Trudno jest omówić je wszystkie, trudno też wybrać te najlepsze – oczywiście, recenzje krytyków mogłyby być tu pewną podpowiedzią, jednak każdy ma swoje antypatie i sympatie, z którymi może nie zgadzać się reszta. Ja na przykład całkiem dobrze wspominam Sekretne okno, przez które pewnie teraz wielu fanów chciałoby mi odebrać możliwość wypowiedzi. Dlatego omówmy pokrótce, co działo się od lat 70., gdy szał na Stephena Kinga dopiero się rodził. Dla ułatwienia i większej przejrzystości tekstu lata 80. i 90. – gdy prawdziwy boom na Kinga trwał – zostały jeszcze podzielone na dwie części, pierwsza obejmują lata od 1980-1985 (lub 1990-1995) i drugie od 1986 lub 1996 roku. Pozwolę sobie również używać naprzemiennie słów „ekranizacja”, „adaptacja” i „na podstawie” jako synonimy, nie chcąc bawić się w odpowiednie kategoryzowanie (zresztą, trudno czasem ustawić odpowiednią linię pomiędzy „ekranizacją” a „adaptacją”). Jeśli jednak dana produkcja bardzo luźno powiązana ze swoim literackim pierwowzorem, postaram się to odpowiednio podkreślić. Koniec lat 70. Wielu pisarzy marzy, aby jego książkę zekranizowano. Oczywiście, może to wtedy przynieść więcej udręki niż radości (Rick Riordan nadal cierpi z powodu tego, co zrobiono z jego bogami olimpijskimi), ale prawda jest jedna: ekranizacja to rozgłos, rozgłos to pieniądze. A jeśli to dobra ekranizacja, to  już w ogóle można powiedzieć, że wszyscy mogą być zadowoleni. Jednak King miał szczęście nowicjusza – pierwsza ekranizacja jego debiutanckiej powieści stała się kultowa. Pytanie, czy mogłoby być inaczej, skoro nakręcił ją Brian De Palma? Carrie nie tylko znają wszyscy fani Kinga, ale również ci, dla których ważne jest poznać kultowe filmy, nie tylko te z gatunku horror. A Sissy Spacek na zawsze pozostała twarzą niezrównoważonej, biednej Carrie White. Nic dziwnego, że film pociągnął za sobą zainteresowanie twórców Hollywoodu, które zaowocowało powstaniem wielu kultowych już produkcji.  Zanim jednak przejdziemy do owocnych lat 80., warto jeszcze wspomnieć na serial, który powstał trzy lata później po Carrie. Miasteczko Salem to początkowo miniserial, który zyskał kilka nominacji, jednak prawdziwą „karierę” udało mu się osiągnąć jako film. Zresztą, tę wersję rozprowadzono po Europie i ją woli sam Stephen King. Fragmenty produkcji nadal można znaleźć w serwisie Youtube i choć minęło już tyle lat, nadal nie prezentuje się źle, choć czuć i widać w nim to, że powstał na przełomie lat 70. i 80. A jak już o latach 80. mowa… Początek lat 80. Lata 80. to oczywiście nic innego jak Lśnienie. Fantastyczna adaptacja (choć tu by właśnie bardziej pasowało „na podstawie”, patrząc na zmiany dokonane w wersji filmowej) Stanleya Kubricka i chyba najbardziej znienawidzony film Stephena Kinga. Widać, że Kubrick nie zamierzał mocno trzymać się fabuły książki, wybierając z niej to, co mu się podoba. I choć oczywiście do Lśnienia można mieć ambiwalentne uczucia, to bez niego prawdziwy boom na książki Kinga nie pojawiłby się. A Jack Nicholson nie zagrałby roli życia – lub przynajmniej jednej z kilku ról życia. Omawiając w tym momencie filmy do 1985 roku, można zauważyć pewne tendencje – to, że od 1982 do 1987 filmy powstawały co roku, a także to, że początkowo produkcje miały co najmniej całkiem niezłe recenzje, by później szybko stać się niewiele wartymi „produkcyjkami”. Jednak powróćmy do roku 1982 i następnego znanego nazwiska – George A. Romero. Reżyser Nocy Żywych Trupów połączył siły z samym pisarzem i tak stworzono Koszmarne opowieści, film-antologię. I choć krytycy