A kiedy nie zapominała, usiłowała uporządkować myśli, by przeczytać powieść Edwarda w sposób, na jaki zasługuje. Problemem były stare wspomnienia, eksplodujące niczym wulkan, napawające bojaźnią i drżeniem. Cała ta zapomniana intymność, jego przedawniona wiedza na jej temat i to, co ona wiedziała o nim. Wspomnienie jego podziwu dla samego siebie, jego próżności, a także jego lęków – jego małości – które musi zignorować, jeśli ma podejść do lektury uczciwie. A szczerze pragnęła podejść do niej uczciwie. Lecz jeśli ma być uczciwa, musi wyprzeć wspomnienia i udawać, że go nie zna. Nie mogła uwierzyć, że zależało mu tylko na tym, żeby przeczytała książkę. To musiało być coś bardziej osobistego – jakiś nowy zwrot w ich nieżywej miłości. Zastanawiała się, czego zdaniem Edwarda brakowało w tej powieści. List wskazywał, że nie ma pojęcia, ale mógł się za tym kryć jakiś tajemny przekaz: Susan i Edward, subtelna pieśń miłosna? Przeczytaj, a kiedy będziesz się zastanawiała, czego brakuje w tej książce, odnajdziesz Susan. Albo – co bardziej prawdopodobne – znienawidzisz Susan, choć wydawało się, że wyzbyli się nienawiści bardzo dawno temu. Jeśli to ona była czarnym charakterem, to, czego brakowało, mogło być trucizną ukrytą w jabłku jak dla Królewny Śnieżki. Dobrze byłoby się dowiedzieć, do jakiego stopnia Edward silił się na ironię w swoim liście. Więc choć się przygotowywała, bez przerwy o tym zapominała i nie zabierała się do lektury, a po pewnym czasie doszła do wniosku, że musi pogodzić się z porażką. Ta myśl wywołała w niej przekorę i zawstydzenie, aż pewnego dnia tuż przed świętami nadeszła kartka od Stephanie, a z nią wiadomość od Edwarda. Pisał, że trzydziestego grudnia przyleci do Chicago tylko na jeden dzień; zatrzyma się w Marriotcie, może zechciałaby się z nim zobaczyć. Poczuła niepokój, bo z pewnością będzie chciał rozmawiać o nieprzeczytanej książce, ale zorientowała się, że ma jeszcze mnóstwo czasu na lekturę, i odetchnęła z ulgą. Po świętach. Arnold, jej mąż, wyjeżdża na trzy dni na zjazd kardiologów. Wtedy będzie mogła czytać. Przynajmniej czymś się zajmie i będzie miała jakąś rozrywkę podczas nieobecności męża. No i nie będzie musiała czuć się winna. Zaczyna się zastanawiać, może trochę zbyt wcześnie, jak Edward teraz wygląda. Zapamiętała go jako blondyna o ptasiej twarzy z oczyma wpatrzonymi w czubek własnego ptasiego nosa, niewiarygodnie chudego, z rękoma jak patyki, o ostro zakończonych łokciach, z nieproporcjonalnie dużymi genitaliami wśród samych kości. Mówił cicho, urywanymi zdaniami, niecierpliwie, jakby to, co był zmuszony powiedzieć, nie nadawało się przez swą trywialność do wypowiadania. Czy teraz wyda się jej bardziej dostojny, bardziej pompatyczny? Prawdopodobnie przybrał na wadze i posiwiał, o ile nie wyłysiał. Zastanawia się, co sobie o niej pomyśli. Chciałaby, żeby zauważył, iż stała się znacznie bardziej tolerancyjna, spokojna i wspaniałomyślna, że wie znacznie więcej niż kiedyś. Obawia się przy tym, że może się zniechęcić różnicą między dwudziestoczterolatką a czterdziestodziewięciolatką. Niedawno zmieniła okulary, ale w czasach Edwarda w ogóle ich nie nosiła. Jest pulchniejsza, ma większy biust, rumiane – blade niegdyś – policzki, wypukłości tam, gdzie kiedyś miała wklęśnięcia. Jej włosy, które w czasach Edwarda były długie, proste i jedwabiste, są schludnie przycięte, krótkie i siwawe. Jest zdrowa i doskonale się trzyma, a Arnold mawia, że wygląda jak skandynawska narciarka. Ponieważ ma zamiar zabrać się do lektury, zastanawia się, jakiego rodzaju jest ta powieść. Przypomina jej to trochę podróż do nieznanego kraju. Fatalnie, jeśli książka okaże się nieporadna, co byłoby jakąś zemstą na przeszłości, ale jednocześnie Susan czułaby się zażenowana. Lecz nawet jeśli powieść nie jest nieporadna, istnieje ryzyko, że zmusi Susan do intymnej wędrówki po nieznanej umysłowości, do podziwiania bóstw, które dla niej nie mają żadnego znaczenia, choć mogą mieć znaczenie dla innych, zmusi do słuchania zwierzeń nieznajomych, których nie wybierała, i do brania udziału w całkiem obcych obrzędach. A za przewodnika będzie miała Edwarda, z którego dominacją tak usilnie kiedyś walczyła. Skutki negatywne są przerażające: książka może ją zanudzić na śmierć, może ją obrazić, zalać swoim sentymentalizmem albo ogłuszyć przygnębieniem i posępnością. Co może interesować czterdziestodziewięcioletniego Edwarda? Wie tylko na pewno, czym powieść nie będzie. O ile w Edwardzie nie dokonała się radykalna przemiana, nie będzie to kryminał, książka o sportowcach ani o Dzikim Zachodzie. Nie będzie to historia krwawej zemsty. Co zostaje? Niedługo się przekona. Rozpoczyna lekturę w poniedziałek wieczorem, dzień po świętach, zaraz po wyjeździe Arnolda. Będzie czytała przez trzy popołudnia. Fragment powieści ZWIERZĘTA NOCY Austina Wrighta, Wydawnictwo W.A.B. 2016.
Strony:
  • 1
  • 2 (current)
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj