Krzyk: Nieśmiertelna historia seryjnego mordercy ma 25 lat. Analiza filmu
Seria filmów Krzyk autorstwa reżysera Wesa Cravena stała się ikoną wśród ery współczesnego horroru. W oczekiwaniu na premierę piątego rozdziału przygód Sidney Prescott, która pojawi się na ekranach kin w styczniu 2022 roku, zastanówmy się, co kryje się za wyjątkowością pierwszej odsłony kultowego slashera.
Uniwersum mrocznych postaci poszerzyło się o nowego bohatera w 1996 roku. To wtedy fani kina grozy po raz pierwszy ujrzeli ukrytego pod charakterystyczną, białą maską, społecznie odizolowanego mordercę w czarnej szacie, zwanego Ghostface. Po stworzeniu Krzyku Wes Craven na nowo ożywił gatunek slashera. Znacznie wzbogacił banalną fabułę poprzez połączenie humorystycznych elementów ze stale trzymającymi w napięciu środkami stylistycznymi, typowymi dla dużo mroczniejszych produkcji. "Do you like scary movies?" - pyta główny antagonista w oryginalnej wersji horroru. Jeśli przeczytaliście cytat głosem amerykańskiego lektora Rogera L. Jacksona, zapewne pamiętacie kultową scenę otwierającą film, w której Ghostface rozmawia przez telefon ze swoją pierwszą ofiarą, nastoletnią Casey Becker (Drew Barrymore). Reżyser - zainspirowany przerażającą sprawą seryjnego mordercy Danny'ego Rollinga, który przyczynił się do zabójstwa pięciorga studentów z Florydy - i scenarzysta Kevin Williamson wykorzystali barwnych bohaterów do wprowadzenia widzów w niepowtarzalny klimat lat 90., tym samym utrzymując ich charakterystyczne cechy w gatunkowych stereotypach.
Pomimo opartej na dramatycznych wydarzeniach historii produkcja Wesa Cravena pozostaje przesiąknięta elementami ironii wynikającej z niedojrzałych i mało taktownych zachowań bohaterów, odpowiadających za komediową stronę slashera. Humorystyczne podejście twórców widać już w trakcie rozpoczynającej film rozmowy telefonicznej zamaskowanego mordercy, który wykorzystuje swoje specyficzne poczucie humoru w celu zastraszenia swojej ofiary. "Nigdy nie mów: kto tam. Nie oglądasz horrorów? To życzenie śmierci" - mówi Ghostface. Cytat utrzymuje film w konwencji slashera, gdyż taki zabieg nie pierwszy raz pojawia się w produkcji tego gatunku. Wystarczy przypomnieć sobie kultowy Piątek trzynastego (1980), w przypadku którego sam tytuł zapowiada nieszczęście, czy nawet polską produkcję W lesie dziś nie zaśnie nikt (2020), w której Julek (Michał Lupa) w jednej ze scen wymienia motywy klasycznego horroru. W przypadku Krzyku (poza głównym antagonistą) funkcję przewodnika pełni postać nastoletniego Randy'ego (Jamie Kennedy). Chłopak w dość podobny sposób nadaje historii komediowy klimat, zarazem sprawiając, że staje się ona jeszcze bardziej przerażająca. W jednej ze scen Randy tłumaczy grupie przyjaciół, jak przetrwać horror w rzeczywistości, zwiastując, jak bardzo prawdopodobny może być scenariusz przedstawiony w sposób na pozór niewinnej formy rozrywkowej.
Prześmiewcze podejście filmowego społeczeństwa do niebezpiecznych wydarzeń objawia się również w momencie pojawienia się wątku mediów. Kontrowersyjna dziennikarka Gale Weathers (Courteney Cox) - niegdyś prowadząca sprawę zabójstwa mieszkanki miasteczka - jest przykładem współczesnej kobiety walczącej o przetrwanie w ciągle zmieniającym się świecie niezależnych mediów. Bohaterka, przeciwstawiając się policji z lokalnego komisariatu, udowadnia, że medialna manipulacja była możliwa nawet w czasach stroniących od zaawansowanej technologii oraz mediów społecznościowych. A to może nie wydawać się takie oczywiste dla osób wychowanych w XXI wieku. Mimo wielu dowodów na niewinność podejrzanego przekonania kobiety zyskują wielu przeciwników, przez co tylko nieliczni traktują sprawę kolejnego zabójcy poważnie. Słynąca z porażek bohaterka utrzymuje pozytywne nastawienie w stosunku do rozgrywającego się w mieście dramatu.
Obserwatorzy telewizyjnego spektaklu traktują tragedię jak lokalną sensację. W jednej ze scen studenci biegają po korytarzach w przebraniach Ghostface'a, w pewnym momencie wyśmiewają nawet życiową tragedię koleżanki z klasy, Sidney Prescott (Neve Campbell). To właśnie ona znajduje się w czołówce bohaterów historii, pełniąc funkcję final girl. Z początku nic nie wskazuje na to, że dziewczyna wkrótce stanie się kolejnym celem zamaskowanego mordercy i będzie potrzebowała pomocy kobiety przekonanej o niewinności potencjalnego zabójcy jej matki. Główna bohaterka z dnia na dzień staje się rozpoznawalna wśród rówieśników. Twórcy, umieszczając bohaterkę w samym środku chaosu studenckiego życia, wyraźnie dają do zrozumienia, że to w szczególności jej osobie powinno poświęcić się najwięcej uwagi, gdyż to właśnie ona przeżyje - podobnie jak postać Nancy Thompson znana z poprzedniego kultowego slashera Wesa Cravena, Koszmaru z ulicy Wiązów (1984). Podczas licznych starć nastolatki z mordercą niejednokrotnie wykorzystano motyw ironii w przerysowanej akcji i dość zabawnych dialogach.
Postać Sidney doskonale sprawdza się również w przypadku melodramatycznego wątku, którym jest jej problematyczny związek z chłopakiem. Billy (Skeet Ulrich) objawia cechy egoisty. Z pomocą kolegi Stuarta (Matthew Lillard) wykorzystuje techniki manipulacji, aby za wszelką cenę udowodnić, że nie posiada żadnych wad i troszczy się o innych. Twórcy zadbali o to, aby tylko niektóre toksyczne cechy bohatera były widoczne od początku, dzięki temu publiczność poznaje jego prawdziwą twarz dopiero pod koniec trzymającej w napięciu historii, wraz z pozostałymi bohaterami.
Utrzymane w konwencji slashera dzieło do dziś pozostaje doskonałym odniesieniem do kultowego kina grozy, jak i inspiracją dla innych twórców. Krzyk po 25 latach nadal można uznać za dobry i wart obejrzenia film.