zwracają uwagę, że tak jak antologie mają zwyczaju – zdarzają się segmenty lepsze i gorsze, to film świetnie łączy dowcip obu panów i ich potrzebę wywołania strachu u widzów. Następny rok to również bardzo dobry okres ekranizacji dla Stephena Kinga. Podkreślam słowo ekranizacji, bo w 1983 wyszły aż trzy(!) filmy na podstawie Kinga. Cujo, Martwa strefa i Christine – każdy wielbiciel Kinga zna te historie. Co prawda pierwsza z wymienionych produkcji otrzymała bardzo mieszane recenzje, jednak – chyba mogę zaryzykować takie stwierdzenie – stała się filmem o wiele bardziej kultowym, niż dwa pozostałe. Martwa strefa to znów znakomite nazwiska, nie tylko w obsadzie, ale również na stanowisku reżysera. W końcu główne role zagrali Christopher Walken i Martin Sheen, a kierował nimi nie kto inny tylko twórca Muchy – David Cronenberg. Przy tych dwóch produkcjach gwiazda  Christine może wydawać się trochę przygaśnięta. Choć tylko pozornie. Gdyby ktoś mi powiedział, że można stworzyć dobry horror o  krwiożerczym samochodzie, pewnie bym się jedynie ironicznie uśmiechnęła. Jednak seans Christine spowodował, że szybko zajrzałam do książki, równie dobrej, jeśli nie lepszej. Czy mogło być inaczej, skoro reżyserem tego filmu był jeden z najważniejszych twórców lat 70. i 80., teraz już trochę zapomniany przez młodą widownię, John Carpenter? Niestety, wraz z końcem roku 1983 pomału kończyła się również dobra passa ekranizacji prozy Stephena Kinga. Jeszcze Dzieci kukurydzy mimo złych recenzji stały się filmem kultowym i doczekały się ośmiu sequeli (ostatni powstał w 2018 roku), natomiast Podpalaczka nie może się pochwalić nawet sympatią samego Kinga, który stwierdził, że film jest bez smaku. A szkoda, patrząc na obsadę, która zasługiwała naprawdę na coś lepszego. W końcu w filmie wystąpili Drew Barrymore, Heather Locklear czy Martin Sheen. Rok 1985 to czas filmów o trochę lepszych recenzjach, choć zapomniane już przez widownię, wykluczając tu oczywiście fanów horrorów i Stephena Kinga. Oko Kota nie cieszyło się renomą ani wtedy, ani teraz. Trochę lepiej poradziła sobie Srebrna Kula, kultowa w pewnych kręgach. Jednak patrząc na tyle ekranizacji – obie nikną, zarówno w perspektywie lat 80. jak i tej o wiele większej. Koniec lat 80. Rok 1986 to dwa filmy na zupełnie różnych biegunach. Zacznijmy od tego, według mnie, ciekawszego, choć z przyczyn zupełnie innych, niż może się wydawać. Maksymalne przyspieszenie to nie tylko adaptacja krótkiego opowiadania Kinga. To również jego debiut jako reżysera – i patrząc na nominację do Złotej Maliny – nieudany na tyle, że autor sam stwierdził, że woli pozostać przy pisaniu. I mimo że film obrósł pewnym kultem, to może zostawmy go tam, skąd nigdy nie wyszedł – na obrzeżach obrzeży kinematografii. Zupełnie inaczej jest z filmem Stań przy mnie – jedna z najlepszych ekranizacji prozy tego pisarza, która powstała, a jednocześnie – jedno z tych opowiadań odległe od horrorowych konwencji. Stań przy mnie to wspaniały film o dorastaniu, a jednocześnie, jak przyznał sam King, jedno z najbardziej autobiograficznych jego dzieł. Warto również się z nim zapoznać dla wspaniałego Rivera Phoenixa (tak, nazwisko zbieżne z Joaquinem Phoenixem nieprzypadkowo), którego wielki talent odszedł za wcześnie. Następny rok był równie owocny – dwa filmy, choć już nie tak ciekawe jak te wcześniejsze. Creepshow 2 - Opowieści z dreszczykiem to teoretycznie pierwszy sequel ekranizacji powieści Kinga. Z drugiej strony, z samym pisarzem produkcję łączy niewiele. Sam King nie uczestniczył już przy tworzeniu