Trump to cholerny egoista – wywiad z Fisherem Stevensem, reżyserem dokumentu Czy czeka nas koniec?
Leonardo DiCaprio odgrywa w dokumencie Czy czeka nas koniec? rolę przewodnika, pokazując widzom zdewastowane dna mórz i oceanów, ziejące dymem zakłady produkcyjne, topniejące lodowce. Wszystko po to, by wstrząsnąć ludźmi i zahamować proces globalnego ocieplenia.
Dawid Muszyński: Skąd pomysł, by to Leonardo DiCaprio zagrał główną rolę w Twoim dokumencie?
Fisher Stevens: Poznałem się z Leo sześć lat temu podczas mojej ekspedycji na wyspy Galapagos, gdzie realizowałem dokument Mission Blue, w którym pokazywałem pracę znanej pani oceanograf, doktor Sylvii Earle. Szybko się zaprzyjaźniliśmy, razem nurkując. Po wyprawie udało nam się utrzymać kontakt. Byłem pod ogromnym wrażeniem jego wiedzy na temat ochrony środowiska. Trzy lata później Leo zobaczył ten dokument, który notabene jest dostępny w Polsce za pośrednictwem Netfliksa, i zaproponował, żebyśmy razem zrealizowali jego następny projekt, dokument Czy czeka nas koniec?. Był przerażony tym, że ludzie robią tak niewiele, by zahamować proces globalnego ocieplenia. Chciał jakoś ten problem nagłośnić. Zaproponował, że nie tylko wystąpi w nim jako narrator, ale także główny bohater. Dzięki temu zabiegowi więcej osób będzie chciało go zobaczyć i może dołączy do naszego ruchu.
Co Cię tak zafascynowało w temacie globalnego ocieplenia?
To, że człowiek jest stworzeniem, które najbardziej zanieczyszcza naszą planetę. A mam dwójkę dzieci i chciałbym, by mogły się cieszyć czystymi rzekami, zielonymi lasami i wszystkim tym, co natura ma do zaoferowania, a nie chodzić non stop w maskach przeciwgazowych, bo nie da się inaczej oddychać. Gdy dodatkowo zdałem sobie sprawę, że mój rząd ma to głęboko gdzieś, mocno się wkurzyłem. Musiałem wziąć sprawy w swoje ręce.
A czemu Twoim zdaniem ludzie nie interesują się tym tematem?
Bo go nie rozumieją. Dużą winę ponoszą w tym naukowcy, którzy nie potrafią w przystępny sposób wytłumaczyć ludziom, czym grozi globalne ocieplenie. Stąd pomysł, by zrozumiałym dla ogółu językiem wytłumaczył to Leonardo. Normalnie mało kto by chciał obejrzeć taki dokument, ale wiele osób sięgnie po niego tylko ze względu na Leo. I ja im się nie dziwię. To świetny aktor.
Jest też duża grupa ludzi, która nie wierzy w zjawisko globalnego ocieplenia.
Wiele z tych osób zostało opłacone przez koncerny naftowe. Spotkaliśmy ich z Leo podczas kręcenia dokumentu. Oni otwarcie się przyznają do tego, że głoszą te brednie dla pieniędzy. Ich zadaniem jest przekonanie opinii publicznej, że globalne ocieplenie nie istnieje lub postępuje dużo wolniej niż twierdzą naukowcy. Podobnie robił w latach 50. i 60. przemysł tytoniowy. Producenci papierosów przez lata płacili naukowcom i lekarzom, by twierdzili, że ich wyroby nie wywołują raka płuc.
Zastanawiam się, jakie w takim razie masz zdanie na temat elektrowni atomowych?
Mam mieszane uczucia. Jest to na pewno czyste źródło energii, ale mające swoją cenę, co widzieliśmy przy okazji Fukushimy czy Czarnobyla. By były one bezpieczne, muszą być w nich użyte najnowsze technologie, a to kosztuje. Mało która z istniejących już elektrowni chce inwestować w modernizację, by ich odpady były odpowiednio zabezpieczone. Zabawne, że pytasz o ten temat, bo mój nowy film będzie poruszał tę tematykę.
Myślisz, że ludzie lubią oglądać filmy dokumentalne? Mnie się wydaje, że bardziej do nich przemawiają filmy fabularne poruszające takie problemy.
W pewnym sensie się z Tobą zgadzam. Jednak jako osoba, która zrobiła już kilka dokumentów, jestem przekonany, że dotarły one do ludzi i w pewnym stopniu zmieniły nasz świat. Kiedy nakręciłem The Cove, która otrzymała Oscara w 2010 roku jako najlepszy pełnometrażowy film dokumentalny, może nie zatrzymaliśmy procederu masowego zabijania delfinów, ale na pewno miliony ludzi na całym świecie się o tym dowiedziały. Poziom krytyki w stosunku do osób trudniących się tym zajęciem był tak duży, że w wielu wioskach zaniechano tych praktyk. I to jest sukces, o który mi chodziło. Mała kropla drąży skałę. Mój dokument zainspirował Gabrielę Cowperthwaite do nakręcenia dokumentu Czarna ryba, o tym jak Orka Tilikum jest traktowana w jednym z parków rozrywki. Ten film dotknął wiele osób, które wymogły na kilku parkach zrezygnowanie z takich „atrakcji” jak trzymanie orek w swoich ciasnych basenach.
