Motyw wszechobecny w kinie, czyli wszystkie smaki zemsty
Staranne dobranie wszystkich składników cechuje największych mistrzów fechtunku. To się tyczy nie tylko kuchni, ale także reżyserów tworzących filmowe dzieło. Tak samo jak trzeba uważać z ilością dodawanej soli i pieprzu, tak ostrożnie należy operować motywem zemsty. Jak zmieniały się na przestrzeni lat filmy oparte na tym motywie?
Zestawienie motywu zemsty i jedzenia nie jest tutaj przypadkowe. Chyba każdy lubi jeść, tak samo wielu z pewnością uwielbia oglądanie na ekranie odwetu bohaterów. Mówią przecież, że zemsta może być słodka, a najlepiej smakuje na zimno. Dodanie do swojego filmu motywu zemsty nie zagwarantuje jednak sukcesu. Dokonywane przez bohatera czyny mogą prowadzić jedynie do eskalacji przemocy i poczucia niedosytu. Kino zna całe mnóstwo źle sporządzonych dzieł, ale nie brakuje też wykwintnych dań. Jak zmieniało się na przestrzeni lat korzystanie z motywu zemsty?
Literatura i kino uwielbiają bohaterów, którzy pragną odwetu za wyrządzone krzywdy. To nie tylko tworzy okazję do sporządzenia ciekawej historii, ale także powoduje moralne rozterki. Czy mamy prawo do samodzielnego wymierzania kary? Fani kina z pewnością poznali już całe mnóstwo różnych sposobów na dokonanie zemsty. Popkultura przemieliła to danie na tysiące różnych sposobów i nie zawsze wychodziły z tego smakowite kąski. Pamiętajmy, że silny motyw zawsze towarzyszy dobrze opowiedzianej historii. To jest domena wszystkich bardziej udanych produkcji opierających się na zemście bohatera. Widza nie zainteresuje człowiek mszczący się za potrącenie go łokciem na ulicy. Tutaj trzeba czegoś znacznie większego.
Świetnym przykładem takiej postaci jest Hrabia Monte Christo Aleksandra Dumasa. Młody marynarz, niedługo powinien zostać kapitanem statku, zostaje niesłusznie oskarżony o spiskowanie przeciwko swojemu krajowi. Ucieka z zamku d'If, by dokonać zemsty. Przez ludzką zawiść i zazdrość traci narzeczoną, ojca, posadę oraz młodość. Zemsta będzie jednym z motorów napędowych jego kolejnych działań. Jest to idealny materiał do zaadaptowania w kinie, co oczywiście wielokrotnie czyniono. Dlaczego jednak nie do końca ta sztuka się udawała?
Hrabiego Monte Christo adaptowano wiele razy, pierwszy raz już w 1908 roku. Najbardziej jednak znanym dziełem jest to z 2002 roku z Jimem Caviezelem w głównej roli. Fani Dumasa nie byli chyba jednak zadowoleni. Brakuje w tym filmie przede wszystkim refleksji o dokonywanej zemście. Mamy tutaj fantastyczny materiał źródłowy z genialnie zarysowanym motywem, ale nie został on odpowiednio przeniesiony przez twórców. Tak jakby scenarzysta wziął pierwowzór, wybrał z niego najlepsze elementy (w swoim mniemaniu) i spłycił, by pasowały do dzieła filmowego.
Zemsta w kinie oczywiście ewoluowała i zmieniała swoje oblicze. W latach 60. szwedzki reżyser Ingmar Bergman stworzył Jungfrukällan. Historia skupia się na średniowiecznej zamożnej rodzinie. Dwie siostry wybierają się konno do kościoła. Niestety, z wyprawy wraca tylko jedna z nich. Źródło to pełen symboliki obraz opowiadający o zemście, wybaczeniu, religijności, a przede wszystkim o dobru i złu, które tkwią w każdym człowieku. Mamy tutaj zemstę przedstawioną jako obowiązek, coś, co ciąży na głównym bohaterze. Podobnego piętna doczekał się dekady później The Crow, grany przez Brandona Lee. Jego bohater powrócił do świata żywych, by zemścić się na mordercach, którzy rok wcześniej pozbawili życia jego samego i jego narzeczoną. Są to oczywiście dwa bardzo różne filmy, ale pokazują, że różnica w okresie powstawania nie zmieniła wiele w podejściu do prezentowania na ekranie motywu zemsty. Nie wszystkie są jednak tak oryginalne przez co łatwo jest znaleźć produkcje wyprane z emocji. Problematyczna może być chociażby banalność dokonywanego aktu, która skutecznie odrzuca od ekranu. Ot, kolejny zabity i skreślony z listy.
Listę z nazwiskami posiadała chociażby Panna Młoda w filmie Kill Bill: Vol. 1. Każdy zabity i skreślony z niej osobnik nie był jednak wydmuszką bez osobowości, a dokonywany czyn przez główną bohaterkę nie był pozbawiony znaczenia. Sam film jest o tyle wyjątkowy, że reżyser Quentin Tarantino garściami czerpał z dokonań poprzednich pokoleń filmowców, podobne sceny możemy znaleźć chociażby w starszej o 30 lat Krwawej Pani Śniegu. Mamy zatem do czynienia ze swoistym hołdem reżysera złożonym kinu azjatyckiemu, pełnym groteski i przerysowania, gdzie z mistrzowskim dla autora smakiem udało się pokazać przemoc.
Tarantino wyraźnie inspirował się kinem opartym na motywie zemsty i wybrał z niego najlepsze elementy. Motywacje bohaterów nie były tylko zapalnikiem fabuły, a zemsta nie była jedynym motorem napędowym. Panna Młoda i Django chcieli dokonać swoistego wyzwolenia z łańcuchów i poczucia bezpieczeństwa, które dla wielu wydaje się być naturalne. Twórca działał z pełną świadomością, że motyw zemsty generuje w kinie wieloznaczne oceny. Czy zło można zwalczać złem?
Powyższy problem pojawia się głównie w kinie amerykańskim, gdzie często dostajemy samotnego jeźdźca poszukującego sprawiedliwości na własną rękę. Często taki bohater przedstawiany jest jako postać pozytywna, a jego moralna niejednoznaczność intryguje widzów. To przez wiele lat było receptą na udany film z motywem zemsty, bo nie tylko dostawaliśmy silną osobowość jak w przypadku fenomenalnego Charlesa Bronsona w filmie Death Wish, ale była to także okazja do pokazania bezradności systemu, które w obliczu krzywdy jednostki nie zawsze jest w stanie podać pomocną rękę. Trzeba wówczas sięgnąć po broń i pomścić rodzinę w stylu Paula Kerseya lub Clyde'a Sheltona w filmie Law Abiding Citizen. Tam również zawodzi wymiar sprawiedliwości i co ciekawe, główny bohater nie dokonuje zemsty tylko na oprawcach, ale także na władzy sprawującej porządek.
Charles Bronson mógł mieć udział w powstaniu pewnego myślenia na temat motywu zemsty, będącego jedynie kawałkiem kina schlebiającego niskim gustom. W niektórych przypadkach można się z tym zgodzić, ale wiele zależy od wprawnej ręki artysty, który odpowiednio zarysuje prezentowaną historię. Widzowie nie chcą odhaczania kolejnych nazwisk z listy i dokonywania zemsty całkowicie pozbawionej refleksji. Na szczęście w ostatnich latach pojawiły się produkcje potrafiące nie tylko prowadzić do kontemplacji, ale także dostarczać rozrywkę.
Takie filmy jak Oldeuboi, V for Vendetta, a nawet Gladiator pokazują, że motyw zemsty przeszedł długą drogę i zyskał nowe znaczenie. Symbolem tej przemiany może być John Wick, który budzi u widza ciekawość, ale jeszcze bardziej intryguje jego walka z mafią. Nie ma tam może zbyt wyszukanej fabuły, ale dzięki charyzmatycznemu bohaterowi i kapitalnym scenom akcji, udało się ukazać zemstę w sposób niezwykle rozrywkowy. Może pozbawiony refleksyjności, ale zdecydowanie wyróżniający się na tle pozostałych produkcji.
Filmowcy często starają się ze wszystkich sił, by widz uwierzył w racje bohatera i uznał jego zachowanie za obronę konieczną. Jednak nie zawsze się to udaje i dostajemy pełne patosu obrazki pokazujące nam krzywdę bohatera, która w ostatecznym rozrachunku nie wzbudza odpowiedniego efektu. W przeszłości dostaliśmy wiele fantastycznych filmów, które udowadniają, że nie tylko literatura może z tego motywu czerpać z satysfakcją. Także dzisiejsze produkcje udowadniają, że da się w tym temacie powiedzieć coś jeszcze, nawet jeśli bohater zabija setki osób.
Źródło: Zdjęcie główne: materiały prasowe