scenariusza (zrobił to George A. Romero, który jednak nie zdecydował się na zajęcie tym razem stanowiska reżysera), a w samym filmie zekranizowano tylko jedno opowiadanie Kinga. Reszta to oryginalne pomysły, które nie były już tak dobre jak pierwsza część. Za to Uciekinier to ponowne odejście Hollywoodu od horrorów Kinga, a skupienie się na jego twórczości w innych gatunkach, co w latach 90. okazało się strzałem w dziesiątkę. Tu jednak mamy film bardzo osadzony w latach 80., z ciekawą rolą Arnolda Schwarzeneggera, a sama fabuła podobna jest do tego, co dekady później pokazały Igrzyska śmierci. A które filmy lepsze? To już pozostawiam do opinii czytelników, ze swojej strony powiem tyle, że szkoda, że Uciekinier również wydaje się trochę zapomniany w dzisiejszym świecie. Wspomnienie lat 80. zamyka Smętarz dla zwierzaków, które niedawno doczekało się remake’u. Choć w okresie swojej premiery film dostał słabe recenzje, to wraz z czasem, tak jak inne filmy na podstawie Kinga, zdobył wokół siebie pewien kult, przez co stworzono również dokument o powstaniu tego filmu, który miał premierę w 2014 roku. Początek lat 90. Lata 90. to nie tylko dalsze próby Hollywoodu do powtórzenia sukcesu Carrie, Lśnienia czy Stań przy mnie, ale również powrót prozy Kinga do telewizji. Rok 1990 to aż cztery produkcje – trzy na wielkim i jedna na małym ekranie. Opowieści z ciemnej strony jest często określana jako Opowieści z dreszczykiem 3, choć z Kingiem ma tyle samo wspólnego co sequel oryginalnego filmu – jedno . I mogło się wydawać, że 1990 nie będzie dobrym czasem dla Kinga (przynajmniej w kinach), aż do listopada tego samego roku, gdy na ekranach pojawiła się Misery z wybitną rolą Kathy Bates, która dostała za swoją grę, między innymi, Oscara, Złotego Globa czy Saturna. Misery pozwolił Bates na przedostanie się do pierwszej ligi Hollywoodu, potwierdził, że Rob Reiner ma rękę do ekranizacji, a jednocześnie film tchnął w Hollywood nową nadzieję, że proza Kinga może przynieść zarówno sukces komercyjny, jak i artystyczny. Warto jednak, nim przejdziemy do następnego roku, omówić jeszcze jedną produkcję. Tym razem chodzi o telewizyjną ekranizację To, która po prostu nie mogła się udać. Mając w pamięci, że premiera tej miniserii odbyła się jeszcze przed Misery, przyszłość To rysowała się w kiepskich barwach. Ostatnie filmy Kinga okazywały się w większości klapami, dodatkowo horrory kiepsko radziły sobie w telewizji. Jednak stacja ABC zdecydowała się zaryzykować, zwłaszcza z powodu sukcesu Stań przy mnie i to ryzyko opłaciło się. Dwuodcinkowe To stało się hitem i przez długi czas wydawało się, że nikt nie jest w stanie zrobić lepszej ekranizacji tej ogromnej powieści. Nic dziwnego, że telewizja trochę uwierzyła, że adaptacje specjalnie na mały ekran mogą być sukcesem. Z tego powodu już rok później na stacji CBS pojawiło się Oni czasem wracają, film  na podstawie opowiadania Kinga. Ta produkcja nie osiągnęła jednak sukcesu To. Za to w 1992 na ekranach kin zawitał Kosiarz umysłówz Piercem Brosnanem w roli głównej, który okazał się artystyczną klapą (Choć sam Pierce nie zniechęcił się do produkcji na podstawie Kinga – lecz o tym później). Na twórców czekały jednak jeszcze inne problemy – Stephen King podał ich do sądu za używanie jego imienia  w tytule (początkowo film nazywał się Stephen King's The Lawnmower Man), twierdząc, że film zbyt różni się od materiału źródłowego. I wygrał tę sprawę. W kwietniu 1993 pojawiła się następna ekranizacja z Timothym Huttonem w roli głównej (który ostatnio zagrał w innym horrorze, w serialu Nawiedzony dom na wzgórzu), a do reżyserowania prozy Kinga powrócił George A. Romero. Mroczna połowa miała problemy od początku – nakręcona pomiędzy rokiem 1990 a 1991, długo czekała na swoją premierę. A potem okazała się finansową klapą, pomimo niezłych recenzji i chwalonej roli wspomnianego wyżej Timothy’ego Huttona. W maju zaś ABC po raz drugi zdecydował się zaryzykować z twórczością Kinga i wypuściło Stukostrachy, które, niestety, okazały się zupełnie nie opłacać. Kiepskie recenzje nie zniknęły wraz z czasem, a w 2014 Stukostrachy dostały zasłużone trzecie miejsce w rankingu…. Najgorszych miniserii na podstawie prozy Kinga. Sprzedawca śmierci to ostatnia ekranizacja prozy Kinga w tym roku, która również nie miała szczęścia, mimo Maxa von Sydowa w obsadzie, i stała się klapą artystyczną i finansową. Rok 1994 był już bardziej łaskawy. Nim jednak przejdziemy do filmu, który wszyscy znają, warto wspomnieć o serialu Bastion z Garym Sinisem w roli głównej. Trzecia już miniseria na podstawie prozy Kinga emitowana przez kanał ABC tym razem okazała się sukcesem, zdobywając pozytywne recenzje. Jednak po paru miesiącach została zupełnie odsunięta w cień przez inną ekranizację prozy Kinga, tym razem wypuszczoną do kin. Skazani na Shawshank, bo oczywiście o tym filmie mowa, był ogromnym sukcesem artystycznym, który jednak na początku nie mógł się poszczycić dobrymi wynikami w box officie i dopiero później, kupowany na kasetach, osiągnął prawdziwy sukces. Jednak, co ważniejsze, stał się jednym z najważniejszych filmów na podstawie powieści Kinga, która wyprzedziła w sławie pisarza.   W 1995 również czekały na nas trzy ekranizacje. Maglownica to adaptacja opowiadania Kinga, która szybko okazała się klapą, choć doczekała się dwóch sequeli direct-to-video, jednak one już nie miały zbyt wiele wspólnego z dziełami Kinga. O wiele lepiej poradziła sobie Dolores, gdzie do ekranizacji powieści Kinga powraca Kathy Bates, znów z sukcesem, choć oczywiście, nie na takim na miarę Misery. Dolores to następna odskocznia od gatunku, z którym najbardziej jest kojarzony King, i skupia się na trudnej relacji pomiędzy matką i córką, za którą Bates i grająca jej dziecko Jennifer Jason Leigh dostały nominacje do Saturna. W maju zaś w telewizji pojawiły się na stacji ABC Langoliery znane również w Polsce jako Pożeracze czasu, jednak otrzymały mieszane recenzje. Koniec lat 90. Rok 1996 utrzymał złą passę zapoczątkowaną przez Langoliery i tak jedyny film wypuszczony na podstawie prozy Kinga – Przeklęty – okazał się fiaskiem. Również następny rok nie przyniósł zbytnio pozytywnych informacji. W kinach pojawiło się Nocne zło, luźna adaptacja opowiadania Nocny latawiec, któremu zabrakło polotu. Dziennikarze zwracali uwagę na brak dreszczyku i nieprzyjemną dziwaczność tego filmu. Nic dziwnego, że nikt w sumie o nim nie pamięta. Trochę lepiej działo się w telewizji, choć lepiej wcale nie oznacza, że dobrze. Lśnienie – ekranizacja, która była bliższa Kingowi i jego powieści, zdobyła w miarę pozytywne recenzje, była również jednym z chętniej oglądanych miniserii. Jednak nie zmienia to faktu, że poziomu filmu Kubricka telewizyjne Lśnienie nie miało jak osiągnąć, przez co i tak ta ekranizacja była skazana na porażkę, mimo swojego solidnego poziomu. Trucks i Autostrada strachu to produkcje zupełnie zapomniane i nic dziwnego.  