Trump, Seinfeld i Instagram – rozmawiamy z Thomasem Middleditchem z Doliny Krzemowej
Kiedy spotykam się z Thomasem Middleditchem w jednym z hoteli w Los Angeles, mam wrażenie, jakbym przeszedł przez szklany ekran oddzielający mnie od rzeczywistości Doliny Krzemowej. Middleditch nie tylko jest ubrany jak jego bohater, Richard Hendricks, ale też podobnie się zachowuje: nerwowo stuka w stół, unika spojrzenia w oczy, neurotycznie to podnosi, to naciąga kaptur. Nerwy wywołane stresującą sytuacją wywiadu czy raczej rozpierająca energia, która nie pozwala usiedzieć mu na miejscu? Pewnie jedno i drugie. Na szczęście dystans szybko udaje się skrócić. Kanadyjczyk czuje się znacznie spokojniej, odkąd wybucham śmiechem z pierwszego żartu, którym mnie raczy. Żarty powracają często, ale nie przysłaniają poważnych odpowiedzi na pytania o rozpadający się zespół bohaterów serialu, atak zwolenników Donalda Trumpa ani użycie technologii do naprawienia świata.
Artur Zaborski: Już na początku czwartego sezonu Silicon Valley Richard oddala się od zespołu. Czy tak określiłbyś temat przewodni całej serii?
Thomas Middleditch: Wydaje mi się, że nasz serial jest najlepszy, kiedy wszyscy działamy razem. Wytwarza się wtedy świetna energia, fabuła sama się komplikuje dzięki odpowiednim interakcjom między ludźmi. Jednak motywem przewodnim tego sezonu jest dążenie Richarda do utworzenia Internetu 2.0., co prowadzi do rozprężenia jego relacji z resztą brygady. Smuci mnie to, ale nie mam wpływu na losy mojej postaci.
Ale dzięki temu masz więcej scen na pierwszym planie, a to chyba nie powód do smutku!
Przeciwnie – nareszcie jest tak, jak chciałem! A mówiąc serio, w poprzednich sezonach czasami martwiłem się, że nie poświęca mi się wystarczająco czasu ekranowego. Według mnie to ważne, żeby publiczność nie straciła kontaktu z Richardem, bo to, czy mu się powiedzie, interesuje nie tylko mnie. Ale serial to gra zespołowa. Nie widzę powodu, żeby Dolina Krzemowa miała stać się dyscypliną indywidualną.
Poznałeś „prawdziwego” Richarda Hendricksa, czy gość, którego oglądamy w serialu jest tylko i wyłącznie twoją autorską kreacją?
Spotkałem wielu ludzi podobnych do niego, którzy mówią technicznym slangiem, a ja udawałem, że ich rozumiem! Poznałem protoplastów wszystkich naszych postaci. Swoją drogą, widzę sporo paraleli pomiędzy branżą IT a Hollywood.
Jakich?
Cała ta etykieta określająca, jak kto ma się zachowywać przy kim, wszystkie te uprzejmości, bankiety, zależności, kto kogo zna i kto z kim spał, kopanie pod sobą dołków, konkurencja. Te środowiska wcale się od siebie tak bardzo nie różnią. Podejrzewam, że wszędzie tam, gdzie w grę wchodzą naprawdę duże pieniądze, działają te same mechanizmy.
Czy próbujesz mi właśnie powiedzieć, że Richard sabotuje kolegów? Działa przeciwko nim?
Richard jest przyparty do ściany, dlatego decyduje się opuścić zespół i zająć się czymś innym. Jest opętany żądzą sukcesu, musi go odnieść za wszelką cenę. Nie chcę nic zdradzać, ale wpłynie to na jego działania, będzie musiał naruszyć swoje zasady moralne. Może w przyszłym sezonie czeka nas historia w stylu Breaking Bad? Szczerze mówiąc, na to liczę.
Jakie są reakcje ludzi z Doliny Krzemowej na wasz serial? Macie wśród nich fanów?
Jasne, niektórzy informatycy bardzo nas lubią. Odwiedziłem siedziby mnóstwa firm w Dolinie. Od razu warto zaznaczyć, że naprawdę mało kto ma taką możliwość. W wielu z nich pracownicy mówili mi: „Ta scenka z ostatniego odcinka to – wypisz, wymaluj – ja i mój przyjaciel. Jest prześmieszna!”. Inni mówili: „Nie mogę oglądać waszego serialu – to dla mnie zbyt traumatyczne przeżycie!”. Ci ludzie albo przeżywali podobne sytuacje, albo przeżywają je obecnie i nie chcą oglądać ich dodatkowo w wolnym czasie. Twórcy postarali się, żebyśmy stali blisko życia.
Skoro o tym mowa, jakie są ulubione aplikacje odtwórcy sztandarowej postaci Doliny Krzemowej w prawdziwym życiu?
Bardzo lubię Instagram. Czasem mam ochotę usunąć wszystkie aplikacje społecznościowe, ale nigdy jeszcze mi się to nie udało. Jestem ich oddanym użytkownikiem. Dużo też gram online. Ale najbardziej interesują mnie te projekty aplikacji, które mogą zmienić nasze życie w przyszłości. Niedawno rozmawiałem z jednym gościem z Doliny Krzemowej – opowiadał mi o aplikacji, która wykorzystuje dane satelitarne w celu wyznaczenia obszarów, gdzie potrzebne jest zastosowanie pestycydów. Stosowanie jej znacząco wpłynęłoby na ograniczenie zatruwania gleb. Dziś nie mieści nam się w głowie, że są aplikacje, z którymi przeciętny użytkownik nie będzie miał nigdy styczności, a które mają niewyobrażalny i najczęściej pozytywny wpływ na życie nasze i naszej planety.
