Będzie jeszcze jeden Pitbull! – wywiad z Piotrem Stramowskim, filmowym Majamim
Czy po tym, czego dowiedział się na planie Pitbulla, boi się wyjść na ulicę? Jaki stosunek ma do niego policja? Ile razy jeszcze wcieli się w Majamiego? O to wszystko zapytaliśmy Piotra Stramowskiego.
DAWID MUSZYŃSKI: Patrząc na liczbę projektów, w jakie jesteś obecnie zaangażowany, można spokojnie powiedzieć, że rok 2016 należy do ciebie.
PIOTR STRAMOWSKI: Powiedziałbym raczej, że to rok Pitbulla, bo to jest projekt, od którego wszystko tak na dobre się zaczęło. Zrobiliśmy dwie części tego filmu, które kosztowały mnie dużo czasu. Nie mogę nawet odejść od wizerunku wykreowanego przez Patryka Vegę, bo zaraz zaczynamy zdjęcia do kolejnej części. Między innymi dlatego mój bohater w serialu Na noże, Darek, ma brodę jak Majami z PitBull.
Widzom spodobał się ten wizerunek. T-Mobile postanowiło to nawet wykorzystać i zatrudniło ciebie oraz Maję Ostaszewską do swojej najnowszej kampanii.
Nasza para chyba się spodobała, więc na tej relacji została zbudowana kampania reklamowa. Jak na to teraz patrzę, to faktycznie wszystko się zbiegło w czasie, bo jeszcze była premiera filmu W spirali. Paradoksalnie to był mój pierwszy pełnometrażowy film, ale dlatego, że jest to kino autorskie, bez wielkiego budżetu, musieliśmy trochę poczekać na jego premierę.
Jak bardzo gra w Pitbullu odbiła się na twojej psychice? Nie jest to przecież wesołe i pogodne kino.
Każdy projekt zmienia aktora, ostatnio sam się o tym przekonałem. Moją świeżo upieczoną żonę poznałem przecież na planie filmu W spirali. Gdy przygotowywałem się do postaci Majamiego, mocno wsiąkłem w środowisko policyjne, by je zrozumieć, i nie ukrywam, że trochę z tej postaci we mnie zostało. Stałem się twardszy i trochę bardziej uodporniony na to, co dzieje się na ulicach. W tym zawodzie podoba mi się właśnie to, że mogę zobaczyć i przeżyć sporo sytuacji, których inaczej bym nie miał okazji doświadczyć.
Zaprzyjaźniłeś się nawet z Janem Fabiańskim, pierwowzorem filmowego Majamiego.
Majami to nie jest prawdziwa postać. Jest zlepkiem kilku policjantów, z którymi Patryk Vega miał styczność w trakcie zbierania materiałów do swojej książki Złe psy. Janek to super gość. Razem pracowaliśmy jeszcze przy krótkim metrażu. W Pitbull. Niebezpieczne kobiety wystąpił nawet w roli gangstera, a wcześniej był jedynie konsultantem. Co do naszej znajomości, to ja dotychczas poruszałem się w bardzo hermetycznym środowisku, ale im dłużej gram, tym więcej bardzo ciekawych ludzi poznaję.
Pitbull zmienił twoje spojrzenie na pracę policji w Polsce?
Nabrałem do nich wielkiego szacunku. Im więcej zacząłem się dowiadywać o ich pracy, tym większy strach mnie ogarniał. Przeciętny obywatel pracę policji zawęża do wystawiania mandatów za przekroczenie prędkości czy picie alkoholu w miejscach publicznych. Większość z nas nie wie, na czym ta praca naprawdę polega, z jakimi strasznymi obrazkami funkcjonariusze mają do czynienia na co dzień. Znajdowanie zmasakrowanych zwłok czy zbieranie ludzkich szczątków z torów kolejowych nie mieści się nawet w naszej wyobraźni, a dla nich jest to chleb powszedni. Praca na planie Pitbulla wydarła mnie z mojego kolorowego, bezpiecznego świata i pokazała, jaki jest on brutalny.
Która z poznanych historii przeraziła cię najbardziej?
Pamiętasz scenę, gdy Babcia, grany przez Bogusława Lindę, w mundurze policjanta wrócił po dziewczynkę, która była świadkiem morderstwa swoich rodziców? Ostatni kadr, jaki widzimy, to zdjęcie z kamery przemysłowej. To chyba ta historia wywarła na mnie największe wrażenie.
A jak funkcjonariusze reagują na ciebie podczas spotkań?
Nie reagują. Ostatnio w ciągu dwóch dni dostałem dwa mandaty, każdy na 200 zł i 6 punktów karnych, i to na tej samej trasie, więc żadnej taryfy ulgowej nie mam. (śmiech)
Wspomniałeś, że kręcicie jeszcze jedną część Pitbulla. To oznacza, że nowe otwarcie będzie trylogią?
Takie było początkowe zamierzenie. Wiem, jak ta historia ma wyglądać; wszystkie trzy filmy będą tworzyć spójny obraz Majamiego. Wiele osób pyta mnie, czy już się nie znudziłem, grając tę postać. Więc odpowiadam, że nie, bo o ile wiem, najciekawsze jeszcze przede mną.
A brakuje ci czegoś w tej postaci? Chciałbyś pokazać jej jakąś cechę, nowe oblicze?
