Kto zginie w filmie Avengers: Wojna bez granic?
Najwyższa już pora odpowiedzieć sobie na fundamentalne pytanie dla fanów popkultury: kto zginie w produkcji Avengers: Wojna bez granic? Jak się okazuje, typowanie w tej kwestii wcale nie jest takie proste.
Nie ma dnia, by użytkownicy naszego portalu nie zabierali głosu na temat tego, kto zginie w filmie Avengers: Infinity War. W chwili obecnej te przewidywania, czy tego chcemy, czy nie, będą poniekąd przypominać wróżenie z fusów. Jak ze śmiercią w kinie superbohaterskim bowiem jest, każdy widzi. Wysyłasz jegomościa sześć stóp pod ziemię, a on za pomocą jakiegoś cudownego zbiegu okoliczności rzutem na taśmę uwalnia się z definitywnego uścisku Kostuchy. A i owszem, czasami zdarzy się herosowi kopnąć w kalendarz, by potem powrócić na ten padół łez jeszcze silniejszym i ze zwielokrotnioną potęgą rozbić swoich oprawców w drobny mak. Spójrzmy prawdzie w oczy: ktoś jednak w Avengers: Infinity War wyzionąć ducha musi... albo chociaż powinien. W przeciwnym wypadku będziemy gdzieś z tyłu głowy czuć, że w podniosłej celebracji 10-lecia Kinowego Uniwersum Marvela coś poszło nie tak - Mściciele znów uratowali planetę, wszyscy żyli długo i szczęśliwie, przynajmniej do momentu premiery Untitled Avengers Movie. Jeśli więc lud domaga się chleba, igrzysk i jeszcze krwi, sprawdźmy puls bohaterów nadchodzącej wielkimi krokami odsłony MCU. Jest ich tak wielu, że Thanos z pewnością planuje już swoje śmiertelne żniwa.
Jedną nogą na tamtym świecie
Vision
W tym przypadku możemy mówić o prawdopodobieństwie śmierci graniczącym z pewnością. Pal już licho pamiętną scenę ze zwiastuna produkcji, w której Corvus Glaive majstruje przy głowie herosa. Wiemy, że Kamień Umysłu to po prostu kolejny obiekt pożądania w kolekcji Thanosa i wcale nie ten najważniejszy. W dodatku wedle zapowiedzi twórców wątek Visiona ma być kluczowy dla rozwoju akcji; jeśli zostaje okraszony romantyczną relacją ze Scarlet Witch, to siłą rzeczy będzie w nas wybudzał emocje i sentymenty, w oczywisty sposób przygotowując na rozstanie ze superbohaterem. Co prawda ten na planie Untitled Avengers Movie został już dostrzeżony, ale na podstawie wyglądu postaci możemy wnioskować, że zobaczymy go jedynie w scenach retrospekcji.
Loki
Przez dobrych kilka lat podstępny złoczyńca zdążył już wykiwać w uniwersum Marvela kogo tylko się da. Stając jednak z Kamieniem Przestrzeni przed Thanosem, w dodatku otoczony przez jego żądne krwi Dzieci, nikczemny Loki najprawdopodobniej kończy swoją życiową wędrówkę. Wydaje się, że słowa twórców o zostaniu sojusznikiem Szalonego Tytana to zasłona dymna; powinniśmy spodziewać się raczej, że naczelny antagonista MCU w ramach swojego łabędziego śpiewu pomoże bratu w typowy dla siebie, pokrętny sposób. Nie jest też wykluczone, że bóg burzy i piorunów będzie patrzył na jego śmierć i ten fakt napędzi Thora do działania w obronie tego, co bądź co bądź mu najbliższe.
Hawkeye
Nazwijmy rzeczy po imieniu: musi istnieć jakiś większy powód braku tej postaci w kampanii marketingowej filmu i bynajmniej w tym przypadku nie chodzi jedynie o to, że naszym oczom ukaże się on w nieco innej wersji, jako znany z komiksów Ronin. Nawet podrasowany w kwestii siły na polu bitwy Hawkeye będzie dla Dzieci Thanosa łatwym celem. W dodatku na pożegnanie z tym herosem poniekąd jesteśmy już gotowi - to właśnie on został bohaterem bodajże najbardziej emocjonalnej sceny Kinowego Uniwersum Marvela, gdy wprowadził Mścicieli w progi swojego przepełnionego miłością domu.
