Hollywood robi się sentymentalne, czyli powrót kina do lat 80. i 90.
Z okazji premiery filmu Mortal Kombat postanowiłem przyjrzeć się pewnej modzie w Hollywood na powrót do popularnych marek z końca XX wieku.
Przeniesienie z powodu pandemii premier większości dużych produkcji kinowych, które mają zadebiutować w ciągu najbliższych 2 lat, ujawniło pewien trend, który pojawił się w Hollywood. W samym tylko 2020 roku zadebiutuje lub już zadebiutowało osiem produkcji, które są kolejnymi częściami lub nowym spojrzeniem na kultowe filmy z lat 80. i 90. XX wieku. To spora liczba i jakiś rodzaj kolejnej ścieżki w Hollywood. Nadal duże studia stawiają na kolejne części popularnych serii, kolejne elementy składowe większego uniwersum i marki, które z roku na rok przynoszą setki milionów dolarów zysków. Jednak w tym wypadku uruchomił się ciekawy nowy trend. Mianowicie wytwórnie stawiają na tytuły, które dla wielu szczególnie młodych widzów wydają się zapomniane, raczej dorośli kinomaniacy mogą z sentymentem patrzeć na zapowiedzi tych projektów. Możemy do nich zaliczyć choćby filmy Matrix 4 czy Kosmiczny mecz: Nowa era. Nie są to kolejne Gwiezdne wojny, których mamy w ostatnich latach zatrzęsienie czy najnowsze widowisko MCU. To produkcje, które są obarczone pewnym ryzykiem, ponieważ nie wiadomo, jak się przyjmą. Jednak Hollywood postanowiło na nie stawiać, co może doprowadzić do interesujących powrotów w świecie kina.
Z czego tak naprawdę wynika to sentymentalne spojrzenie Hollywood na klasyki sprzed lat? Pierwszą odpowiedzią, która nasuwa się od razu, jest swoista niemoc Fabryki Snów w tworzeniu ciekawych i oryginalnych produkcji z potencjałem. Cały czas mnie dziwi, że na rynku, gdzie codziennie do drzwi wytwórni filmowych pukają kolejni młodzi, utalentowani scenarzyści, nie robi się już za bardzo oryginalnych treści, które przyciągną widza do kina. Raczej stawia się na kolejne sequele, prequele, remaki i spin-offy znanych marek. No i studia wolą stawiać na coś, co przynajmniej minimalnie jest obarczone mniejszym ryzykiem zwrotu kosztów, niż to ma się w przypadku mniej sprawdzonych, nowych pomysłów. Niestety również czasy, w których żyjemy i pandemiczna rzeczywistość nie sprzyjają, aby angażować rynek kinowy, który powoli podnosi się po fatalnym 2020 roku, w ryzykowne projekty. Dlatego w ostatnich latach postanowiono odkurzyć kilka z nich - tych, które mają spory potencjał ekspansyjny w postaci kolejnych filmów lub produkcji towarzyszących. Przeznaczono spore miliony na ich produkcję, aby ponownie zagnieździły się w świadomości widzów i zdobyły nowe grono oddanych fanów.
Właśnie to jest kontrargument do wspomnianej w poprzednim akapicie tezy związanej z bezdusznością hollywoodzkiej machiny, która bardziej niż na sentymencie i miłości do kina bazuje na kolejnych wykresach i słupkach potencjalnych przychodów. Otóż powroty znanych produkcji po latach to doskonała okazja, aby zaprezentować świat, w którym zakochali się widzowie przed laty nowym odbiorcom, którzy nawet nie żyli w czasach, kiedy te filmy miały swoje premiery. To doskonały moment, aby wprowadzić w historię nowych widzów, ale i również nie zapominać o fanach. Najlepszym tego sposobem jest ukazanie opowieści z perspektywy nowych i starych bohaterów. Taki zabieg obrali sobie choćby twórcy filmu Top Gun: Maverick. Nie zapominają o mitologii świata, powracając ze znanymi już milionom fanów postaciami, jednak przy okazji dają nowe spojrzenie w związku z wprowadzeniem kolejnego pokolenia bohaterów, którzy mogą później pociągnąć serię dalej. W innym przypadku takim jak Mortal Kombat film nie jest tak naprawdę wielkim powrotem marki na salony, ponieważ cały czas na rynku ukazują się gry z serii, dlatego ten powrót MK do kina odbywa się bardziej organicznie i kolejne pokolenia już są zaznajomione z historią i teraz zapewne, aby obejrzeć film czekają widzowie od 15 do 50 lat. Po prostu obecny czas wydaje się najlepszy, aby przypomnieć trochę starszym widzom znane marki w nowej wersji i zebrać wokół produkcji nową falę fanów. Widowiska takie jak Matrix 4 czy Kosmiczny mecz 2 nie stanowią jeszcze rodzaju odcinania kuponów, a mogą wnieść znaną historię na nowe, ciekawe tory ,jeszcze bez popadania we wtórność i szarość Hollywood.
