Ennio Morricone: Znudziło mnie tworzenie muzyki filmowej [WYWIAD]
Ennio Morricone przyjeżdża do Krakowa 19 stycznia w ramach swojej trasy koncertowej z okazji 90. urodzin. Nim jednak odwiedzi nasz piękny kraj, my odwiedziliśmy Maestra, by chwile porozmawiać z nim o kondycji muzyki filmowej.
DAWID MUSZYŃSKI: Obecnie technologia coraz mocniej wkracza w świat muzyki. Mało który kompozytor tworzy bez wspomagania się komputerem. Nie denerwuje to pana?
Ennio Morricone: Technologia sama w sobie nie jest zła. Jeśli oczywiście jest z głową wykorzystywana. Jeśli jakiś kompozytor chce się posiłkować komputerem, to nie widzę w tym nic niestosownego. Ważne, by miał wiedzę i wizję. Problemem są dla mnie amatorzy, którzy tworzą wyłącznie za pomocą komputerów. To jest główne zło, jakie dotyka nasz zawód. Coraz więcej ludzi nieznających się na muzyce, zabiera się za jej robienie. Nie mają pojęcia o tym jak, się komponuje. Jak to zabrzmi na żywo przy pełnej orkiestrze, bo ich twory są przeznaczone tylko do wykonywania na sprzęcie elektronicznym. Niczym więcej.
Do tego swoją cegiełkę dokładają jeszcze studia filmowe, które na wszystkim chcą oszczędzać. Pierwszą ofiarą okrajania budżetu jest zawsze muzyka. Z niezrozumiałych dla mnie względów jest ona traktowana jako coś nie zawsze potrzebnego. W przekonaniu niektórych osób na decydujących stanowiskach utwór do danego filmu powinno komponować się szybko i tanio.
Gdy spotkaliśmy się dwa lata temu w Helsinkach, powiedział mi pan, że chce jeszcze tworzyć muzykę filmową, ale reżyserzy się boją pana o to poprosić. Czy coś się zmieniło w tym temacie?
Zmieniło się moje podejście do tego tematu. Doszedłem do wniosku, że nie chce już komponować muzyki filmowej. Chce się skupić na tworzeniu muzyki niezwiązanej z żadnym projektem. Chcę po prostu komponować. W ciągu tych dwóch lat, gdy się nie widzieliśmy, dwóch reżyserów poprosiło mnie, bym dla nich coś stworzył i odmówiłem.
A może maestro zdradzić, kto to był?
Nie widzę takiej potrzeby. Mogę jedynie zdradzić, że był to jeden włoski i jeden amerykański reżyser.
Czyli to definitywny koniec i rozbrat z muzyką filmową.
Niekoniecznie. Obiecałem reżyserowi Giuseppe Tornatore, że jeśli będzie kręcić film i potrzebował do niego muzyki, to zrobię dla niego wyjątek. Bardzo go cenię. Słowa dotrzymam.
Na początku przyszłego roku przyjeżdża pan z koncertem do Polski z okazji swoich 90. urodzin!
Uwielbiam koncertować. Spotykać się z publicznością. Jestem zawsze wzruszony, gdy widzę salę wypełnioną ludźmi chcącymi posłuchać mojej twórczości. Kocham te koncerty również za to, że nie towarzyszą im filmy. Nic nie odrywa się skupienia ludzi od mojej muzyki. W trakcie danego utworu mogą odczuwać te same emocje, które odczuwałem, gdy go komponowałem. To jest magiczne przeżycie. Dla tych chwil właśnie chcę koncertować, póki starczy mi na to siły, a jak na razie znajduje jej całkiem sporo. Nie chcę zamykać się w moim domu w Rzymie i nic nie robić. To nie jest życie dla mnie.
Jaka reakcja towarzyszy panu, gdy widzi pan na widowni młodych ludzi. Takich, których jeszcze na świcie nie było, gdy filmy z pana muzyką trafiały do kin.
Jestem zdziwiony, ale i przeszczęśliwy. Zawsze wydawało mi się, że młodsze pokolenie lubi tyko muzykę elektroniczną. Byłem w błędzie. Widzę na każdym moim koncercie, że widownia jest zróżnicowana. Że moje utwory trafiają do młodej widowni. Jak to się dzieje? Nie jestem w stanie wytłumaczyć. Jeśli ktoś by mnie poprosił o przepis na to, by utwory trafiały do serc osób w równym wieku, to nie jestem w stanie czegoś takiego podać.
Jestem przekonany, że dostaje pan dużo próśb o wskazówki od młodych kompozytorów…
Cały czas przychodzą do mnie młodzi muzycy z prośbą o jakieś wskazówki. Jeśli jest to kompletny amator niemający żadnej wiedzy na temat muzyki, to z miejsca radzę mu, by zajął się czymś innym w swoim życiu. Jeśli jednak widzę, że jest to osoba posiadająca elementarne podstawy do tego, by komponować muzykę, myśli o tym poważnie, a nie jako hobby, to pomagam jej znaleźć odpowiednie studia. Doradzam, do jakich nauczycieli powinna się udać, by swój talent rozwijać. Sam żadnego stażysty pod swoje skrzydła nie przyjmuję. Nie mam na to niestety czasu. Staram się jednak nie ignorować żadnych poważnych pytań, które są do mnie kierowane od młodych adeptów tej sztuki.
Źródło: zdjęcie główne: materiały prasowe