Gwiezdne Wojny rządzą, Star Trek do bani. Czy istnieje wojna popkulturowa?
Gwiezdne Wojny kontra Star - to temat debat, kłótni i otwartych walk od dekad. Zastanawiam się, czy taka wojna popkulturowa to coś prawdziwego, czy jedynie mit.
Oczywista oczywistość jest taka, że nie ma wojny pomiędzy fanami Gwiezdnych Wojen a Star Trekiem. Po prostu Gwiezdna Saga tak mocno miażdży Star Treki, że ta wojna jest wygrana zanim jeszcze do niej dojdzie. Czuć, że to konflikt sztucznie wywołany zazdrością fanów Star Treka (albo Trekkie, jak kto woli), którzy wiedzą, że ich uniwersum nigdy nie stanie się tak popularne i tak dobre. To tak jakby fani polskiego Wiedźmin z Żebrowskim (w tym miejscu Star Trek) chcieli rywalizować z fandomem Władcy Pierścieni (w tym miejscu Star Wars) o miano lepszego uniwersum fantasy. Wszyscy też wiemy, że Fanboys to film oparty na faktach. Trzeba się z tym pogodzić...
A tak już poważnie i bez żartów. Tak właśnie widzę legendarną już wojnę popkulturową pomiędzy tymi uniwersami, czyli patrzę na to trochę z dystansem. Traktuję to jako coś, co może być tematem żartobliwego prztyczka w nos, a nie śmiertelnie poważnej debaty o wyższości jednej serii nad drugą. Naturalną reakcją fana jest stawanie w szranki z przedstawicielami przeciwnego obozu znajdującego się na tej samej ubitej ziemi. A gdy padają argumenty atakujące to, co kochamy, wówczas takie dyskusje się zaostrzają. A nie powinny. Star Trek i Gwiezdne Wojny to jedne z największych fenomenów popkultury, które mają własne cechy charakterystyczne i trudno porównać ich działanie, wpływ i znaczenie do czegokolwiek innego. Prawda jest taka, że tych wojen być nie powinno. Oba światy mają swoich odbiorców, bo mówiąc prosto: wszystko jest dla ludzi lub w przypadku Star Treka pasuje bardziej: Każda potwora znajdzie swojego amatora. A mówiąc całkiem serio: jestem zdania, że w popkulturze powinno być więcej wzajemnego szacunku. Można żartować, kulturalnie dyskutować, ale zawsze musimy się szanować. Czy Trekkie i fani Gwiezdnych Wojen (lub rasa ludzka, jak kto woli) nie mogą żyć w pokoju? Wydaje mi się, że taka popkulturowa wojna jest jedynie mitem wyolbrzymionym, by zapewniać zajęcie. Takie emocjonujące dyskusje zapewniają naprawdę sporo frajdy, nawet jeśli ostatecznie puszczą nam nerwy i rzucimy komputerem przez balkon. Lubię takie rozmowy, nawet jeśli ostatecznie nie mają one ani celu ani sensu. W nich nawet nie o to chodzi. Nigdy nie padnie ostateczna odpowiedź, które uniwersum jest lepsze. Te rozmowy są same w sobie wartością obu uniwersów, bo te filmy wywołują takie emocje, dają fanom tyle serca, pasji, by wiele godzin, dni lub tygodni rozmawiać o tym, który fikcyjny świat wygrywa.