Czy w dalszych odcinkach czwartego sezonu zobaczymy więcej scen z życia prywatnego bohaterów? Będziesz miał jakiś romans?
Cóż, nasz serial jest ze stajni HBO – nie zobaczycie za dużo codziennego życia, ale na pewno będzie dużo seksu!
Jak układają się relacje pomiędzy Richardem a „Jaredem”? Na początku nowego sezonu „Jared” wydawał się rozbity.
Nie dziwię mu się. Kiedy kręciliśmy, byłem cały czas w roli. Gdy Zach Woods, wcielający się w „Jareda”, wszedł do reżyserki, pogoniłem go stamtąd! Znajomość naszych bohaterów przechodzi poważną próbę, której krytyczny moment nastąpił, kiedy Richard zdecydował się odejść. Jednak kiedy potrzebuje pomocy, „Jared” jest pierwszą osobą, do której zwraca się z prośbą. Sam „Jared” najbardziej z całej grupy ceni właśnie Richarda, uważa go za człowieka z wizją. Ich wzajemny stosunek jednak znacząco zmieni się w tym sezonie.
Wasze relacje na planie wpływają na to, co dzieje się w serialu? Macie dużo miejsca na improwizację, ingerencję w scenariusz?
Od pierwszego dnia mieliśmy możliwość dodania czegoś od siebie. Mamy znakomity scenariusz, pełen różnych wątków. My, jako aktorzy, staramy się dodać od siebie ozdobniki – jakiś żart, komentarz. Nie staramy się zmieniać fabuły, dodajemy detale, a nasi reżyserzy to uwielbiają.
Niektórzy porównują wasz serial z Kronikami Seinfelda, przez wielu uważane za najzabawniejszy serial w historii telewizji. Dostrzegasz jakieś podobieństwo?
Jasne. Nie ma u nas scenarzysty porównywalnego z ultra neurotycznym i grubiańskim Larrym Davidem, ale w Dolinie Krzemowej na drobnych, ciekawych detalach scenarzyści potrafią zbudować całe odcinki. Niewątpliwie tak samo jak Kroniki Seinfelda, jest to serial o prawdziwym życiu, a nie o jego podkręcaniu. U nas oprócz gagów potrzebna jest też historia – dzięki temu udaje się nam osiągnąć to, że stoimy blisko życia. Nasz serial nie składa się jedynie z żarcików i Sheldona. Nasz serial to czarna komedia – bohaterowie mają mnóstwo zmartwień, które spędzają im sen z powiek.
Wy też macie sporo zmartwień przez serial. W listopadzie ty i Kumail Nanjiani zostaliście zaatakowani przez zwolenników Donalda Trumpa.
Nie ma co tego rozpamiętywać, było, minęło. Nie żywię do nikogo urazy z tego powodu. Gdybym poświęcał wywiady na ataki na nich, zaprowadziłoby to mnie donikąd. W tamtym czasie wszyscy byliśmy mocno rozgorączkowani. Ja zresztą nadal jestem. Nie mogę logować się na Twittera, bo to psuje mi humor na cały dzień. Nie chcę się zbyt mieszać w politykę, ale chcę powiedzieć, że dotyka mnie to, w jakich czasach żyjemy. Uważam, że Trump jest do bani i jestem bardzo zawiedziony, że tyle osób na niego głosowało. Mam nadzieję, że w pewnym momencie dostrzegą, że popełnili błąd. Choć z drugiej strony, kto wie, może to my jesteśmy w błędzie i za cztery lata kraj będzie miał się świetnie? Trudno mi to sobie wyobrazić, ale może tak być. Obie strony konfliktu są obecnie bardzo rozemocjonowane, trudno jest nam się porozumiewać. Nie możemy pozwolić opanować się tym emocjom.
Czy na planie rozmawiacie o polityce?
Nie, absolutnie nie. Niektórzy technicy popierają Trumpa, większość ludzi z ekipy ma jednak lewicowe poglądy. Praca nie jest miejscem na polityczne rozważania. Zwłaszcza Mike Judge, twórca serialu i scenarzysta, stara się być apolityczny – ma swoje poglądy, ale nie chce, aby serial był ich przekaźnikiem.
Sytuacja polityczna zmienia się szybko, ale jeszcze szybciej zmienia się świat nowych technologii. Próbujecie podążać za trendami, umieszczać je w serialu?
Czasem, gdy zobaczę jakiś ciekawy filmik związany z nowymi technologiami, podsyłam go scenarzystom, ale szanse na to, że odniosą się do niego w scenariuszu, są nikłe. Oni sami cały czas konsultują się ze specjalistami z branży, bo chcą, żeby serial był wierny rzeczywistości. Co do mnie – interesuję się technologią od dawna, ale obecnie mam znacznie większą świadomość procesów biznesowych stojących za produkcją używanych przeze mnie gadżetów. Dużo się dzięki temu serialowi nauczyłem o rzeczywistości. Mam nadzieję, że widzowie też.
Na zakończenie powiedz, jak podsumowałbyś bieżący sezon jednym słowem.
Super-emocjonalny, tak bym go nazwał. Kapela się rozpada – jak na to zareagują jej członkowie? To pytanie, od którego wychodzimy. Trochę jak Hitchcock, zaczynamy od trzęsienia ziemi! Ten sezon jest najbardziej emocjonujący i emocjonalny ze wszystkich.
Źródło: zdjęcie główne: HBO