdą się adaptacje superbohaterskich komiksów. Każda z nich wniosła coś niezwykłego do współczesnej telewizji i każda dołożyła cegiełkę do dekonstrukcji superbohaterskiego mitu. Z czym konkretnie mamy tutaj do czynienia? Komiksowy Doom Patrol to surrealistyczna wycieczka w świat przepełniony abstrakcją. Serial nie wyczerpuje tematu, bo ciężko byłoby przenieść całe dobrodziejstwo dzieła Morrisona na mały ekran. Produkcja odcinkowa podchodzi jednak do tematu tak kreatywnie i odważnie, że duch komiksowego pierwowzoru obecny jest praktycznie w każdej scenie. The Boys imponuje brutalnością przedstawionego świata i bezkompromisowością w obdzieraniu herosów z superbohaterskich atrybutów. Produkcja nie cacka się z postaciami, a osławiony Ojczyznosław to jedna z najbardziej paskudnych person, które pojawiły się w 2019 roku zarówno na małym, jak i dużym ekranie. Jeśli chodzi o Watchmen, wszystko, co ważne, napisałem w recenzjach poszczególnych odcinków. Wciąż zastanawiam się, który z powyższych seriali jest najlepszy. Co powiecie na tekst poruszający ten temat?Parasite/ Złodziejaszki
Zdaje sobie sprawę, że Złodziejaszki to obraz z 2018 roku, ale dane mi było go zobaczyć na początku bieżącego. Tym samym zaliczam go do filmowych doznań 2019. Po obejrzeniu dzieła Korredy, byłem pewien, że żaden artystyczny i niezależny film nie zachwyci mnie w tym roku tak bardzo, jak ta niesamowita historia rodzinna. Jak się okazało, byłem w błędzie. Co więcej, mamy tu do czynienia z kolejną dalekowschodnią produkcją. Nigdy nie byłem fanem azjatyckiego kina, tym bardziej jestem zaskoczony, jak bardzo oba filmy przypadły mi do gustu. W moim zestawieniu ulubionych obrazów obejrzanych tego roku, Parasite i Złodziejaszki znajdują się tuż za Midsommar i Lighthouse. Sorry, Joker.Powrót do komiksów
Jako że piszemy zarówno o zachwytach, jak i rozczarowaniach, w tym punkcie znajdzie się jedno i drugie. Mój powrót do komiksów, o którym możecie przeczytać tutaj, wiązał się z odstawieniem książek na półkę. Niestety, ostatnimi czasy czytam coraz mniej, a teraz gdy wśród moich lektur znalazły się dzieła Gaimana, Moore’a czy Mignoli, tradycyjne książki zupełnie poszły w odstawkę. Mam z tego powodu gigantyczne kompleksy, ponieważ proza odkąd pamiętam, wpływała na moje spojrzenie na świat. Przed zbliżającym się 2020 rokiem stawiam sobie za punkt honoru wygórowanie średniej w tej dziedzinie. Wie ktoś może, w jaki sposób pogodzić powyższe z komiksami, filmami, serialami, grami, pracą, o życiu osobistym już nie wspominając?Nobel dla Olgi Tokarczuk
Motywacją do wzmożonego czytania z pewnością jest nagroda, którą zdobyła pewna niepozorna Wrocławianka. Wstyd przyznać, ale nie przeczytałem do tej pory żadnej książki pani Olgi. Planuję to zmienić w nadchodzącym roku, ponieważ od dawna kibicuję jej światopoglądowi i myśli przewodniej twórczości. Ujął mnie również noblowski wykład Tokarczuk, a słowa o czułości już zawsze będę nosił głęboko w sercu.Patrzenie na popkulturę oczami dziecka
