Chrupanie i oglądanie. Jak popcorn uratował kina
Niezwykle trudno jest wyobrazić sobie salę kinową bez unoszącego się nad fotelami zapachu prażonej kukurydzy i dźwięku chrupanych nachosów. Ale jedzenie popcornu podczas seansu filmowego nie zawsze było oczywistością. Na początku zeszłego stulecia hałaśliwe i drażniące nozdrza przekąski nie pasowały do luksusowych kin, gdzie popcorn był niemalże zakazany.
Prażona kukurydza jest niewątpliwym symbolem amerykańskiego kina, ale nie wymyślono jej bynajmniej w Stanach Zjednoczonych. Kiedy archeologowie odkopali urny pogrzebowe Azteków i odnaleźli tam wizerunki bogów z prymitywnymi nakryciami głowy przypominającymi popcorn, nie było wątpliwości, że przysmak ten ceniony był już osiem tysięcy lat temu. Prażenie kukurydzy było znane także wśród Inków i innych plemion Indian północnoamerykańskich. Wierzono wówczas, że w jej ziarnach żyją spokojne i ciche dusze. Ale kiedy dokuczał im upał nie do zniesienia, ze złości trzęsły ziarnami, a gdy nie mogły już dłużej wytrzymać spiekoty, niezadowolone wybuchały w powietrze.
Wkrótce kukurydza trafiła do wschodniej części Ameryki Północnej, dzięki czemu w zawrotnym tempie zaczęła opanowywać cały kontynent. Zasmakowała także przybyszom. Wystarczy przypomnieć sobie historię Święta Dziękczynienia, które zostało ustanowione w celu upamiętnienia początków osadnictwa europejskiego na tych terenach. Ostra zima 1602 roku, brak pożywienia i choroby mogły przekreślić szanse osadników na przetrwanie, gdyby nie pomoc Indian, którzy nauczyli ich, jak przeżyć – także dzięki kukurydzy. Plony zebrane po pierwszym roku dały wszystkim nadzieję na przyszłość, a w ramach wdzięczności przygotowano wielką ucztę, która trwała prawie tydzień. Do dziś na amerykańskich stołach w czasie tego święta kukurydza, obok indyka, jest obowiązkowym daniem.
Kukurydza stała się więc łatwo dostępna, a jej obecność w domach nie była niczym zaskakującym. Ale dopiero wymyślona w 1885 roku przez Charlesa Cretorsa z Illinois maszyna do produkcji popcornu wywołała dosłowną eksplozję popularności tej przekąski na całym kontynencie. Wybuchające ziarenka były bardzo widowiskowe, dlatego często maszyny te stały u wejść do sklepów, aby przyciągnąć uwagę przechodniów. Było to idealne urządzenie do serwowania przekąsek klientom uczęszczającym na widowiska w plenerze, wydarzenia sportowe, cyrki lub jarmarki. Popcorn okazał się świetną opcją do zarobku dzięki niskim kosztom produkcji, nie potrzebował też armii kucharzy. Prażona kukurydza stała się również świetną alternatywą dla chipsów, które w tamtym okresie nie były masowo produkowane, a schrupać je można było tylko w wybranych restauracjach. Tania przekąska dostępna była praktycznie wszędzie; wyjątek stanowił teatr.
Na początku XX wieku właściciele kin próbowali upodobnić swoje obiekty do teatrów, które były symbolami kultury wyższej. Stąd goście przychodzili na seanse zazwyczaj w odświętnych strojach, a same sale kinowe wykładano dywanami, stawiano zdobione krzesła i rozwieszano kotary. Popcorn nie był mile widziany. Poza potrzebą zachowania wizerunku, trzeba było wziąć pod uwagę również względy techniczne. Pierwsze kina nie były przystosowane, aby umieścić w nich maszyny do popcornu. Powód tego stanu rzeczy był prosty: brakowało w nich potrzebnej wentylacji.
Co ciekawe, na początku widzowie sami przychodzili z własnymi paczkami popcornu, głównie dlatego, że był on jedną z najtańszych przekąsek. Tacy delikwenci byli szybko rugani przez obsługę, ponieważ skrzętnie dbano o dobry wizerunek kin. Kiedy w 1927 roku w filmach pojawił się dźwięk, przemysł kinematograficzny otworzył się na znacznie szerszą klientelę. Nie była już bowiem wymagana umiejętność czytania napisów. Frekwencja w kinach wzrosła, a sale pękały w szwach, dzięki czemu kina zarabiały jeszcze więcej. Najważniejsze jednak było to, że dźwięk tłumił podjadanie przekąsek. Mimo to właściciele nadal nie kwapili się do zakupu maszyn z popcornem.
