AMD ma chęć na koronę króla gamingu. I może ją zdobyć
Najbliższy rok może okazać się przełomowy dla branży growej. Nie tylko dlatego, że wkrótce do sprzedaży trafią nowe konsole, zadebiutuje Google Stadia, a Cyberpunk 2077 pobije kolejne rekordy sprzedaży. AMD po latach gry w cieniu może w końcu odegrać się na swoich konkurentach.
Lipcowa premiera nowych układów od AMD dla osób nie śledzących ze zbyt dużą uwagą rynku gamingowego mogła być sporym zaskoczeniem. Firma, która przez kilka ostatnich lat tkwiła w cieniu konkurencji, nagle podjęła z nimi równą walkę, na dwóch frontach. O tym, jak korzystnie nowe karty graficzne i procesory od AMD wypadły na tle Intela oraz Nvidii, wspominałem tuż po ich premierze, był to jednak dopiero pierwszy krok na drodze do rewolucji, jaką chce rozkręcić ta korporacja.
Jeśli nie dojdzie do żadnych niespodziewanych przetasowań na rynku, wkrótce to AMD będzie rządzić branżą gamingową. Na wszystkich frontach.
Powoli do celu
Udany debiut nowych podzespołów z linii Ryzen oraz Radeon prawdopodobnie zaskoczył najbardziej zagorzałych fanów Intela oraz AMD, ale ci bardziej wnikliwi mogli przewidzieć taki scenariusz już bardzo dawno temu. Nawet jeśli korporacja nie dysponuje takimi zasobami finansowymi jak konkurencja, a jej układy przez kilka ostatnich lat odstawały swoją wydajnością od rozwiązań rywali, to AMD ma w zanadrzu coś, czego brakuje i Intelowi, i Nvidii. Głęboko zakorzenioną potrzebę innowacyjności.
Postawa ta jest doskonale widoczna na rynku procesorów. Intel od lat zapowiadał, że wprowadzi do sprzedaży wydajne układy wykonane w litografii 10 nm, tymczasem wciąż tkwi przy 14-nanometrowej architekturze. I według najświeższych przecieków sytuacja ta nie ulegnie zmianie co najmniej do połowy 2020 roku, kiedy (prawdopodobnie) zadebiutują procesory Intel Core 10. generacji.
Tymczasem AMD już w tym roku zaprezentowało światu 7-nanometrowe podzespoły, z kolei w przyszłym wprowadzi na rynek mikroarchitekturę ZEN 3 wykonaną w technologii 7 nm+. A niektóre przecieki sugerują, że już w 2021 roku firma będzie sprzedawać 5-nanometrową elektronikę. Być może podzespoły te nie będą idealne, ale rozwój procesu technologicznego na pewno wyjdzie firmie na dobre. Już Ryzeny z linii 3000 na równi konkurują z najwydajniejszymi procesorami z linii Intel Core, mimo iż są od nich zauważalnie tańsze.
Przejście na 7-nanometrową architekturę pozwoliło firmie podjąć także walkę na rynku kart graficznych. I nawet jeśli nowe Radeony nie są w stanie podjąć walki z układami RTX 2080 Ti, to w niższej półce cenowej stanowią atrakcyjny alternatywę dla sprzętu od Nvidii, zachwycając stosunkiem jakości do ceny.
Ale rynek pecetowy to tylko jeden z trzech kluczowych przyczółków, które pomogą AMD zbudować swoje gamingowe imperium. Są jeszcze dwie branże, w których firma może pokazać, na co tak naprawdę ją stać.
Sprzęt, który wyznacza standardy
Możemy twierdzić, że gry pecetowe pod kątem jakości doświadczeń biją na głowę konsolową konkurencję, ale w skali globalnej nie ma to większego znaczenia. W końcu twórcy topowych produkcji nie tworzą ich z myślą o posiadaczach maszyn za kilkanaście tysięcy złotych, którzy raz do roku wymieniają wszystkie podzespoły w swoim pececie. Dla nich najistotniejszy jest klient konsolowy, przesiadający się na nowy sprzęt raz na kilka lat. I tak się dziwnie składa, że jest to branża, w której AMD będzie rządzić niepodzielnie.
W przyszłym roku w końcu doczekamy się premiery konsol kolejnej generacji. Zobaczymy zarówno nowego Xboxa jak i PlayStation. Urządzenia, w których najważniejsze podzespoły wyjdą spod ręki projektantów AMD.
Konsola Microsoftu funkcjonująca obecnie pod nazwą Project Scarlett będzie napędzana procesorem opartym na mikroarchitekturze Zen 2 oraz układem graficznym Radeon NAVI. Nowa PlayStation również będzie skonstruowana w oparciu o te podzespoły. Przedstawiciele Sony zdradzili także, że pod obudową tego sprzętu znajdziemy także autorski układ dźwiękowy od AMD, który posłuży do symulowania rozchodzenia się dźwięków w przestrzeni.
Co ciekawe, nowe konsole mają nie tylko umożliwić płynną grę w rozdzielczości 4K. Pozwolą także korzystać z technologii ray tracingu, która miała być największą zaletą kart graficznych z linii RTX, tymczasem dziś jest wykorzystywana w pojedynczych tytułach. Mimo iż Nvidia miała w garści rozwiązanie znacząco wyróżniające jej sprzęt na tle konkurencji, nie potrafiła zrobić z niego użytku. AMD nie popełni tego błędu – firma prawdopodobnie zdaje sobie sprawę z tego, że jeśli nowe konsole mają wyglądać innowacyjnie na tle rynku pecetowego, ray tracing musi być w nich powszechnie wykorzystywany. I podejrzewam, że korporacja zrobi wszystko, aby zachęcić jak najszersze grono twórców do sięgnięcia po tę technologię już w pierwszych latach istnienia nowej generacji. Tylko w ten sposób uda się utrzymać obecne status quo i dalej zarabiać krocie na pewniejszym rynku gier konsolowych. Przynajmniej do czasu, aż nie przerzucimy się na granie za pośrednictwem.
Kolejny krok – w stronę chmur
Nvidia od wielu miesięcy testuje swoją platformę streamingową, która pozwala odpalać najbardziej wymagające tytuły za pośrednictwem internetu. Wielokrotnie miałem okazję korzystać z tej usługi przy testowaniu najróżniejszych niegamingowych laptopów i z czystym sumieniem mogę przyznać, że jestem nią zachwycony. Być może interfejs wygląda topornie i nie jest zbyt intuicyjny, ale całe to granie w chmurze działa naprawdę świetnie, zarówno jeśli strumieniuję gry po kablu, jak i za pośrednictwem Wi-Fi. Mimo to z jakiegoś powodu GeForce NOW nadal tkwi w wersji beta, zamiast zacząć masową ekspansję rynku.
Ale wkrótce Nvidii wyrośnie nie lada konkurent, który może stanowić poważne wyzwanie dla GeForce NOW – serwis Google Stadia. Platforma ma umożliwić płynne granie w chmurze nawet w rozdzielczości 4K, na niemal dowolnym sprzęcie. Smartfony, tablety, komputery stacjonarne, laptopy a nawet smart TV – Stadia będzie na każdym urządzeniu. I można krytykować Google za to, że serwis nie pojawi się w Polsce, jednak producenci gier pokładają spore zaufanie w tej technologii. Szef Larian Studio twierdzi nawet, że będzie ona bardziej przełomowa dla rynku gamingowego niż nowa generacja konsol i może pomóc tworzyć gry bez oglądania się na wydajność docelowego sprzętu. A co za tym idzie – znacząco podnieść poprzeczkę jakościową w kwestii fotorealizmu grafiki gier.
Ten nieco przydługi wstęp nie był bezcelowy, bowiem jednym z najważniejszych partnerów strategicznych Google w realizacji projektu Stadia będzie właśnie AMD. To ta firma odpowiada za stworzenie układów graficznych dla serwerów danych usługi streamingowej. Procesory serwerowe dostarczy prawdopodobnie Intel, o czym świadczy fakt, że podczas prezentacji Stadii wspomniano o technologii Hyperthreading opracowanej przez tę korporację. Co ciekawe, w trakcie konferencji w sekcji poświęconej architekturze systemu z nazwy wymieniono producenta układu GPU, milczeniem zbyto jednak twórców CPU. Nie można wykluczyć, że w obliczu rosnącej wydajności Ryzenów w przyszłości Google postanowi przesiąść się na procesory od AMD.
I to jednak jeszcze nie koniec. W czerwcu po internecie głośno zrobiło się o nawiązaniu współpracy pomiędzy AMD i Samsungiem, której efektem miałoby być powstanie w przyszłości smartfonów wykorzystujących układy graficzne od kalifornijskiej korporacji. Istnieje zatem spora szansa, że wkrótce powstaną gamingowe smartfony z miniaturowymi Radeonami na pokładzie.
Władza na wszystkich frontach
Ostatnie lata AMD mogło spędzić w cieniu większych i popularniejszych konkurentów. Ale jeśli wszystko pójdzie dobrze, firma może rozciągnąć swoje macki wpływów na całą branżę gamingową. Będzie niepodzielnie rządzić na konsolach, mieć spory udział w rynku streamingowym, dzielnie walczyć z Nvidią oraz Intelem w segmencie pecetów i rewolucjonizować granie mobilne. Jeśli uda się jej zrealizować ten szerokozakrojony plan, korona króla gamingu może zasłużenie trafić na głowę szefowej AMD, Lisy Su.
Otwartym pozostaje pytanie, jak taka domniemana dominacja wpłynie na nas, graczy. Dziś możemy uskarżać się na to, że Nvidia oraz Intel wyrosły na pecetowych monopolistów, ale rządzą one poszczególnymi segmentami branży gier. Jeśli jednak cały rynek gamingowy zostanie zdominowany przez AMD, po czym firma zachłyśnie się swoją wielkością i osiądzie na laurach, z punktu widzenia konsumenta niewiele się nie zmieni.
Zatem z jednej strony życzyłbym AMD wszystkiego co najlepsze, gdyż dziś korporacja nie boi się podjąć ryzyka, aby nadgonić konkurencję. Z drugiej zaś bardzo liczę na to, że zarówno Intel i Nvidia podejmą tę grę i zrobią wszystko, aby nie dać się prześcignąć swojemu rywalowi. Zdrowa konkurencja wszystkim wyjdzie na dobre.
Źródło: Zdjęcie: AMD