Nareszcie gram kogoś w swoim wieku- rozmawiamy z Holland Roden z serialu Lore
Holland Roden skradła serca widzów jako Lydia Martin z serialu Teen Wolf. Teraz możemy ją oglądać w nowej produkcji platformy Amazone pod tytułem Lore.
DAWID MUSZYŃSKI: Widzę, że ciągnie cię do produkcji o ciemnym klimacie. Dopiero co zakończyłaś pracę nad Teen Wolf, a znów widzimy cię w serialu o tematyce nadprzyrodzonej.
Holland Roden: Ten gatunek mnie lubi, a ja jego (śmiech). To był czysty przypadek. Jestem wielką fanką tego podcastu, więc jak usłyszałam, że jest robiony casting do serialu opartego na nim, musiałam spróbować. Poszłam z marszu. Nie przygotowywałam się jakoś specjalnie do roli przestraszonej kobiety. W końcu taką grałam przez ostatnie siedem lat.
Co takiego pociągającego jest w tych historiach, że podcast okazał się światowym sukcesem?
Kilka rzeczy. Po pierwsze jest on oparty na autentycznych wydarzeniach. Już sam ten fakt przyciąga ludzi. Lubimy słuchać niesamowitych historii które nie zostały zmyślone, a naprawdę miały miejsce. Druga rzecz to sposób, w jaki Aaron Mahnke prowadzi całą opowieść. To nie jest facet, który siedzi przed mikrofonem i po prostu mówi. On zadbał o całą otoczkę. O to, by słuchacz poczuł ten klimat grozy. Podobno dzięki temu więcej zapamiętuje.
Czyli do tej produkcji przyszłaś jako fan?
Dokładnie. Ucieszyłam się też, że w końcu mogę zagrać kogoś w swoim wieku. Przez ostatnie 7 lat grałam 20-latkę i nie powiem, było to nie lada wyzwanie. W Lore gram kobietę w moim wieku. Pamiętam, że w tym samym czasie zmieniła agencję, która się mną opiekowała i bardzo ich naciskałam, by mnie wcisnęli na ten casting. A gdy już było po wszystkim to dzwoniłam do nich z dwa razy dziennie, by się dowiedzieć, czy producenci się odezwali. Jestem przekonany, że w tym czasie wszyscy dookoła mieli mnie dość. Nękałam ich przez całe 3 tygodnie.
Ten serial jest szczególny…
Bo już nie robi się produkcji opartych na audycjach radiowych czy słuchowiskach. Takie rzeczy miały miejsce, gdy telewizja się kształtowała. Teraz szuka się tych „oryginalnych” pomysłów, które nie zawsze są ciekawe.
No to jak już tak zachwalasz Lore, to muszę zapytać. Kogo tam grasz?
Moja postać nazywa się Bridget Cleary. To kobieta, która żyła gdzieś w 1890 roku. Posiadała szwalnie, w której szyła sukienki. Była prawdziwą bizneswoman tamtego okresu. Zarabiała więcej niż jej mąż, co rzadko się zdarzało. Przez to dochodzi do pewnej kłótni, w której facet zakazuje jej wychodzić z domu. Nie wiemy, czy to przez zazdrość, czy może z obawy, że coś jej się stanie. Gdy wraca, Bridget zachowuje się w jego przekonaniu inaczej. Na tej podstawie dochodzi do wniosku, że jakaś inna istota przyjęła jej wygląd. Zostaje więc uznana za potwora. Zostają do niej wezwani egzorcyści. Okropna, ale i fascynująca historia.
A faktycznie coś ją opętało?
Wydaje mi się, że nie. W moim przekonaniu skazano niewinną kobietę. Ale jak było naprawdę, pewnie nigdy się nie dowiemy.
Ta sytuacja ma jednak pewne pozytywne zakończenie, jeśli można tak powiedzieć.
Tak. Bridget Cleary była ostatnią kobietą w historii Irlandii, która bezprawnie została torturowana, bo ktoś bez podstawienie posądził ją o to, że jest opętana. Jej mąż nawet odpowiedział przez sądem za to, co jej zrobił. Pod tym względem masz rację, ta historia ma pozytywne zakończenie. Może nie dla Bridget, ale na pewno dla wielu innych kobiet.
Ciężko było pożegnać się z ekipą Teen Wolf?
To była moja rodzina. Na moich oczach rodziły się gwiazdy takie jak Dylan O'Brien czy Tyler Posey. Przed tym serialem mało kto o nas słyszał, a teraz jesteśmy rozpoznawali na całym świecie. Niedługo przyjeżdżam do Warszawy na Comic Con. Gdyby nie Teen Wolf nigdy pewnie nie dostałabym takiej propozycji.
Jesteś zadowolona z tego, jak postać Lydii się rozwinęła?
Bardzo. Była zadufaną w sobie dziewczyną, która gardziła prawie wszystkimi dookoła. W ciągu tych wszystkich lat nauczyła się empatii. Stała się dziewczyną, którą polubiłam. Z którą chciałabym się przyjaźnić. Podobało mi się też, że w pewnym momencie okazało się, że ma moce Banshee. I to bardzo silne moce.
Bez mocy nie byłoby zabawy?
Byłoby na pewno mniej. Pewnie skończyłoby się tak, że byłabym ofiarą, którą trzeba ratować.
Ale wciąż tak się dzieje.
No bez przesady (śmiech). Lidya potrafi się też postawić. Czym późniejszy sezon, tym jej pewność siebie rośnie. W ostatnim to ona w dużej mierze walczy o powrót Stilesa. O jego pamięć. Ale faktycznie. W pierwszych sezonach, to ona jest dziewczyną, która najczęściej ładuje się w tarapaty. Ale to właśnie przez ten tupet i przekonanie, że cały świat należy do niej. Z tego na szczęście się wyrasta.
Źródło: zdjęcie główne: HollywoodLife