Książki: ta pisarka podbija świat romansów. W czym tkwi jej sekret?
Czekałam na moment, w którym jakaś platforma streamingowa odkryje Emily Henry. W ciągu ostatnich lat pisarka podbiła listy bestsellerów tak, jakby od zawsze było tam jej miejsce. Zanim jednak film Netflixa trafi do streamingu, chciałam Wam przedstawić jej fenomen.
Na początku 2026 roku w Netflixie zadebiutuje komedia romantyczna Ludzie, których spotykamy na wakacjach. Wiele osób już jednak poznało historię Poppy i Alexa dzięki bestsellerowej książce Emily Henry, na której podstawie powstał film. Choć jeszcze nie wiem, po jakiej stronie spektrum wyląduje nowy rom-com – skala Netflixa jest bardzo szeroka pomiędzy wybitnym Frankensteinem a tragicznymi Brzydkimi – to po prostu jestem pewna, że jeśli serwis zrobi to dobrze, to trafił na kolejną kurę znoszącą złote jajka. Emily Henry bowiem do perfekcji opanowała żonglowanie tym, co znajome i oryginalne tak, by rozkochać w sobie widzów.
Pierwszą książką Emily Henry była młodzieżówka Miłość, która przełamała świat, która opowiada o ostatnich wakacjach głównej bohaterki przed studiami. Jednak to nie gatunek young adult przyniósł jej sławę, tylko kolejny letni romans, tym razem dla dorosłych. Chodzi oczywiście o bestsellerowy Beach Read z 2016 roku, który sprzedał się w liczbie ponad 10 milionów kopii na świecie. Była to też pierwsza książka autorki, którą sama ukończyłam. I sprawiła, że przeczytałam potem wszystkie wydane w Polsce obyczajówki Emily Henry z wyjątkiem Happy Place, które kupiłam i czeka na mnie już na półce. I wcale nie dziwię się, że każda kolejna książka pisarki staje się hitem.
Wróćmy do Beach Read, bo przecież od tego wszystko się tak naprawdę zaczęło. Książka opowiada o dwojgu pisarzy, którzy różnią się od siebie jak dzień i noc. Ona pisze słodkie romanse, a on poważną literaturę. January kocha szczęśliwe zakończenia, a Augustus to ten rodzaj człowieka, który uwielbia depresyjne filmy dokumentalne z Berlinale. Pozornie oboje nie mogą się znieść i patrzą na siebie z góry. Kobieta uważa go za snoba, a on postrzega jej książki jako sztukę niższą. Okazuje się jednak, że oboje będą musieli mieszkać obok siebie przez całe wakacje. W trakcie jednej ze swoich przepychanek postanawiają założyć się o to, które z nich byłoby w stanie napisać coś z gatunku tego drugiego – oboje święcie przekonani, że rywal nie jest w stanie poradzić sobie z tym wyzwaniem. Do końca Augustus musi więc stworzyć romans, a January zmierzyć z literaturą ciężkiego kalibru.
fot. NetflixDlaczego Beach Read osiągnęło sukces?
Już na tym etapie można łatwo wyłuszczyć z fabuły popularne tropy. Chociażby „przeciwieństwa się przyciągają”. Masa osób uwielbia motyw grumpy/sunshine i silny kontrast między głównymi bohaterami. Wydaje mi się to nawet ciekawsze w kontekście tego, że w tym wypadku oboje są pisarzami. I prawdopodobnie każdy czytelnik brał udział w bitwie o to, co można nazwać prawdziwą literaturą, a co nie. Poza tym mamy do czynienia z wakacyjnym romansem, po który ludzie zawsze sięgają, szczególnie gdy sami są na wakacjach. Za granicą Beach Read po raz pierwszy zadebiutowało w sierpniu, a w Polsce w czerwcu, idealnie dopasowując datę premiery do tematyki dzieła. I trzeba przyznać, że pomiędzy stronami powieści rzeczywiście ukryto promienie słońca, szum morza i dotyk piasku pod stopami.
Emily Henry wyszła więc niejako naprzeciwko oczekiwaniom odbiorców, używając dobrze zakodowanych w ich głowach tropów. Dzięki temu czytelnik mógł po spojrzeniu na tytuł, okładkę i krótki opis fabuły zdecydować, czy to jego klimaty. Co jest dość ważne w momencie, gdy rywalizacja jest ogromna. Obecnie wchodząc do dużej księgarni, można się trochę poczuć jak przy przeglądaniu platformy streamingowej – szukamy, kręcimy nosem, czujemy przesyt, a potem wychodzimy z pustymi rękoma. Jednak gdyby to był tylko szczęśliwy traf, pisarka nie miałaby teraz kariery. Może to głupio zabrzmi, ale mocną stroną Beach Read jest fakt, że... to dobra książka. Nie wybitna, po prostu dobra. Co jest osiągnięciem biorąc pod uwagę fakt, że często jesteśmy zasypywani naprawdę kiepskimi romansami, co widać nawet na ekranie. Minęły czasy wybitnych rom-comów, ale według mnie popyt na nie – nie. I gdy co jakiś czas dostajemy wreszcie coś dobrego jak Do wszystkich chłopców, których kochałam czy właśnie Beach Read, wyciskamy z tego każdą kropelkę.
