Przyroda i człowiek to jedność – wywiad z Wiktorem Zborowskim
Rzadko widujemy go na wielkim ekranie, ale jak już się pojawia, to kradnie każde ujęcie. Rozmawiamy z wielkim aktorem – i nie mówimy tu o jego wzroście – Wiktorem Zborowskim.
DAWID MUSZYŃSKI: Dawno pana nie widzieliśmy na dużym ekranie. Ostatni raz…
WIKTOR ZBOROWSKI: W Ekscentrykach i nie powiedziałbym, że było to dawno. Może nie gram w kilku filmach rocznie, a dużo rzadziej, ale nie przeszkadza mi to. Nie mam wewnętrznej potrzeby pojawiania się na ekranie za wszelką cenę.
Praca przy Pokocie to dla pana debiut u Agnieszki Holland?
Znam się z Agnieszką od lat, ale faktycznie to nasze pierwsze spotkanie na planie filmowym. Kiedy zaprosiła mnie na zdjęcia próbne, ucieszyłem się i na ryzyk-fizyk przygotowałem bardzo nieoczywistą wersję zaproponowanej sceny. Poszedłem na żywioł. Nie miałem pojęcia, jak wypadłem i czy Agnieszka była zadowolona. Widziałem tylko uśmiech na jej twarzy, ale uśmiech u kobiety może znaczyć wszystko. Również niezadowolenie.
Długo pan czekał na odpowiedź?
Pół roku. W tym czasie zdążyłem przyzwyczaić się do myśli, że rolę Matogi zagra ktoś inny. Może bardziej odpowiadający wizji pani reżyser. Aż tu nagle dostałem wiadomość, że Agnieszka wybrała mnie. Byłem tak zdziwiony, że zamiast radości poczułem strach. Duża rola w dużym filmie u jednej z najlepszych reżyserek na świecie. No ale trzeba było się z tym strachem spotkać i spojrzeć mu prosto w oczy.
I faktycznie było się czego bać?
Nie. Atmosfera na planie, aktorzy, organizacja, wszystko było fantastyczne. Agnieszka dokładnie wiedziała, czego chce, ale była też otwarta na wszelkie propozycje z naszej strony. Było tak fajnie, że nawet ostra zima panująca w Kotlinie Kłodzkiej nie była dla mnie utrudnieniem. Pełen profesjonalizm.
Jestem ciekaw, czy wartości proekologiczne, które prezentuje Pokot, są panu bliskie?
Niezmiernie. Jednym z moich sportów są spacery po lasach połączone ze zbieraniem śmieci. Jedni chodzą zbierać grzyby, a ja poluje na pozostawione przez ludzi puszki, papierki czy opakowania. Dostałem od Krystyny Jandy taki specjalny kijek ze szpikulcem, by się nie musieć po nie schylać. Kiedy tylko mam okazję, to biorę go w dłoń, do tego wielki worek na śmieci i wyruszam na polowanie. Ja mam z tego ogromną frajdę, a i w lasach jest czyściej.
Jest pan przeciw polowaniu na zwierzęta?
Nie rozumiem zabijania dla przyjemności. Jestem w stanie zrozumieć zabijanie jako część łańcucha pokarmowego, ale w momencie, kiedy ma być ono tylko i wyłącznie zabawą, to jest to chore. Zwłaszcza, że w obecnych czasach ten zwierz nie ma żadnych szans. Zero. Może jedynie przeżyć, gdy myśliwy go nie trafi. W każdym innym przypadku czeka go śmierć i to jest niedopuszczalne. A że te wszystkie narzędzia optyczne dostępne teraz na rynku są tak dokładne, to nietrafienie zwierzęcia graniczy z cudem.
Jednak cały przemysł spożywczy, a przynajmniej jego duża część, opiera się na hodowaniu i zabijaniu zwierząt.
I jest mi wstyd, że przykładam do tego rękę. Zwłaszcza jak docierają do mnie obrazy, w jaki sposób te zwierzęta są tam traktowane. Gdy tak o tym myślę, coraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że trzeba pójść w ślady moich córek i przestać jeść te wątpliwej wartości wyroby mięsne.