Autostrada strachu to tak naprawdę ekranizacja dwóch opowiadań dwóch różnych autorów w jednym – pierwszego nie trzeba przedstawiać, drugim był Clive Barker, również związany z gatunkiem horroru. Oba filmy dostały kiepskie recenzje, a najciekawszą rzeczą w Autostradzie strachu jest to, że zagrał tam Christopher Lloyd, czyli nasz ukochany naukowiec z trylogii Powrotu do przyszłości. W 1998 roku powstały znów dwie ciekawe produkcje, choć ponownie – pisząc ciekawe, mam trochę co innego na myśli. Pierwsza, to telewizyjny serial Woh, czyli… indyjska adaptacja powieści Kinga To, która doczekała się aż 52 odcinków. Co prawda ten klaun wydaje się bardziej zmęczony życiem niż przerażający, jednak po Jokerze wiemy, że zmęczony klaun to niebezpieczny klaun. Druga produkcja to Uczeń szatana, którą wyreżyserował Bryan Singer, znany z dwóch dobrych filmów o X-menach, reszcie złych, a także, ostatnio, z oskarżeń o molestowanie seksualne. Jego dzieło nie miało szczęścia – okazało się klapą finansową, a w dodatku do sądu wypłynęło oskarżenie grających tam pomniejsze role nastolatków, iż zmuszono ich do nagości, mimo że od początku informowali, iż nie będą się z tym czuli dobrze. Film również musiał poradzić sobie z mieszanymi recenzjami, choć rola Iana McKellena była bardzo chwalona, a wielu recenzentów zwracało uwagę, że szkoda, iż poziom filmu nie dorastał do poziomu aktorstwa. Z drugiej strony, trzeba przyznać, że Bryan Singer podjął się naprawdę ciężkiego tematu – nazizmu, Holocaustu i specyficznej relacji między młodym chłopcem a zbrodniarzem wojennym. Jednak trzecie (według mnie, po Skazanych na Shawshank i Misery) i ostatnie objawienie lat 90. pojawiło się w 1999 roku. Wtedy właśnie odbyła się premiera Zielonej Mili ze znakomitą rolą Toma Hanksa i Michaela Clarke’a Duncana. Jednak jak mogło być inaczej, skoro tę adaptację wyreżyserował Frank Darabont, czyli reżyser Skazanych na Shawshank? Niestety, w przypadku Darabonta to była ostatnia tak udana produkcja na podstawie prozy Kinga. Jednak o tym więcej już w nowym tysiącleciu. Lata 2000-2009 Wraz z końcem XX wieku, zakończyła się również pewna epoka związku pomiędzy Hollywoodem i Stephenem Kingiem. Oczywiście, filmy i seriale nadal były kręcone, jednak po jakimś czasie nikt już nie oczekiwał hitu dzięki tej współpracy. I trochę czasu musiało upłynąć, by znów informacja o nowej adaptacji Kinga pojawiła się na pierwszej stronie gazet czy stron internetowych. Jednak zacznijmy od początku. Rok 2001 to oczywiście film Kraina wiecznego szczęścia z Anthonym Hopkinsem i nieodżałowanym Antonem Yelchinem, znanym najbardziej z serii filmowej Star Trek. Film, który zarobił tyle, ile na niego wydano (oczywiście, według oficjalnych informacji), otrzymał również bardzo mieszane recenzje. Rok później, dzięki telewizji NBC, widzowie mogli jeszcze raz zapoznać się z historią Carrie. I mimo że za sterami produkcji był między innymi Bryan Fuller, twórca Hannibala czy pierwszego sezonu Amerykańskich bogów, a sama Carrie miała dobrą oglądalność i zdobyła nominacje do kilku nagród, to recenzje krytyków były bardzo nierówne. Wielu nie widziało powodu, po co w ogóle ponowna adaptacja powstała, choć aktorka grająca tytułową rolę, Angela Bettis zdobyła uznanie za swoje przedstawienie postaci Carrie. W 2002 roku miała również premierę inna telewizyjna adaptacja znanego już filmu. Martwa strefa powstała dzięki amerykańsko-kanadyjskiej współpracy i była wyświetlana  pięć lat, aż do jej skasowania w 2007 roku. Rok później na ekranach zawitał Łowca Snów z Morganem Freemanem w obsadzie, film jednak nie zdobył ani uznania widzów ani krytyków, przez co szybko dostał miano porażki. Z ciekawostek, w tym samym roku miała również premierę indyjska wersja Misery pod tytułem Julie