Moja siedmioletnia córka uwielbia chodzić do kina i oglądać filmy. Nie tak dawno zrobiłem z nią pierwsze podejście do Nowej nadziei. Co prawda nie udało się obejrzeć filmu do końca, ale obserwując jej reakcje po pierwszych segmentach, widziałem, że zaskoczyło i ciąg dalszy nastąpi. Młoda chłonie popkulturę jak gąbka, co jest dla mnie oczywiście powodem do dumy (powiem nieskromnie, że mam w tym pewien udział). Nie dość, że wytrzymała cały kinowy seans Spider-Man Uniwersum, to jeszcze wraca do tego filmu regularnie (obraz dostępny jest na HBO GO). Oglądając z dzieckiem dobre popkulturowe filmy, rodzic czerpie satysfakcję w dwójnasób. Nie trzeba być skończonym wrażliwcem, by udzieliły się emocje latorośli. Takie odczucia są na wagę złota: nie dość, że przenoszą nas w lata dzieciństwa (przypominając, jak sami niegdyś patrzyliśmy na sztukę), to jeszcze emocje dziecka są zawsze szczere, radosne i niczym niezmącone. Do dziś pamiętam wyjście do kina na Jak wytresować smoka 3. To ulubiona marka mojej córki, a na film wybraliśmy się w trzech tatusiów z pociechami. Seans szybko przerodził się w coś na kształt pokazu przedpremierowego Avengers: Koniec gry. Emocje udzieliły się dosłownie wszystkim, a obserwując reakcje dzieci, można było być pewnym, że przeżywają one najlepsze momenty w swoim życiu. W nadchodzącym roku przede mną kolejne wielkie wyzwanie. Za kilka dni na świat przychodzi mój syn. Tym razem planuję rozpocząć popkulturową indoktrynację już od kołyski.Tylko nie mów nikomu o Neverland
Nie trzeba być ojcem, żeby tematyka produkcji dokumentalnych Tylko nie mów nikomu i Leaving Neverland spędzała sen z powiek. Ogrom niegodziwości, które ujawniają te obrazy, poraża. Zło ukrywa się w domu Boga i w krainie bajek. Wyciąga ono łapska po nasze dzieci, tak bezbronne wobec szatańskich zakusów seksualnych zbrodniarzy. Bronią w walce z pedofilią jest informacja oraz prewencja i takiej misji podjęły się obie produkcje. Tylko nie mów nikomu i Leaving Neverland stanowią potężny oręż przeciwko pedofilom, więc mimo wielkiego ciężaru merytorycznego, warto poświęcić im swoją uwagę.Nowe Horyzonty
We Wrocławiu odbywają się dwa wspaniałe festiwale filmowe. Nowe Horyzonty i American Film Festival to prawdziwe święto kina, które daje możliwość zobaczyć przedpremierowo obrazy najciekawszych światowych twórców. Niestety, z powodów ode mnie niezależnych nie mogłem wziąć udziału w AFF, jednak doświadczenia z Nowych Horyzontów zrekompensowały mi to z nawiązką. Świetna atmosfera i ważne filmy, których trudno szukać w multipleksach. Wysoka dziewczyna, Tommaso czy Deerskin to tylko niektóre obrazy, które dane mi było obejrzeć. Polecam każdemu kinomaniakowi przyjazd do Wrocławia w czasie Nowych Horyzontów, bo na czas festiwalu miasto przemienia się w prawdziwą stolicę kina.Żegnaj Westeros. Witaj Wiedźminie
Podobnie jak duża część fanów, nie jestem usatysfakcjonowany finałem tak ważnego serialu, jakim jest Gra o tron. Być może miałem za duże oczekiwania, być może zawsze patrzyłem na opowieść z Westeros przez pryzmat książkowego pierwowzoru. Pal sześć już bitwę z umarłymi odbywającą się w całkowitej ciemności. Moje pretensje związane są z samym rozstrzygnięciem, a konkretnie ze skrótowością, z jaką twórcy podeszli do tematu zamykania poszczególnych wątków. Zabrakło czasu i miejsca na zbudowanie odpowiedniego finału. Może to nieco dziwić, biorąc pod uwagę olbrzymi budżet produkcji oraz czas, który twórcy poświęcili na zrealizowanie konkluzji. Nie ma jednak tego złego, co by na dobre nie wyszło. Podobno od Bramy Powroźniczej, od północy, nadchodzi jakiś człowiek. Mówią, że niesie on ze sobą wiele dobra.To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj