Ogromny sentyment do pierwszej części z 1995 roku sprawił, że bardzo mocno czekałem na nową odsłonę, gdzie w tytułową grę miał zagrać m.in. Dwayne Johnson. Musiałem jednak zacisnąć mocno zęby i wybrać się na film w wersji z dubbingiem, ponieważ tylko taka była możliwość. Jasne, można było poczekać aż film ten wyjdzie na innych nośnikach, ale czy faktycznie jest to rozwiązanie, skoro występuje silna chęć zobaczenia danej produkcji na dużym ekranie? Decyzja o jednej wersji filmu została podjęta przez dystrybutora United International Pictures. Czy ostra krytyka skierowana w ich stronę jest uzasadniona? Zacznijmy od tego, że nie jestem przeciwnikiem dubbingu. Jest to jedna z kilku opcji oglądania filmu w kinie, a dla wielu widzów jest to jedyna możliwość, dzięki której mogą bez problemów obcować z dziełem filmowym. Dzieci, które jeszcze nie nadążają za czytaniem, osoby ze słabym wzrokiem i te leniwe także. Do tego jeśli chodzi o animację, to już nie jeden raz okazywało się, że nasza wersja językowa była o wiele lepsza niż oryginał. Pojawił się jednak problem dubbingu w filmach aktorskich, który niestety odbiera filmowi pewną jego integralną część, jaką jest własnie gra aktorska. Ostatnie wydarzenia przy okazji premiery filmu Jumanji wywołały strach u części widzów, którzy zaczęli obawiać się, że w naszym kraju może dojść do podobnej sytuacji jak w Niemczech, gdzie dubbingowane są nawet filmy erotyczne. Przykład Niemiec jest jednak trochę z innej bajki, ponieważ tam działa głównie czynnik kulturowy. Dlaczego dystrybutorzy w Polsce coraz częściej decydują się na tworzenie jedynie wersji z dubbingiem? Kluczową sprawą jest ekonomia. Widzowie w Polsce po prostu lubią dubbing i chętnie się na niego decydują. Doszło nawet do sytuacji, że już nie tylko animacje są dubbingowane, ale także filmy dla starszego widza. Przykładem może być Logan, który wciąż jest oczywiście utożsamiany z kinem superbohaterskim, ale jego kategoria wiekowa wskazywałby na nieco dojrzalszy ton filmu. W ostatnim czasie dubbingu doczekał się także Daddy's Home 2 , czyli sequel Tata kontra tata. O czym może to świadczyć? Starsza grupa widzów przyzwyczajona jest do oglądania filmów w polskiej telewizji, gdzie większość z nich emitowana jest z lektorem. Nie wszyscy przepadają za zmianą swoich przyzwyczajeń i płacąc za bilet do kina, mogą oczekiwać wygody, z którą czytanie napisów u dołu ekranu nie ma w ich odczuciu nic wspólnego. Zatrzymując się jeszcze na chwilę przy produkcji Co wiecie o swoich dziadkach, warto podkreślić, że pierwsza część nie cieszyła się w Polsce popularnością. Obejrzało ją około 38 tysięcy widzów, a film zarobił u nas zaledwie 83,4 tys. dolarów, podczas gdy na świecie zarobił blisko 243 miliony. W przypadku drugiej części, dystrybutor zdecydował, że zmieni nie tylko tytuł na bardziej kojarzący się z filmem Co ty wiesz o swoim dziadku z Robertem de Niro, ale także wypuścił go wyłącznie z dubbingiem i inaczej podszedł do reklamy. Film zebrał w Polsce prawie 100 tysięcy widzów i zarobił 451,3 tys. dolarów. Jumanji zgromadziło w kinach jeszcze więcej widzów i jest to na ten moment ponad 500 tysięcy. Znowu trudno jest ocenić, na ile jest to zasługa tylko i wyłącznie rozpowszechniania filmu z dubbingiem, ale liczby zdecydowanie robią wrażenie. Jako widz nigdy nie zdecydowałbym się na dubbing w przypadku filmu aktorskiego, jeśli nie byłbym do tego zmuszony. Należy jednak zrozumieć, że takie osoby jak ja, są w mniejszości. Na polską wersję Star Wars: The Last Jedi wybrało się niemal 50% całkowitej liczby widzów. To pokazuje, że nawet na te bardziej popularne produkcje, wersje z dubbingiem mają wzięcie. Nie wszyscy widzowie pragną usłyszeć prawdziwy głos aktora wcielającego się w Kylo Rena, bo to ich zwyczajnie nie interesuje. Znowu, to żaden przytyk w stronę osób, które kino traktują po prostu jako niedzielną rozrywkę i chcą się jedynie zabawić w fotelu kinowym. Tym bardziej, że nie da się dogodzić wszystkim. Filmy to biznes, który żeby mógł się kręcić, musi na siebie zarabiać. Dawanie wyboru widzom wydaje się być naturalne, ale nie zawsze generuje zyski. W grę wchodzi ogromna liczba czynników, która decyduje o tym, czy film wypuszczony w takiej wersji i takiej, jest w stanie na siebie zarobić. Nie powinniśmy zatem obawiać się, że takie filmy jak produkcje Marvela czy