Film dokumentalny HBO przedstawiający historię dwóch mężczyzn, którzy jako dzieci przyjaźnili się z Michaelem Jacksonem. po latach przyznają, że byli wykorzystywani seksualnie przez Jacksona.
Premiera (Świat):
3 marca 2019Kraj produkcji:
Wielka BrytaniaCzas trwania:
120 min.Gatunek:
Dokument
Trailery i materiały wideo
Leaving Neverland - trailer
Najnowsza recenzja redakcji
Prawie czterogodzinny dokument przedstawia historię dwóch mężczyzn. Jednym z nich jest znany choreograf Wade Robson, drugim Jimmy Safechuck, który jako dziecko wystąpił w reklamie telewizyjnej Coca-Coli. Obaj w dzieciństwie byli bardzo blisko z Michaelem Jacksonem. Obaj, jak sami przyznają, padli ofiarą molestowania seksualnego. Prawie czterdziestoletni dziś panowie wspominają czasy, kiedy łączyła ich bardzo niepokojąca relacja z gwiazdą muzyki pop. Wade i James pełnili rolę przyjaciół, powierników i kochanków swojego idola. Michael Jackson uczynił z młodych chłopców zabawki seksualne, łudząc ich wielkim uczuciem. W magiczny sposób uzależnił od siebie zarówno dzieci, jak i ich rodziców. Wynikiem tego matki chłopców nie miały problemów z zostawianiem swoich synów na noc w sypialni Jacksona, a Wade i James nie widzieli nic dziwnego w spełnianiu seksualnych zachcianek gwiazdora. Sposób, w jaki Michael Jackson uwikłał dwie rodziny w chorą relację, jest tak niesamowity, że aż niewiarygodny. A jednak, jak się wydaje, prawdziwy.
W filmie Leaving Neverland nie pojawiają się nowe dowody zbrodni Michaela Jacksona. Wszystko opiera się na zeznaniach dwóch mężczyzn oraz informacjach, które już znaliśmy z wcześniejszych doniesień medialnych. Nie potrzeba jednak obscenicznych zdjęć i szokujących filmów, aby wstrząsnąć i zbulwersować oglądających. Twórcy, chcąc jak najbardziej uwiarygodnić prezentowaną historię, postawili na drobiazgową szczegółowość. Dzięki temu nie jest to kolejny materiał wycelowany w Michaela Jacksona, a raczej zapis dramatu dwóch młodych chłopców. Relacje seksualne opisane są z brutalną szczerością. Obok tego nie da się przejść obojętnie. Takie podejście do sprawy stawia Michaela Jacksona z góry na przegranej pozycji. Ciężko stanąć w obronie człowieka, który robi podobne rzeczy dzieciom. Bezstronny widz nie ma szans na obiektywizm. Ciężar emocjonalny jest tak duży, że odbiorca już od pierwszych minut jest nastawiony przeciwko bohaterowi dokumentu.
Oczywiście nie ma podstaw, aby nie wierzyć Wade’owi i Jamesowi. Mimo że panowie dają upust emocjom dopiero na końcu, ich relacje są dużo bardziej wiarygodne, niż powszechnie znana linia obrony Michaela Jacksona. Sprawa posiada zbyt dużo znaków zapytania i wątpliwych kwestii, abyśmy mogli bezsprzecznie przyznać rację obrońcom muzyka. Twórcy Leaving Neverland poświęcają cztery godziny w celu udokumentowania wszystkiego, co działo się na drodze życiowej Wade’a i Jamesa. Od wieku wczesnodziecięcego, aż po czasy teraźniejsze. Dzięki obszernej formie miniserial jest bardzo wyczerpujący. To swoista kronika, w której żaden szczegół nie ucieka i wszystko jest odpowiednio przedstawione i opisane. Pod tym względem to solidna robota – tak właśnie powinny wyglądać seriale i filmy dokumentalne. Opowieść, mimo że opiera się na długich wypowiedziach i archiwalnych zdjęciach, wciąga od pierwszych minut. Cztery godziny mijają, jak z bicza strzelił, a całość ogląda się z wypiekami na twarzy. Leaving Neverland pod względem realizacyjnym można postawić w jednym rzędzie obok takich dzieł jak Amy, Whitney czy McQueen.
