Antybohaterowie, mrok i makabra, czyli "zwykłe" superbohaterstwo na ekranie już się nam znudziło
Postanowiłem zbadać temat zmian, które dokonują się w produkcjach superbohaterskich. Co się stało, że antybohaterowie zaczynają być popularniejsi od "zwykłych" herosów?
Filmy i seriale superbohaterskie obecnie święcą tryumfy. Są najpopularniejszymi produkcjami, na które z utęsknieniem czekają widzowie. Jednak jak to zwykle bywa w świecie kina i telewizji, w końcu widzowie zaczynają się nudzić i przestawiają na coś innego. Tak było choćby z westernami czy filmami science fiction. Bum na produkcje superbohaterskie trwa już od ponad 10 lat. Za jego początek można uznać start MCU w 2008 roku. Na dobre zawładnęły one widzami w 2012 roku po sukcesie widowiska Avengers. Nie należy jednak stawiać pytania, kiedy nastąpi przesyt projektów o komiksowych herosach. Dlaczego? Bo doszło do tego już jakiś czas temu. Tylko po prostu objawia się to inaczej. Chodzi o zmianę podejścia do historii.
Wspomniana zmiana wiąże się z podejściem do postaci antybohaterów. W ostatnich latach twórcy coraz częściej sięgają po opowieści o postaciach, które poruszają się w szarej strefie moralnej. Doskonałym przykładem jest serial The Umbrella Academy, który opowiada o bardzo toksycznej i szalonej rodzinie herosów. Okazuje się, że zmaganie się z własnymi traumami jest o wiele ciekawsze niż ratowanie świata. To samo tyczy się produkcji The Boys od Amazon Prime Video. Wydawać by się mogło, że historia o drużynie polującej na superbohaterów - w której krew i flaki na ekranie pojawiają się tak samo często, jak główni bohaterowie - nie zyska fanów. Okazało się, że ludzie pokochali taki styl opowieści. Nawet sam Marvel postanowił pójść w produkcjach telewizyjnych w mroczniejszym kierunku za sprawą Moon Knight. Umówmy się, ten heros nie boi się pobrudzić rąk w walce ze złem.
Zauważmy, że ta zmiana podejścia do gatunku superbohaterskiego ma miejsce głównie w projektach serialowych. Wiąże się to z tym, że twórcy mogą sobie pozwolić na o wiele więcej niż reżyserzy i scenarzyści filmowi, spętani w dużej mierze kategorią PG-13. Ważnym czynnikiem jest również to, że gatunek powinien dojrzewać razem z widzem. Odbiorca jest już dzisiaj gotowy na dosyć odważniejsze, mroczne i makabryczne oblicze komiksowych widowisk, objawiające się właśnie w postaciach antybohaterów. Dlatego, aby nie zanudzić fana, twórcy coraz mocniej przesuwają granice tego, co mogą pokazać na ekranie. A że gatunek opowieści superbohaterskich jest bardzo pojemny, to spokojnie można w nim mieszać inne motywy, nawet horror i abstrakcję. Nie można w nieskończoność powielać schematów. To na razie działa w większości przypadków, jednak powoli tendencja się zmienia.
Nie od dzisiaj wiadomo bowiem, że w branży telewizyjnej i filmowej spoczywanie na laurach to porażka i utrata widza. Dlatego nawet twórcy kinowi kombinują ze znacznie mroczniejszymi klimatami - wprowadzają elementy, których widz jeszcze nie widział na wielkim ekranie. Doskonałym przykładem jest tegoroczne widowisko Doktor Strange w multiwersum obłędu. W nim reżyser Sam Raimi wprowadził charakterystyczne dla siebie motywy horrorowe, a nawet trochę gore. Znakomitym posunięciem było uczynienie z uwielbianej przez widzów Wandy Maximoff demonicznej antagonistki. To zadziałało bardzo dobrze i wprowadziło spory powiew świeżości do gatunku. Proces rozpoczęty w WandaVision sprawił, że sama postać Wandy otrzymała pewien upgrade, jeśli chodzi o rys psychologiczny. Z jednowymiarowej bohaterki stała się pełnokrwistą antybohaterką.