Gwiezdne Wojny będą kiedyś puszczane tylko z dubbingiem. Jest na nie bowiem tak duży popyt, że nikt nie odważyłby się na tworzenie wersji bez napisów, tym bardziej, że nie ma takiej potrzeby. Problem tylko jednej wersji, tyczy się takich produkcji jak Jumanji: Welcome to the Jungle, których potencjał może być źle zbadany przez dystrybutora. Ten może się pomylić zakładając, że nie ma sensu inwestować w wersję z napisami, ponieważ nie będzie zainteresowania ze strony widzów. W UIP mogli myśleć, że w grudniu jest za duża konkurencja dla Jumanji. Grane były chociażby Gwiezdne Wojny: ostatni Jedi i widzowie mogliby w ich mniemaniu zapragnąć drugiego seansu, zamiast wybierać się na produkcję z Jonhosonem. Mylili się i to pokazują zaskakujące wyniki tego filmu w światowym Box Office, ale to nie jest (przynajmniej na razie) rozpoczęcie nowego trendu. Przypomnę, że po raz pierwszy UIP wprowadził film jedynie z dubbingiem przy okazji premiery Teenage Mutant Ninja Turtles: Out of the Shadows. Produkcja ta zgromadziła przed ekranami jedynie 40 tysięcy widzów. Trudno powiedzieć na ile było to spowodowane kiepską jakością filmu, ale badania mogły wskazać dystrybutorowi, że chętnych na napisy będzie niewielu. Może się jednak wydawać, że skoro zdecydowali się na dalsze puszczanie filmów tylko z dubbingiem, to było to dla nich opłacalne. Dlatego w przypadku Jumanji upatrywałbym się jedynie pewnego rodzaju wpadki. UIP w okresie, kiedy podejmowano decyzję o tym, jak będzie wyglądać dystrybucja i dalsza kampania marketingowa Jumanji, mógł zakładać tylko tyle, że film będzie wyświetlany w okresie świątecznym, gdzie sale kinowe zdominowane zostaną przez Gwiezdne Wojny. Tym bardziej, że dystrybutora mogły do takiego ruchu przekonać doświadczenia z innych lat. Na początku 2016 roku w UIP zdecydowano się na wypuszczenie Goosebumps w wersji z napisami. W pierwszy weekend kino odwiedziło zaledwie 9156 widzów, nie trafiając nawet do pierwszej dziesiątki Box Office w Polsce. Innymi słowy - nie zawsze będzie łatwo o wybór, bo ten musi przede wszystkim być zyskowny dla dystrybutora. Widzowie w Polsce coraz częściej wybierają dubbing i wszyscy jego przeciwnicy wydają się być w mniejszości. Trzeba liczyć się z tym, że potencjał takich produkcji jak Jumanji może być przez dystrybutora źle zinterpretowany, przez co chętni na wersję z napisami będą musieli obejść się smakiem. Tak samo jak zdecydowano, że druga część Pacific Rim: Uprising zostanie wypuszczona w dwóch wersjach, ale napisy zobaczymy tylko w technologii 3D. Czynnik ekonomiczny jest zrozumiały i chęć zysku przez dystrybutora także, ale jest to niepoważna sytuacja, w której widzowie pozbawieni są możliwości wyboru filmu w wersji z napisami. Przypomnę raz jeszcze, że dubbing odziera film z części jego wartości, zabierając robotę aktorom, którzy włożyli wiele serca w odgrywanie swoich ról. Z całym szacunkiem do aktorów podkładających głosy, ale ich praca nigdy nie będzie tak dobra, jak aktora wcielającego się w daną postać. Tym bardziej, że trudno jest podrobić taki głos, jaki ma chociażby Dwayne Johnson. Także tłumaczenie filmów z dubbingiem nie zawsze gwarantuje wysoki poziom. Ostatnio w filmie Batman V Superman, ten pierwszy rzucił tekstem w stylu "moja stara", co do dzisiaj jest szeroko komentowane. Jeśli ktoś lubi i chce chodzić na dubbing i obcować z filmowym dziełem w taki sposób, jego sprawa. Nie zabierajmy jednak całej reszcie możliwości wyboru. Czy inni mogą pójść za przykładem UIPu i wprowadzać filmy tylko z dubbingiem? Myślę, że jest to bardzo prawdopodobne, ale jak powiadam, tyczy się to tylko takich produkcji jak Jumanji. Filmy jak Logan pokazują, że dubbing jest opłacalny także w przypadku blockbusterów skierowanych do starszego widza. Zmienia się postrzeganie tej wersji oglądania filmów kinowych w Polsce i powoli przestaje być traktowana tylko jako możliwość oglądania filmów dla dzieci. Dystrybutorzy mogą zatem poczuć pieniądz i pójść za ciosem. Nie uważam jednak, że mamy do czynienia z precedensem, tym bardziej że dystrybutorzy nie będą głusi na liczne narzekania. Widzowie zawsze powinni mieć wybór w jakiej wersji chcą zobaczyć film i miejmy nadzieję, że zostanie to wzięte pod uwagę. Jeśli tak, to nie prędko będzie miała u nas miejsce sytuacja z Niemiec.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj