Cezary Pazura: Ten rok jest dla mnie specyficzny [WYWIAD]
Niedawno miałem okazję porozmawiać z Cezarym Pazurą, który w najnowszym serialu HBO, Ślepnąc od świateł, wciela się w rolę Mariusza, prezentera telewizyjnego i klienta głównego bohatera. Zapraszam do lektury.
NORBERT ZASKÓRSKI: Przy Ślepnąc od świateł zapoznał się pan z literackim oryginałem czy wolał pan budować swoją postać od podstaw?
Cezary Pazura: Zapoznałem się, ale już dawno temu. Gdy dostałem scenariusz przypomniałem sobie tę historię. Skrypt czytałem odcinkami. Nie wynika to z tego, że był niegotowy, po prostu sobie dozowałem tę opowieść.
Co pan czuł, czytając ten scenariusz?
Na początku dostałem dwie swoje sceny, które musiałem zagrać na zdjęciach próbnych. Musiałem sobie je poukładać w głowie, aby mieć rozwiązania na różne zadania aktorskie. Po otrzymaniu roli dostałem scenariusz w wersji papierowej, aby przypadkiem nie znalazł się w Internecie. Byłem wówczas na wakacjach. Po przeczytaniu odcinka szedłem się wykąpać w morzu, żeby się odświeżyć, bo to bardzo mocna historia i emocje były duże, nawet przy czytaniu.
A gdy zapoznał się pan wcześniej z książkowym oryginałem, co było w nim tak urzekającego?
Czytam audiobooki i udzielam się w dubbingu. Mam coś takiego, że gdy spoglądam na jakąś kwestię i nie układa mi się odpowiednio w ustach, to tak naprawdę nie wiem, co z niej wynika. Natomiast Żulczyka czyta się bardzo płynnie. To jest dar. Człowiek orientuje się, że nie wiadomo kiedy, a tu już przeczytał kilka rozdziałów. To jest fantastyczne. Po tym poznaje się dzieło. Mówi się czasami, że jakaś powieść to gotowy scenariusz na film. Tak się tylko mówi. Aby powstał scenariusz trzeba nad nim spędzić ogromną ilość czasu. Z tego co wiem Jakub Żulczyk i Krzysiek Skonieczny tworzyli go jakieś 2 lata. Od pomysłu do przemysłu nie jest taka łatwa droga.
Widziałem już pierwsze trzy odcinki serialu, w tym ten, w którym pojawia się pana postać. Zauważyłem bardzo ciekawą dynamikę pomiędzy pana bohaterem a Kubą granym przez Kamila Nożyńskiego. Jak była budowana ta relacja na planie?
To jest trudne pytanie. Na planie dzieje się sporo rzeczy poza kamerą. Krzysiek Skonieczny odbył wiele rozmów z Kamilem przed dołączeniem do tego projektu. Potem okazało się, że jestem idolem Kamila z dzieciństwa, więc pojawił się kolejny problem [śmiech], ponieważ kręciliśmy scenę bójki i było mu trochę głupio lać osobę, którą podziwia. Jednak przełamał się [śmiech]. Nawiązaliśmy pewną nić porozumienia. Kamil miał o wiele cięższe zadanie aktorskie. Musiał być codziennie na planie, ponieważ ta historia jest opowiadana z punktu widzenia jego bohatera. Kamil jest amatorem, oczywiście w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Aktor z doświadczeniem i długim stażem pracy potrafi wyjść z roli. Natomiast Kamil w tym momencie potrafi wejść w swoją kreację, ponieważ tego od niego wymagano na planie. Okres zdjęciowy jest bezlitosny, ponieważ kosztuje sporo pieniędzy i musi się zacząć i skończyć o odpowiedniej godzinie. Nie ma powrotu do zagranych wcześniej scen, dlatego Kamil cały czas był na dużym poziomie emocji i wejścia w rolę. Bardzo go polubiłem, ponieważ jest szczery we wszystkim, co robi i to emanuje z ekranu. Powiedziałem mu, że musi nauczyć się wychodzić z roli. Spytał, jak to się robi. Tego nie uczą w szkole teatralnej, więc sam nie wiedziałem [śmiech]. To jest jak choroba, bycie w roli przez 70 dni planu zdjęciowego może spustoszyć organizm. Kamil przyjął na siebie naprawdę ciężkie zadanie, wręcz syzyfową pracę, ale jej podołał w bardzo dobrym stylu.