Opisy relacji seksualnych szokują, realizacja imponuje. Najważniejszy w miniserialu jest jednak proces demitologizacji Michaela Jacksona. Sposób, w jaki twórcy odsłaniają prawdziwą twarz muzyka, może mieć olbrzymie znaczenie dla całej popkultury. Ci z nas, którzy spędzili swoje dzieciństwo i wczesną młodość na początku lat dziewięćdziesiątych, muszą posiadać Michaela Jacksona w sercu. Artysta swojego czasu był popularny niczym Coca-Cola. Stanowił zarówno produkt, jak i ikonę. Dodatkowo jego wizerunek był nieposzlakowany. Kochający dzieci wojownik o wolność i pokój. Pacyfista, wrażliwy marzyciel, uwielbiające przygody duże dziecko. Jego image doskonale korespondował z kinem nowej przygody, które w tamtym czasie również święciło triumfy. Młodzi i starsi zakochani w tej estetyce nie byli w stanie oprzeć się rzeczywistości kreowanej przez ówczesny showbiznes. Tamte czasy wpłynęły na wielu z nas, a teraz wszystko to ma runąć.
Leaving Neverland przedstawia Michaela Jacksona nie tylko jako pedofila. To wyrachowany, przebiegły i podstępny manipulator. Człowiek dostający zawsze to, czego zapragnie. Mężczyzna, który siłą pieniądza osiągał każdy cel. Osoba gotowa rozbić szczęśliwą rodzinę, aby zrealizować swoje zachcianki. Jednym słowem zły, zepsuty człowiek. Zakłamany hipokryta. Miniserial wrzuca wizerunek Michaela Jacksona do kosza, a następnie go podpala. Płonące pamiątki z ostatnich scen są doskonałym symbolem zamierzeń twórców względem Leaving Neverland. Michael Jackson nie zasługuje na popkulturowy status, który posiada. Najwyższy czas, aby spłonął w niebycie.
Michael Jackson nie jest jedynym antybohaterem Leaving Neverland. Mroczny był również ówczesny świat – miejsce, gdzie każdy odwracał wzrok od cierpienia bliźnich. Showbiznes zawsze był trawiony przez liczne patologie. Miniserial naświetla nam niektóre z nich. Przemysł rozrywkowy tolerował dorosłego mężczyznę zmieniającego małych chłopców jak rękawiczki. Otoczenie muzyka przymykało oko na sytuacje mające miejsce w posiadłości artysty. Matki chłopców nie widziały nic zdrożnego w tym, że ich synowie nocowali w jednym łóżku z Michaelem Jacksonem. Być może ich relacje z dziećmi były więcej niż niedoskonałe? A może strumień mamony płynący z Nibylandii odebrał im rozum?
Leaving Neverland to produkcja, obok której trudno przejść obojętnie. Środki użyte przez twórców spełniają swoją rolę. To nie jest kolejna retrospekcja z życia Michaela Jacksona oparta na hipotezach i domysłach. Miniserial pokazuje cierpienie dorosłych mężczyzn, którzy w młodości zostali zwiedzeni ułudą miłości. To historia świata, gdzie drapieżca zawsze dostaje to czego zechce. To opowieść o człowieku, który w pewnym momencie swojego życia tak bardzo zasmakował w otchłani, że postanowił tam pozostać. Często mówi się, że Michael Jackson nie miał dzieciństwa i dlatego stał się takim człowiekiem. Być może jest w tym ziarno prawdy. Warto jednak zadać pytanie, ilu młodym ludziom on sam odebrał gwałtem najwcześniejsze lata.