Chcesz wejść do świata PC? Dziś chmura wydaje się najlepszą drogą do celu
Pecetowe granie na ultra od zawsze wiązało się z koniecznością zakupu sprzętu znacznie droższego niż konsola bieżącej generacji. Ale dziś o zakupie komputera gamingowego wielu może tylko pomarzyć, ceny podzespołów elektronicznych sięgają zenitu. I tu na scenę wkracza cloud gaming.
Wystarczy szybki rzut oka na cennik sklepów z elektroniką użytkową, aby uświadomić sobie, że klasyczny rynek pecetowego gamingu zatrząsnął się w posadach. Ceny zarówno podstawowych podzespołów elektronicznych, jak i kart graficznych wywindowano do tego stopnia, że dziś o zakupie komputera stacjonarnego mogą pomyśleć wyłącznie gracze z najzasobniejszym portfelem.
Paradoksalnie dziś o wiele lepszą inwestycją wydaje się zakup przenośnego komputera gamingowego. Nawet jeśli laptopy odstają pod kątem wydajności od pecetów o zbliżonej specyfikacji, to pandemia nie wpłynęła na wzrost ich cen w takim stopniu, jak na wzrost cen podstawowych podzespołów. Niestety nic nie wskazuje na to, że w ciągu kilku najbliższych miesięcy sytuacja ulegnie zmianie. Wręcz przeciwnie, prognozuje się, że wysokie ceny elektroniki użytkowej mogą utrzymać się aż do końca 2022 roku.
Pecetowcy z przestarzałym sprzętem albo ci, którzy dopiero przymierzają się do zakupu komputera, są dziś w kropce. Niezależnie od tego, czy zakupią sprzęt w zawyżonej cenie, zrezygnują z peceta na rzecz laptopa, czy odłożą modernizację na daleką przyszłość, muszą zdecydować się na kompromisowe rozwiązanie. A jego skutki będą odczuwać przez długie miesiące, jeśli nie lata. Chyba że porzucą klasyczne podejście do pecetowego świata gamingu i czasowo powierzą swój los chmurze obliczeniowej.
Wydaje się, że branża cloud gamingu właśnie wkracza w erę złotego rozwoju. Czas pandemii zmienił nasze podejście do pracy z komputerem. Nagle okazało się, że wiele zawodów na stałe przyspawanych do firmowych biurek może z powodzeniem świadczyć swoje usługi w miejscu zamieszkania, zdalnie łącząc się z serwerami pracodawcy. Zmodernizowaliśmy swoje domowe sieci, aby przystosować je do obsługi wielu urządzeń, zdalna edukacja wymusiła na społeczeństwie nauczenie się, jak funkcjonują usługi chmurowe. I choć wszystkie te działania miały charakter naprawczy, stworzyły solidne podwaliny do wyniesienia cloud gamingu na nowy, wyższy poziom.
Korporacje bezpośrednio zaangażowane w rozwój tego segmentu rynku doskonale zdają sobie sprawę z tego, że nadeszła chwila do zmasowanego medialnego szturmu. Pokazania się graczom odciętym od nowych technologii i wyciągnięcia do nich pomocnej dłoni, aby udowodnić, że wszystko, czego potrzebują do grania na pececie na ultra, mają już pod ręką. Nawet jeśli modernizowali komputer dobre kilka lat temu albo najbardziej gamingowym sprzętem w ich najbliższym otoczeniu jest smartfon z dużym ekranem.
Liderem w walce o napędzenie tej młodej gamingowej rewolucji wydaje się być firma NVIDIA, regularnie przypominająca o sobie w coczwartkowych zapowiedziach nowości z platformy GeForce NOW. Harmonogram wydawniczy usługi planowany jest w taki sposób, aby w każdym tygodniu przykuć uwagę graczy tytułami, które korespondują z tym, co dzieje się na rynku. Taki sposób komunikacji ma uczulić odbiorcę na to, że mamy do czynienia z pełnoprawną platformą głównego nurtu, choć funkcjonującą w odmiennej technologicznej rzeczywistości.
Ciekawym przykładem takiego real-time marketingu jest powiązanie rozdawnictwa Speed Brawl zorganizowanego przez Epic Games Store z zaprezentowaniem listy darmowych gier, które znajdziemy w zasobach serwisu. Dziś platforma GeForce NOW daje nam dostęp do 93 pozycji, które możemy przetestować, nie płacąc za nie ani złotówki. Oprócz wspomnianego już Speed Brawla znajdziemy tu m.in. Fortnite’a, Apex Legends czy Rocket League. Dodajmy do tego darmowe weekendy, które raz na jakiś czas pojawiają się na łamach Steama i czasowo wzbogacają ofertę platformy, a otrzymamy ciekawą usługę testową dla osób zaintrygowanych graniem w chmurze. W końcu w ramach darmowych, godzinnych sesji możemy przekonać się, czy taka forma zabawy nam odpowiada.
