Kapitan Marvel – słabe zwiastuny, dobry film MCU?
Kapitan Marvel to pierwszy samodzielny film MCU o superbohaterce. Jednak promocja nie jest zachwycająca i jest to dla mnie coś niespotykanego w Kinowym Uniwersum Marvela.
Captain Marvel to film, który wzbudza mój niepokój. Zamiast czuć ekscytację na debiut pierwszego samodzielnego widowiska MCU z superbohaterką, towarzyszy mi jedynie obojętność. Z tego, co obserwuję w komentarzach w Polsce i na świecie, nie jestem w tym odosobniony. Co może być tego powodem? Wygórowane oczekiwania, którym Marvel nie jest w stanie sprostać? Podbijanie hype'u przez Brie Larson, która zapowiadała, że zwiastun rozniesie internet, a... nic nie zrobił?
Spójrzmy na same trailery, które pod kątem montażu, zachęcenia czy czegokolwiek, są strasznie nijakie. Mamy parę money makerów (efekciarskich scen mających zachęcić do kina) i bardzo powierzchownie sugerowaną fabułę. Problem w tym, że one nie wywołują żadnych emocji czy jakiejkolwiek reakcji z mojej strony. Coś, czego chyba nie miałem przy żadnym filmie MCU. Nawet przy obu częściach Ant-Mana, które choć nie miały zwiastunów zachwycających, były jakieś i prezentowały styl. Tego samego nie mogę powiedzieć o Kapitan Marvel i to wzbudza jakąś tajemniczą niechęć. Prawda jest taka, że gdyby ta superprodukcja nie była częścią Kinowego Uniwersum Marvela, po takich trailerach zapowiadano by spektakularną klapę. Tego typu promocja nie gwarantuje ani hype'u, ani emocji, ani zachęcenia do kin.
A może po prostu Marvel jest w tej chwili na etapie, że wszystko im jedno? Kapitan Marvel została zapowiedziana w filmie Avengers: Infinity War i wielu widzów czytających coś więcej na temat, wie, o co chodziło w scenie po napisach i wie, że ten solowy film może odegrać ważną rolę w budowie MCU. W końcu wszyscy oczekujemy, że Kapitan Marvel pomoże w walce z Thanosem w Avengers: Endgame, prawda? Dlatego też i tak każdy wielbiciel gatunku pójdzie, by dowiedzieć się, kim jest, dlaczego jest ważna i jaka jest jej historia. Trailery nie mają na celu zachęcać zachęconych. Być może jesteśmy na etapie, że filmów MCU - nawet solowych - nie ma potrzeby promować. Ludzie z Marvela są świadomi, jak Avengers: Wojna bez granic działało na widzów i prawdopodobnie w tym aspekcie to wykorzystuje. MCU staje się samonapędzającą machiną, która będzie godna prac doktorskich na temat form promocji.
Nie zrozumcie mnie źle. Jestem świadomy, że bliżej premiery być może Marvel zbuduje jakiś większy hype. Mam jednak złe skojarzenia z filmem Han Solo: Gwiezdne Wojny - historie. Trailery obu produkcji wywołują u mnie takie same odczucia. Niepokoję się więc, że dostaniemy jeden ze słabszych filmów MCU, bo trailery poza efekciarskością nie są w stanie nadać temu wyrazu. Nie mówię nawet o jakiejś rywalizacji z Wonder Woman i jej przełomowym sukcesie. Na tym etapie nie widzę tutaj postaci, które są w stanie rywalizować o box office'owe rekordy. Sama marka MCU zapewni sukces komercyjny, ale od takiego filmu tego uniwersum chyba oczekuje się więcej.
Mam też teorię, że brak pokazywania czegoś więcej jest tutaj świadomym wyborem, podobnie jak to będzie przy promocji Avengers 4. Gdy fabuła sama w sobie jest tak spoilerowa, że wyjawienie czegokolwiek więcej może po prostu zdradzić za dużo. W przypadku Kapitan Marvel podejrzewam, że z uwagi na znaczenie tej postaci dla Avengers: Endgame, ten film może wprowadzić nas do walki z Thanosem lepiej, niż tego oczekujemy. Jestem świadomy, że fabuła rozgrywa się wiele lat wcześniej, ale... kto wie, czy na pewno cały film to lata 90.? Nie jest wykluczone, że asy w rękawie nie tylko w opowieści dadzą nam do zrozumienia coś ważnego na temat Avengers 4, a także przyszłości MCU. W końcu Skrulle i Kree to w komiksach rasy dość ważne i ich konflikt na skalę galaktyką może być jednym z wątków na przyszłość.
Moją największą obawą po zwiastunach jest jednak Brie Larson. Aktorka wybitna, z Oscarem na koncie, ale na razie nie błyszczy. Tak jak nie błyszczała w superprodukcji Kong: Skull Island. A jeśli postać nie będzie taka, że od razu wciągniemy się w jej historię, może to być problem. Po prostu obawiam się, że możemy mieć do czynienia z aktorką, która w kinie artystycznym jest wybitna, a w blockbusterach jest zagubiona. To trochę czuć w trailerach, ale mam nadzieję, że to mylne wrażenie. Wszyscy wiemy, jak to wygląda w przypadku Natalie Portman w trylogii Prequeli Gwiezdnych Wojen oraz w dwóch częściach przygód Thora.
Marvel przeważnie wie, co robi, i ostatecznie dostarcza produkt satysfakcjonujący dla większości odbiorców. Mam nadzieję, że w tym przypadku ta samonapędzająca się machina także zapewni nam rozrywkę, jakiej oczekujemy. Czasem tak jest, że im gorszy zwiastun, tym lepszy film... choć rzadziej przy największych widowiskach. Chciałbym, aby tak było przy Kapitan Marvel, która - powiedzmy sobie szczerze - z uwagi na wydarzenia w Avengers: Wojnie bez granic - jest tylko filmem umilającym czas oczekiwania na Avengers: Endgame. Liczę, że przynajmniej ważniejszym, niż się zapowiada.
Źródło: zdjęcie główne: materiały prasowe