Królowa ciszy i krajobraz dziecięcej wyobraźni
Temat kultury romskiej nie jest obcy w naszej dokumentalistyce, ale na szczególną uwagę zasługuje Królowa ciszy, film przedstawiający niezwykły krajobraz dziecięcej wyobraźni.
Polska dokumentalistyka bogata jest w filmy zaangażowane społecznie. Zastanawia mnie jednak aspekt jej rzeczywistej sprawczości. Czy filmy dokumentalne, przybierając rolę manifestu, są w stanie wpłynąć na los swoich bohaterów lub zmienić ogólne wyobrażenie o jakimś problemie? Temat kultury romskiej pojawia się w polskiej kinematografii – zarówno fabularnej, jak i dokumentalnej. Opowieść o Papuszy, dokumenty Zanim opadną liście Władysława Ślesickiego czy Czarna Córka Anny Skorupy to opowieści przedstawiające aspekty kultury romskiej kojarzonej z kolorowymi strojami, złotą biżuterią, taborami prowadzonymi przez konie czy dźwiękami akordeonu. Taki obraz rysował się w literaturze i filmie przez wieki – tajemniczy, niezrozumiały, lecz intrygujący i zawsze piękny. Współcześnie poddany został inwersji. Kultura romska przestaje być formą estetyczną, a staje się problemem społecznym.
Współczesny obraz kultury romskiej to obraz biedy i wykluczenia. W 2007 roku świat obejrzał film pt. Cyganie Stanisława Muchy. Twórca spędził ze słowackimi Romami miesiąc – pokazał ich ubóstwo, niezrozumienie i wykluczenie. Okazało się, że bezsilność w stosunku do władzy zamyka ich w odciętym od miasta getcie, gdzie organizują swoją codzienność. Siedem lat później dostajemy dokument Królowa ciszy Agnieszki Zwiefki, ukazujący życie Romów we Wrocławiu. Tak o nim pisał Tadeusz Szyma na łamach "Kina":
Tytułowa Królowa Ciszy to bohaterka pierwszoplanowa – dziesięcioletnia głuchoniema Denisa, mieszkająca na co dzień na wrocławskim koczowisku romskim. Joanna Panciuchin pisze, iż obecność rumuńskich Romów na wrocławskich ziemiach sięga trzech dekad, a masowe przyjazdy imigrantów ekonomicznych nasiliły się po transformacji lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych w ich rodowitym kraju, kiedy to Romowie łatwiej dostawali możliwość wyrabiania paszportów i wyjazdów za granicę.
Po przyjeździe do Wrocławia Romowie osiedlali się w niezabudowanych jeszcze częściach miasta. We Wrocławiu koczowisko – baraki skonstruowane głównie z różnych twardych materiałów z odzysku – rozbudowano przy ulicy Kamińskiego. Same budowle pozbawione były elektryczności oraz stałego dostępu do wody, a ogrzewanie zapewniały samodzielnie skonstruowane urządzenia. Wokół panował chaos. Wolno chodzące zwierzęta czy porozrzucane przedmioty różnego rodzaju przeszkadzały sąsiadom, którzy regularnie składali w urzędach skargi na samozwańczych lokatorów. Niechcianym mieszkańcom Wrocławia nie pomagał również fakt, iż ich miejsca zamieszkania nie spełniały podstawowych wymogów sanitarnych.
Królowa Ciszy wprowadza nas w sytuację życiową Romów zamieszkujących obóz. Ich codzienność jest monotonna, jednak wśród niej swoją energią wyróżnia się dziesięcioletnia Denisa. Dziewczynka jest głuchoniema, nigdy też nie nauczyła się języka migowego. Nie przeszkadza jej jednak to w egzystencji pełnej szczęścia i energii. Wraz z koleżankami organizuje wyprawy do pobliskich dzielnic, przeszukując kontenery z odzieżą czy zabawkami. Regularnie też prosi przechodniów wrocławskiego rynku o datki. Ci jednak, co pokazuje obraz filmowy, ignorują ją. Wśród swoich rówieśników Denisa jest dyskryminowana, często nazywana nie po imieniu, a “Głuchą”. Jej codzienność zamyka się w obozie. Dla niej tragiczne warunki mieszkaniowe nie mają żadnego znaczenia. Znalezione w śmietniku taneczne filmy Bollywood są obrazem świata, do którego chciałaby przynależeć i który za sprawą wyobraźni sama sobie stwarza. Na tle baraków, wśród starych przedmiotów z odzysku i kolorowych ubrań suszących się na sznurkach, wystylizowana w kolorowe chusty, bransoletki i koraliki naśladuje choreografie przedstawione w produkcjach. Denisa przenosi krajobraz z podziwianych filmów do krajobrazu obozowiska, który w momencie jej tańca zmienia go w fantazyjną scenografię. Montaż wplata