Pana postać, Mariusz, to człowiek, który wbrew kilku elementom humorystycznym jest bardzo tragicznym bohaterem. Jakie były inspiracje przy jego budowaniu? Jak sięgnął pan tego mroku, który w nim tkwi?
Bardzo walczyłem o tę rolę, ponieważ to było pierwsze tego typu zadanie aktorskie dla mnie po wielu latach. Nawet plakaty z bohaterami Ślepnąc od świateł są wykonane tak, że widzimy zarówno jasne jak i ciemne oblicze danej postaci. Musiałem wyciągnąć z siebie rzeczy, o które się nie podejrzewałem. Ten rok jest dla mnie specyficzny, ponieważ również w teatrze dostałem podobne zadanie aktorskie. Kazali mi płakać. Niech pan sobie uświadomi, że nigdy nie płakałem w pracy. Nikt ode mnie tego nie wymagał. W tym projekcie Krzysiek Skonieczny zaprzęgnął we mnie takie emocje i środki wyrazu, których nie używałem wcześniej. Mam nadzieję, że to będzie zaskoczenie, nie tylko dla widza, ale też dla branży, która być może w końcu przestanie mnie szufladkować i spojrzy trochę łaskawszym okiem.
Właśnie jest to specyficzny rok dla pana po latach ról komediowych i działalności stand-upowej. Niedawno Gawron w nowym Pitbullu czy chociażby Autor bestsellerów, to wszystko bardzo silne kreacje. Czy to jest tak, że mrok bardziej pociąga?
Może to jest kwestia przypadku. Nie zastanawiałem się nad tym bardzo. Po prostu w pewnym momencie trzeba stać się egoistą i zacząć myśleć o sobie. Przede wszystkim aktor się zmienia, jego wiek, energia czy sposób widzenia świata. Budujemy swoje życie cały czas. Paradoksalnie te role zaczęto proponować mi po komedii. Była to Volta Juliusza Machulskiego, gdzie wcieliłem się w rolę pewnego bydlaka ze złotymi zębami i skaryfikacją. Zagrałem to w sposób komediowy, jednak niektórzy dostrzegli, że Pazura może być groźny. Akurat jeśli chodzi o Ślepnąc od świateł, angaż otrzymałem przed Voltą. Krzysiek Skonieczny to młody reżyser , który kierował się innymi kwestiami. Pamiętał mnie między innymi z Psy czy z Trzy kolory: Biały. To go bardziej interesowało niż moja twórczość kabaretowa. Krzysztof zupełnie inaczej patrzy na człowieka i w pełni wykorzystuje jego wachlarz umiejętności.
Czy Ślepnąc od świateł ma zadatki, aby stać się międzynarodowym hitem?
Na pewno. Gdy zobaczyłem trzy pierwsze odcinki, pochwaliłem się moim znajomym, którzy zapoznali się z literackim oryginałem i czekali na ten serial. Byli bardzo ciekawi, jak to wyszło. Zastanawiałem się, jak ująć to jednym zdaniem, żeby ich zachęcić. W końcu powiedziałem im, wyobraźcie sobie, że nie znacie aktorów, którzy występują w tym serialu i nie słyszycie w nim języka polskiego. Wtedy bylibyście przekonani, że to amerykańska produkcja. W końcu nie będzie tego trendu, że wszystko jest czyste i takie glamour w serialu, a będzie bić z niego prawda.
Źródło: zdjęcie główne: HBO