Swoją drogą, Emily Henry zdołała także wbić się w pewnego rodzaju niszę, przynajmniej z punktu widzenia polskiego czytelnika. Często szukając dla siebie historii miłosnej, muszę przebić się przez milion mrocznych romansów, w których bad boye z młodzieżówek ewoluowali w groźnych gorących gangsterów. A potem jej skok na drugą stronę spektrum i wkraczamy do krainy książek pisanych zwykle z myślą o kobietach po czterdziestce. Za to zwykłe romanse dla osób po dwudziestce, które już nie są nastolatkami, ale nie czują się też jeszcze dorosłymi premium – trudno je było znaleźć. Teraz sytuacja uległa zmianie, ale dla mnie Beach Read było pierwszym romansem pisanym dla mnie.
W czym tkwi sekret Emily Henry?
Oczywiście, później Emily Henry wydała kolejne książki. Weszła w stały rytm i moim zdaniem wyrobiła sobie rozpoznawalny styl. Tak jak Ali Hazelwood specjalizuje się w romansach o kobietach w STEM, tak autorka Beach Read bierze na tapet popularne motywy i dodaje do nich coś oryginalnego i przyziemnego. Ludzie, których spotykamy na wakacjach to typowe „friends to lovers”, ale główna bohaterka i jej problemy życiowe zostały napisane tak realistyczne, że powieść zyskała głębi. Bo kto nie miał tego momentu w dorosłym życiu, gdy zaczął kwestionować wszystkie swoje dotychczasowe sukcesy i decyzje? Gdy zdał sobie sprawę, że wymarzone życie, na które pracował do tej pory, w rzeczywistości wcale nie daje mu szczęścia? Funny Story znów trochę zabawiło się z konceptem, że przeciwieństwa mogą dobrze ze sobą współgrać, plus Fake Dating, czyli umawianie się na niby. Happy Place to oczywiście Second Chance, czyli druga szansa dla tej samej pary w miłości.
Moja ulubiona historia z repertuaru Emily Henry to zdecydowanie Book Lovers, które nabija się z tropu „główna bohaterka jedzie na wieś, zdaje sobie sprawę, że została stworzona do przerzucania gnoju i porzuca karierę, by zamieszkać z uroczym farmerem”. I choć sama kocham wieś, to czasem naprawdę trudno było uwierzyć w to, jak twórcy przedstawiali takie historie – bo to nie życie dla każdego. Potrafi być piękne, ale także jest pełne wyznań i ciężkiej pracy. Więc takie odwrócenie do góry znajomego założenia było bardzo zabawne, bo Nora jest po prostu mieszczuchem z krwi i kości. I nie zmienia się to magicznie po wciągnięciu w płuca świeżego powietrza i zjedzeniu świeżych jajek. Poza tym to jeden z najbardziej dojrzałych romansów, jakie czytałam. Bohaterowie ze sobą rzeczywiście rozmawiają, a ich konflikt nie wynika z jakiegoś drobnego nieporozumienia, a z faktu, że niestety w dorosłym życiu są takie przeszkody, których sama miłość nie pokona.
Podsumowując, po pierwsze Emily Henry jest po prostu dobrą pisarką. Widać to chociażby po tym, że wszyscy jej bohaterowie bardzo się od siebie różnią, a nie po prostu zakładają inne peruki do kolejnych historii. Wydaje mi się jednak, że jej najmocniejszą stroną jest fakt, że pod płaszczykiem tego, co znajome i lubiane, wykorzystując popularne tropy z booktoka jako wabik, zawsze przemyca bardzo realistyczne postacie i problemy, przez co te historie zostają z nami na dłużej. Poza tym w każdej jej powieści widać jej miłość do książek w ogóle. Nieprzypadkowo główni bohaterowie Beach Read to pisarze, a para z Book Lovers to agentka literacka i wydawca.
Książki: 10 najdłuższych powieści na świecie
Tytuł: W poszukiwaniu straconego czasu. Autor: Marcel Proust.
Według Księgi Rekordów Guinnessa to siedmioczęściowe dzieło jest najdłuższą powieścią świata, liczącą łącznie 9 609 000 znaków, wliczając w to spacje. W niektórych wydaniach objętość przekracza 4000 stron. Autora do napisania jej zainspirowało wspomnienie smaku zamoczonej w herbacie magdalenki.