Konkurencyjne serwisy również wyciągają pomocną dłoń w stronę młodych graczy. Potencjał xClouda od Microsoftu możemy sprawdzić w ramach 30-dniowego okresu próbnego Xbox Game Pass Ultimate, który wyceniono na zaledwie 4 złote. Google Stadia pozwoli zaś nowym użytkownikom testować kilkadziesiąt gier, a po wygaśnięciu okresu próbnego umożliwi darmowe ogrywanie takich tytułów jak Destiny 2 czy Super Bomberman R Online.
Dodajmy do tego stałą współpracę z wydawcami, która owocuje jednoczesnym wydawaniem gier w tradycyjnej i chmurowej formie, a otrzymamy usługi gotowe do przejęcia części graczy pecetowych, którzy nie nadążają za rozwojem nowych technologii i nie są w stanie zmodernizować komputera, aby ogrywać najnowsze tytuły.
Microsoft regularnie udostępnia produkcje własnych studiów w ramach xClouda, gdyż korporacja twierdzi, że nie interesują ją, na jakiej platformie gramy. Liczy się tylko to, abyśmy odpalali ich gry. Z kolei wiele pecetowych gier już w dniu premiery na Steamie czy w Epic Games Store pojawia się w zasobach GeForce NOW. W tym tygodniu zadebiutowały tak m.in. Honey, I Joined a Cult, WRC 9 FIA World Rally Championship czy Gamedec.
Dodajmy do tego powszechną dostępność Stadii, xClouda oraz GeForce NOW na większości urządzeń elektronicznych, z których korzystamy na co dzień, a ujrzymy prężnie rozwijane medium, które już dawno wyszło z wieku dziecięcego. I właśnie wkracza w złotą erę swojego rozwoju.
O rychłym spadku cen elektroniki użytkowej możemy pomarzyć. Skalperzy windują ceny podzespołów o niskiej podaży, firmy technologiczne nie wyrabiają się z produkcją nowych sprzętów, a rozwój rynku kryptowalutowego oraz rosnące ceny metali rzadkich tylko utrzymują obecne, niekorzystne status quo. Prędzej czy później branża ustabilizuje się i koszt zbudowania peceta od zera przestanie przewyższać możliwości finansowe większości graczy, ale dziś nie sposób przewidzieć, kiedy do tego dojdzie.
W międzyczasie platformy cloud gamingowe mają szansę przyciągnąć do siebie nowe grono pecetowców nieszablonową ofertą dystrybucji gier. Owszem, wielu graczy wciąż sceptycznie podchodzi do tego rynku, ale czy nie podobnie wyglądała branża cyfrowej dystrybucji, kiedy powoli rozpoczynała swoją ekspansję? Steam we wczesnych latach rozwoju też był krytykowany, a wielu komentatorów i graczy uważało, że cyfrowe sklepy nigdy nie zastąpią wydań fizycznych.
Wszyscy wiemy, jak zakończyła się ta historia, Steam jest dziś pecetowym potentatem i nawet jeśli kupujemy grę w pudełku, najczęściej i tak przypisujemy ją do konta Valve albo innej platformy gamingowej. Do grania w chmurze też z czasem powinniśmy się przyzwyczaić, choć dziś ta technologia może wydawać nam się egzotyczna. Nie potrzebujemy wszak światłowodu z najwyższej półki, aby cieszyć się płynną rozgrywką, o wiele istotniejsza jest stabilność domowego łącza, a wraz z rosnącą popularyzacją routerów WiFi6 będzie o to coraz łatwiej.
Co prawda istnieje znikoma szansa na to, aby cloud gaming odniósł aż tak spektakularny sukces jak cyfrowa dystrybucja, ale dziś jawi się jako poważna alternatywa dla trudno dostępnych pecetów. Alternatywa, która zrywa z ograniczeniami klasycznych platform i daje nam szansę na to, abyśmy w ulubione tytuły grali tak, jak nam najwygodniej. Na starym pececie, laptopie, smartfonie, tablecie czy telewizorze sparowanym z inteligentnym pudełkiem NVIDIA Shield. Największą siłą tej technologii jest bowiem jej elastyczność, a jedynym ograniczeniem – stabilność połączenia internetowego.
Ograniczeniem, które w przypadku wielu graczy zostało przełamane w czasie restrykcji pandemicznych i przygotowania się do funkcjonowania w nowej rzeczywistości. Złożenie w 2021 roku komputera przystosowanego do grania w Cyberpunka 2077 na ultra wydrenuje budżet wielu graczy. Odpalenie gry w chmurze ograniczy się do kosztów zakupu tej produkcji oraz subskrypcji jednego z wybranych serwisów. Przyszłość gamingu kształtuje się na naszych oczach.
Źródło: Materiał opracowany we współpracy z firmą NVIDIA