Polska dobrymi filmami stoi, czyli obiecujący polscy reżyserzy
Istnieje ogromna szansa na to, że polskie kino przestanie być postrzegane jako pełne kiepskich komedii romantycznych. Wszystko dzięki wysypowi obiecujących polskich reżyserów, którzy naprawdę czują kino i mogą zrobić wiele dobrego dla polskiej kinematografii.
Polskie kino ma się dobrze. Filmy rodzimych twórców przyciągają przed ekrany znacznie większą publiczność niż amerykańskie produkcje. Tylko u nas jest możliwe, że tak dobrze przyjęty przez fanów na całym świecie Deadpool przegrywa z Planetą Singli, czyli komedią romantyczną. Nie piszę tego z przekąsem. Twierdzę nawet, iż powinniśmy być dumni, że byliśmy wówczas jedynym krajem na świecie, gdzie pyskaty najemnik musiał przyjąć na klatę zwycięstwo Macieja Stuhra. Swoją drogą to dość zabawne, że w Polsce wciąż najlepiej sprzedają się słabo realizowane komedie (Planeta Singli mieści się jeszcze w granicach przyzwoitości), ale istnieje szansa, że niedługo to się zmieni. W ostatnim czasie można zauważyć nie tylko różnicę w jakości tworzonych filmów, ale także w podejściu widzów.
Gusta polskiej publiczności wiele razy były i wciąż są wystawiane na próbę. Ostatni film Patryka Vegi Botoks, wzbudził w tym temacie bardzo wiele kontrowersji. Jednak jego produkcje cieszą się zawsze rekordową frekwencją, co oczywiście nie świadczy o jakości tworzonych przez niego filmów. Zadowalające w tym wszystkim jest to, że kolejne twory tego reżysera powinny spotkać się z zupełnie innym przyjęciem przez widzów. Wspomniałem o zauważalnej zmianie podejścia do realizowanych przez rodzimych twórców produkcji, które jeśli są kiepskie, to mogą spotkać się z krytyką nie tylko znawców kina, ale także przysłowiowego Kowalskiego.
W Polsce tworzy się coraz więcej filmów. Związane z nimi festiwale cieszą się rosnącą z roku na rok popularnością, a widzowie zaczęli interesować się nie tylko światowym, ale także europejskim kinem. W ostatnim czasie zauważalna jest także różnorodność gatunkowa. Już nie tylko polskie komedie i kryminały trafiają na ekrany, ale również kino przygodowe, horror, a nawet science-fiction. Co znamienne, twórcy nie sięgają jedynie po gatunkowe klisze, ale dodatkowo potrafią się nimi bawić. Weźmy przykład debiutu Jagody Szelc z Festiwalu Filmowego w Gdyni - Wieża. Jasny dzień, gdzie reżyserka żongluje różnymi gatunkami. Mamy tu elementy kina komediowego, obyczajowego, a także horroru. Przywodzi to na myśl twórczość Luisa Banuela, znanego z dość kontrowersyjnej filmografii.
Renesans polskiej kinematografii symbolizuje cały zastęp reżyserów. Ostatnimi czasy głośno jest o Łukaszu Palkowskim, który szybko stał się gwarantem jakości. Gdyby jego produkcje umieścić w innych realiach np. w Stanach Zjednoczonych, to nikt nie zauważyłby, że to twórczość polskiego reżysera. W filmie Bogowie, Palkowski doskonale porusza się w obrębie jednego gatunku, prezentując iście amerykańskiego protagonistę. Inna sprawa, że postać Zbigniewa Religi to świetny materiał na ekranizację, ale potrzeba także chirurgicznej precyzji, by nie wpaść w pułapki. To samo udaje się Palkowskiemu w jego najnowszej produkcji Najlepszy, gdzie zaprezentowano historię Jerzego Górskiego. Jest to sportowy/biograficzny dramat na hollywoodzkim poziomie. Podobnie jak Bogowie, nie popełnia częstych błędów dla tego gatunku, ma w sobie coś świeżego i unikatowego.
W ostatnich latach to właśnie filmy biograficzne mogą pochwalić się najlepszymi recenzjami krytyków. Świetną robotę zrobił także Jan P. Matuszyński, który debiutował produkcją fabularną. Natomiast Ostatnia rodzina nie jest może stricte biograficzna, ale na pewno pozwala spojrzeć na życie rodziny Beksińskich z niezwykle ciekawej perspektywy. Film z 2016 roku otrzymał mnóstwo nagród i pokazał światu olbrzymi talent reżyserski Matuszyńskiego. Oglądając tę ekranizację, miałem właśnie taką nadzieję, że jest to dzieło młodego twórcy, który jeszcze nie raz zaskoczy polską publiczność.
Skoro mówimy o portrecie jednej z tak niezwykłych rodzin, jaką byli Beksińscy, to warto powiedzieć również o Cichej Nocy Piotra Domalewskiego. Reżyser przedstawił polską rodzinę podczas kolacji wigilijnej. Twórca filmuje tę mikrospołeczność z dużym wyczuciem - w przeciwieństwie do wizji Smarzowskiego prowincja nie jest identyfikowana z patologią czy siedliskiem wszelkiego zła. Ta rodzina po prostu pragnie chwili spokoju w dzień Świąt, ale też boryka się z różnymi problemami np. migracją. Podczas gali 42. FFF Jerzy Antczak powiedział, że w polskiej kinematografii następuje zmiana warty. Trudno się z tym nie zgodzić.