w dokument fragmenty teledysków z dziewczynką w roli głównej, angażując w nie innych bohaterów. Taniec jest jedynym językiem wyrazu dla dziecka i staje się jednocześnie motywem przewodnim filmu dokumentalnego, ukazującym niesamowity kontrast pomiędzy obrazem ekstremalnej biedy a dziecięcym, nieświadomym szczęściem. Towarzyszymy Denisie podczas wizyty u lekarza, kiedy to dostaje aparat słuchowy. Jesteśmy zatem świadkami uczenia się przez nią kolejnych dźwięków. Krajobraz pomaga dziewczynce w tym procesie, staje się dla niej paletą barwnych odgłosów. Denisa bada słuchem świszczące folie pokrywające dach baraków czy skrzypiące drzwi. Uderza w puste butelki, skacze po sprężynach, a każde z tych “instrumentów” wydobywa inny, nowy dla niej dźwięk. Obywatelom miasta przeszkadza koczowisko, dlatego do urzędu masowo zaczynają wpływać skargi na jego mieszkańców. Coraz częściej zaczyna przyjeżdżać tam policja, a sami Romowie monitorują sprawę za pomocą informacji telewizyjnych, w których trwa debata na temat ich wysiedlenia. Ten temat nie dotyczy jednak Denisy. Dziecko nie zdaje sobie sprawy, że wkrótce jej bezpieczeństwo oraz stabilizacja mogą zostać zachwiane. Ona sama kontynuuje beztroskie życie pełne tańca. Ostatecznie Romowie otrzymali nakaz eksmisji. Denisa oddzielona od swojej rodziny wyjeżdża do Rumunii, rodziny romskie rozjeżdżają się po Polsce, a koczowisko zostaje zrównane z ziemią.
Niewielki świat koczowników zamknięty został w wielkim mieście. Krajobraz baraków zestawiony jest z monumentalnym krajobrazem zurbanizowanego miasta. Bloki mieszkalne podkreślają niesamowite różnice w statusie mieszkańców. Obóz ulokowany jest daleko od wielkomiejskiego szumu. Widzowi wydawać by się mogło, iż takie warunki nie są godne egzystencji XXI wieku. Jednak świat (dla nas absurdalny!) jest domem i miejscem zabawy dziesięcioletniej Denisy. Przestrzeń przedstawiona w filmie za każdym razem współgra z dziewczynką, czasem jest dla niej schronieniem, a czasem sceną pokazową. Zwiefka w filmie wplata inspiracje kinem Bollywood, tworząc z obrazu smutku i nędzy – jak wydawać by się mogło po pierwszych minutach filmu – piękną musicalową opowieść, w której główna bohaterka gra samą siebie.
Film Zwiefki z 2014 roku – zważając na fakt, iż koczowisko rzeczywiście zostało rozebrane, a jego mieszkańcy przesiedleni – jest ostatnim zapisem stanowiącym wizualną dokumentację tego miejsca oraz całego procesu eksmisji, pokazanego od wewnątrz. W 2013 roku wpłynął ostateczny pozew ze strony Wrocławia o eksmisję Romów. Podczas samego procesu dochodziło do licznych nadużyć, np. sąd podczas rozprawy zapewnił niechcianym mieszkańcom tłumacza języka rumuńskiego, a nie romańskiego, którym większość z nich się posługiwała. We Wrocławiu od 2008 roku funkcjonowało inne, mniejsze koczowisko, które w 2015 roku zostało zdemontowane podczas nieobecności jego mieszkańców, w efekcie czego stracili oni cały swój dotychczasowy dobytek. Wobec tego nadużycia przedstawiciele społeczności złożyli skargę do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości w Strasburgu. Nie wiem, czy sam dokument Zwiefki miał rzeczywisty wpływ na zainicjowane przez miasto działania, jednak w 2018 roku dzięki programowi edukacyjno-społecznemu romskie rodziny zostały rozlokowane w różnych dzielnicach miasta. Przenieśli się do kilkunastu mieszkań wynajmowanych przez organizację pozarządową Fundację Dom Pokoju, w celu asymilacji.
Gdy oglądamy film Królowa Ciszy, pochłaniają nas dwa światy: ten rzeczywisty i wykreowany przez dziesięcioletnią dziewczynkę. Produkcja staje się pretekstem do rozważań antropologicznych, kulturowych oraz etycznych w kontekście nie tylko lokalnym, ale i światowym. Oglądamy wybrany fragment rzeczywistości, motywując się do indywidualnych refleksji na jego temat. To zapis krajobrazu, który mimo destrukcji pozostaje żywy w pamięci zbiorowej Romów oraz pamięci widzów. Pomimo tragizmu sytuacji po seansie odczuwalna jest radość. Pojawia się uśmiech dzięki musicalowym obrazom przeplatanym z historią opowiadaną z perspektywy dziecka.