DC Black Label i Joker nadchodzą. Kto się boi komiksowej (prze)mocy?
Seria DC Black Label i film Joker lada moment wkroczą do Polski. Mogą nas nauczyć, że komiks to nie tylko rozrywka - dziś to także lekcja dojrzałości.
Przez Stany Zjednoczone przetacza się obecnie potężna lawina dyskusji na temat tego, jak kontrowersyjny jest Joker. Przybierająca już rozmiary publicznej debata nie jest jednak ufundowana na kolejnej pogadance spod znaku poprawności politycznej. Tym razem co bardziej wrażliwi piewcy moralnej odnowy przebrani dla niepoznaki w szaty krytyków filmowych zastanawiają się, czy ekranowy Książę Zbrodni może zainspirować do przemocy tudzież ją gloryfikować? Twórcom produkcji dostaje się za wybielanie zła, cokolwiek miałoby to oznaczać. Mam jednak z tą zero-jedynkową wykładnią etyki spory problem. Pal już licho, że tego typu głosy są podnoszone dopiero teraz, a nie choćby wtedy, gdy pewien kosmiczny socjopata postanowił z sobie tylko znanych powodów wypstrykać połowę życia we wszechświecie. Joker straszy zanim jeszcze na dobre rozgościł się w salach kinowych; przeraża samym założeniem, że może na kogoś wpłynąć, że może przyczynić się do jeszcze jednej realnej zbrodni. Polscy odbiorcy będą mogli skonfrontować się z nim tuż po tym, jak na rodzimym rynku zadebiutuje Batman. Biały Rycerz, pierwsza odsłona komiksowej linii wydawniczej DC Black Label. Co mają wspólnego oba dzieła? Głównie to, że stają się celebracją wolności artystycznej w jej najczystszej postaci. Przypominają nam, że sztuka powinna prowokować i zmuszać do myślenia. Czas przestać zaklinać przemoc i inne kontrowersje - przyszła pora na to, by zobaczyć je takimi, jakimi są, bez ozdobników i buforów bezpieczeństwa.
Żyjemy w drugiej dekadzie popkulturowego dyktatu superbohaterów. Gatunek ten rozpanoszył się tak mocno, że do jego mocy sprawczej zdążyliśmy już dobudować ideologię. W świecie herosów dostrzegliśmy więc współczesną wariację na temat mitów, jednak przy okazji wyrządziliśmy komiksom ogromną krzywdę. Zachłyśnięci rozrywkową funkcją dzieł o trykociarzach zapomnieliśmy, że powieści graficzne nie są ani dla nieopierzonych podrostków, ani dla kobiet, ani dla białych, czarnych czy fioletowych - są po prostu dla nas wszystkich. Jeśli nawet początkowo zapoznajemy się z nimi w dzieciństwie, to już wtedy stają się one swoistą lekcją dojrzałości. Kilka dni temu obchodziliśmy 80. rocznicę komiksowego debiutu Batmana, lecz mało kto zdaje sobie sprawę, że Mroczny Rycerz w swojej pierwszej opowieści zabił. Złowrogiego najemnika Strykera wrzucił do kadzi z kwasem; po latach wydawnictwo DC zdecydowało się na reinterpretację całej historii, upatrując w tej sekwencji genezy Jokera. Skoro więc superbohaterowie odbierają życie (Batman), pokazują Hitlerowi, gdzie raki zimują (Superman), padają ofiarą gwałtów (Nightwing), przepadają w kazirodczych związkach (rodzeństwo Maximoff) czy szaleją w alkoholowym uniesieniu (Iron Man), to jak stawiać ich za wzorzec postępowania dla najmłodszych? Rozrywkowe przeznaczenie w świecie powieści graficznych od zawsze szło w parze ze skandalem i mniej lub bardziej przemyślaną prowokacją. Wiedzą coś o tym i odpowiedzialni za Jokera, i twórcy z DC Comics.
Todd Phillips przyznaje, że budując pomysł na ekranową historię o arcywrogu Batmana nie sięgał po konkretny komiks, tylko szukał inspiracji w charakterystycznych dla tej postaci motywach. Nie ma jednak prawdopodobnie żadnego przypadku w tym, że niezwiązany z Kinowym Uniwersum DC film ukazuje się właśnie teraz, gdy na amerykańskim rynku triumfy święci linia wydawnicza Black Label. Jej pomysłodawca, Jim Lee, na początku zeszłego roku postanowił przewietrzyć świat herosów komiksowego giganta, zaprzęgając do pracy najbardziej cenionych artystów. Nikt nie starał się kamuflować celu; chodziło więc o to, by za pomocą prowokacyjnych i eksperymentalnych w formie historii trafić do dojrzalszych czytelników. W duchu takich prac jak Batman: Zabójczy żart, Strażnicy czy Nowa granica zaczęto realizować projekty, które dawały ich twórcom pełną swobodę artystyczną, niewarunkowaną w dodatku ograniczeniami w postaci oglądania się na to, co dany bohater przeżywa w danej chwili w zasadniczym uniwersum. Ot, kwintesencja wolności twórczej. Jak pokażą kolejne miesiące, z tym aspektem nie było tak różowo - gdy Mroczny Rycerz w opowieści Batman. Przeklęty rozebrał się jak do rosołu i pokazał czytelnikom swoje przyrodzenie, wydawnictwo zdecydowało się ocenzurować kontrowersyjną ilustrację w późniejszych wydaniach. Ta sytuacja jest jednak najlepszym odzwierciedleniem tego, jak potężny wpływ ma dziś superbohaterski gatunek na społeczeństwa. Bierzemy go za punkt odniesienia, staramy się sprawić, by wychodził naprzeciw naszemu poczuciu bezpieczeństwa i zasadom etycznym. Czym jednak byłaby sztuka, gdyby ograbiono ją z tego, że potrafi być cholernie niewygodna?
Black Label na tle ponad 80-letniej historii komiksu superbohaterskiego to wciąż dzieciątko, przy czym akurat ten bobas potrafi być krzykliwy i dawać do wiwatu. Jeśli tu się bije, to krew cieknie strumieniami, jeśli uprawia seks, to nie przy zgaszonym świetle. Polscy odbiorcy będą mogli w najbliższym czasie poznać dwie odsłony linii, historie Batman - Biały Rycerz i Batman. Przeklęty, na amerykańskim rynku natomiast debiutowały już także serie Batman: Last Knight on Earth i Superman: Year One. Rangę tych opowieści z całą pewnością podnoszą nazwiska ich twórców; są to odpowiednio Sean Murphy, Brian Azzarello i Lee Bermejo, Scott Snyder i Greg Capullo oraz Frank Miller i John Romita Jr. Jeszcze ciekawiej prezentują się przyszłe plany wydawnicze, wśród których odnajdziemy takie pozycje jak Joker/Harley: Criminal Satanity, Joker: Killer Smile, The Dark Knight Returns: The Golden Child, Wonder Woman: Dead Earth, Batman: Three Jokers czy The Other History of the DC Universe, a przecież do tego wszystkiego dochodzą wznowione wydania klasycznych dzieł, z Przyjdź Królestwo i Azylem Arkham na czele. Wiele z tych tytułów jeszcze przed swoją premierą zostało okrzykniętych komiksowymi zawodnikami wagi ciężkiej, lecz bynajmniej nie o papierowe obietnice i wróżenie z fusów tu chodzi. Znacznie ważniejsze jest to, że autorzy dotychczasowych opowieści spod szyldu Black Label faktycznie zatracili się w oparach artystycznego szaleństwa, dwojąc się i trojąc, by znaną czytelnikom rzeczywistość herosów wywrócić do góry nogami. Prowokacja w ich wizji idzie ramię w ramię z refleksją, wyjątkowo aktualną w dobie dzisiejszej. Twórcy stawiają pytania, sugerują rewizję naszych poglądów, podpowiadają konieczność ponownej oceny wydawałoby się znajomych zjawisk i postaci. W kontekście nadchodzącej premiery Jokera i związanych z tym filmem kontrowersji kluczowe znaczenie może mieć Biały Rycerz. Takiego Księcia Zbrodni jak w tej historii jeszcze bowiem nie widzieliście.
- 1 (current)
- 2
Źródło: Zdjęcie główne: DC/Warner Bros.