Ganapathi, która zdobyła pozytywne recenzje. Choć tych, co zechcą obejrzeć Julie i porównać z tą bardziej znaną adaptacją, muszę zaskoczyć – reżyser twierdzi, że nie znał filmu i nie wiedział, że w ogóle taki powstał, a sam po prostu był zafascynowany powieścią Kinga. W roku 2004 pojawiło się trochę więcej adaptacji powieści i opowiadań tego pisarza. Najpierw premierę miało Sekretne okno z Johnnym Deppem, film średnio udany, choć tak jak wspomniałam, ja uważam, że jest nie najgorszy. Następnie w telewizji miało swoją premierę następne Miasteczko Salem z młodziutkim Robem Lowem w głównej roli, które jednak nie zachwycił widzów. Na jesieni zaś widzowie znów mogli zawitać do kina na film na podstawie prozy Kinga, tym razem adaptacji mało znanego opowiadania. Jazda na kuli to następna kinowa klęska, z której nie byli ani zadowoleni widzowie, ani krytycy. W 2006 miały premierę dwie produkcje na podstawie kingowskiej prozy dla stacji telewizyjnych. Desperację pokazano na stacji ABC, która już nieraz współpracowała, mniej lub bardziej owocnie, z Kingiem. Za to osiem odcinków Marzeń i koszmarów przedstawiła stacja TNT i składała się z różnych opowiadań, w większości ze zbioru o tym samym tytule co serial. Rok 2007 to znów premiery kinowe. 1408 to powrót na chwilę do łask Johna Cusacka, aktora który szczyt swojej popularności osiągnął w latach 80. i 90., by w nowym wieku pomału zniknąć. Film o sceptycznym pisarzu, który musi poradzić sobie z istniejącym światem nadnaturalnym, okazał się ogromnym hitem. Nieźle poradziła sobie również Mgła, następna współpraca Frana Darabonta i Stephena Kinga, choć nie można już mówić o takim sukcesie jak za czasów Zielonej mili czy Skazanych na Shawshank. Oczywiście, jak można nie wspomnieć również o następnej indyjskiej premierze, czyli No smoking, która powstała z powodu sukcesów, jakim cieszyły się produkcje stworzone przez hinduskich twórców na podstawie dzieł Kinga. Tym razem zekranizowano jedno z opowiadań. Dwa lata później powstał film  Cadillac Dolana z Wesem Bentleyem, który został wyprodukowany w ramach direct-to-video  i telewizyjne Dzieci kukurydzy, oba niecieszące się dobrymi opiniami. I patrząc na to, jak kończyła się pierwsza dekada XXI wieku, nic dziwnego, że wiele osób stwierdziło, iż romans Hollywood i Kinga powinien się już skończyć. Lata 2010-2019 Amerykańscy twórcy rzadziej czerpali z twórczości Kinga, a na nowy film kinowy musieliśmy poczekać ładnych parę lat. W tym samym czasie powstawały nowe produkcje dla telewizji. Najpierw serial Przystań, choć to bardzo luźna adaptacja jednego z opowiadań, przez pięć lat była pokazywana na ekranach dzięki telewizji Syfy. W 2011 premierę miał dwuodcinkowy Worek kości z Piercem Brosnanem w roli głównej, który dostał mieszane recenzje i nie doścignął jakością oryginału. Dwa lata później premierę miał głośny serial Pod kopułą, który na początku wzbudzał wielkie zainteresowanie, a po pierwszym sezonie –  furorę. Niestety, jedynie ten pierwszy sezon sprostał wymaganiom widowni a dwa pozostałe szybko straciły widzów. W 2013 roku również po raz pierwszy od jakiegoś czasu wyprodukowano film na podstawie powieści Kinga. Oczywiście, filmowcy znów wzięli się bezpiecznie za Carrie. I choć produkcja nie była kompletną porażką, to nadal nie mogła się równać z oryginałem, który powstał prawie czterdzieści lat wcześniej. Pomału jednak King zaczął wracać do łask również kinowych twórców. Dobre małżeństwo, thriller na podstawie noweli pisarza o tym samym tytule, nie uzyskał pozytywnych recenzji od krytyków. Mało kto może również kojarzyć film Babcia, wyprodukowany w celu pojawienia się na DVD. Zaś Wielki Kierowca ostatni film z 2014 roku, wyprodukowany dla stacji Lifetime, otrzymał mieszane recenzje. Dwa lata później premierę miała Komórkaczyli następna próba powrotu Johna Cusacka do pierwszej ligi Hollywood. By powtórzyć sukces 1408 partnerował mu jeszcze raz Samuel L. Jackson. Niestety, film szybko został zmiażdżony przez krytyków i wypuszczony prosto na rynek video. O wiele lepiej poradziła sobie inna ekranizacja. Gdy 22.11.63 pojawiła się na platformie Hulu, od razu wzbudziła pozytywne zainteresowanie, a opinie krytyków jedynie potwierdziły, że jest to produkcja warta obejrzenia. Czy to oznaczało, że czeka nas teraz okres dobrych ekranizacji prozy Kinga? Jak pokazał czas – i tak i nie. Jednak przenosimy się do roku 2017, podczas którego było prawdziwe zatrzęsienie ekranizacji Kinga. Serial Mr. Mercedes na podstawie pierwszych stricte kryminalnych powieści Kinga został pozytywnie odebrany przez krytyków. Filmy jednak miały różną passę. Mroczna Wieża okazała się klapą, mimo że wszyscy oczekiwali ogromnego sukcesu. Jednak dobra gra Idrisa Elby i Matthew McConaugheya nie wystarczyła, by poradzić sobie z posiekaną fabułą. Zupełnie inaczej poradziła sobie ekranizacja To, która okazała się sukcesem, zarówno w oczach widzów, jak i krytyków, i na nowo rozbudziła nadzieję, że warto inwestować pieniądze w książki Kinga. Również dwa filmy dystrybuowane przez Netflix –Gra Geralda i 1922 okazały się pozytywnie przyjęte przez krytykę. Nic więc dziwnego, że pojawiły się następne. W 2018 roku premierę miał tylko Castle Rock choć jest on już bardzo luźno powiązany z twórczością Kinga – twórcy czerpali z prozy psiarza tylko bohaterów i miejsca, w których osadzał swoje opowieści King. Jednak warto o nim wspomnieć, zwłaszcza, że nie tylko możemy poznać bohaterów takich jak Annie Wilkies czy Diane „Jackie” Torrance (nazwiska fanom Kinga bardzo znane), ale również grają tu aktorzy znani z  ekranizacji powieści Kinga, jak Sissy Spacek, czyli Carrie z kultowego filmu z 1976 czy Bill Skarsgård, który pojawił się w najnowszym To jako klaun Pennywise. Rok 2019 był za to zatrzęsieniem ekranizacji Kinga w kinach. Począwszy od drugiej części To, choć trochę gorzej ocenianej niż pierwszy film. Smętarz dla zwierzaków otrzymał mieszane opinie, jednak poradził sobie bardzo dobrze w box-officie. Niestety, tego samego nie można powiedzieć o Doktorze Sen, mimo że zebrał najlepsze recenzje z trzech wymienionych tu filmów. Reżyser Mike Flanagan po raz kolejny zabrał się za prozę Kinga i udała mu się rzecz ciężka –  nie dość, że dobrze nakręcił tę ekranizację, to jeszcze potrafił ją połączyć zarówno z Lśnieniem filmowym, jak i książkowym, które (jak wspomniałam wcześniej) różnią się od siebie bardzo. Niestety, nie można tego samego powiedzieć o netfliksowym W wysokiej trawie, na podstawie wspólnego opowiadania Stephena Kinga i jego syna, Joe Hilla. Z jednej strony chwalono wierność tej adaptacji, z drugiej krytycy zwracali uwagę na brak zgodnego tonu całej produkcji. W styczniu 2020 roku swoją premierę ma The Outsider w produkcji HBO. Czy okaże się hitem? Czy może skończy jak wiele filmów i seriali z tego artykułu – zapomnianych lub specjalnie skazanych na zapomnienie z powodu swojego średniego lub niskiego poziomu? Jak na razie oceny serialu są pozytywne. I oby takie zostały. Zwłaszcza że zbliżają się następne produkcje, którego niedługo będziemy mogli oglądać na platformach streamingowych.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj