NORBERT ZASKÓRSKI: Jak narodził się pomysł na rolę głównego bohatera bez scenariusza? Mój syn to bowiem remake pana francuskiego filmu. CHRISTIAN CARION: Tak. W przypadku filmu Mój synek [francuski oryginał - przyp. red.] zaproponowałem Guilleme'owi Canetowi, który grał główną rolę, aby nie czytał scenariusza. To samo zrobiłem w przypadku Jamesa McAvoya. Chciałem, aby film był lepszy - pod względem suspensu, ale również jako thriller. Poprzez to, że aktor nie wie nic na temat fabuły, pragnąłem wypracować czystą, dziewiczą sytuację, w której aktor tak naprawdę nie jest aktorem, ponieważ nie ma materiału, na którym mógłby grać. Wobec tego stworzyliśmy taką sytuację wokół Jamesa, coś na zasadzie gry. To była wielka manipulacja. Chciałem zobaczyć, jak James reaguje na pewne sytuacje. Nie chciałem, aby mógł się przygotować i miał jakiś pomysł na rolę. Tak naprawdę wiedział tylko, że Claire Foy gra jego byłą żonę i tyle. Gdy już mieliśmy rozpocząć zdjęcia, po prostu powiedziałem Jamesowi, aby wsiadł wczesnym rankiem na łódź. Na miejscu miał czekać na niego samochód, a w GPS miał wbity adres, pod który miał się udać i dalej już płynąć z rozwojem sytuacji. Jaka była pierwsza reakcja Jamesa, gdy usłyszał o tym pomyśle? Na początku rozmawialiśmy o filmie na FaceTime, ponieważ był to okres pierwszego lockdownu, dokładnie 9 kwietnia 2020 roku. Nie mogliśmy spotkać się osobiście. Powiedział, że jestem szalony i nie wie, jak mogę nakręcić film w taki sposób [śmiech]. Stwierdziłem, że chcę to zrobić, bo jeszcze nigdy nie miałem propozycji zrobienia takiego filmu z USA. Za bardzo boją się tam tak eksperymentować z projektami. Zatem poradziłem Jamesowi, że jeśli jest wystarczająco szalony, może zapytać o film Gullame'a Caneta, którego zna. Powiedziałem: "Nie znamy się. Może film nam wyjdzie, może nie, nie wiemy tego. Jednak chcę spróbować i wejść w tę szaloną sytuację, więc zróbmy to". Pomyślałem o reszcie obsady. Czy inni w scenach z Jamesem musieli improwizować, czy raczej James dopasowywał się do kwestii swoich kolegów i koleżanek z planu? Cała obsada otrzymała scenariusz filmu oprócz Jamesa. Spędziliśmy dwa tygodnie przed sprowadzeniem go na plan, aby przećwiczyć kwestie. Mieliśmy fałszywego McAvoya, z którym aktorzy wchodzili w interakcje, a on grał według kwestii, które napisałem dla Jamesa, a których nie otrzymał. Miało to na celu sprawdzenie, w jakim kierunku mogą pójść dane sceny, gdzie umieścić kamerę, światła, aby cały zespół był perfekcyjnie przygotowany na każdą ewentualność.  I wtedy na planie pojawił się James. Aktorzy oczywiście musieli pewne kwestie improwizować w scenach z nim, jednak robili to w precyzyjnie określonym kierunku, który przećwiczyliśmy na próbach. Krążyli wokół Jamesa, aby popchnąć go w stronę, którą przewidywał scenariusz.
fot. materiały prasowe
+10 więcej
Wobec tego, co było najtrudniejszą kwestią do ogarnięcia w obranym przez pana pomyśle? Największą trudnością było napięcie na planie. Wszyscy byli bardzo zestresowani, ponieważ musieliśmy nakręcić daną scenę za pierwszym razem. Gdybyśmy robili duble, James wiedziałby już, jak ma się zakończyć scena. Wobec tego była to zasada, którą musieliśmy respektować. Dlatego mogę ci powiedzieć, że jeśli masz tylko jedno ujęcie na daną scenę, to wszyscy na planie są bardzo nerwowi. Poziom stresu był bardzo wysoki. Mogę ci powiedzieć, że nakręciliśmy całość w osiem dni, ponieważ robiliśmy ujęcie za ujęciem, często pracując więcej czasu, niż zamierzaliśmy. Nie było miejsca na poprawianie fryzur czy makijaż. James przyjeżdżał na plan i kamera już na niego czekała. Cały czas chodziliśmy za nim. Można powiedzieć, że miał jedynie przerwę, gdy jadł i spał. Pozostały czas byliśmy z nim. Pod koniec dnia wszyscy byli bardzo wycieńczeni. Zatem najtrudniejszymi rzeczami były presja i nerwowość na planie.  