Królestwo Kiczu, czyli serialowe guilty pleasures z dawnych lat
Każdy z nas ma taki serial, który ogląda z zapartym tchem, jednak wstyd się potem przyznać przed znajomymi, że jest się jego wielbicielem. Lecz kilkanaście lat temu przeżywaliśmy okres, który można nazwać globalną fascynacją swoistymi guilty pleasures.
Po koniec lat 80. ubiegłego wieku masowo powstawały produkcje telewizyjne, które nie grzeszyły złożoną fabułą, miały słabo napisanych bohaterów, ich intryga trzymała się tylko na dobre słowo, a jednak ludzie na całym świecie oglądali je ze swoistym uwielbieniem połączonym nieraz z dozą fanatyzmu. I my mieliśmy kilka kiczowatych produkcji, które oglądaliśmy namiętnie, a potem rozmawialiśmy o nich ze znajomymi. Dzisiaj nazwalibyśmy to zapewne masowym guilty pleasure. Z okazji premiery Baywatch przyjrzyjmy się serialom, którymi zachwycaliśmy się kilkanaście lat temu i które zapewne niegdyś jak nic określilibyśmy mianem kultowych. Oto moja Wielka Szóstka.
Słoneczny Patrol
Kto nie oglądał, niechaj pierwszy rzuci boją ratowniczą. Produkcja opowiadająca o perypetiach grupy ratowników dbających o bezpieczeństwo na plaży w Południowej Kalifornii bardzo szybko zyskała sobie spore grono oddanych widzów. Pytanie brzmi: dlaczego? Czy wynikało to z fantastycznej, pełnej zwrotów akcji fabuły, czy może ze świetnie zbudowanego tła społecznego? Oczywiście, że nie. Wszelkie niedostatki wyjątkowo słabej fabuły odchodziły w niebyt, kiedy na ekranie C. J. Parker biegła przez plażę w slow motion. Mężczyźni i chłopcy oglądali ten serial dla pięknych ratowniczek, wśród których brylowała Pamela Anderson. Kobiety zaś podziwiały dobrze zbudowane klaty ratowników na czele z Mitchem Buchannonem, w którego wcielał się David Hasselhoff. Mimo całego kiczu, jaki emanował z ekranu, do dzisiaj mamy do niej sentyment. Przyznajcie, żaden serial w historii nie zapewniał takich walorów wizualnych jak Baywatch. Wyobraźcie sobie także, że na pewnym etapie do roli syna Mitcha kandydował... Leonardo DiCaprio.
V. I. P.
Tego serialu także nie mogło zabraknąć w poniższym zestawieniu. Po tym jak Pamela Anderson opuściła piękne plaże Kalifornii i serial Baywatch, została gwiazdą nowej produkcji V.I.P. Historia zawarta w serialu jest prosta jak drut. Główna bohaterka, Valerie Irons, to prosta dziewczyna, która pewnego dnia ratuje słynnego aktora. Jako że zdobywa popularność, pewna agencja ochroniarska proponuje jej posadę szefowej, której nazwisko rozsławi firmę. Cały serial był kiczowatym połączeniem akcji, intrygi kryminalnej i humoru. Jednak oglądaliśmy go głównie dla Anderson, która ściągnęła przed telewizory rzesze fanów produkcji o ratownikach. Po części dlatego, że polubiliśmy ją i byliśmy ciekawi, jak sobie poradzi w nowej roli, a po części po raz kolejny dla walorów wizualnych, które prezentowała Valerie i jej koleżanki z firmy.
Mighty Morphin Power Rangers
Jako mały chłopiec wstawałem zawsze w sobotę i niedzielę wcześnie rano, aby obejrzeć ten serial. Fascynowały mnie pojedynki Wojowników Mocy pod wodzą Zordona z potworami wysyłanymi przez Ritę Odrazę i Lorda Zeda. Ten serial dla nastolatków stał się popkulturowym fenomenem. Każdy na podwórku bawił się w Power Rangers: wszyscy chłopcy chcieli być Czerwonym Strażnikiem, a dziewczyny Różową Rangerką. Nie przeszkadzało, że produkcja ta trąciła kiczem na kilometr, począwszy od strojów głównych bohaterów, na bitwach z kartonowymi budynkami w tle skończywszy. Wszyscy byli tego świadomi, ale cały czas czekali przed telewizorami, żeby zobaczyć kolejne przygody swoich herosów poruszających się w bojowych zordach. Do tej pory nie wiadomo, czy byli to superbohaterowie na miarę naszych czasów czy po prostu jedyni, jakich mieliśmy.
Nieustraszony
Kolejny serial na liście, którego gwiazdą jest David Hasselhoff. Policjant i jego najlepszy przyjaciel – inteligentny, gadający samochód – rozwiązują zagadki kryminalne. Już na pierwszy rzut oka zapowiada się miałką fabułę i słaby serial. Jednak w latach 90., czyli aż 10 lat po zakończeniu emisji w USA, emocjonowaliśmy się tą produkcją w naszym kraju i czekaliśmy z utęsknieniem na każdy odcinek. Wtedy, jako dzieciakowi, Knight Rider wydawał mi się świetnym serialem, a K.I.T.T. i Michael Knight świetnym ekranowym duetem. Dzisiaj z perspektywy czasu widzę tę serię jako kiczowaty twór pełen mankamentów, który obecnie nie miałby racji bytu. Mimo to w 2008 roku nakręcono remake serialu, jednak nie zyskał on popularności.
Thunder in Paradise
A tutaj mamy kicz w czystej postaci. Wydaje się, że twórcy mocno inspirowali się serialem Knight Rider, z tym, że chcieli przenieść akcję na tereny nadmorskie i bez wykorzystywania gadających maszyn. I tak powstała historia dwóch kumpli, którzy zbudowali supernowoczesną łódź, aby sprzedać swój pomysł marynarce wojennej. Kiedy jednak transakcja nie wypaliła, panowie musieli za pomocą swojego kosztownego gadżetu zarobić na spłatę pożyczki. W serialu zagrał popularny zapaśnik Hulk Hogan, a twórcy zaserwowali nam przedziwny koktajl komedii i akcyjniaka, tworząc prawdziwie egzotycznego serialowego Frankensteina. Mimo wszystko serial ten gromadził przed ekranami wielbicieli pięknych krajobrazów, wyścigów superszybkich motorówek i, oczywiście, urodziwych kobiet.
Renegade
Lorenzo Lamas w swojej popisowej roli. Przygody byłego policjanta, który został łowcą nagród, śledziło wiele osób na świecie, w tym masa polskich wielbicieli. Cały serial miał za zadanie, pod płaszczykiem sensacyjnej historii, przekazać takie uniwersalne wartości jak braterstwo, uczciwość i dbanie, aby moralny kompas zawsze wskazywał właściwy kierunek. Przyznam się, że uwielbiałem ten serial tych kilkanaście lat temu. Jednak gdy po czasie go sobie odświeżyłem, stwierdziłem, że po latach produkcja ta nie ma już takiej mocy i bardzo słabo się zestarzała. Dzisiaj Lorenzo Lamas na motorze bardziej wzbudzałby śmiech niż podziw. Jednak sentyment zawsze pozostanie!
A wy co dopisalibyście do powyższej listy?
Źródło: zdjęcie głowne: NBC