Kolekcjoner
Co prawda mamy tu do czynienia z postacią drugoplanową, jednak pamiętajmy, że jest ona aktualnie w posiadaniu Kamienia Rzeczywistości. Gdy Sif i Volstagg dali mu artefakt pod opiekę, ten powiedział pamiętne zdanie: "Jeden już jest, jeszcze pięć" - może ono sugerować, że Kolekcjoner sam pragnąłby wejść w posiadanie wszystkich Kamieni Nieskończoności, prawdopodobnie mając także ogromną wiedzę na ich temat. Już sam ten fakt sprawia, że dla Thanosa będzie on rywalem, którego istnienie stanie się niepożądane. W dodatku Szalony Tytan pozbawiając go życia mógłby pokazać swój kaliber bycia złoczyńcą, unicestwiając postać, która w swej nikczemnej naturze była momentami irytująca.
Nebula
Idę o zakład, że poszerzenie składu Strażników Galaktyki o Mantis i Nebulę ma na celu wyłącznie to, by któraś z tych postaci na ekranie wyzionęła ducha. Śmierć pierwszej z nich niekoniecznie wybudzi w widzach poczucie rzeczywistej straty, nawet jeśli mamy tu do czynienia z sympatyczną i ujmującą bohaterką. Zupełnie inaczej rzecz przedstawia się w przypadku córki Thanosa, Nebuli. Jej wątek w MCU utkany był w pewnej mierze z odwołań do tragicznych doświadczeń rodzinnych. Siostra Gamory chciałaby widzieć ojca krótszego o głowę i wydaje się prawdopodobne, że zrobi wszystko, by do tego doprowadzić. Trudno jednak wróżyć jej w tych zamiarach powodzenie; cała historia Nebuli w Kinowym Uniwersum Marvela to bowiem dość czytelna droga do ostatecznego odkupienia w oczach Gamory, a najwyższe poświęcenie w postaci śmierci będzie po temu jak znalazł.
Łazarze Kinowego Uniwersum Marvela
Iron Man
Chyba nikt z nas nie ma wątpliwości, że w tym zestawieniu musimy utworzyć kategorię specjalną - postaci, które mogą zginąć w walce z Thanosem, jednak w całej opowieści w tej czy innej formie powrócą, nawet jeśli stanie się to poprzez wprowadzenie na ekranie tego samego bohatera z alternatywnego świata. Pierwszym z nich jest Iron Man. Ze zwiastunów wynika prosty wniosek: Szalony Tytan zaserwuje mu nokaut, rozerwie nową zbroję, ot, facet trzyma już w ręku gromnicę. Doprawdy trudno jednak sobie wyobrazić Mścicieli w drugiej odsłonie bitwy z Thanosem bez Tony'ego. Bardziej prawdopodobna opcja jest taka, że Stark zapłaci Charonowi obola w Untitled Avengers Movie, lub po prostu będziemy opłakiwać jego sfingowaną śmierć. Historia Kinowego Uniwersum Marvela w ten sposób zatoczyłaby koło.
Kapitan Ameryka
Konkluzja podobna jak w przypadku Starka: mamy tu do czynienia z liderem Mścicieli, bez którego przywództwa cała drużyna może się po prostu rozpaść. I tak faktycznie może się stać, jednak rozsądniej będzie założyć, że dojdzie do tego dopiero w maju przyszłego roku. W dodatku portretujący herosa Chris Evans co kilka dni zabiera głos w kwestii swojego pożegnania z MCU, przy czym większość z nas chyba przeczuwa, że chodzi tu nade wszystko o podbicie stawki przed negocjowaniem kolejnego kontraktu. Z drugiej jednak strony z Capem jest trochę jak z pudełkiem czekoladek - nigdy nie wiesz, co wyciągniesz. Jeśli ktoś w filmowym świecie Marvela ma pełnić rolę Jezusa, to właśnie Kapitan Ameryka; najpierw dokona cudu w postaci zatrzymania potęgi Thanosa, a z wrót śmierci może się wydostać poprzez zmartwychwstanie.
Doktor Strange
Sprawa Stephena Strange'a przedstawia się nieco inaczej: nie mamy wątpliwości, że postać ta przeżyje obie odsłony brania się za łby z Szalonym Tytanem - włodarze Marvela już teraz przebąkują o całej poświęconej jej filmowej trylogii. Skoro jednak Ebony Maw (lub ktokolwiek inny) torturuje Najwyższego Maga, to bracia Russo mogą nam zaserwować powtórkę z rozrywki w postaci casusu Dormammu. Nawet jeśli więc Strange kopnie w kalendarz, to swoim czarodziejskim hokus-pokus lub inną pętlą czasową może ponownie zameldować się wśród żywych. Pamiętajmy też, że rola superbohatera w całej historii może być, podobnie jak w komiksach, kluczowa - nie chodzi tylko o posiadanie przez niego Kamienia Czasu, ale i o fakt, że na kartach powieści graficznych pełnił rolę kogoś w rodzaju podwójnego agenta Ebony Mawa.
Źródło: Zdjęcie główne: Marvel