A która ze scen z Jamesem byłą najtrudniejsza do nakręcenia? Chodzi mi o kwestię emocjonalną, aktorską i techniczną. Myślę, że najtrudniejszą była sekwencja, w której Edmond, bohater grany przez Jamesa, torturuje z użyciem palnika jednego z mężczyzn zamieszanych w zniknięcie jego syna, ponieważ nie mogliśmy określić, co może się w niej wydarzyć. Kiedy James zapalił palnik, powiedziałem do siebie, że chyba jesteśmy szaleni, żeby wchodzić w taką grę z tak szalonym gościem, jakim jest James [śmiech]. To wyjątkowy facet i to było ciekawe, ponieważ nie wiadomo było, co James za chwilę zrobi. Kiedy masz takiego człowieka z palnikiem w ręku, to koniec [śmiech]. Proszę mi opowiedzieć o momencie, kiedy James McAvoy zaczął odkrywać, co mogło stać się z synem jego bohatera w filmie. Jak zareagował na tę sytuację? Bardzo wyjątkowym momentem w czasie kręcenia była scena, w której Edmond ogląda materiały wideo z jego synem, które przedstawiają urodziny chłopca i jego relację z ojczymem. James był tym bardzo zaskoczony i poruszony, po prostu się rozpłakał. To były dla niego silne emocje. Wtedy powiedziałem mu, że powinien jeszcze raz obejrzeć te materiały, ponieważ kryją się w nich poszlaki, których wcześniej nie zauważył. Nie chciał tego zrobić, ponieważ pierwszy raz był dla niego bardzo mocnym doznaniem. Powiedziałem, żeby zapomniał o emocjach i zachowywał się jak gliniarz. W czasie ponownego oglądania odkrył numer rejestracyjny samochodu. Wtedy zaczęło się coś szalonego. James był jak dzieciak, który znalazł coś ekscytującego. Fabuła ruszyła na nowo, ponieważ miał już pewien ślad. Wówczas sam film się zmienił. Z opowieści o rodzinie, ojcu, matce i zaginionym synu, stał się rasowym thrillerem. James stał się prawdziwym psem myśliwskim, który chce odkryć prawdę i nic nie mogło go powstrzymać przed dokonaniem tego. To było bardzo ekscytujące patrzeć, jak odkrywa kolejne warstwy intrygi i zmierza w dobrym kierunku. Kwestia głównego bohatera bez dostępu do scenariusza była wyborem tylko na potrzeby obydwu filmów? Czy jednak to będzie coś, co zamierza pan wykorzystać jeszcze w przyszłości? Na pewno chciałbym jeszcze coś zrobić w taki sposób. Uwielbiam francuskiego reżysera Claude'a Leloucha. Prezentuje mu każdy swój film od czasu Bożego Narodzenia. Claude jest moim bardzo dobrym przyjacielem. Pokazałem mu Mojego syna w jego własnym kinie i po seansie rozmawialiśmy o produkcji. Powiedział mi coś, co zostało ze mną. Stwierdził, że to jest sposób, w który powinienem kręcić. Claude sam lubi zaskakiwać aktorów, na przykład czasami daje im fałszywe scenariusze, wobec tego muszą zaakceptować to i zrobić film, którego nie spodziewali się stworzyć. Najważniejszą rzeczą jest prawda na ekranie. Jednak jak ją wydobyć? To była odpowiedź na moje pytanie - nie dawać scenariusza aktorom. To nie był tylko sposób kręcenia, to była cała idea i dlatego zdecydowałem się nakręcić taki film. I chciałbym zrobić to jeszcze raz. Jednak czasem masz okazję pracować z aktorami, którzy nie piszą się na taki rodzaj grania, nie będą improwizować i potrzebują wszystkich informacji, aby przygotować swoją rolę. Wówczas jestem dla nich najgorszym gościem na świecie. Do takich filmów potrzebujesz odpowiedniej historii i obsady, która zgodzi się zagrać w tę szaloną grę. Czy uważa pan, że taki pomysł na kręcenie sprawdziłby się w innych gatunkach, np. komedii, czy tylko w dramatach kryminalnych i thrillerach, czyli produkcjach z silnym poziomem suspensu? Masz rację, ta koncepcja lepiej sprawdza się w thrillerach. Jeśli nie możesz wykreować odpowiedniego napięcia, to nie zrobisz z tym pomysłem niczego innego. Potrzebujesz, aby widownia nie była pewna, co się za chwilę wydarzy. Tak się dzieje, ponieważ sam główny aktor tego nie wie. I to jest rzecz, która stanowi fundament dla dobrego thrillera. Ale może masz rację, może spróbować wykorzystać ten pomysł w komedii. Jednak może nie jestem odpowiednim człowiekiem do opowiedzenia tej historii. Zdecydowanie bardziej lubię suspens, jak mój mistrz Alfred Hitchcock. To ciekawe, a który film Hitchcocka jest pana ulubionym? Wszystkie [śmiech]. A tak na poważnie, Psychoza jest dziełem sztuki. Wszystko dzieje się w nim bardzo szybko. Główna bohaterka umiera po 15 minutach. To coś szalonego, ale również bardzo ekscytującego. To mistrzostwo.  Dobrze, to na koniec zapytam, nad czym pan teraz pracuje? Skończyłem francuski film z dwoma wielkim francuskimi aktorami, jednak nie w stylu, w którym nakręciłem Mojego syna. Jestem bardzo dumny z tej produkcji, jest bardzo emocjonalna. Ponadto pracuję nad kilkoma innymi projektami, ale mam w głowie jeszcze parę pomysłów dotyczących aktora bez scenariusza. 
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj