Rycerze Zodiaku, Godzilla i Castlevania. Anime na Netfliksie
Netlix anime nie stoi – oferta amerykańskiego giganta pod tym względem jest wciąż skromna, jednak ewidentnie widać, że coś się w temacie rusza. Nie można ignorować naprawdę sporej rzeszy miłośników japońskiej animacji, która, choć jest dziełem specyficznym i nie dla każdego, cieszy się jednak ogromną popularnością na całym świecie.
Netflix robi, co może, aby zadowolić gusta wszystkich swoich klientów. Seriale czy filmy powstałe specjalnie dla tej platformy streamingowej to nic szczególnego. Liczy się ekskluzywność towaru, który nie będzie dostępny nigdzie indziej. Widzowie od kilku lat zachwycają się produkcjami Netfliksa, starającego się dotrzeć do jak największej liczby abonentów na całym świecie. Jednak istnieje także nie taka znowu wąska grupa odbiorców mająca ochotę na japońskie seriale animowane czy aktorskie adaptacje mang. Co sezon, czyli co trzy miesiące, w Japonii emitowane są dziesiątki nowych tytułów – serii anime jest tak dużo, że można nie robić nic innego, jak oglądać je do końca życia, a nawet wtedy nie zobaczy się wszystkiego. Netflix nie chce najwyraźniej przegapić grona fanów japońskiej animacji, a oferta anime do nich skierowana zaczyna być coraz bardziej interesująca.
Przyjrzyjmy się na razie, co możemy na Netliksie obejrzeć teraz. Seriale dostępne dla polskich widzów to mieszanka dość dziwna. Są produkcje nowiuteńkie, ale też i kompletnie leciwe. Świetne i takie sobie. Są Pokemony, ale i warty uwagi Mushishi… Szczególnie dużo hałasu narobiła ostatnio Castlevania, lecz "aż" 4-odcinkowy sezon okazał się jednak lekkim rozczarowaniem, z racji swojej długości, ale też i zawartości. No dobrze, tylko czy to w ogóle jest anime? Ta animowana adaptacja gry komputerowej z jakiejś przyczyny znajduje się w kategorii seriale anime, pomimo amerykańskiego rodowodu. Może chodziło raczej o pochodzenie gry, wyprodukowanej przez japońskie studio Konami… W każdym razie, co z oferty Netfliksa warto obejrzeć?
Zdecydowanie oba sezony anime Ajin – jeżeli ma się ochotę na trochę horroru i thrillera, pomieszanego z wątkami sci-fi. Co prawda za produkcję odpowiedzialne jest studio Polygon Pictures, specjalizujące się w serialach animowanych komputerowo, a nie tradycyjnie. Ci sami ludzie stworzyli też adaptację innej mangi, Sidonia no Kishi (na Netfliksie pod tytułem Knights of Sidonia, oba mangowe pierwowzory są wydawane w Polsce). To także tytuł mroczny, opowiadający o przyszłości ludzkości, która musiała wyemigrować z Ziemi. Fani lekkich serii mogą sięgnąć po Little Witch Academia (z polskim dubbingiem!), choć warto najpierw zapoznać się z dwoma krótkimi filmami, także dostępnymi na Netfliksie. To co prawda tytuł skierowany do młodszych widzów, ale i tym starszym sprawi sporo radości – sama mam do niego słabość.
Miłośnicy spokojnych klimatów, przesyconych melancholią, zachwycą się Mushishi, a ci pragnący akcji, akcji, akcji oraz akcji, niech sięgną po Nanatsu no taizai, miłośnikom anime znane jako Nanatsu no Taizai. Zwłaszcza właśnie Nanatsu no taizai stało się jednym z naczelnych netfliksowych anime, które podbiło serca widzów. Nie jest to wybitna seria, ale dostarcza sporo frajdy oraz ładnych wizualnie walk oraz rozwałek. Fanserwis też jest, mamy więc pełną gębą shounena, którego jednym z bohaterów jest mały, całkiem uroczy prosiak. Czego chcieć więcej? Warto wspomnieć o jeszcze jednym hicie, a mianowicie Magi: Adventure of Sindbad. Fani starszych produkcji mogą sięgnąć po absolutnego klasyka – Ruroni Kenshin – kino samurajskie pełną gębą. Z kolei jeżeli chodzi o filmy, Blame! jest jak najlepszym wyborem. Adaptacja słynnej mangi stworzona przez wymieniane wcześniej studio Polygon Pictures to porządna rozrywka. Niestety póki co Netflix nie ma zbyt szerokiego katalogu długich metraży. Miłośnicy filmów Ghibli z chęcią obejrzą pewnie Gake no ue no Ponyo, jednak dotkliwie odczuwa się brak innych produkcji tego legendarnego japońskiego studia. Zdecydowanie Netflix ma co nadrabiać, a niemożność obejrzenia na przykład oskarowego Sen to Chihiro no kamikakushi to spore niedopatrzenie.
Wygląda jednak na to, że gdzieś tam wysoko we władzach Netfliksa przypomniano sobie o fanach anime, skoro na początku sierpnia gruchnęła wieść o sporej liczbie nowości, w tym co najmniej jedna naprawdę zaskoczyła. Knights of the Zodiac: SAINT SEIYA ma ponownie opowiedzieć historię o Rycerzach Zodiaku, którzy ostatnio gościli na ekranach telewizorów od 1986 roku (114 odcinków). Tym razem odcinków będzie 12, ale kto wie, może to tylko początek? Zdecydowanie to właśnie na ten serial fani anime czekają najbardziej. Sama co prawda nie oglądałam nigdy poprzedniej telewizyjnej odsłony (no przyznaję, jakimś cudem przegapiłam, pomimo namiętnego oglądania innych seriali w polskiej telewizji te lata świetlne temu), ale z całą pewnością sięgnę po tę produkcję. Drugim, bardzo oczekiwanym tytułem jest kolejna odsłona przygód Godzilla: Monster Planet… No dobrze, raczej ludzi zaciekle z nim walczących. Tym razem szykuje się nam jednak coś naprawdę interesującego – animowany komputerowo film pokaże, jak ludzie zostają zmuszeni do powrotu na Ziemię, którą opuścili z powodu licznych kaiju, w tym Godzilli. Główny bohater, Haruo Sakaki, ogarnięty myślą o zemście zrobi wszystko, aby zgładzić potwora, który pozbawił go rodziców. I tym razem za produkcję odpowiedzialne jest Polygon Pictures, któremu ewidentnie z Netfliksem dobrze się współpracuje.
Dwie produkcje z przyszłej oferty Netfliksa można już oglądać, ba, jedna z nich już jest zakończona. Kakegurui zostało już wyemitowane w Japonii w całości (12 odcinków), a to nie problem poszukać w odmętach internetu tej dość dziwacznej produkcji. Dziwacznej, o ile nie lubi się sporej dawki psychopatów, których zagęszczenie na metr kwadratowy może przyprawić o zawrót głowy. Rzecz dzieje się w szkole, jednak o nauce nikt tam nie myśli – rządzona przez samorząd szkolny placówka to tak naprawdę jedno wielkie kasyno dla bogatych dzieciaków. Kto wygrywa, ten jest kimś ważnym w szkolnej społeczności, a do tego oczywiście się wzbogaca. Kto przegra, może naprawdę pożałować braku szczęścia, ale i sprytu – taki nieszczęśnik staje się niewolnikiem innych uczniów… Jednak nowa uczennica, ewidentnie uzależniona od hazardu Yumeko Jabami pokaże wszystkim, gdzie raki zimują. Nie, żeby ona była normalna, wręcz przeciwnie – hazard jest dla niej największym źródłem ekscytacji… Z kolei wyemitowane w Japonii do prawie połowy Fate/Apocrypha to kolejna produkcja z uniwersum gier stworzonych przez studio TYPE-MOON. Tutaj trzeba jednak warto obejrzeć poprzednie serie z tej franczyzy, bowiem można niezupełnie zrozumieć wszystkie wydarzenia dziejące się na ekranie. Dobrze by było, gdyby Netflix zdecydował się dołączyć do swojej oferty starsze Fate/stay night oraz zwłaszcza świetne Fate/Zero. Jednak produkcji z uniwersum Fate jest tak dużo, a ich chronologia oglądania niekoniecznie ma związek z wydarzeniami na ekranie sprawia, że można się pogubić. W każdym razie Fate/Apocrypha jak do tej pory rozczarowuje – świat Fate lepiej poznać dzięki innym serialom.
- 1 (current)
- 2
Źródło: zdjęcie główne: Netflix