Nie zostanę wegetarianką – rozmawiamy z Seo-hyeon Ahn z filmu Okja
Na Netflixie pojawił się właśnie film Okja, który narobił niezłego szumu na tegorocznym festiwalu w Cannes. Z tej okazji spotkaliśmy się z grającą główną rolę młodziutką aktorką Seo-hyeon Ahn i porozmawialiśmy o pracy na planie, wegetarianizmie i reżyserskich nawiązaniach do II wojny światowej.
DAWID MUSZYŃSKI: Grasz w duecie ze zwierzęciem, którego de facto na planie nie ma. Trudno jest zbudować relację emocjonalną z wymyśloną przez kogoś postacią?
Seo-Hyeon Ahn: To nie jest do końca tak, że musiałam nawiązać relacje z pustą przestrzenią, na którą później komputerowo została nałożona postać. Reżyser specjalnie dla mnie przygotował na planie wielką, wypchaną maskotkę Okji, bym mogła lepiej wczuć się w daną sytuację. Jest przecież wiele momentów, w których Mi-ja przytula się, czy opiera o swojego przyjaciela. Musieliśmy to jakoś rozwiązać, a maskotka ułatwiała sprawę.
Pozwolili ci ją zachować na pamiątkę?
Niestety nie. Po zdjęciach nawet uroniłam kilka łez, jak mi ją zabierali. Głupia sprawa. Niby to tylko wypchana zabawka, ale jakoś się do niej przyzwyczaiłam i czułam pustkę, gdy jej zabrakło. Składała się z kilku połączonych części. Poprosiłam więc reżysera, czy mogę chociaż zachować głowę, bo była bardzo fajna, ale niestety odmówił.
Jesteś wegetarianką? Czy Okja zmienił twoje podejście do jedzenia mięsa?
Nigdy nie byłam wegetarianką i raczej nią nie zostanę. Wydaje mi się również, że nasz film nie ma za zadanie przekonać ludzi do kompletnego odstawienia mięsa, ale do bardziej humanitarnego podejścia, jeśli chodzi o hodowlę zwierząt oraz świadomość konsumentów. Ludzie muszą wiedzieć, jak wygląda życie zwierzęcia przed tym, jak trafi na ich talerz. Nie wszystkie hodowle to szczęśliwe miejsca. Duża ich część to po prostu fabryki, w których, na przykład, zwierzęta nigdy nie widziały światła dziennego. Zauważ, że grana przeze mnie Mi-ja, pomimo mocnej więzi z Okją, też nie jest wegetarianką. Jej ulubiona potrawa to rosół z kurczaka.
Czyli kompletnie nic się nie zmieniło?
Raczej nie. Nadal lubię zjeść wołowinę czy kurczaka i smakują one dla mnie tak samo. Nie mam jakiś wyrzutów sumienia podczas jedzenia, jeśli o to pytasz.
W filmie, zwłaszcza w pierwszej części, musisz strasznie dużo biegać i skakać pomiędzy budynkami. Wspomagałaś się dublerem, czy wszystkie sceny zagrałaś sama?
Niestety, ze względu na mój wiek reżyser nie pozwalał mi na samodzielne wykonywanie scen kaskaderskich, na przykład to nie ja przeskakuję przez szybę w biurowcu. Jednak każdy kilometr przebiegłam osobiście. Miałam nawet nadzieję, że uda mi się trochę schudnąć, lecz catering na planie skutecznie pokrzyżował mi plany (śmiech). Zasmakowałam szczególnie w deserach. Trochę głupio się przyznać, ale do domu wróciłam cięższa niż przed wyjazdem.
Czyli były jakieś sceny kaskaderskie, które faktycznie sama chciałaś zagrać, a ci nie pozwolono?
Oczywiście! Zwłaszcza, że reżyser Joon-ho Bong wymyślił tak wykręcone sceny, że chciało się samemu brać w nich udział. Silny zawód przeżyłam dopiero podczas oglądania zmontowanego filmu, patrząc na to , co wyczynia moja bohaterka. Powiedziałam wtedy na głos: „A czemu ja nie mogłam tego zrobić! To wyglądało super!”.
Okja jest produkcją międzynarodową, która dzięki Netflixowi miała swoją premierę na całym świecie w tym samym dniu. Jakie to uczucie dla tak młodej aktorki?
Gdy przyjmowałam tę role, nie miałam o tym zielonego pojęcia. Gdy pan Bong mi ją zaproponował, miał być to film niskobudżetowy. Jednak międzyczasie plany się zmieniły, a do obsady dołączyli wielcy aktorzy światowego formatu jak choćby Tilda Swinton, Lily Collins, Paul Dano czy Jake Gyllenhaal. Gdy dowiedziałam się o obsadzie, nie mogłam uwierzyć, że gram z nimi w jednej produkcji. Od 10 lat pojawiam się w produkcjach koreańskich. Mam nadzieje, że dzięki Okji otworzą się przede mną drzwi do innych rynków. Chciałabym się rozwijać, choć wiem, że do tego niezbędna będzie nauka języka angielskiego. Na razie, jak sam widzisz, z wieloma osobami muszę kontaktować się przy pomocy tłumacza, a to, z całym szacunkiem dla osoby siedzącej obok, utrudnia nawiązanie kontaktów.
Film posiada bardzo mocny ostatni akt, który wielu osobom, zwłaszcza w Europie, może przypominać sceny z obozów koncentracyjnych II wojny światowej. Zauważyłaś te zbieżności?
Mówiąc szczerze, w momencie, gdy kręciliśmy te sceny, w ogóle nie zwróciłam na to porównanie uwagi. Jakoś nie skojarzyłam powiązania pomiędzy tym, co robimy, a wydarzeniami z II wojny. O samych wydarzeniach związanych z holocaustem tez za dużo nie wiem, tylko tyle, co zobaczyłam w paru filmach. W szkole na lekcjach historii jeszcze nie doszliśmy do tego okresu. Nie jesteś jednak pierwsza osobą, która zwraca uwagę na ten fakt, więc obiecuję nadrobić zaległości i zgłębić ten temat, aby nie żyć dłużej w nieświadomości.
Nie uczą was tego w szkołach?
II wojna światowa nie była dla Korei aż tak wielkim wydarzeniem jak dla was. Poza tym w szkole skupiamy się na razie na poznawaniu własnej historii i pochodzenia naszej kultury. Współczesność jest zaplanowana na dalsze lata.
Źródło: fot. Netflix