Twardziel z komputera? Z Piotrem Stramowskim rozmawiamy (nie tylko) o grach
Irokeza już co prawda nie nosi, ale kabury bynajmniej nie zawiesił na kołku. Piotr Stramowski ostatnio użyczył swojego głosu Jonowi Northowi, bohaterowi wyprodukowanej przez polską firmę CI Games gry Sniper: Ghost Warrior 3. Nam opowiada o pracy w studiu nagrań i kolejnych wyzwaniach aktorskich.
Bartek Czartoryski: Chyba nieprędko uwolnisz się od ról twardzieli?
Piotr Stramowski: Faktycznie po Pitbull. Nowe porządki sporo podobnych propozycji otrzymuję, czego się jednak spodziewałem i co jest absolutnie zrozumiałe. Ale chciałbym zauważyć, że doświadczenie nabyte przy tamtym filmie pomogło mi wymiernie przy pracy nad Sniper Ghost Warrior 3. Nie gram co prawda policjanta, lecz żołnierza, ale to jednak znowu rola mundurowego. Była to dla mnie również eksploracja rzeczywistości wirtualnej, dzięki której można, że tak powiem, odlecieć.
Jak w ogóle wyglądają przygotowania do roli w grze wideo?
Tak po prawdzie nigdy wcześniej nie robiłem gry i na dobrą sprawę nie wiedziałem, jak się do tego wszystkiego zabierzemy. Zacznijmy jednak od tego, że moja postać, Jon North, to wyspecjalizowany snajper wysłany na misję do Gruzji. Motywują go również przesłanki osobiste, bo poszukuje swojego zaginionego brata. I przez całą grę nie widzimy tego gościa, nie mamy bladego pojęcia, jak on w ogóle wygląda. Świat oglądamy jego oczami, jedynie go słyszymy. Po kilku akcjach, czy też nagraniach – starałem się nie naśladować amerykańskiego aktora, który podkładał mu głos, ale jednak przekazywać podobne emocje – złapałem tę postać, mogłem opisać jej charakter.
Czyli jaki jest Jon North?
Facetem pewnym siebie, śmiałym i nieustraszonym.
Innymi słowy twardzielem?
Dokładnie! To wojownik, stuprocentowy żołnierz potrafiący zachować zimną krew w każdej sytuacji. Ale to też człowiek szorstki i nastawiony do życia bojowo, co oczywiście jest związane z pracą, jaką wykonuje. Nie okazuje słabości. Skrupulatnie wykonuje swoje zadania. Funkcjonuje niemal niczym maszyna. Bałbym się go!
Przed wejściem do studia nagrań otrzymałeś jakiś scenariusz gry, czy jedynie swoje kwestie?
Na samym początku, podczas spotkania z producentami, przedstawiono mi fabułę gry, twórcy opowiedzieli mi historię, zarysowali kontekst, przedstawili moją postać i wyłuszczyli powody, dla których Jon North w ogóle wybywa do tej Gruzji. Pokazano mi również filmik wprowadzający, żebym mógł wczuć się w sytuację, co było bardzo pomocne, bo podczas nagrań nie miałem do dyspozycji obrazu, tylko dźwięk, musiałem sobie tę rzeczywistość wyobrazić. I ta jedna scena, w której Jon rozmawia ze swoim bratem, naprawdę wiele o nim mówi. Sporo z niej skorzystałem. Czasem wystarczy obejrzeć zaledwie kilka minut i już się dużo wie o motywacjach, charakterze postaci.
Na materiale ze studia, który krąży w sieci, zauważyłem, że podczas czytania siedziałeś z plastikowym pistoletem w ręce. Potrzebne są w tej pracy swoiste, że tak powiem, pomoce naukowe?
A tak, to był jakiś zabawkowy pistolet, którzy znalazłem u chłopaków w biurze. Chciałem się nieco bardziej wczuć w sytuację. Bo kiedy się siedzi w takim właśnie niemal piwnicznym pomieszczeniu i ma się ze sobą jedynie krzesełko, mikrofon i prompter, podobne rzeczy się przydają. Szczególnie że nie można się nawet zbyt gwałtownie poruszyć, bo czuły sprzęt wszystko wyłapuje. Łatwiej wtedy sobie wyobrazić, jak to jest być postacią, której ręce widzimy przez całą grę. Przy Pitbullu dogrywaliśmy postsynchrony, czyli dźwięk, który nie nagrał się na planie, i chodziło niekiedy o ciężkie sceny, na przykład biegania, czego nie dało się zrobić na siedząco. Musiałem robić pompki, skakać albo biegać, żeby wszystko brzmiało naturalnie, odtworzyć daną sytuację. Było aktywniej. Stąd teraz to trzymanie przeze mnie plastikowej broni. Parę godzin z rzędu spędzonych na nagrywaniu może człowieka zmęczyć.
Bo, jak rozumiem, nie ma w studiu praktycznie żadnej interakcji z innymi ludźmi poza ewentualnymi wskazówkami z reżyserki?
Dokładnie tak to wygląda.
Prywatnie jesteś graczem?
Trzy lata życia ukradł mi niegdyś Counter Strike. Potem na studiach graliśmy na PlayStation w Fifę i Fight Night, które wówczas było moim ulubionym tytułem. Trochę cięliśmy też w Call of Duty. Ale od dłuższego czasu w ogóle nie gram, to już dla mnie raczej przeszłość. Dlatego zdziwiłem się, jak się to wszystko pozmieniało. Kiedy dano mi możliwość wypróbowania Snipera, byłem w szoku, jak bardzo gry poszły do przodu.
Skoro już pierwsze koty za płoty, to może czas dla ciebie na przykład na audiobooki?
A tak się składa, że lada dzień odbędzie się premiera audiobooka Patryka Vegi Złe psy, który czytam. Nie było to dla mnie łatwe doświadczenie, ale i tematyka książki nie należy do najlżejszych. Naprawdę męczące jest czytanie książki na głos, to nie jest coś, co przychodzi nam naturalnie. Nie zdawałem sobie sprawy, że to taka ciężka praca. Nie znaczy to, że się zamykam na inne propozycje, bynajmniej!
Szykują się w najbliższym czasie jakieś nowe filmy z Piotrem Stramowskim?
Niebawem wychodzi kolejny film Patryka, Botoks. Tam mam nowe zadanie i mogę zdecydowanie powiedzieć, że gram zupełnie różną postać od tej z Pitbulla, to zwrot o sto osiemdziesiąt stopni i nie idziemy w sztampę. Nie chcę zdradzać zbyt dużo, ale mój bohater to facet nieco szurnięty, żyjący w trochę innej rzeczywistości. Kolejny projekt, który siedzi mi w głowie, to film o MMA. Jeszcze niczego nie zdradzę, bo nie mamy ustalonego terminu zdjęć i całej reszty, ale nie mogę się tego projektu doczekać. Scenariusz jest świetny, to chyba największe zadanie aktorskie, przed jakim do tej pory stanąłem.
Ale to chyba dobrze dla higieny umysłowej, nie da się cały czas grać tej samej roli?
Co kto lubi!
Unikałem dzielnie tematu Pitbulla, bo pewnie już się na ten temat dość nagadałeś przez ostatni rok z okładem, ale nie mogę nie zapytać, czy wybierzesz się do kina na nowy odcinek?
Obawiam się, że mogę nie mieć czasu. Zajęty jestem!