Sytuację zmieniły dopiero czasy wielkiego kryzysu, kiedy panowało bezrobocie, firmy bankrutowały, a sklepy odstraszały drożyzną. Amerykanie rozpaczliwie szukali taniej rozrywki. Wypad do kina idealnie z tą potrzebą korespondował, a cena torebki popcornu była relatywnie niska – kosztowała od pięciu do dziesięciu centów. Najpierw popcorn sprzedawano pod kinem, gdyż przedsiębiorczy sprzedawcy wiedzieli, że to dobre miejsce. Ziarna popcornu były bardzo tanim surowcem i kupiony za dziesięć dolarów worek mógł wystarczyć nawet na całe lata. Takiej okazji nie mogli przegapić uliczni sprzedawcy. Jeden po drugim kupowali maszyny do produkcji popcornu i ustawiali się przed wejściem do kin. Wkrótce i właściciele kin włączyli sprzedaż popcornu do swojej oferty.
Do postawienia pierwszej maszyny z popcornem w kinie przyczyniła się wdowa z Kansas City, Julia Braden. Kobieta miała niesamowity dryg do biznesu. Dzięki swoim genialnym pomysłom w 1931 roku zarobiła na popcornie trzysta tysięcy dolarów, mimo że w tym okresie wiele eleganckich kin upadło z powodu kryzysu. Jej pomysł szybko zaadaptowano, dzięki czemu wiele przybytków X muzy uniknęło upadku. Powstało nawet powiedzenie „znajdź dobre miejsce dla maszyny do popcornu i wybuduj wokół niej kino”.
Kolejny kryzys nastał w latach 60. i dotknął nie tylko kina, ale także uwielbiany popcorn. Winna była telewizja, która sprawiła, że rodziny nie musiały już wychodzić z domu, żeby obejrzeć film. Już wtedy ludzie kojarzyli kinowy seans z prażoną kukurydzą. Na rynek zaczęły wchodzić więc urządzenia, które miały pomóc w łatwiejszym prażeniu kukurydzy w domowym zaciszu. Ale takie ustrojstwa jak EZ Pop czy Jiffy Pop Pop nie rządziły na rynku długo, bo wszystkie zdeklasowała kuchenka mikrofalowa, która została wynaleziona w latach 70. Przygotowanie popcornu zajmowało już tylko kilka minut, nic więc dziwnego, że prażona kukurydza ponownie zaczęła być modna i uwielbiana.
Popcorn na stałe wszedł do kultury chodzenia do kina i nic dziwnego, że wraz z multipleksami trafił także do Polski. Obecnie cena popcornu jest cokolwiek dyskusyjna, chętnie winduje się jego cenę. Jednak niektóre kina, przeważnie studyjne, rezygnują z tej mało wytrawnej przekąski. Czy warto jednak się jej pozbywać? Naukowcy z uniwersytetu w Kolonii stanowczo odradzają. Udowodnili, że popcorn to nie tylko banalna przekąska. Ma ona także właściwości, o które nigdy byśmy go nie podejrzewali.
Niemieccy naukowcy twierdzą, że jedzenie popcornu w kinie uodparnia na... działanie reklam emitowanych przed seansem. Spoty te bazują na bardzo prostym mechanizmie. Otóż kiedy słyszymy nową nazwę, nasz język zaczyna automatycznie i podświadomie ćwiczyć jej wymowę. Nie jesteśmy w stanie się przed tym obronić i czy chcemy tego, czy nie, zapamiętujemy odkryte słowo. A co się dzieje, kiedy jesteśmy zajęci przeżuwaniem popcornu? Eksperyment przeprowadzono na dziewięćdziesięciu sześciu osobach podzielonych na dwie grupy. Wszyscy oglądali film, przed którym pokazano serię reklam. Połowa dostała darmowy popcorn, a reszta tylko kostkę cukru, która szybko rozpuściła się w ustach. Z testu wynikło, że reklamy nie zrobiły żadnego wrażenia na osobach zajadających się prażoną kukurydzą. Za to ludzie z drugiej grupy zapamiętali prezentowane przed filmem reklamy i marki. Może warto też zadać pytanie, czy popcorn nie przeszkadza w uważnym oglądaniu filmu? Zostawmy to jednak naukowcom.
Popcorn stał się nie tylko symbolem i ważnym elementem popkultury, ale także swojego rodzaju bohaterem. Postawił wiele kin na nogi i wyciągnął je z finansowego kryzysu. Gdyby nie prażona kukurydza, świat mógłby dzisiaj wyglądać zupełnie inaczej. I za to powinniśmy mu podziękować, kupując następny kubełek.
Źródło: zdjęcie główne: BsnSCB