Star Trek Quentina Tarantino: odpowiedzi na 31 ważnych pytań
Ten film będzie inny, niż wielu się wydaje. Obrazowa przemoc, wiązanki przekleństw oraz długie i soczyste dialogi to oczywiście znaki rozpoznawcze Tarantino, ale przecież ma on do zaoferowania o wiele więcej.
Do kina rozrywkowego podchodzę raczej na luzie. A jednak gdy czytam lub słyszę kolejny raz zupełnie poważne teksty o tym, że Star Trek reżyserowany przez Quentina Tarantino to będzie „Pulp Fiction w kosmosie” albo „westernem z bluzgającymi Kirkiem i Spockiem”, emocje wygrywają z logiką i zaczynam się gotować.
Dla uspokojenia przygotowałem 31 pytań dotyczących tego filmu, a potem sam sobie na nie odpowiedziałem. Trochę tu analizy, trochę spekulacji, a w bonusie teoria spiskowa o tym, kto chce się na kim zemścić w Hollywood i co my, jako widzowie, będziemy z tego mieli.
Ostrzegam tylko, że tekst jest pisany z perspektywy osoby, która poświęciła na życie towarzyskie i karierę prawie tak dużo czasu, jak na oglądanie Star Treków.
Kiedy właściwie zapowiedziano film Star Trek 14?
Najnowsze kinowe odsłony zrestartowanego w 2009 roku przez J.J. Abramsa Star Treka odniosły duży sukces i jeszcze przed premierą trzeciej części (Star Trek: W nieznane, 2016) potwierdzono rozpoczęcie prac nad czwartą (czyli czternastą, licząc od pierwszego kinowego Star Treka z 1979 roku).
Niewiele było o tym projekcie wiadomo. Paramount Pictures, Skydance i Bad Robot zakomunikowały, że szykowana jest większa rola dla Chrisa Hemswortha, ostatnio wcielającego się w Thora w filmach Marvela. Miał znowu (widzieliśmy go na ekranie przez kilka minut w 2009 roku) zagrać George’a Kirka, czyli ojca Jamesa.
Co aktor grający Thora miał robić w Star Treku?
Chris potwierdził rewelacje wytwórni, przyznał się do rozmowy z Abramsem i stwierdził, że pomysł na film jest „rewelacyjny”. Choć w styczniu 2017 roku pytany o to, jak ścieżki syna i ojca w nowym Star Treku mają się przeciąć, skoro ten drugi zmarł, odpowiedział że „tak szczerze to nie wie”.
Te oficjalne, lakoniczne komunikaty prasowe z 2016 roku mówiły właśnie o przecinaniu się ścieżek, wręcz współpracy tych dwóch bohaterów. Chodziło o coś więcej niż zwykłą, krótką retrospekcję z życia George’a. Podróż w czasie? Gość z alternatywnej rzeczywistości? Klonowanie? Nie takie rzeczy widzieliśmy w Star Treku.
Istotne jest jednak, że był to film wymyślony zgodnie ze sprawdzoną w trzech ostatnich odsłonach cyklu, w miarę bezpieczną formułą (choć przy trzeciej nieco zawiodła, o czym za chwilę): widowiskowe sci-fi akcji z odrobiną humoru i znanymi od 50 lat bohaterami. Dodatkiem miał być wątek o relacji ojca i syna. No, nie takiej zwykłej relacji. Jeśli dobrze rozumiem, chodzi o ojca i syna, którzy nigdy się nie poznali osobiście, a jak się już poznają, to są w podobnym wieku.
Co na to aktorzy grający głównych bohaterów?
W połowie 2017 roku Zachary Quinto (Spock) i Chris Pine (James T. Kirk) mówili już, że wprawdzie prace nad scenariuszem trwają, ale stuprocentowej gwarancji, że nowy Star Trek z ich udziałem powstanie, nie ma. Ten drugi aktor nawet był trochę rozgoryczony:
Filmowy Spock chwalił z kolei pracę nad Star Trekiem między innymi za tak długie przerwy między kolejnymi filmami, że może bez problemu angażować się w teatr i kino niezależne. Co do Star Treka 14, to wyraził jedynie nadzieję, że powstanie.
Co jeszcze wiemy o Star Treku 14?
Scenariusz tworzyli J.D. Payne i Patrick McKay, już wcześniej zatrudnieni do pisania Star Trek: W nieznane, choć wtedy ich pomysłu ostatecznie nie wykorzystano.