To dość śmiałe słowa ze strony wędkarza.
Już coraz rzadziej łowię ryby. A jeśli to robię, to używając haczyków bezzadziorowych. Czyli złapana ryba nie jest pokiereszowana i może zostać wypuszczona z powrotem do wody. Jedyne, co mi zostaje, to zdjęcie „zdobyczy”. Taką zmianę polecałbym właśnie wszystkim myśliwym – by swoje strzelby zamienili na aparaty fotograficzne. Choć nie liczę, że nas posłuchają.
Człowiek uwierzył, że to on panuje nad przyrodą?
Tak. W poprzedniej, jak słusznie minionej epoce, mówiło się o tym, że przyroda i jej siły są w służbie człowieka, że została przez niego zdominowana, a to kompletna bzdura. Przyroda i człowiek to jedność. Jeśli nie nauczymy się z nią żyć w symbiozie i dbać o ten nasz ekosystem, on nas prędzej czy później zniszczy.
Postać Matogi, którą pan gra, nie jest oczywista. Posiada wiele warstw. To właśnie pana w niej urzekło?
Urzekła mnie tajemnica Matogi. To, że widz nie jest w stanie od razu go przejrzeć. Otacza go taka ciepła, a zarazem ponura aura. To jest człowiek połamany przez życie, ale z zasadami. Nie lubi opuszczać swojego bezpiecznego miejsca, którym jest dom, ale też gdy ktoś, kogo darzy uczuciem, jest w potrzebie, nie waha się, by ruszyć mu na ratunek. Potrafi skoczyć na główkę do basenu, nie wiedząc, czy jest w nim woda. Miałem ogromną przyjemność w rozwijaniu tej postaci, bo było, co rozwijać.
W filmie gra pan ojca Tomasza Kota, którego podobno w latach młodości przekonał pan do zawodu aktora?
Tomka Kota poznałem w czasach, kiedy jeszcze zastanawiał się, czy zdawać do szkoły teatralnej. Przyjechałem do jego miasta z przeglądem piosenki aktorskiej. Podszedł do mnie wtedy taki młody chłopak z nieśmiałym pytaniem, czy ludzie o takim wzroście jak my mają tam szanse. Czy zdawać? Powiedziałem mu: chłopie, jesteśmy tego samego wzrostu, będę mógł kiedyś zagrać twojego ojca, a ty mojego syna. Minęło kilkanaście lat i zagraliśmy. To bardzo przyjemne uczucie zagrać ojca jednego z najlepszych polskich aktorów. Jestem dumny, że miałem udział w tym, że możemy ten talent podziwiać.
Zwłaszcza jeśli ich wzajemne relacje odbiegają od normy.
Nie wiem, jaka jest norma. Ale relacje między Matogą a jego synem nazywanym „Czarnym płaszczem” jest trudna. Są sobie bardzo dalecy. Nie radzą sobie z okazywaniem uczuć. Oczywiście kochają się, ale najlepiej na odległość. Niezbyt lubią przebywać za długo w jednym pomieszczeniu. Ta niezręczność panowała też na planie, ponieważ obaj pierwszy raz pracowaliśmy z kimś o podobnym wzroście. To dziwne uczucie.
Jestem ciekaw, jak będzie pan wspominał ten plan zdjęciowy, a zwłaszcza Kotlinę Kłodzką?
Dobrze. Aczkolwiek nie jestem człowiekiem gór, a to są jednak góry. To nie jest mój teren. Oczywiście jeśli bym się tam osiedlił, to z czasem bym przywyknął. Ale jednak czułem się nieswojo. Generalnie unikam gór. Trzy lata temu byłem pierwszy raz w Alpach. W lecie. Bardzo dziwnie się czułem w tak potężnych górach.
Mały?
Dokładnie. A nie lubię tego uczucia.
Źródło: zdjęcie główne: Robert Pałka