Ale masz rację, ludzie bardziej interesują się fabułami, szczególnie ze znaną obsadą. Stąd zaangażowanie Leo, który gra samego siebie. Jestem pewien, że obejrzy go milion osób tylko po to, by zobaczyć, jaki on jest prywatnie. Poza tym sprawdziłem, że to działa. Najlepszym przykładem jest chociażby serial Zagadki wszechświata z Morganem Freemanem, który ludzie oglądają z ciekawości. Ja też to oglądam!
Premiera tego filmu została ustawiona tuż przed wyborami prezydenckimi w Stanach Zjednoczonych. To nie jest przypadkowa data.
Oczywiście, że nie jest przypadkowa. Przez ostatnie lata w bólach powstawało porozumienie paryskie, czyli ogólnoświatowy plan działań mający na celu ograniczenie globalnego ocieplenia i w efekcie uchronienie nas przed groźbą daleko posuniętej zmiany klimatu. Ma ono wejść w życie w 2020 roku. Jednak jeśli wybory w USA wygra Donald Trump, to owo porozumienie zostanie przez nas zerwane. Tak przynajmniej zapowiada ten szaleniec. Dodatkowo niedługo zmieni nam się skład senatu, co jest okazją do tego, by wybrać tam osoby, które będą reprezentować interesy ludzi takich jak ja, którym leży na sercu dobro środowiska.
Najważniejsze by o tym temacie było głośno. Dlatego na naszego partnera wybraliśmy National Geographic, które obiecało, że pomoże nam zrealizować ten film przed wyborami. Mało tego, umówiliśmy się, że zorganizują seanse na 220 uniwersytetach i w college’ach w całych Stanach. To jest moim zdaniem jedyna szansa, by młodym ludziom otworzyć oczy. Gdy zaczęliśmy prace nad tym dokumentem, nie miałem pojęcia, jak duże pieniądze co roku wpłacają wielkie koncerny naftowe na kampanie polityków, by ci później głosowali na ich korzyść.
Aż tak źle oceniasz Trumpa?
To cholerny egoista, który myśli tylko i wyłącznie o sobie. On nigdy nie zgłębił żadnego tematu, którym się zajmował. Wystarczają mu pobieżne dane by udawać, że się na czymś zna. Opowiada przy tym takie brednie, że ręce opadają. Posiadanie prezydenta, którego wszystkie myśli można zmieścić w wiadomości zajmującej 140 znaków to wielkie niebezpieczeństwo. Danie takiej osobie dostępu do nuklearnych kodów będzie niebezpieczne dla całego świata. Taka myśl mnie przeraża.
Myślisz, że ludzie są w stanie zrezygnować z pędu konsumpcyjnego, by chronić środowisko?
To może być istotny problem, ale mentalność można zmieniać, jednak jest to powolny proces. Nie da się tego zrobić drastycznie, z dnia na dzień. Zdaję sobie sprawę z tego, że mieszkam w Stanach Zjednoczonych, kraju ogromnej konsumpcji. Swoimi filmami chcę wpłynąć na ludzi, pragnę, by zdali sobie sprawę z tego, że konsumując odrobinę mniej, możemy osiągnąć zamierzony cel. I to trafia do ludzi. Zobacz, jak przez ostatnie lata zmienił się styl, w jakim budujemy nasze domy, samochody, fabryki. Stawiamy na ograniczenie zużycia energii, panele słoneczne, elektryczne silniki samochodowe. Zmienia się nawet sposób, w jaki gotujemy. Częściej zwracamy uwagę na to, co jemy. Skąd pochodzą dane produkty i jakie procesy przeszły. Świadomość ludzi w temacie ochrony środowiska rośnie. Być może to dzięki takim dokumentom jak mój albo wywiadom takim jak ten, pokazujących determinację ludzi na całym świecie w walce o czystszą Ziemię.
Wydaje mi się, że sięganie po napęd solarny wiąże się nie tyle z chęcią ochrony środowiska, co z potrzebą oszczędzenia pieniędzy.
To normalne. Wiele krajów słusznie zakłada, że nałożenie na swoich obywateli dodatkowego podatku węglowego ograniczy jego zużycie. Mniej nieczystych substancji będzie trafiało do powietrza, bo ludzie będą chcieli zaoszczędzić kilka dolarów. Nie widzę w tym nic złego. Nie ma znaczenia, co ich motywuje, jeśli na koniec dnia osiągniemy nasz cel.
Czy tytuł tego dokumentu jest jakimś hołdem dla Boba Dylana i jego albumu Before the flood ?
Nie. Ale dla potrzeb marketingowych możemy powiedzieć, że tak. Bob jako noblista jest teraz na czasie (śmiech). Tak naprawdę na pomysł, jak nazwać nasz dokument wpadliśmy podczas oglądania wernisażu malarza Hieronima Boscha. Tam właśnie zobaczyliśmy obraz Before the flood i momentalnie uznaliśmy, że to perfekcyjna nazwa dla naszego projektu.
Czy czeka nas koniec? można obejrzeć w niedzielę, 30 października, o godz. 21:30 na National Geographic Channel.