Niestety z kwestią sięgania po marki sprzed lat wiąże się ryzyko zepsucia jej widzom, co jest bardzo prawdopodobne w Hollywood, ponieważ tak naprawdę na palcach dwóch rąk można zliczyć powroty po latach w tym XXI wieku, które się udały. Ghostbusters. Pogromcy duchów, Men in Black International czy Król lew to tylko pierwsze przykłady z brzegu słabych lub bardzo słabych sentymentalnych prób stworzenia nowej wersji hitu. Natomiast takie produkcje jak Blade Runner 2049 czy Bad Boys for Life zdarzają się niezwykle rzadko w Fabryce Snów. Dlatego zrażeni tymi złymi próbami fani mogą już na starcie być sceptyczni do odgrzewania uwielbianych przez nich produkcji. Dobrym przykładem z tego roku jest Książę w Nowym Jorku 2, który nie zebrał pochlebnych recenzji. Po prostu czasem wielkie studia po prostu myślą, że ujadą na samym sentymencie i tym przyciągną widza do kina. Jednak przy tym zapominają, że za tym wszystkim musi iść dobry pomysł i wykonanie. Fana nie da się oszukać, recenzje i wyniki box office weryfikują, czy studio podeszło z sercem do tematu, czy raczej potraktowało go po macoszemu. Niestety, jak pokazuje historia kina XXI wieku, o wiele częściej wytwórnie wybierają tę drugą opcję. A to sprawia, że widzowie zaczynają być wrogo nastawieni do kolejnych pomysłów przywracania znanych marek.
Jednak jak takie marki, które starają się wrócić w glorii po latach, mają osiągnąć sukces? W tym wypadku trzeba rozróżnić dwie sfery - sukces artystyczny i sukces kasowy. Jeśli chodzi o ten drugi, to wytwórnie muszą bardzo dobrze zadziałać w kampanii marketingowej. I w tym wypadku trzeba zachęcić widza od razu, czyli nie można bawić się tajemnicą w materiałach promocyjnych, przynajmniej w pewnym zakresie. Kosmiczny mecz 2 czy Mortal Kombat to nie są produkcje na poziomie Gwiezdnych wojen czy MCU, gdzie to granie sekretami jest tak naprawdę częścią marketingu i tym, co zachęca widzów do przyjścia do kina i odkrycia historii. Te posiadają znany schemat, który można tylko podać w przystępny i widowiskowy dla widza sposób, aby go nie zanudzić. I taką kartą należy grać w kampanii promocyjnej i kolejnych materiałach. Należy pokazać, że potrafimy bawić się znaną konwencją i nie popsujemy wam zabawy. Tak naprawdę jedyną produkcją, która powraca po latach, a można w niej pozwolić sobie na więcej niedomówień w reklamie jest Matrix 4, gdzie fandom już bawi się w Internecie w kolejne teorie na temat fabuły. I ten aspekt sam nakręca promocję. Jednak to jest wyjątek potwierdzający regułę i takie widowiska jak Top Gun: Maverick czy Pogromcy duchów. Dziedzictwo muszą wyłożyć w odpowiednim stopniu (bez zdradzania całego filmu) kawę na ławę jeszcze przed premierą, co zresztą całkiem nieźle im się udaje w materiałach promocyjnych.