Chciałbym pokazać, jak tworzy się psychika tego chłopaka, jego słabości. Co się wydarzyło w jego życiu, że zachowuje się tak, a nie inaczej. Widzowie już wiedzą, że coś złego go spotkało, ale nie mają pojęcia co. Wydaje mi się, że może być to bardzo interesujące, ciekawe do zagrania, pełne emocji. Przeczytałem ostatnią książkę Patryka i niezmiernie chciałbym pokazać zmianę psychiki policjanta pracującego pod przykrywką. To może być rozwojowe doświadczenie aktorskie.
Jest jeszcze jakiś aktor, z którym chętnie byś się zmierzył na planie? Zobaczył go w roli czarnego charakteru?
Cezary Pazura. Koniec kropka.
W serialu Na noże grasz trochę takiego chama, zachowaniem wcale tak bardzo nieodbiegającego od Majamiego. Podobają ci się takie role?
Nie chciałem zagrać postaci, która może być odbierana jako cham. Zastanawiałem się, jaka jest motywacja Darka, bo w scenariuszu nie znalazłem żadnej sceny, która by go pokazywała jako dobrego człowieka. Na razie jest strasznym gościem, z którym prywatnie nie chciałbym mieć nic wspólnego. Rolę tę potraktowałem więc jako wyzwanie. Grając Darka, starałem się przede wszystkim go zrozumieć, bo nie wierzę, że ludzie z natury są źli. Przedstawiłem go jako perfekcjonistę, który źle traktuje ludzi i wkurza się na świat, gdy ten nie daje mu tego, czego on chce. Przyznaję, że czekam na moment, kiedy moja postać zrozumie, iż należy zwracać uwagę na innych ludzi, a wtedy dużo szybciej osiągnie się to, czego się pragnie.
Wojtek Zieliński zdradził mi kiedyś, że specjalnie do tego serialu nauczył się błyskawicznie kroić. A ty?
Też zdobyłem tę umiejętność. Skroiłem chyba tonę ogórków. Muszę przyznać, że nauka krojenia jest z tego wszystkiego najbardziej widowiskowa. Oprócz tego posiadłem wiedzę o kuchni molekularnej, która niestety w domu jest bezużyteczna, bo nie mam odpowiedniego sprzętu, by ją wykorzystać. Nie zrobię w domu kulek sferycznych. (śmiech)
Czyli jak wracasz do domu, to mówisz „Kochanie, ja tylko pokroję, a reszta należy do ciebie”?
Coś w tym jest. (śmiech) A tak na poważnie - oboje lubimy gotować. Moja żona robi świetne zupy.
Widziałbyś się w sitcomie lub komedii? To dość trudny format dla naszych rodzimych aktorów.
Chętnie bym spróbował, bo to coś nowego. Ciekaw jestem, jak wypadłbym w takim repertuarze. Nasza kinematografia ma z komediami spory problem. Zatraciliśmy gdzieś filmowe poczucie humoru.
Ale brakuje go naszym scenarzystom?
Nie wiem. Może to polega na tym, że w sposobie tworzenia scenariuszy funkcjonują u nas pewne schematy, które są przestarzałe i już się nie sprawdzają. Trudno mi się na ten temat wypowiadać, bo nie dostaję scenariuszy komediowych. Przynajmniej na razie. Może to też wynikać z tego, że producentom brakuje odwagi. Najlepszym przykładem tego jest genialny serial Artyści, który Telewizja Polska puszcza o takiej porze, że pewnie mało kto go ogląda. A szkoda. Ja go obejrzałem i się zakochałem. Wiem, że może mam inny odbiór tej produkcji, bo opowiada on o mojej branży. Bardzo celnie ją punktuje. Jest znakomicie napisany, zabawny i grają w nim świetni aktorzy. Ja to kupuję, bo jest na poziomie.
Zgadzam się z tobą w stu procentach.
No widzisz. Mnie się podoba, tobie się podoba, moi znajomi są zachwyceni, a i tak pewnie serial nie zostanie przedłużony, bo nie jest kolorowy i plastikowy. Nie wiem, dlaczego ludzie decydujący o produkcji programów telewizyjnych uważają, że telewidzowie lubią nadmiar plastiku na ekranie, że jak coś jest realistycznie przedstawione, to już nie będzie się oglądać. To jest błąd. Przez to odnoszę wrażenie, jakbyśmy bali się jakości. Jeśli coś jest za dobre, to automatycznie wiele osób decyzyjnych to odrzuca. Paradoksalnie wydaje mi się, że przez to, iż tak rzadko mamy okazję oglądać takie produkcje, wielu młodych twórców ma szansę się wybić. Zrobić coś w kontrze do tego, co mamy obecnie w telewizji i co nas tak bardzo wkurza. Obecnie jest wiele miejsc, gdzie można się zaprezentować, jest przecież Internet.
HBO daje swoim reżyserom taką możliwość podczas pracy na planie seriali Bez tajemnic, Wataha czy ostatnio drugi sezon Pakt.
Dokładnie. Oni znakomicie wyczuli, że ludzie chcą jakości, nie ilości. Dlatego telewizja powoli umiera. Zastępują ją platformy internetowe, takie jak HBO GO, Netflix i VOD, które zaczynają coraz częściej tworzyć własny kontent na bardzo wysokim poziomie. To jest moim zdaniem przyszłość.
Źródło: fot. materiały prasowe