Do głosu dochodzi także coraz więcej kobiet. Będąc jeszcze przy kinie biograficznym, warto wspomnieć o Marii Sadowskiej i produkcji Sztuka kochania. Historia Michaliny Wisłockiej. Film zyskał bardzo pozytywne recenzje i miejmy nadzieję, że nie było to ostatnie słowo reżyserki. Mamy też wychodzące spod kobiecej ręki kino pełne kontrowersji. Właśnie takie zaprezentowała nam Agnieszka Smoczyńska w Córkach dancingu, która połączyła musical z romansem, a kino gore z romantycznymi balladami i nostalgiczną opowieścią o dojrzewaniu i sile miłości. Smoczyńska została okrzyknięta kobiecą wersją Quentina Tarantino (takie hasło widaniało na plakatach). Kontrowersyjna historia dwóch syren spotkała się z różnymi opiniami (niezwykle pozytywnie doceniona w Stanach Zjednoczonych), mimo to reżyserce z pewnością należą się brawa za podjęcie próby. Udanej czy też nie.
Urszula Antoniak to kolejne nazwisko, któremu powinniśmy się baczniej przyglądać. Co prawda, ta reżyserka jest w branży od dekady, ale z pierwszą poważną fabułą pojawiła się dopiero w 2011 roku. Jej debiut - Nic osobistego - to wrażliwa i świetnie zagrana opowieść o samotności i trudnych wyborach życiowych. Porusza także wątek śmierci, który jest tematem przewodnim Code Blue. Reżyserka chwalona jest przede wszystkim za dojrzały styl i dosadne, czasem ostre, ale także wrażliwe operowanie językiem filmu. Już niedługo będziemy mieli okazję zobaczyć jej nową produkcję z Jakubem Gierszałem w roli głównej, Pomiędzy Słowami. Osoby, które są już po seansie twierdzą, że jest to mniej udane dzieło Antoniak, ale wciąż trzyma niesamowicie wysoki poziom.
Komedia, a może psychologiczny dramat? Baśń czy realistyczna opowieść? Debiut fabularny Bodo Koxa to jeszcze więcej pytań. Filmografia tego reżysera jest niezwykle interesująca, jednak nie miał zbyt wielu okazji do zapisania się w świadomości widzów w Polsce. Jego najnowszy film Człowiek z magicznym pudełkiem powinien zmienić ten stan rzeczy. W twórczości mężczyzny widać znajomość kina oraz biegłość warsztatową. Zwłaszcza najnowsza produkcja Bodo Koxa ma okazję stać się kultową. Nie jest to najlepszy film jaki spłodziła kinematografia, ale z pewnością wiele scen na długo zapadnie w pamięć.
Film Pawła Maślony - kolejnego obiecującego reżysera - będzie można zobaczyć w kinach dopiero po Nowym Roku. Jednak już można usłyszeć, że film Atak paniki to świetna realizacja, którą publiczność podczas Festiwalu Filmowego w Gdyni była zachwycona, a Maślonę śmiało można zaliczyć do grona młodych i obiecujących reżyserów. Atak paniki to komedia, ale z bardzo specyficznym humorem, która może okazać się wyzwaniem dla widzów nauczonych innego podejścia, ale jak wspominałem - czas na zmianę tych przyzwyczajeń.
Na koniec słowo o Marcinie Koszałce, który zwrócił na siebie uwagę filmem dyplomowym Takiego pięknego syna urodziłam. Jest to krótka ekranizacja, która dokumentuje codzienne życie rodzinne. Kamera wędruje po mieszkaniu, zatrzymując się na poszczególnych lokatorach. Widzimy: kobietę, która bez przerwy narzeka na panujące w domu warunki, męża i oczywiście syna, co jest dość sprzeczne z tytułem. Film Koszałki uderzał spontanicznością i szczerością, a także doczekał się kolejnych części. Reżyser zadebiutował pełnometrażową fabułą, Czerwony pająk. Jest to opowieść o Karolu Kocie, znanym jako Wampir z Krakowa - seryjny morderca, który terroryzował tamtejszych mieszkańców w latach 60. ubiegłego wieku.
O rosnącej jakości polskiego kina i pojawieniu się młodych oraz zdolnych twórców powinno mówić się znacznie więcej i głośniej, by każdy zrozumiał, że nasze kino ma się w naprawdę dobrej kondycji. Dowodem na to niech będzie fakt, że niekórzy zostali pominięci w tym artykule, jak chociażby reżyserzy nowego kina wojennego (Jan Komasa - Miasto 44, Krzysztof Łukaszewicz - Karbala), przygodowego (Tomasz Szafrański - Klub włóczykijów, Marta Karwowska - Tarapaty) itd. Okazuje się, że nie mamy powodów do wstydu i wypada trzymać kciuki za dalszy rozwój i rosnący poziom.
Źródło: zdjęcie główne: materiały prasowe