Jeśli natomiast w parze z sukcesem kasowym ma iść również uwielbienie widzów, to przede wszystkim twórcy muszą mieć dobry pomysł na powrót danej marki po latach. W ciekawy sposób zrobił to Candyman w pierwszym zwiastunie, sugerując, że będzie to historia związana z opętaniem i głównym bohater będzie również głównym antagonistą. Interesujący, świeży pomysł, który mnie osobiście bardzo zaciekawił. I tym sposobem, jeśli za tym pójdzie wykonanie, film może wygrać, ugłaskać fanów, zdobyć nowych widzów i osiągnąć sukces kasowy. Najlepiej sposób na artystyczny sukces omówić na dwóch przykładach. Nie będę szukał daleko, ponieważ są to już wspomniane w artykule widowiska Blade Runner 2049 oraz Bad Boys for Life.
Twórcy w tych filmach pokazali, jak świetnie odświeżyć, wydawać by się mogło, już zakopaną pod śniegami historii kina markę, której nie powinno się ruszać. Te produkcje pokazują, że powracać trzeba ze zdolnym reżyserem, który potrafi wyciągnąć nowy koloryt ze znanej konwencji. I tak Denis Villeneuve w przypadku Blade Runnera wniósł opowieść na nowy poziom, tworząc swoistą rozprawę filozoficzną pod płaszczem twardego science fiction. Przy okazji wprowadził nowego, ciekawego bohatera, przy tym nie zapominając o dziedzictwie oryginalnego filmu, bardzo dobrze wplatając historię Deckarda. Natomiast w przypadku Bad Boys for Life Adil El Arbi i Bilall Fallah poszli w znany schemat komedii kumpelskiej i sprawnie poruszali się w piaskownicy, jaką wytworzono w dwóch pierwszych filmach z serii. Nie było w tym nic, co mogłoby zaskoczyć widza, jednak wnieśli taką lekkość i świeżość do znanej formuły. I w tym punkcie kłania się kolejna zasada dobrego powrotu po latach. Otóż na sentymencie daleko się nie zajedzie i trzeba wykazać się pewną dozą oryginalności, spojrzeć na konwencję z innej perspektywy, pokombinować z bohaterami, jednak nie przekombinować i przede wszystkim nie starać się przeskoczyć czegoś, co jest już dobre. Należy pamiętać, że lepsze jest wrogiem dobrego i jest cienka granica między opowieścią, którą widzowie polubią, a przekombinowaną wizją studia, będącą bezbarwnym przerostem formy nad treścią. I w ten sposób można odgrzać ograny temat, jednak sprawiając, że będzie nadal smaczny i sprawnie połączy starsze pokolenie fanów z nowymi widzami.
Na koniec zachodzi pytanie, które powroty znanych filmów z lat 80. i 90. mają szanse na dłużej zaistnieć na rynku kinowym i przerodzić się w serie? Otóż mam w tej kwestii dwóch faworytów. Kosmiczny mecz 2, nowi Pogromcy duchów czy Top Gun: Maverick to raczej produkcje, które wyczerpują swój temat w jednym projekcie, chyba że twórcy będą mieć naprawdę dobry pomysł na ich rozwój. Jednak największy potencjał mają Mortal Kombat i Matrix 4. Pierwsza z nich przede wszystkim wygrywa ogromem postaci. Twórcy na pewno nie wyczerpią ich w pierwszym filmie, a w sieci już pojawiły się informacje, że planują sequele. Mimo wtórności historii koncepcja broni się widowiskową akcją, w której twórcy mogą puścić wodze swojej wyobraźni. Dlatego ta nieskrępowana niczym rozrywka z kategorią R może sprawdzić się nawet w kilku filmach. W przypadku nowego Matrixa, jeśli będzie ciekawy pomysł, to może z tego wyjść nawet nowa trylogia. Może nie będzie to tak rewolucyjne jak pierwsza część, ale z dobrą historią i świetnie zrealizowanymi scenami akcji ten projekt się obroni i będzie mógł zdobyć nowych widzów.
To moje przemyślenia dotyczące powrotu Hollywood do znanych marek z lat 80. i 90. Piszcie w komentarzach, co Wy myślicie na ten temat. Czy to dobry krok czy raczej równia pochyła?