Sam Abrams mówił, że do czternastego Star Treka nie zostanie zaangażowany nowy aktor do roli Pavla Chekova (w miejsce Antona Yelchina, który zmarł tragicznie w 2016 roku w wieku 27 lat), ale to tak naprawdę niewiele nam mówi o ewentualnej fabule.
Czy projekt został skasowany?
Nie było oficjalnego komunikatu o anulowaniu Star Treka 14. Możliwe, że entuzjazm wytwórni stopniał, gdy okazało się, że Star Trek: W nieznane nie był gigantycznym sukcesem finansowym (343,4 mln dolarów przy budżecie 185 mln dolarów plus koszty promocji, zarobił mniej niż poprzednie dwie części).
Niewykluczone, że postanowiono przeanalizować sytuację ponownie po zakończeniu pierwszego sezonu Star Trek: Discovery, by sprawdzić jakie będą na niego reakcje i czy zwiększy się świadomość marki.
Czy Chris Hemsworth wystąpi u Tarantino?
Bardzo mało prawdopodobne jest, by Tarantino postanowił wziąć gotowy koncept Star Treka 14 i go rozwijać. Wszystko wskazuje na to, że miał swój własny, autorski pomysł. A zatem, jeśli zostanie on zrealizowany, raczej o roli George’a Kirka możemy zapomnieć.
Być może tamten pomysł pójdzie do kosza, być może filmy będą powstawać równolegle, a Tarantino pracuje nad Star Trekiem 15 albo spin-offem, w którym w ogóle nie będzie Kirka, Spocka i Enterprise.
Jest jednak jeden szczegół, który może sprawić, że Tarantino uwzględni wątek George’a Kirka w swoim filmie. Jeszcze do tego tematu wrócimy.
Kto to wymyślił, żeby Tarantino reżyserował Star Treka?
Wymyślił to Tarantino. Wiemy na pewno, że to on wyszedł z inicjatywą. Skontaktował się z Abramsem i przedstawił mu swój pomysł na film Star Trek. Potem podobno doszło do spotkania z przedstawicielami Paramountu, wytwórni stojącej za filmami z serii. Informowano o tym w grudniu 2017 roku.
Co Tarantino pokazał ważnym menedżerom Paramountu?
No właśnie, co dokładnie kryje się za słowem „pomysł”? Czy były to notatki na porwanej serwetce i skrót fabuły opowiedziany w kokainowym słowotoku? A może jednak profesjonalna powerpointowa prezentacja na 300 slajdów, z rozpisanymi bohaterami, ważnymi scenami i analizą w której sekundzie dzieła jakie emocje pojawią się u widza? Raczej się nie dowiemy.
Ale można się spodziewać, że chodziło zarówno o ogólną wizję (na przykład: „film czarno-biały, pierwszy Star Trek bez udziału ludzi i Gwiezdnej Floty, trzech równorzędnych bohaterów to Klingon, Romulanin i Ferengi, na koniec wszystko okazuje się programem odpalonym na holodeku”), jak i jakiś bardziej szczegółowy zarys historii.
Czy Tarantino umie w ogóle zrobić filmy bez odrąbywania głów?
Umie, ale w tym przypadku raczej nie będzie musiał się powstrzymywać. Warunkiem Tarantino było przyznanie filmowi kategorii wiekowej R (tylko dla dorosłych).
Ostatnio dostały je choćby Logan (osiągnął gigantyczny sukces finansowy i został nominowany do Oscara za scenariusz) i Deadpool (również świetnie zarobił, druga część niebawem).
Wyniki tych dwóch filmów mogły przyczynić się do tego, że Paramount dał zielone światło dla Star Treka tylko dla dorosłych.
Czy Star Trek: Discovery wpłynie jakoś na Star Treka Tarantino?
W pewnym sensie już wpłynął, właśnie w kontekście wspomnianych wymagań reżysera co do kategorii wiekowej i zgody wytwórni na to.
To właśnie Discovery, jako pierwszy trekowy serial tworzony z myślą o platformie streamingowej, a nie telewizji, przesunął kilka granic dla uniwersum.
W pierwszym sezonie, dosłownie na przestrzeni kilku odcinków, zobaczyliśmy:
• eksplodującą głowę (efekt połączenia DNA comtaxanowego pasożyta z planety Tonnata 7 z ludzkim);
• ciała rozszarpane przez biegającego po ciemnych, ciasnych korytarzach monstera prawie jak w serii Obcy (pierwsze wystąpienia Niesporczaka);
• Klingonów zjadających kapitan Philippę Georgiu;
• Philippę Georgiu zjadającą Kelpian (w Mirror Universe);
• tortury polegające m.in. na wymianie narządów i przycinaniu kości;
• nagą Klingonkę w łóżku z człowiekiem (w momencie emisji odcinka nie było do końca jasne, czy to nie gwałt, choć w kolejnych epizodach sprawa się… jeszcze bardziej skomplikowała).
Star Trek się zmienił. W serialu padł też jeden „fuck” z ust kadetki Tilly. Nieźle, choć w kwestii wulgarnego języka wciąż jesteśmy jednak dość daleko od tego, do czego przyzwyczaił nas Quentin.
Jaką rolę w projekcie ma J.J. Ambrams?
J.J. zobowiązał się wystąpić w roli producenta i pomóc Quentinowi znaleźć scenarzystów. To drugie się udało, zatrudniony został Mark L. Smith.
Kim jest Mark L. Smith i co potrafi?
To współscenarzysta Zjawy, filmu z niewielką liczbą dialogów, w którym Leonardo DiCaprio rozcina brzuch konia, wchodzi do środka i zasypia otulony jego flakami (i za występ w którym dostał Oscara).
Czy to znaczy, że i nowy Star Trek będzie w jakimś stopniu podobny do Zjawy?
Oduczyłem się takiego myślenia po seansie Star Trek: W nieznane. Na fotelu reżysera zasiadł wtedy Justin Lin kojarzony z serią Szybcy i wściekli, a wcale nie była to najbardziej widowiskowa część nowej trylogii. Po pierwszym seansie byłem wręcz zawiedziony, spodziewałem się przynajmniej jednego niesamowitego kosmicznego wyścigu. Choć scena z holograficznymi kopiami motocyklu nie była zła.
Jeśli będziemy oceniać pracę Smitha wyłącznie na podstawie Zjawy, możemy dojść do wniosku, że wspomniana mała liczba dialogów mocno kontrastuje z tym, do czego przyzwyczaił nas Tarantino. W jego filmach bohaterowie przeważnie są wygadani.
Ale pamiętajmy, że Smith pracował też ostatnio przy Overlords, czyli produkowanym przez Bad Robot (firmę Abramsa) thrillerze z akcją rozgrywającą się w czasach II wojny światowej. Podobno to właśnie wysoka jakość scenariusza tego filmu sprawiła, że zatrudniono go do Star Treka.
Ktoś jeszcze pracuje przy scenariuszu?
Smitha wspierają: Lindsey Beer (Godzilla vs Kong), Drew Pearce (Iron Man 3, Sherlock Holmes 3) i Megan Amram (The Good Place, Dolina Krzemowa). To zespół z niezłym dorobkiem, zaangażowany w ciekawe projekty.
Czy Tarantino pracował kiedyś w ogóle przy znanej serii?
Wiele osób podkreśla, że do tej pory Quentin sam reżyserował i pisał scenariusze dla własnych projektów, niechętnie robił sequele. Ale przecież były pewne wyjątki.
Jackie Brown oparto na książce, Kill Bill miał dwie części (okej, od początku był zaplanowany jako dłuższa historia, ale jednak). Zdarzyło się też Quentinowi reżyserować pojedyncze odcinki seriali. I to takich, które niekoniecznie kojarzą się z jego stylem (Ostry dyżur, CSI: Kryminalne zagadki Las Vegas). Pracował też przy Sin Citiy na podstawie komiksu Franka Millera.
Mówienie, że twórca nigdy nie pracował przy serii i sobie w związku z tym nie poradzi, jest grubą przesadą. Choć oczywiście podsuwany mi przez wyobraźnię widok ludzi z Paramountu stojących nad głową Tarantino i kontrolujących czy film jest zgodny z kanonem, a prom nie osiągnął przypadkiem prędkości warp wyższej o 0,1 niż było to możliwe w roku, w którym w uniwersum rozgrywa się ta scena, jest tylko trochę nieprawdopodobny.
Ale przecież żadnego filmu z tak znanego uniwersum nie chciał wcześniej reżyserować! Jak to tak?
A ja 10 lat temu myślałem, że czarna kawa i dwa papierosy to najlepsze śniadanie, jakie istnieje. Ludzie zmieniają zdanie na niektóre tematy.
Czy Tarantino jest w ogóle fanem Star Treka?
Reżyser nie ma na koncie filmów science-fiction, więc niektórzy podejrzewają, że nie należy do najbardziej oddanych fanów serii, a jego zatrudnienie do projektu jest absurdalne.
Quentin twierdzi jednak, że jest fanem Star Treka. Przyznał to publicznie na długo przed informacjami o jego zaangażowaniu w projekt. W 2015 roku był gościem podcastu Nerdist i na pytanie o to, czy chciałby wyreżyserować film z uniwersum Gwieznych Wojen, odpowiedział, że dużo bardziej wolałby zrobić Star Treka.
Czy w filmach Tarantino są jakieś nawiązania do Star Treka?
Kojarzycie cytat „zemsta najlepiej smakuje na zimno”, który pojawił się w Kill Billu (i swoją drogą dość dobrze streszcza cały film)? To klingońskie przysłowie.
Które odcinki Star Treka lubi Tarantino?
W skrócie: te związane z podróżowaniem w czasie i konsekwencjami zmian przeszłości. W trakcie wspomnianego podcastu Tarantino wskazał nawet i omówił epizody, które jego zdaniem spokojnie dałoby się współcześnie zrealizować w formie filmów długometrażowych.
Pierwszy to The City on the Edge of Forever (Star Trek: Oryginalna Seria). Twórca mówił o nim w naprawdę ciepłych słowach, stwierdził między innymi, że to jedna z najlepszych opowieści o podróżowaniu w czasie w historii.
Przypomnijmy, że w wyemitowanym po raz pierwszy w 1967 roku odcinku przypadkowo odurzony mocnymi lekami McCoy przenosi się w czasie i zmienia historię, a w wyniku jego działań przestaje istnieć między innymi USS Enterprise i cała Federacja.
Kirk i Spock ruszają za nim, by ponaprawiać zmiany. Lądują w 1930 roku, w Nowym Jorku, gdzie Kirk zakochuję się w kobiecie granej przez Joan Collins. Tak, tej Joan Collins – Alexis ze starego serialu Dynastia.
To odcinek, który dostał m.in. nagrody Writers Guild of America i Hugo, a także sprawił, że Gene Roddenberry (twórca serii) i Harlan Ellison (autor pierwszej wersji scenariusza) poróżnili się między sobą do końca życia.
Drugi wskazany przez Tarantino epizod to Yesterday’s Enterprise (Star Trek: Następne pokolenie) z 1990 roku. Tu też mieliśmy do czynienia z podróżami w czasie, dowodzony przez Picarda Enterprise D wpada na Enterprise C, który dwie dekady wcześniej został uznany za zniszczony.
Dochodzi do zmiany linii czasu i wprawdzie Federacja w tej alternatywnej rzeczywistości istnieje, ale Enterprise jest okrętem wojennym. Picard stawia ciekawe pytania o to, kto ma prawo decydować, która historia jest lepsza, a która gorsza i czy można poprosić załogę Enterprise C o poświęcenie życia, by uratować jedną z wersji historii.
W tym interesującym odcinku zobaczyliśmy też pocałunek ludzi pochodzących z różnych linii czasowych i Klingona Worfa próbującego po raz pierwszy w życiu ziemskiego soku śliwkowego i stwierdzającego, że jest to „napój wojowników”.
Skoro Quentin tak lubi podróże w czasie, to może jednak znajdzie się miejsce dla przybywającego z przeszłości George’a Kirka?
Możliwe!
Ale Star Trek Tarantino rozegra się w linii czasowej Kelvina, którą zapoczątkowały filmy Abramsa?
Raczej tak, podczas wspominanego podcastu Tarantino mówił też, że podoba mu się, jak Abrams w 2009 roku zrestartował serię. Ale przecież mogą pojawić się goście, tak jak to było w przypadku Spocka granego przez Leonarda Nimoya.
Dlaczego Paramount chce zatrudnić Tarantino?
Pewnie dlatego, że większość jego nowych filmów odniosło sukces finansowy. Choć Nienawistna ósemka miała pewne problemy, do czego jeszcze wrócimy.
Którzy aktorzy związani ze Star Trekiem chcą wystąpić u Tarantino?
Nie przesadzę chyba, jeśli zaryzykuję stwierdzenie, że 99% z tych, którzy wciąż żyją. Nie chcę być przesadnie złośliwy, ale dla wielu gwiazd tej serii była to największa rola życia, a dla mnóstwa – ostatnia duża.
Jako pierwszy publicznie zgłosił się Patrick Stewart, czyli Jean Luc Picard. Za nim poszli kolejni, przeważnie niepytani, ze wszystkich możliwych serii, w każdym wieku:
- • Jonathan Frakes (Następne pokolenie) twierdzi, że nawet mailował z Abramsem na temat projektu i dowiedział się, że pomysł na film jest „szalony”;
- • Willson Cruz (doktor Culber ze Star Trek: Discovery) ogłosił, że jeśli tylko Quentin będzie potrzebował epizodu z jakimś kosmicznym ambulansem, to on chętnie taki pojazd poprowadzi;
- • John Cho (Hikaru Sulu w nowych filmach) mówił, że marzy o tym, by zagrać dialogi w stylu Quentina Tarantino i żeby przypominać Abramsowi, że jego postać jest integralną częścią Star Treka;
- • William Shatner, największy odcinacz kuponów w znanych galaktykach, który po występie w Star Treku zasłynął z tworzenia dokumentów i pisania książek o sobie występującym w Star Treku, też wyraził zainteresowanie (a gdyby nikt go nie chciał, w pakiecie dorzucił na wszelki wypadek także udział swojej odmłodzonej cyfrowej wersji).
Podsumowując: jeśli Quentin tylko będzie chciał, może zebrać prawdziwy dream team najciekawszych trekowych bohaterów ze wszystkich seriali i filmów.
Jak Tarantino zbierze postaci, które żyją w różnych liniach czasowych?
To akurat najmniejszy problem. Jeśli będzie chciał, opcje się znajdą, a wspominane już podróże w czasie to tylko jedna z nich. Druga to na przykład pojawienie się przepotężnych istotnej. To wyjątkowo wygodne.
Jest w uniwersum Star Trek taka postać jak Q (świetnie wcielił się w nią John de Lancie), obecna w kilku serialach. Może podróżować w czasie i przestrzeni, a także je zmieniać. Do tego dużo gada, ma niezłe poczucie humoru i słabość do Picarda. Wystarczy, że Q zrobi jakiś kolejny test dla ludzkości czy po prostu spełni swój kaprys.
Była nawet niedawno taka seria komiksowa Q Gambit, gdzie wskutek interwencji Q znani z abramsowych filmów Kirk i Spock przenoszą się do czasów w okolicach seriali z lat 90. (czyli XXIV wieku w uniwersum), spotykają Worfa czy kapitana Benjamina Sisko (Star Trek: Deep Space Nine). To dobry materiał na adaptację.
To może ten film powinien być zatytułowany Star Trek Q?
Świetny pomysł, czym prędzej przekażę go Quentinowi.
Czy Tarantino robi nowego Star Treka, bo nienawidzi Disneya za Gwezdne Wojny?
Świetne pytanie! Jeśli tak, jego wybór Abramsa jako sojusznika w tej misji oceniam jako bardzo ciekawy.
Ale coś może być na rzeczy, chodzi o sprawę z 2015 roku, kiedy to na ekrany kin jednocześnie wchodziły Gwiezdne Wojny: Przebudzenie Mocy i nowy wówczas film Tarantino, Nienawistna ósemka. Reżyser mówił wtedy, że Disney stosuje wobec kin szantaż i „prześladuje wszystkie filmy, które mogłyby zagrozić Gwiezdnym Wojnom”.
Chodziło m.in. o to, że według Quentina Disney postawił władzom kina Cinerama Dome ultimatum – albo w okresie świątecznym będą puszczać tylko Gwiezdne wojny, albo wcale tego filmu nie dostaną. Film Tarantino miał tam być wyświetlany z taśmy 75 mm, to najlepsza tego typu lokalizacja w Hollywood.
Kilka miesięcy później reżyser komentował sprawę w jeszcze ostrzejszych słowach:
Nie twierdzę, że to jego główna motywacja. Ale jeśli Quentin jest mściwy i pamiętliwy, a tamte wydarzenia sprawią, że bardziej przyłoży się do pracy nad Star Trekiem, to wspaniale.
Bo wiecie, Gwiezdne Wojny to najpopularniejsza saga science-fiction, a dzięki pieniądzom Disneya w ostatnich latach odżyła i w kolejnych dotrze do nowych odbiorców, stając się rodzinną rozrywką (firma rzadko angażuje się w projekty tylko dla widzów pełnoletnich) dla połowy świata, z filmem co roku, hotelami tematycznymi, chorą liczbą zabawek i gadżetów we wszystkich przedziałach cenowych, kolejnymi serialami dla dzieci, a także (w końcu) serialami aktorskimi.
I tu na scenę wchodzi Quentin, w mundurze Gwiezdnej Floty, wykorzystuje popularność Logana i Deadpoola (do których prawa w międzyczasie Disney kupuje wraz z 21st Century Fox i jest podejrzenie, że je docelowo ugrzeczni), zmiany w uniwersum wprowadzone przez Discovery, robi dojrzałego Star Treka, odnosi sukces i pokazuje Disneyowi fucka.
Jaki będzie styl wizualny tego filmu?
Nowe Star Treki pełne są scen, które wymagały myślenia wizualnego, projektowania scen walk kosmicznych, pościgów w stanie nieważkości, ujęć wielkich statków w przestrzeni.
I choć Tarantino odszedł już jakiś czas temu od kina, które główny nacisk kładło na dialogi (bo czy nie za nie kochamy Pulp Fiction?), to tutaj doświadczenia nie ma. Ale nie można też powiedzieć, że nie robił świetnych scen akcji czy walki: niezłym przykładem jest przecież Kill Bill, w którym pracował z legendarnym choreografem walk, Yuen Woo Pingiem.
Może to będzie bardziej kameralny Star Trek niż ostatnie trzy filmy i nie ma w tym przecież nic złego. Może zobaczymy takiego Gorna, że nam kapcie pospadają.
Myślę, że Quentin zrobi po prostu to, co robi od zawsze: weźmie klasyczny gatunek filmowy i przefiltruje go przez swoją wrażliwość (czy raczej, jak twierdzą złośliwi, brak wrażliwości), weźmie znane symbole i pokaże je w innych kontekstach. Obstawiam, że wyjdzie z tego trochę pastisz, a trochę hołd. Tylko tym razem nie dla dramatów gangsterskich, hongkońskich akcyjniaków czy spaghetti westernów, a dla science-fiction.
Czy w filmie wystąpią aktorzy znani z filmów Tarantino?
Mam nadzieję. Reżyser współpracuje od lat z wieloma zaufanymi osobami, może przyciągnie do serii więcej pierwszoligowych nazwisk. Bardzo fajnie by było zobaczyć Samuela L. Jacksona w roli Klingona, Christopha Waltza z charakteryzacją Ferengi i Tima Rotha jako doświadczonego admirała Gwiezdnej Floty.
Czy film będzie zgodny z duchem Star Treka?
Ja akurat uważam, że ta definicja „ducha Treka” ewoluuje i wcale nie jest tak, że to filmy Ambramsa czy Discovery nie są już prawdziwymi Star Trekami, a wszystko wcześniej było.
Nowości były wprowadzane stopniowo, każdy film i serial trochę różnił się od siebie, co ładnie ostatnio podsumował wspominany już Jonathan Frakes: jak zaczęto emisję Następnego pokolenia to harkorowi fani Oryginalnej serii mówili o nim mniej więcej to samo, co dziś mówią o Discovery fani Następnego pokolenia.
I jestem przekonany, że jeśli tarantinowski Trek powstanie, przesunie on pewne granice. Reżyser nie wziąłby się za projekt, gdyby nie mógł go zrobić po swojemu, dać czegoś od siebie, odcisnąć piętno. Choćby w ramach hołdu.
Czy to będzie dobry film?
A tego to nie wiem. Mam wątpliwości, bo Nienawistna ósemka mnie zmęczyła i znudziła.
Uważam, że ostatni film Tarantino był dwa razy za długi, a zabawa z chronologią, która przeważnie wychodziła Quentinowi świetnie, tutaj wypadła wyjątkowo słabiutko. Choć fakt, że film był komentarzem na temat politycznych i rasowych podziałów w Stanach Zjednoczonych dobrze wróży dla podejmującego często taką tematykę Star Treka.
To Kirk i Spock będą bluzgać czy nie?
Danapqu'moH. Tak, będą. I rozmawiać o kardasjańskim ćwierćfunciaku z serem z replikatora.
Źródło: zdjęcie główne: materiały prasowe