Jak wiecie, jestem fanem Gwiezdnych Wojen. Dla mnie to nie jest tylko film, to styl życia. Jednakże podczas swojej filmowej edukacji miałem sposobność obejrzenia wszystkich kinowych filmów z serii Star Trek oraz wszystkich seriali. Nie boję się tego coming outu, bo ważne jest, by to otwarcie powiedzieć: lubię Star Treka. Nigdy nie będę mieć emocjonalnego związku z tym światem i nie wszystko mnie w nim przekonuje, ale nie odmawiam mu jakości, wartości i rozrywkowego charakteru, który do mnie w jakimś stopniu przemawia. Mam do niego wielki szacunek i nawet sądzę, że potencjał tego uniwersum jest wciąż niewykorzystywany. Star Trek zasługuje na więcej. Lubienie Gwiezdnych Wojen nie przeszkadza mi w tym w ogóle. Nigdy nie porównywałem obu światów, bo dla mnie to dwie różne bajki. Nie widzę sensu i potrzeby w zastanawianiu się, który świat jest lepszy, bo to nie ma dla mnie znaczenia. Jako fan Gwiezdnych Wojen zawsze powiem, że dla mnie najlepsze jest to uniwersum, tak jak Trekkie powie to o Star Treku. Dlatego dyskusje nigdy nie dojdą do jakiekolwiek konkluzji. Obie strony nie mają możliwości przekonać siebie wzajemnie do swoich racji.
Nigdy nie było jakiegoś dowodu na to, by popkulturowa wojna wdarła się za kulisy Star Treka czy Star Wars. Przynajmniej nigdy o tym nie słyszałem, ale to nie przeszkadzało aktorom bawić się tym konceptem ku uciesze fanów. Kto pamięta śpiewanie piosenki przez William Shatner w kostiumie szturmowca, czy jego słynną publiczną "kłótnię" z Carrie Fisher? Takich zabawnych sytuacji nie brakowało w historii, gdzie wzajemnie aktorzy dawali sobie prztyczka w nos, podgrzewając dyskusję o tym, czy Star Wars jest lepszy, czy Star Trek. W dużej mierze to dzięki takim zabawnym sytuacjom ten konflikt narastał, bo choć wyraźnie ich znaczenie było czysto humorystyczne, to działało jak płachta na byka dla ortodoksyjnych fanów obu uniwersów. Gorącym dyskusjom nie było końca.
Chyba o to własnie też chodzi. By być fanem czegoś w najzdrowszy sposób. Kochać ten swój świat, ale starać się znajdować obiektywizm w swoim subiektywizmie. By nasze spojrzenie na to, co kochamy, nie weszło na rejony zaślepienia i ignorancji. Stąd jest prosta droga do stania się fanatykiem podobnym do tych religijnych lub ortodoksyjnym fanem, który w dyskusjach może być postacią dość znacząco frustrującą. Wtedy szybko rozmowa schodzi z tematów merytorycznych i może przyjąć brzydki obrót. A nigdy nie powinno o to chodzić, bo to nie jest zdrowe. Można coś lubić, a być świadomym niedoskonałości czegoś, co nasze serce traktuje jako perfekcję. Stąd prosta droga do ciekawszych, bardziej wartościowych dyskusji, wzajemnego szacunku i oszczędzania sobie nerwów.
Nie da się jednak ukryć, że debata o wojnie Star Wars ze Star Trekiem miała, ma i będzie mieć miejsce. To dotyczy każdego fikcyjnego świata oscylującego w podobnym gatunku (jak choćby debaty o wyższości Marvela nad DC). Naturalnym krokiem jest porównanie i chęć gloryfikacji w dyskusji tego, co jest dla nas tak ważne. A prawda jest taka, że triumf każdego z tych uniwersów jest dobry dla odbiorców. Sukces Star Treka w telewizji przetarł jakieś szlaki dla Gwiezdnych Wojen w kinie, a te natomiast otworzyły furtkę dla wejścia Star Treka na wielki ekran. To wzajemnie się napędza.
Meritum wydaje się jednak takie, że dla mnie i pewnie dla wielu was taka wojna to mit. Zawsze będę zdania, że popkultura to miejsce, w którym jest wiele przestrzeni dla różnych filmowych legend. Wystarczy zachować w sobie zdrowy rozsądek, otwartość i czerpać z tego pełnymi garściami.
Od 12 marca do 23 marca na antenie Paramount Channel HD trwa emisja maratonu filmów z serii Star Trek wyświetlanych w kolejności chronologicznej.
Źródło: zdjęcie główne: ApolloNui on deviantART.