Za chwilę na ekrany kin wejdzie Black Adam. Jego fabuła będzie kręcić się wokół tytułowego antybohatera (a w komiksach w wielu momentach złoczyńcy). W 2021 roku w multipleksach gościł Legion samobójców: The Suicide Squad. W produkcji reżyser James Gunn wysoko zamieścił poprzeczkę, wykorzystując szalone, bezkompromisowe podejście. Czarny humor i makabra szły w parze z doskonałą historią. Nawet MCU chce mieć swój Suicide Squad, ponieważ ogłoszono już powstanie filmu o zespole Thunderbolts, czyli znanej z komiksów grupie superłotrów, w której składzie znajdowali się między innymi Baron Zemo czy Norman Osborn. Zatem warto zwrócić uwagę, że w wielu przypadkach gatunek superbohaterski stara się ewoluować i przystosować do dorosłego widza.
Jednak podstawowe pytanie brzmi, z czego bierze się taka ogromna popularność produkcji o antybohaterach? Pierwsze, co przychodzi mi do głowy, to to, że postacie poruszające się w szarej strefie są atrakcyjniejsze dla widza. Dlaczego? Bo są nieprzewidywalne. Do tego mają dziwny system zasad moralnych, który sprawia, że zachowują się równocześnie jak prawi herosi i najgorsi złoczyńcy świata. Wzruszające przemowy mieszają z chamskim humorem. Poza tym interesująca jest możliwość przekraczania granic, których "zwykły" superbohater nie odważyłby się naruszyć. Ta przedziwna złożoność rysu psychologicznego antybohaterów sprawia, że nie nudzą się oni widzowi. Bardziej go fascynują i sprawiają, że z większą chęcią udaje się z nimi w ekranową podróż. Umówmy się, z gruntu dobrzy superbohaterowie, którzy cały czas wygłaszają podniosłe przemowy, w pewnym momencie stają się najzwyczajniej w świecie nudni, a to, co się nam u nich podobało, zaczyna irytować.
Obecnie bardziej lubię kolejne krzywe akcje Billy'ego Rzeźnika z The Boys niż dywagacje czystego jak łza (w większości przypadków) Supermana. Swoją drogą nie znam osoby, która wolałaby Człowieka ze Stali od jego kumpla z DC, Batmana, który tak naprawdę spokojnie może być rozpatrywany w kategoriach antybohatera ze względu na swoje podejście do walki ze złem. Nowy film o Mrocznym Rycerzu pięknie pokazuje, jak można przeprowadzić metamorfozę głównego bohatera. Antybohaterowie są o wiele ciekawszym materiałem do pracy dla twórców, bo postacie z gruntu dobre, które nawet nie ocierają się o granicę mroku i zła, nie są pełne. Balans między dwoma obliczami charakterów antagonistów sprawia, że są oni bardziej ludzcy.
Twórcy z antybohaterami mogą sobie pozwolić na więcej, jeśli chodzi o pomysły kreatywne, co do perfekcji opanowano w The Boys. Walka wibratorami - proszę bardzo. Wsadzenie bomby do tyłka jednego z superbohaterów - załatwione. Festiwal wybuchających głów - no jasne! Jednak przy tym szokowanie widza makabrą i posoką wylewającą się z ekranu nie jest pustym zamiarem, a spójnie przeplata się z opowieścią. Twórcy serialu Amazon Prime Video dobrze wykorzystują zasadę, że można przekraczać granice mroku i groteski, ale trzeba to robić z odpowiednim pomysłem i smakiem. To samo zrobili twórcy dyptyku o przygodach Deadpoola - oberwało się nawet wytwórniom filmowym, jednak nie był to chamski przytyk. Antybohaterowie to prawdziwy skarb dla kreatywnego umysłu, ponieważ dzięki nim można dać widzom coś wyjątkowego.
Wyżej przedstawiłem fakty dotyczące pewnej zmiany w podejściu do gatunku superbohaterskiego. Na koniec jeszcze pokuszę się o prognozę dotycząca tego, w jakim kierunku może pójść ten rodzaj produkcji. Otóż wydaje mi się, że nadal będą powstawały projekty nastawione głównie na rozrywkę, z kategorią PG-13, ale przykład nowych przygód Doktora Strange'a pokazał, że można ją naciągnąć do granic możliwości. Twórcy będą zapewne odważniej postępować i eksperymentować z kinem superbohaterskim, aby mogło ono ewoluować. Jednak prawdziwe pole do popisu będą miały seriale. Takich produkcji jak The Boys czy The Umbrella Academy będzie więcej. Sam Marvel będzie mógł pójść w znacznie mroczniejszą stronę w historii o Daredevilu.
Piszcie w komentarzach, co Wy uważacie na ten temat.